nie daje sobie szansy

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

nie daje sobie szansy

Postprzez konstanze » 22 cze 2008, o 18:24

witam
Pisałam juz o rozstaniu tutaj, wiec nie wiem co robić... czuje sie coraz gorzej, odciełam sie od ludzi, izoluje sie i nie widze sensu życia... nie zależy mi na niczym... zrobiłam takie głupstwo, nie wiem dlaczego, zerwałam kontakt z chłopakiem który wspierał mnie, zależało mu i wytrzymywał moje wieczne złe samopoczucie.. zalezy mi na nim, ale zerwałam z nim bo uważam ze zasługuje na kogoś "normalnego", nei chce nikogo obciażać sobą... najgorsze że obwiniałam go ze miałam doły on nic nie zrobił, nie przyjechał ( mieszka 200 km ode mnie) itd. jest ze mna coraz gorzej, wciaz przygnebienie, mam coraz mniej siły na realizacje celów, nie obroniłam się, nie napisałam mgr i nie chce życ, chciałabym zasnąć i nie obudzić się. dlaczego ranie innych? którzy sa dla mnie dobrzy, martwią się? dlaczego nie dałam mu szansy? dlaczego wciaz boje się żyć? mysle ze mam nawrót depresji, zmuszam sie do wszystkiego, odciełam sie od innych, lub oni sami nie odzywaja sie bo maja mnie dość. nic mnie nie cieszy. Skonczylam 2 letnia terapie i wiele rozumiem ale co z tego? teraz nie mam szans na pomoc psychologa, za mało czasu i odległość. wszystko mi sie wali... upadłam... i jestem z tym wszystkim sama...dlaczego nie daje sobie szansy, na lepsze życie? zraniłam kolejna osobę...znów poczucie winy.. czuje sie nic nie warta... jestem nikim...
konstanze
 
Posty: 34
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 14:02
Lokalizacja: Szczecinek

Postprzez ToMinie » 22 cze 2008, o 19:57

A może przeproś go, powiedz jak wyjątkowo źle się czujesz...
Nie możesz pójść natychmiast do lekarza po leki?
ToMinie
 
Posty: 90
Dołączył(a): 8 lip 2007, o 14:23

Postprzez konstanze » 23 cze 2008, o 22:32

nie chce leków, kiedys brałam i wiem jak na mnie działaja
ja musze zmienic radykalnie otoczenie, ale nie mam siły. a chłopak stracony, zraniony... czuje sie okropnie, nie mam siły nawet walczyc o swoje zycie
konstanze
 
Posty: 34
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 14:02
Lokalizacja: Szczecinek

Postprzez liczmond » 24 cze 2008, o 22:40

Może to zabrzmi "śmiesznie" ale sama wiesz, że tak stan mija.... sam tak mam co jakiś czas i jak sobie powiem, że to mija i przeanalizuje sytuacje powoli i szczerze w stosunku do samego siebie to szybciej przechodzi. Na nieoficjalnej stronie dda na czat czasem zagladam jak mam "doła" i czasem spotykam tam bardzo zyczliwych ludzi co potrafią pomóc ...bo większość z nich przez to przechodziło.
Ja znalazłem już parę swoich sposobów na takie "akcje" ...wraca wszystko czasem ale jeśli już to na krócej. Sporo dobrej książki na te tematy mi tez pomaga i aktywuje do zmian, uspokaja jak mam lęki (ostatnio mnie wbiły w ziemię aż się trzęsłem ale minęły jak sobie je wyjaśniłem sam ze sobą).
Też pieknie się potrafię izolować od ludzi i sam się dziwię dlaczego oni wciąż szukają ze mna kontaktu , przeciez jestem taki "zły" i mam ich gdzieś a przynajmniej tak pokazuje czasem->nie widzą tego? Ja zawsze byłem outsiderem bo robiłem wszytsko po swojemu i jestem cholernie uparty w pewnych kwestiach ale dochodze do wniosku że wiecej energii się traci robiąc właśnie takie akcje i staram się ja kierować w tą dobra stronę...ucze się tego cały czas.
Wiem jak czuć może się ten chłopak bo podobną historię sam przeżyłem...i wcale nie czułem się jakby mnie ktoś obciążał ani żadnych z tych rzeczy, które napisałaś a właściwie się ich tylko możesz domyślać o ile on Ci tego sam nie powie....
Ja dodam, że w takich sytuacjach to czuje raczej brak zaufania ze strony tej drugiej osoby, która sama uważa że wie co ja moge czuć i oczywiście są to same neegatywy zazwyczaj, o których zwykle nawet nie myślałem bedac z tą osobą.
Dlaczego ranisz innych? Ze strachu przed nimi. Zamrożone emocje...jak to jest jak się człowiek potrafi cieszyć z życia?
Ja wiem że ukrywam złość w sobie ale powoli się jej bezpiecznie pozbywam i razem z tymi negatywnymi emocjami przychodzą też te dobre... trzeba je wszytskie uwolnić bo przez to samemu się cierpi i nie rozwija ich chociaż są tam wśrodku każdego z nas....
Pozdrawiam
liczmond
 
