Zmieniam życie

Problemy z partnerami.

Postprzez Ladybird » 23 cze 2008, o 09:52

Buniu, pewnie trafilas w sedno. Ale co z tym zrobic? Męzczyzni mnie lubia, wiec nowy zwiazek to nie problem .Tylko po co? Aby znowu zafundowac sobie i jemu cierpienie?
Zagubilam sie zupelnie. Jestem jak modliszka. od wczoraj zastanawiam sie nad soba i zrozumialam siebie sama. Ale co dalej?
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez ewka » 23 cze 2008, o 09:59

Jeśli zrozumiałaś siebie, to jest już pół sukcesu... albo i więcej. Jeśli sama nie zapanujesz nad sobą - pozostaje terapia - bo myślę, że coś zrobić trzeba.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bunia » 23 cze 2008, o 10:02

Jesli wiesz w czym problem to latwiej jest sobie pomoc....moze powinnas uporzadkowac swoja przeszlosc z pomoca terapi....jesli odzyskasz rownowage emocjonalna to latwiej bedzie Ci funkcjonowac w zwiazku z facetem.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez agik » 23 cze 2008, o 10:24

Ladorado niepokoja mnie te skoki nastrojów.
Masz chyba jakis wielki chaos w głowie, co?

Od wojowniczki do skulonej zapłakanej dziewczynki... Od jazdy po nim, po jazdę po sobie...

Cos sie chyba w Tobie ostro kotłuje, co?

Jeju, pomyliłaś sie wybierając R. To jeszcze nie świadczy o niczym złym. Pomyłka- ludzka rzecz. Piszesz teraz o niszczeniu związku, o ranieniu partnera... A ja zrozumiałam, ze chodziło o coś innego- stanęlo Ci przed oczami, ze tego męzczyzny nie kochasz- i rozeszliście się. I już. Wina? ja tu jej nie widzę.
Napisałaś, ze byłaś pewna swojej decyzji, jak nigdy przedtem- to chyba dobrze się stało, ze rozeszliście się? Czy nie? Rozeszliście sie szybko i bezbolesnie? Czy nie?
Moim zdaniem parę przykrych zdań- to nic, w porównaniu z tym, jak mogłoby wyglądać Wasze życie za parę dni, tygodni...

Ladorado!
Nie miałam zamiaru Cię opieprzać, tylko postawić do pionu.
Jasne, zę pozostaje żal, ze nie wyszło, ale miałam wrazenie, ze zagłębiasz sie w jakims umartwieniu, samobiczowaniu wymieszanym z zalem do niego, pretensjami.

Taka rozsądna babka z Ciebie...
Takie fajne zycie mogłabyś miec...
Bardzo rozwijającą pracę, przyjemną, ciekawą. Pracę z tak szlachetnymi istotami, jak konie.
Dom w otoczeniu przyrody.

Tylko, żebyś złapała równowagę...
TYlko, albo aż...

No! To wytrzyj buzię i dla odmiany zrób sobie listę tego, jak to dobrze sie stało, ze się rozeszliscie.

No i wycieczka już niedługo! Odpoczniesz, nabierzesz sił.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Ladybird » 23 cze 2008, o 11:49

Dziekuje za wsparcie :serce:
Przed godzina cxzytalam czyjs temat i cos mnie tknelo. Weszlam w internet, przeczytalam uwaznie. jesyem w 100% pewna, Jestem BPD. To wyjasnia wszystkie moje chore emocje, hustawki nastrojow, odpychanie wszystkich kochajacych mnie męzczyzn. Porzucanie ich, kiedy wlasnie daja mi duzo milości, strach przed bliskoscia, a jednoczesnie potrzebe bezwarunkowej milosci z ich strony.
Wszystkie zwiazki u mnie konczyly sie tak samo, nawet malzenstwo.
inne cechy mojej osobowosci tez pasuja do BPD. poplakalam sie bardzo ,czytajac o sobie. Pierwszy raz..
To wszystko wyjaśnia , tez moje ciagle zmiany w zyciu, jakies przeprowadzki, juz przeciez chcialam jechac a to do Grecji, a to do Hiszpanii. Moje ryzykowne galopy po lesie, ktore mnie kreca.
Szukam psychiatry, bo psychoterapia nie dziala na BPD.
:( :( :(
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez agik » 23 cze 2008, o 11:51

Ladorado :zalamka:
Nie stawiaj sobie sama diagnozy...

