nawet jesli zona zajmuje sie domem maz powinien jej pomagac a tym bardziej sprzatac po sobie (wlozyc skarpety do kosza, zmyc talerz,wyrzucic smieci)..a tym bardziej zrobic sobie kanapki jak jest glodny!!! zajmowanie sie domem i dziecmi jest duzo trudniejsze niz praca zawodowa...kobieta musi byc a strazy 24/7..dlatego tak wazne jest tu zrozumienie meza i jego pomoc...
ja osobiscie uwazam ze poswiecanie sobot na sprzatanie domu to glupota..(sama tak kiedys robilam) dlatego teraz staram sie np. w poniedizalek umyc lazienke, wtorek odkurzyc i sobota zostaje mi na zajecia przyjemne i czas z rodzina...i jest dniem innym niz dni tygodnia...
dobrym sposoboem jest tez gotowanie na dwa dni:):)
moj maz jako kawaler byl okropnym balaganiarzem..zajelo mi wiele czasu aby zaczal po sobie sprzatac ale musze przyznac ze znacznie sie poprawil...zawsze mi mowil ze ludzie powinni wkladac 100% w to co robia, wiec go zagielam z ta sama zasada jesli chodzi o porzadek w domu..
ostatnio wrocilam do domu obiad zjedzony (byl w lodowce) a naczynia w zlewie...ja mowie do niego: "czy znalazles kurczaka w lodowce??? on:tak...a czy znalazles ryz na kuchence..on:tak...a ja: ale widze ze drogi do zmywarki to juz nie znalazles!!!! az mu sie glupio zrobilo...nastepnym razem talerze powedrowaly do zmywarki:):):)
mysle ze metoda malych kroczkow najlepiej pracuje bo jak wiem nie od razu rzym zbudowano!!!!!
pozdrawiam