Posty: 27
Dołączył(a): 23 maja 2008, o 14:23

Postprzez konstanze » 25 cze 2008, o 19:17

masz rację liczmond.. boje się uczuć, boję sie zaufać, boje się zyc... zaufałam komuś i niestety zostaam bardzo zraniona, wszystkie zmory przeszłości wróciły, mechanizmy obronne... znów jestem zimna, znów nikogo nie dopuszczam blizej, wiem jak bardzo na tym tracę, wiem... tylko włączył sie mechanizm obronny lepiej uciekać niz zostać zranionym, a zalezy mi na tym chłopaku, był dla mnie taki dobry chciał pomoc, codziennie dzwonil kilka razy, martwił sie nie wiedział za bardzo jak pomoc i co mi jest, ja go wciaz odtracałam wiadomo lęk, bo coraz bardziej sie angazowalam.. nie rozumiem siebie, wciaz sobie mowie dam rade sama ale nie daje rady... po prostu nie daje, nie mam siły nawet na prace. nie wiem co robic
konstanze
 
Posty: 34
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 14:02
Lokalizacja: Szczecinek

Postprzez liczmond » 27 cze 2008, o 23:08

Właśnie w tym momencie jest ktoś na kim mi zależy i ta osoba robi wszystko, żeby mnie do siebie zniechęcić....gdy nasza relacja staje się bliska ona ucieka...nie mieszkamy w jednym mieście i z tego powodu nie spotkamy sie raczej przypadkiem a od jakiegoś czasu nie rozmawialiśmy nawet. Ja czasem ztego pwodu czuje sie delikatnie mówiąc zmieszany...w tym momencie nawet nie wiem co moge zrobić i czy wogóle nadal jestem w jej głowie? Twoja sytuacja przypomina brzdo moją z tą różnicą że ja jestem po drugiej stronie...czasem piszesz te same słowa których ona uzywała chcąc mi to wytłumaczyć. Po przeczytaniu paru książek i rozmowie z psychoterapetką wiem na czym to polega że wszytko opiera się na lęku.
Ja nie chce na nic nalegać bo w takiej sytuacji zawsze dystans się jeszcze powiekszał ...z mojej strony te twoje lęki i jej wyglądają irracjonalnie ale rozumiem że to cholernie trudne dla was. Ja tak samo jak twoj chłopak podejrzewam chcemy działac w dobrej wierze tylko jak? skoro gdy bliżej oznacza dalej? Dopóki nie bedziesz chciała sie zierzyc z tymi problemami to nic nie wyjdzie chyba a ucieczka to daje to co widzisz własnie teraz, to ciągle siedzi w w tobie.
Mozesz spróbować ogarnąć wiele problemów ale najpierw trzeba je uczciwie sobie przedstawić, bo czasem widzimy tylko jedną ..ta gorsza stronę problemu a świat nie jest czarno biały więc ....
liczmond
 
