Hmm...
Z punktu widzenia moralności- tak. Moralnie byłoby powiedzieć żonie, co się stało i poddać się woli żony...
Tylko, ze ona nie zawiniła, a cierpienie jej nie ominie.
Pól dnia sie nad tym dzisiaj zastanawiam- i w sumie to, co piszę do Maćka, to taki machiawelizm- wybieranie mniejszego zła.
Nie mam pojęcia, co byłoby zgodne z systemem wartości. Wiem, ze z punktu widzenia dobra żony- lepiej by było gdyby nie wiedziała.
Próbuję porównac tę sytuację z chorobą- pacjent ma prawo znać najgorszą prawdę, po to by móc realnie ocenić sytuację i przedsięwziąc kroki, które będą miały wpływ na dalsze życie...
To już nie wiem
Ja bym wolała nie wiedzieć. Stało się i się nie odstanie. Czasu nie da się cofnąć. Mozna unikać tylko takich "błędów" w przyszłości.