kocham, nienawidze, uciekam

Problemy z partnerami.

kocham, nienawidze, uciekam

Postprzez Sanna » 26 maja 2008, o 15:20

,,Ja 1" myślę:
Dobrze mi z nim , podoba mi się, lubię z nim być, rozśmiesza mnie, potrafimy się dogadać, rozmawiamy ze sobą uważnie, mamy wspólne zainteresowania, mówimy podobnym językiem. Troszczy się o mnie, pamięta o mnie, myśli o mnie, pomaga mi. Ma bardzo dobre relacje z córką. Chcę stworzyć z nim rodzinę, mieć dziecko. Chcę bawić się z naszym dzieckiem w piaskownicy. Chcę go kochać i okazywać to, Chcę żeby mnie kochał i pożądał. Kocham go i tęsknię. Szansa na realizację scenariusza ,, Ja1": w kategoriach cudu.

,,Ja 2" myślę:
Nie jestem dla niego nikim wyjątkowym, jest ze mną bo nie spotkał nikogo lepszego a nie chce mu się dalej szukać. Zachowałam się jak idiotka że od razu nie zakończyłam tej znajomości, a miałam dowody, fakty, które każdej kobiecie która ma jakieś poczucie własnej wartości kazałyby to zrobić. Nie czuję się przy nim piękna, nie czuję się wyjątkowa. Nie mogę zrozumieć czemu dał mi pierścionek zaręczynowy. Nie ufam mu. ,,Ja 1" nie ma szans, bo mimo ogromnych starań ,, Ja1" -dla niego zawsze będzie tylko namiastką kogoś, dla kogo kochać i okazywać to, było naturalne. Nienawidzę ,, Ja 1", bo jest nikim- bo dla niego i tak będzie tylko towarem zastępczym. Znajdę kogoś kto da mi poczucie wyjątkowości i bezpieczeństwa.Będę dla niego kobietą o której marzył. On sprawi, że nie będę bała się otworzyć, bo on mnie nigdy nie oszuka, przy nim nie będę bała się że stracę twarz. Narzeczonego nienawidzę i on w pełni na to zasługuje. Szansa na realizację scenariusza ,, Ja 2": brak, już wiem że to droga donikąd, że to mrzonki, problem tkwi we mnie i we mnie, a nie w cudownym rycerzu, tkwi ratunek.
,,Ja 3" myślę:
Konflikt ,,Ja1" i ,,Ja2" nie daje mi żyć, to on spycha mnie w depresję. Konflikt zniknie gdy zniknie jego przyczyna - wystarczy że będę sama. Powinnam być sama.Mam na tyle głęboki problem, że próbując być w związku pogarszam swój stan i krzywdzę innych. No tak, ale co z seksem? To wyłącznie abstynecja seksualna skłaniała mnie do podejmowania prób bycia z facetem. Na pewno są odpowiednie leki, które problem zminimalizują , może uda się pozbyć popędu płciowego?. Szansa na realizację scenariusza,, Ja3": ,, Ja 1" podpowiada mi , że to będzie poddanie się bez walki.,, Ja 2" mówi, że lepiej wycofać się i zachować godność niż walczyć o to, żeby i tak być tylko namiastką. ,, Ja3" mówi: jednego nie będzie mógł mi zarzucić: braku uczciwości.

Efektem rocznej psychoterapii jest to, że w wieku prawie 35 lat juz wiem że to nie faceci których spotykałam byli źli i głupi , tylko dominowała ,, ja 2". Teraz już umiem ładnie przeanalizować problem i co z tego ?- jestem bliska obłędu od trójgłosu który ciągle w sobie słyszę.
W ubiegłym tygodniu przeczytałam co to jest ,, borderline" i widzę że to może być przyczyna szamotaniny jaką jest moje życie osobiste. Czy ktoś się z tego wyleczył? Czy żył potem kochająco, długo i szczęśliwie?
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez bunia » 26 maja 2008, o 15:28

Skoncentruj sie na jedbnym glosie a nie na 3 naraz....moze jest to mniej skomplikowane niz sama sadzisz...?
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Sanna » 26 maja 2008, o 15:49