Posty: 27
Dołączył(a): 23 maja 2008, o 14:23

Postprzez konstanze » 28 cze 2008, o 21:17

tak, uwierz mi siedzisz jej w głowie i to głęboko... a im bardziej ona oddala sie tym bardziej jej zalezy na tobie... ja czuje sie tak ze n ie zasługuje na kogos kto mnie tak szanuje i dba o mnie, nie jestem przyzwyczajona. Dzis byłam u mojej byłej psycholog... mam depresje, bede brac leki... boje sie cholernie i wiesz czuje sie strasznie z tym jak potraktowalam tego chłopaka, i zrobilabym wszystko zeby to odkrecic.. ale nie da sie, on ma swoja dume i wytrzymałość, swoje zycie, no i nie starał sie zrozumieć... ja mam teraz tak ze musze isc do lekarza po leki potem wyprowadzic sie z domu, napisac mgr... i ze wszystkim jestem sama... to głupie i irracjonalne masz racje, dlaczego by nie spróbowac skoro mi dobrze bylo z nim... bo wszystkiego sie boje, i uwierz załuje, podobno przez depresje izolowalam sie od niego tez...zalezy mi na nim ale juz za pozno. co mam napisac przepraszam, powie spoko jest ok... mam swoje lata ale radzenie soebie z uczuciami chyba mam na poziomie dziecka. Wytrzymaj to wszystko, powiedz jej ze ja rozumiesz ze czytasz interesujesz sie, zalezy ci... ona potrzebuje czasu duzo czasu... ale pozniej jak ci zaufa da z siebie wiecej niz ktokolwiek inny... ale pamietaj łatwo ja zranic...wrazliwosc czasem jest trudniejsza także dla otoczenia, ale warto... dlatego wciaz o niej myslisz, bo jest wartosciowa, pozdrawiam
konstanze
 
Posty: 34
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 14:02
Lokalizacja: Szczecinek

Postprzez liczmond » 30 cze 2008, o 23:27

ja chodzę na terapię dla dda i widzę poprawę u siebie i to nawet dużą bo sam dużo nad sobą pracuję.. to co piszesz przypomina mi ją, nawet teraz pisze też mgr.. ona wie że ja czytam i chodze na terapię ale mam wrażenie że to jakby niewiele zmienia z resztą czy wogóle może zmienić? W pewnym sensie moge zrozumieć jej zachowanie, od pół roku siedzę na foraach różnych czytam rozmaiwam z ludźmi jak to jest ...i wszyscy mówią mi że nie przbije głową muru. Ostatnim razem myśle że było lepiej ale nie widziałem jej już tyle czasu że czuję się jakbym został cholernie sam kopnięty w dupę chociaż wiedziałem jak to może wyglądać.
Jak rozmawiałem z terapeutką o niej to tez podejrzewąła z moich opisów u niej depresję...także sytuacja podobna u Ciebie z tą różnicą że ona nie chodzi do lekarza.
Pomimo tego co myślisz o swoim chłopaku to sama piszesz że nic się nie da zrobić na podstawie domysłów mniemam? Nie spróbujesz to pewnie sie nie przekonasz...ja kiedyś też tak robiłem ale od jakiegoś czasu połamałem chyba większość swoich głupich przkoenań i świat się nie zawalił. Nie wiem skąd się to u mnie wzięło? Kojarze to z tym jak poznałem ją ale dlaczego akurat wtedy i dlaczego tylko ja moge a ona nie? tego nie wiem niestety.
Dziękuje, że napisałaś jak to jest po "drugiej " stronie bo znam to tylko z książek a Twoja historia chociaż niewesoła to pozwala mi dowiedzieć się choć trochę co się czuje w takiej sytuacji ta druga osoba.
Nie ma rozwiązania uniowersalnego ja bedę czekać tak jak piszesz chociaż czuję się czasem jak frajer :) w końcu to moje życie a teraz chce tak zrobić...
Spróbuj chociaż jeśli zależy Ci na nim..nic nie starcisz a potem ni ebedziesz musiała żałować i obwiniać się za cokolwiek ->to działa w każdej dziedzinie przynajmniej w moim przypadku. Wyprowadzkę sam ostatnio miałem i to chyba najlepsza rzecz jak zrobiłem w tym roku a przy mgr powodzenia:)
będzie dobrze..
liczmond
 