Jeju......
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez bunia » 23 cze 2008, o 11:56

Byc moze bedzie przydatna porada fachowca ale tez przestrzegam przed stawianiem samej sobie diagnozy....moze psycholog by byl wlasciwy...?
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez ewka » 23 cze 2008, o 12:24

ladorada napisał(a):Jestem BPD.

Myślę, że to Twój kolejny "zryw" i moim zdaniem - niepotrzebny. Wydaje mi się, że terapia i oddanie się w ręce fachowców mogłoby Ci pomóc... niech oni się tym zajmą. I wiesz, jak to jest... jak się wczytasz w depresję, to też możesz coś w sobie znaleźć. W alkoholizmie. W chorobach nowotworowych. W cukrzycy. W zapaleniu nerek... no nie dajmy się zwariować.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Ladybird » 23 cze 2008, o 12:44

jestem pewna, wszystko pasuje. Ale wiem, ze musze isc do fachowca. W srode umowilam sie do psychiatry. Jest mi tak zle z sama soba, to jedna z cech BPD. Tak mi koszmarnie, mecze sie , nie daje sobie rady z emcjami. :evil:
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez agik » 23 cze 2008, o 12:47

Dobrze, że umowiłaś się z lekarzem...
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Ladybird » 23 cze 2008, o 12:54

---------- 12:52 23.06.2008 ----------

Rozmawialam z R. On pisze do mnie ,nie urwal kontaktow. Mowil, ze nie rozumie mnie zupelnie, wlasnie jak sie tak stara, zaluje bledow, mowi,ze kocha bardzo, ja staje sie okropna,nie akceptuje go i robie wszystko ,aby odszedl. Myslal od wczoraj nad tym. powiedzialammu o swoich podejrzeniach.
To nie oznacza nic, po prostu staram sie siebie zrozumiec.

---------- 12:54 ----------

On sie mnie boi , za duzo go kosztuje zwiazek ze mna, jak zreszta kazdego mojego partnera. Moj maz cierpi do dzis, jeden z moich partnerow ciezko sie rozchorowal i obwinial mnie o to, bo zadalam mu tyle cierpienia.
Przeciez to pewne, ze mam problem z osobowoscia.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Megie » 23 cze 2008, o 13:07

jajku Laborado meksyk.. przykro mi.. :pocieszacz:
pamietam Cie jak pierwszy raz napisalas na forum..
ile to juz sie ciagnie i od poczatku waszego zwiazku jakies konkretne nieporozumienia..
pierwszy swoj zwiazek ciagnelam na sile..i wlasnie tego sie nauczylam, nigdy nic na sile..oczywiscie tez nie jestem za tym zeby sie szybko poddawac, ale jak sie probuje walczy, tak jak Ty to robisz i nic..to...sama wiesz..

przytulam :pocieszacz:
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez Ladybird » 23 cze 2008, o 13:16

megus, dziekuje. Ale to we mnie samej tkwi problem. W kazdym swoim zwiazku przerabiam ten sam scenariusz. Oni odchodza, bo ja po pewnym czasie robie sie nie do wytrzymania. Potem chce jego powrotu, to wracaja, bo mnie kochaja. I znowu to samo, to samo ciagle...
Czy zaden z nich nie nadawal sie do zycia?
Nie sadze. Np. moj byly mąz jest teraz w szczesliwym zwiazku z kobieta i nawet mi powiedzial, ze w koncu cuje sie akceptowany.
ja nigdy nie akceptuje moich mężczyzn i dlatego wychodza z nich negatywne cechy i niszczymy sie nawzajem.
Ciezko mi nawet samej ze soba, a co dopiero komus ze mna.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez limonka » 23 cze 2008, o 15:36

ladorado nie przesadzaj....zawsze wina lezy gdzies po srodku:)

idz na psychoterapie i rozwiaz swoje problemy zanim z kimkolwiek sie zwiazesz:):)

ps.a tak obiektywnym okiem ten twoj facet tez nie byl ok wobec siebie wiec sie nie zdreczaj:)

Buzka
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez mahika » 23 cze 2008, o 16:56

Ladorada, jestem tak skołowana tym co piszesz ze już nie nie powiem nic. Poprostu życze Ci zebyś odnalazła to czego szukasz i była szczęśliwa.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 131 gości

cron