Myślę że duży sukcesem jest już umiejętność oddzielenie głosów 1,2,3- łatwiej panować wtedy nad 2 :). Wiesz Buniu myślę że do umiejętności takiej koncentracji dojdę za jakiś czas-psychoterapia może trwać nawet kilka lat a ja chodzę na nią niecały rok , a w miarę regularnie jeszcze krócej. Zaczynam też ćwiczyć medytację i znalazłam jeszcze taką metodę ,, neurobiofeedback". Na pewno będzie mi łatwiej, ale póki co chce mi się wyć z bólu.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez bunia » 26 maja 2008, o 19:48

Dwa lata to jest zupelnie "normalny" okres terapi....sprzecznosci i konflikty nie musza byc wynikiem choroby....chodzi mi o to abys nie doszukiwala sie choroby jesli nie masz diagnozy.
Cierpliwpsci a bedzie lepiej :ok:
Pozdrowka :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Sanna » 27 maja 2008, o 09:50

bunia napisał(a):Dwa lata to jest zupelnie "normalny" okres terapi....sprzecznosci i konflikty nie musza byc wynikiem choroby....chodzi mi o to abys nie doszukiwala sie choroby jesli nie masz diagnozy.
Cierpliwpsci a bedzie lepiej :ok:
Pozdrowka :wink:


Nie , Buniu, wyszukiwanie chorób nie jest moim hobby, po prostu skonstatowałam że zachowanie które w relacjach damsko-męskich towarzyszy mi od zawsze jest typowe dla osób z borderline. Zasadniczo nie zmienia to mojej sytuacji, i tak pozostaje mi psychoterapia i leki. I tak uważam za ogromny krok milowy moją świadomość ze problem tkwi we mnie, a nie jak uważa ,, Ja2" w facetach.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez bunia » 27 maja 2008, o 09:56

Moze masz racje ja tego nie wiem....wiem natomiast,ze czasami zbyt czesto doszukujemy sie tych samych objawow i wszystkie "pasuja"poniewaz nasza ocena nie jest ocena obiektywna....to tak na marginesie :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Sanna » 20 cze 2008, o 15:18

---------- 15:15 20.06.2008 ----------

Dostałam nowy lek od psychiatry, wyczytałam że obniża libido. Ponieważ to będzie drugi antydepresant jaki biorę + tabletki antykoncepcyjne więc orgazmu raczej nie mam co się spodziewać. No i co następuje w mojej głowie? : .. Ja2" wkracza do akcji i mówi : jestem do niczego, na pewno wszystkie poprzednie kobiety mojego narzeczonego były lepsze w łóżku ode mnie, a więc nie chcę go znać, nienawidzę go, mam ochotę rzucać przedmiotami ze wściekłości , kopać i gryźć :evil: . W moim małżeństwie już to przerabiałam - karałam i nienawidziłam mojego męża za fakt że np. przytyłam w ciąży i pojawiły sie rozstępy. Marzące ,, Ja1" ucieka czym prędzej,jest głupie i śmieszne! Nie chcę żyć, albo inaczej - chcę żyć bez popędu płciowego. Wtedy będę sobie żyła spokojnie i nie będę szukała następnego faceta. Tylko jak zlikwidować chęć sexu?

---------- 15:18 ----------

Wiem, pójdę do klasztoru ! :) ( to śmiech przez łzy)
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Szafirowa » 20 cze 2008, o 18:03

Sanno, ale na razie tylko wyczytałaś, że nowy lek obniża libido.
Plus drugi antydepresant o którym też nie wiesz na pewno, że je obniża.
I tabletki antykoncepcyjne również mogą obniżyc libido, ale to nie oznacza, że muszą.
Wnioskuję, że to nie jest wiedza wynikająca z Twoich doświadczeń - a jedynie wiedza wyczytana w ulotkach leków o których piszesz.
Każdy lek ma tak długą listę działań ubocznych, że to aż przeraża, jednak nie w każdym przypadku są one odczuwalne, nie w każdym przypadku stają się faktem.