Posty: 27
Dołączył(a): 23 maja 2008, o 14:23

Postprzez konstanze » 1 lip 2008, o 07:59

wiec napisalam do niego, spróbowałam... przepraszam i ze jest wartosciowym człowiekiem ze mam taki stan itd. on na to ze to on powinien przerosic i ze zyczy mi powodzenia. ze chcialby zeby mi sie ulozylo... widzisz sam, on tego nie chce, on nie czytał jak ty nawet nie probowal zrozumiec. czuje sie okropnie, nic mi nie idzie w pracy tez coraz gorzej... i wiem ze w okół duzo zyczliwych ludzi ale ja nie daje rady... tak po prostu. On nawet nie zadzwonil jak mu napisalam ze mam depresje ze leki bede brac, odsunal sie a ja wciaz mysle, to chore... wlasnie tak mam, za mocno wszystko przezywam, za bardzo przyzwyczajam sie do ludzi, a oni wciaz odchodza. zycze ci zebys mial duzo cierpliwosci i wszystkiego dobrego. Pozdrawiam
konstanze
 
Posty: 34
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 14:02
Lokalizacja: Szczecinek

Postprzez liczmond » 1 lip 2008, o 16:13

Nie dziwię się mu do końca bo to naprawdę bardzo trudno zrozumiec i nie łączyć takiego zachowania jakiego on doświadczył z twojej strony jakiego byc może ja doświadczyłem od niej z tym jak ty/ona postrzegacie ta druga osobę. Przezcytałem gdzieś że tak to się przejawia i że prawdodposobnie nie ma to związku z tym jak mni eona ocenia i co o mnie mysli ale podejzewama że jemu też to ciężko zrozumieć..choć gdyby to wiedział, gdybyś jemu to napisaała to byc może mogło byc lepiej. To nie twoja wina ze tak sie dzieje ale nie możesz go winic też za to że nie czytał w twoich myslach bo byc może nie wiedział co przezywasz a trudno to zroumieć mi też tym bardziej że ona nie chce o tym ze mna porozmawiać...wiem że sie boi z tym zmierzyć ale ja wiem z kolei że nie ma innej drogi.
SZukaj dobrej strony tego co się wkolo ciebie dzieje bo świat nie jest taki czarny jak piszesz a własciwie to jet taki jak sama go sobie odbierasz i masz na to wpływ ...tez w to kiedys nie wierzylem ale da się.
przełamałaś się w pewnym sensie mówiąc mu to więc to chyba jakiś postep. Nie masz wpływu n ato co druga osoba pomysli i zrobi ale komunikując się z nia szczerze i mówiąc co jest nie tak dajesz SZANSE sobie i jemu. Byc może masz w głowie tylko czarne chmury ale zobacz że zrobiłas jakis krok moim zdaniem potrzebny pisząc to.
Ucze się cierpliwości i nie wiem co bedzie ale zawsze coś bedzie.
Łam stare granice sama tak samo jak sama je sobie tworzysz. Pozdrawiam
liczmond
 
Posty: 27
Dołączył(a): 23 maja 2008, o 14:23

Postprzez konstanze » 1 lip 2008, o 19:40

wiesz jak mi bylo ciezko to napisac... myslalam o tym chyba tydzien, to straszne ze nie potrafie powiedziec co czuje, ze jestem zimna, lodowata dla osoby na ktorej mi zalezy... bardzo mi go brakuje, bylismy do siebie podobni, tak dobrze sie z nim czulam... jestem juz w takim stanie ze nie widze nic pozytywnego.. jest lato mielismy razem spedzic urlop... jestem juz zmeczona tym wszystkim, w pracy coraz gorzej... czytajac twoje odczucia wiele zrozumialam, jak musiało mu byc ciezko. poprzedni partner tez mi mowil ze ja go hamuje, on mnie na rekach nosi, kocha a ja odpycham od siebie... to jest straszne, nie wiem czy jestem w stanie stworzyc cos dobrego... problem jest we mnie, tak napisalam jemu...widze swoja wine, byl dla mnie taki dobry i wyrozumialy... nie wiem czy potrafie byc inna...bardzo bym chciala...pozdrawiam
konstanze
 
Posty: 34
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 14:02
Lokalizacja: Szczecinek

Postprzez liczmond » 2 lip 2008, o 16:55

Kiedyś czytałem że kwestia widzenia wszystkiego w czarnych barwach dotyczy przkonań jakie w nas siedzą i można je zmienić. E. Seligman w książce "optymizmu mozna się nauczyć" pisze na końcu jak to zrobić a właściwie jak się tego nauczyć. Wg mnie ta metoda jest dobra przynajmniej dla mnie.
Piszesz że nie wiesz czy potrafisz być inna? A próbujesz być inna? Bo z tego co piszesz i z tego co mi ona mówiła to wynika "taka już jestem, źle się z tym czuje ale taka już jestem". Dopóki nie odrzucisz tego przekonania jak może sie coś zmienić? Myśląc tak nie dajesz sobie szans żeby coś zrobić ..nawet nie musisz tego mówić wystarczy że tak pomyslisz. Ja od tego zacząłem i chyba tak jest lepiej.
To nie twoja wina że robisz tak bo bycie dda to wina rodziców..ale biorąc odpowiedzialność za swoje życie i przekonania możesz to zmienić i odrzucicc stare na rzecz nowych. NIe mieliśmy wpływu na kształtowanie przkoenań w przeszłości ale teraz mamy ..jeśli to się zrozumie to dalej idzie z górki chyba. Ja od tego zacząłem terapie.Pozdrawiam i bedzie dobrze
liczmond
 
Posty: 27
Dołączył(a): 23 maja 2008, o 14:23

Postprzez konstanze » 2 lip 2008, o 21:48

czy próbuje byc inna... chyba nie, zle mi z tym, znowu mam mocny pancerz przed uczuciami innych, podbno nawet tak wygladam " jestem niemiła", bo tak jest bezpiecznie boje sie kolejnego zranienia... wciaz płacze, płacze i nie widze sensu zycia... parca pochlania mnie bez reszty, uciekam w nią, a ja teraz nie mam co ze sobo zrobic po niej... tak bym chciala stworzyc cos fajnego, wiem ze musze nad tym popracowac, chyba bede musiala znow chodzic na terapie, tylko ze w moim miasteczku to trudne... wciaz przypominam sobie miłe chwile spedzone z nim, dlaczego odtracialam go, nie rozumiem siebie a co dopiero on czy Ty swoja dziewczyne... bez milosci zycie nie ma sensu, nic nie ma sensu... nic innego sie nie liczy, tylko ze ja kocham za bardzo a jak wiemy nic nie trwa wiecznie.
konstanze
 
Posty: 34
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 14:02
Lokalizacja: Szczecinek