I jeszcze jedno - niskie libido, czyli popęd płciowy, nie jest żadnym uwarunkowaniem do osiągania orgazmu, tak samo jak nie są nim częste pożycie seksualne, duże potrzeby w tej materii itp.
Skoro jak sama piszesz masz potrzebę seksu, to przecież z Twoim libido jest wszystko jak najbardziej w porządku.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez Pytajaca » 20 cze 2008, o 18:48

Sanna, sadze, ze nie masz BDP bo lekarz dotej pory by to zdiagnozowal. Nie wyszukuj u siebie objawow na podstawie prkzypuszczen, lecz na podstawie fachowej porady lekarskiej.przepraszam, ze uzyje tu porownania do uczacych sie pielegniarek czy lekarzy, ktorzy przechodza po kolei wszystkie objawy udaru czy swinki i innych chorob, gdy o nich czytaja, ale mam niestety wrazenie, ze to robisz. Trzymaj sie nurtu glownego - co konkretnie zdiagnozowal Ci lekarz?
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez Sanna » 21 cze 2008, o 13:39

Załuję że użyłam tego BDP w nagłowku tematu bo to nie jest najistotnijesze. Uzyłam tego bo opis zachowań osoby z BDP w związkach bardzo dokłądnie odpowiada moim zachopwaniom. Istotny jest problem i trójgłos: kocham , nienawidzę, uciekam . To co mi powiedziano o diagnozie to były: nerwica depresyjno-lękowa, depresja, dystymia, w zależności od fazy. A co do skutków tabletek- to niestety były odczuwalne- były problemy z orgazmem, problemy z podnieceniem w ogóle- to zależało od tabletek. Teraz jestem na takim etapie , że gdy odczuwam podniecenie czuję jednocześnie silny skurcz , właściwie ból, w dole brzucha. Taki mechanizm zrobił mi się wiele lat temu, a teraz powrócił. Do naprawdopodobniej problem do psychoterapii a nie leków. Tak czy siak- narzeczonego nie chcę, nie jestem w stanie widzieć.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Szafirowa » 21 cze 2008, o 17:28

:(
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez Orm Embar » 21 cze 2008, o 17:55

Cześć Sanna,

Z doświadczenia - także własnego, hehehe - wiem, że ludzie "z kłopotami" mają tendencję do etykietowania siebie w taki sposób, żeby sobie przywalić. To taka "psychologiczna hipochondria".

Czytasz o osobowości borderline, a potem wkręcasz sobie, że na pewno jesteś borderline. Ta część, która "chce" dowalić samej sobie (=Tobie) dostaje znakomitą broń do ręki: borderline to groźny, ale mocno nieostry termin.

Lepiej się nie wkręcaj, ale skup na tym, co realnie możesz zrobić. Czyli - jedna cholera czy jesteś czy nie jesteś, pytanie brzmi raczej, co uda Ci się zrobić tu i teraz...

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez Sanna » 21 cze 2008, o 23:21

---------- 22:57 21.06.2008 ----------

No właśnie, nikt mi nie doradził w sprawie sedna problemu czyli schematu działania w związkach: kocham, nienawidzę, uciekam. Co mogę zrobić? To co zrobiłam do tej pory to uświadomiłam sobie, że nienawidzę nie dlatego że coś z facetem jest nie tak, tylko że ja sama tę nienawiść tworzę niezależnie od tego jakim czlowiekiem jest facet. Na psychoterapię chodzę od roku, będę chodziła nadal. Na razie jestem mocno przybita i upieram się żeby być sama. Pewnie będę tego żałować. Ale nigdy nie odziedziczę fortuny, nie będę pięknie śpiewać, nie będę Umą Thurman ani Bjork, być może nie spełnię też marzenia o związku w którym odważę się kogoś kochać - może to dla mnie równie nierealne marzenie jak wcześniej wymienione ? Na razie jest to dla mnie problem nierozwiązywalny. Czuję że mam wpływ na to w jakiej kondycji fizycznej jestem, jak wyglądam, ile zarobię, ale usunąć głosów ,, nienawidzę i uciekam" nie jestem w stanie. Pan na psychoterapii zaczął ostatnio stosować hipnozę, bo jak powiedział jest to mocniejszy środek, może to jakoś pomoże. Widzę różnicę między moim wątkiem a innymi umieszczonymi w części ,, związki"- mam wrażenie że większość osób ma problemy wynikające z faktów zewnętrznych- bo facet zdradza, albo odchodzi , albo zachowuje się nie tak. Mój problem wynika wyłącznie z wytworów mojego umysłu i moich emocji. Dla zmnie jest to problem tym większy- trudno sobie rozkazać: od jutra jesteś inną osobą, inaczej ukształtowaną, inaczej myślisz i czujesz. Obiektywnie i racjonalnie wiem co mi dolega. Ale jak usunąć te niszczące myśli z głowy, jak pozbyć się destrukcyjnych emocji które te myśli wywołują?

---------- 23:00 ----------

Marudzenie i tyle, pozostaje psychoterapia, psychoterapia i jeszcze raz psychoterapia.

---------- 23:21 ----------

Dobra, kurna, spróbuję jutro mniej myśleć zgodnie z zasadą : nie muszę dziś rozwiązać wszystkich moich problemów życiowych. Narezczonego mam z głowy bo powiedziałam żeby nie przyjeżdżał bo nie chcę go widzieć i spróbuję przeżyć dzień nie myśląc o niczym poza :pójściem na basen, sprzątaniem, zakupami itp. - jest to jakiś pomysł na najbliższe 24 godziny, a potem następne 24 i następne. Choć jest to rodzaj ucieczki.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez agik » 21 cze 2008, o 23:32

Tak sobie myślę Sanna...
Rzeczywiście problem chyba nie jest zewnetrzyny. I masz rację, ze nie da się postanowić od jutra będę innym człowiekiem...

Bardzo Cie lubie i jakoś mi przykro, ze tak się to wszystko odbywa... W dodatku przy zewnetrznych warunkach- wydawałoby sie - sprzyjających temu, zeby zycie było bajeczne... Kochający, wspierający narzeczony, poukładane zycie, Twoja wola i konsekwencja, by smiało sięgać po nowe cele...

Nie mam pomysłu, jak Ci pomóc. Tak mi przyszło do głowy- zagłuszyć "Sanne 2", zagłuszyć, z góry wybijać argumenty z ręki... Może trochę na takiej zasadzie- wkładasz prościutki pręt do wody- wiesz, ze jest prościutki, ale widzisz załamanie. jakies zjawisko fizyczne, dyfrakcja, czy coś. Złudzenie optyczne.
Może tak?

No i terapia
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Sanna » 22 cze 2008, o 00:12

---------- 00:08 22.06.2008 ----------

Dzięki Agik za wsparcie i uwagę , to było takie moje rozpaczliwe wołanie : dlaczego tak jest? No jest jak jest- metoda o jakiej piszesz to chyba jedyna skuteczna metoda : racjonalny dyskurs z Sanną 2 i zrobienie sobie mantry z tego co myśli Sanna 1. Sama radzę innym że to nasze myśli tworzą nasze emocje więc jedyne wyjście to zmieniać sposób myślenia. Jakie to trudne... Ale cudów nie ma- jak się przez 34 lata myślało w określony sposób to zmiana myślenia nie nastąpi w jeden dzień. Psychoterapeuta uświadamia mi jak wiele w moim życiu już się zmieniło! Kiedyś byłam przekonana że nikt mnie nie lubi- teraz uważam to za śmieszne. Mało tego! - kiedyś nie myślałam że nauczę jeździć się samochodem. No więc racjonalnie rzecz biorąc- możliwa jest zmiana myślenia i w tym zakresie. Tylko czy mój narzeczony wytrzyma te jazdy ? Najwyżej nie wytrzyma, oprócz rodziny moim marzeniem są też podróże - jak nie wytrzyma to samej będzie mi łatwiej jeździć gdzie mnie oczy poniosą, jak moja córka pójdzie na studia czyli już za 4 lata.

---------- 00:12 ----------

A przykład z prętem bardzo dobry!
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 226 gości

cron