Postprzez liczmond » 2 lip 2008, o 22:40

Czytając to co piszesz mam wrażenie jakbym z nia pisał... czasem podoibnie
Piszesz że kochasz za bardzo ale gdzie ta miłość? Jak ją chcesz komuś okazać skoro zamykasz się na innych...myślę że to niemożliwe do pogodzenia. Pragniesz czegoś a gdy to być może jest blisko ....uciekasz przed tym? Tak to działa? Ja chyba kiedyś tak postąpiłem kilk arazy ale to było dawno temu...
Wiem że to trudne ale powtarzanie wkoło "nic nie ma sensu" ..nie ma sensu. Nie wiem czy kiedyś przełamałaś taki stan ...bo ja tak i wiem że powtarzanie wkoło pewnych negatywnych myśli nakręca nas i powoduje że nic pozytywnego nie dociera.
Chciałbym ci powiedziec, że to wszystko jest na wyciągnięcie reki i właściwie dzieli nas od tego coś co sami sobie tworzymy w głowie i sami możemy to zmienić TYLKO sami.
Bardzo dokładnie opisujesz swój stan, ten pancerz przed uczuciami, boisz się zranienia...widzisz to, nazywasz to i czego teraz potrzebujesz aby to zmienić? Pewnie wiesz że uciekając nie rozwiuązesz problemu....masz tą siłę w sobie aby to zmienić i ja też kiedys uważałem że nic nie ma sensu, tylko ja jeszcze upijałem się z tego powodu aby nie czuć..i wydzrzyło się coś że spotkałem kogoś podobnego do mnie i zobaczyłem co jest także ze mną nie tak i pomogło mi to przezwycięzyć starch ktory sam sobie wytworzyłem i w zwiażku z tym sam moglem go pokonac bo był/jest częścią mnie.
Nie zmienisz świata i nie masz wpływu na wszystko ale masz wpływ na to co powstaje w twojej głowie. Bez zrozuminia tego nic nie da się osiagnąć bo to ty tworzysz swoja rzeczywistość, czasem chora a czasem piękna.....to tak jak ktoś wkłada czarne okulary ... tak samo może je zdjąć. Chciałbym abyś to wiedziała a właściwie doświadczyła tego i skończyła przyrtównywanie siebie do kogoś "niewartościowego" bo właśnie to czynisz i ona też. Nie masz celu? To zacznij walczyć o siebie ....nawet największa miłośc innej osoby nie zastąpi miłości do siebie samego bo tylko wtedy można dać komuś miłość. Zobacz że tyle mowisz o miłości w tobie a czy kochasz siebie? Nie potrafisz pokazać komus swoich uczuć ..znam to dobrze. A przeciez miłość to dla ciebie cały sens...i tu własnie podobno jest cały problem..pokochac siebie aby czuć się wartosciową osobą, godną miłości innych. Jest sporo książek na ten temat i naprawde polecam je chociaż to trudne ale da się :)
Właściwie napisąłem ci to co chciałbym jej tez powiedziec ale nie wiem czy bede miał okazje ... Mam nadzije ze nie odbierzesz tego jako ranioącej krytyki twojego zachowania ale coś co być może znasz lub nie a co mi pomogło...Pozdrawiam
liczmond
 
Posty: 27
Dołączył(a): 23 maja 2008, o 14:23

Postprzez konstanze » 3 lip 2008, o 21:47

dziękuję za te słowa... sama prawda, trudna ale prawdziwa... wiec nie jest tak ze nigdy nie przemoglam sie, w poprzednim zwiazku partner długo musial o mnie walczyc ale udało sie, zaufalam i uczylam sie okazywac uczucia, byłam świerzo po terapii... był cierpliwy do czasu, on był wylewny na kazdym kroku słyszalam jaka to wspaniała jestem... podobnie jak ty poznałam osobe podobna do siebie, o nim pisałam wczesniej, tez po przejsciach... i ta osoba ma problem z okazywaniem uczuc, jak ja... zrozumialam jakie to trudne w odbiorze, jak ciezko tej drugiej stronie... ty sie starasz głaszesz mowisz mile słówka i trafiasz na mur nie do przebicia, na obojetnosc, na brak uwagi, brak reakcji i to znecheca teraz rozumiem. wiem nad czym musze popracowac. Wiesz jezeli chodzi o moja sytuacje, to złożona sprawa.. ja mieszkam nadal w ttym domu gdzie jest zle, wrocilam tutaj po rozstaniu, i stad te stany depresyjne i problemy. wiem ze musze sie wyprowadzic ale nie stac mnie na stancje, zarabiam skromnie. dlatego to wszystko poglebia moj stan, mam bardzo trudna sytuacje. i ten chłopak bardzo chcial mi pomoc a ja odcielam sie od niego. własnie ja nie kocham siebie, to prawda czuje sie teraz po tych doswiadczeniach "gorsza", mniej wartościowa... żyje z dnia na dzien, i wiem czego mi najbardziej brakuje, osoby z ktora moge sie dzielic smutkami i radosciami, ktora pokocham bez reszty i bede sie uczyc okazywac uczucia. chce sie zmienic, chce walczyc... ale on tez musi byc cierpliwy, tylko gdzie takich szukac:) Pozdrawiam jak masz ochote jeszcze ze mna pogadac to moj numer gg 3485390, chetnie porozmawialabym jeszcze.
konstanze
 
Posty: 34
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 14:02
Lokalizacja: Szczecinek


Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 48 gości

cron