Zaguiona..w dodatku nowa...

Problemy z partnerami.

Zaguiona..w dodatku nowa...

Postprzez Ryjka » 20 cze 2008, o 17:55

Witam!

Jestem tu nowa. Potrzebuję pomocy i wsparcia.. Wiem, że pojawiały się już wątki bardzo podobne do mojego ale chciałabym, żeby i mnie dobrym słowem lub radą ktoś postawił na nogi raz na jakiś czas..
Nawet nie wiem od czego zacząć... Mieszkam w UK już dwa lata i wracam do Polski na stałe już za 2 tygodnie... Mam cudownego chłopaka, z którym niestety mamy kontakt głównie internetowy..Spotykamy się co miesiąc i spędzamy ze sobą naprawdę cudowne chwile, najczęściej gdzieś wyjeżdżamy..
A jednak..od jakiegoś miesiąca życie to dla mnie koszmar...oczywiscie są lepsze dni ale jednak bardzo rzadko...Dzisiejszy należy do tych 'lepszych' ale tylko dlatego, że ostatnio dużo czytam tu na forum o ludziach podobnych do mnie i rady udzielane czasem skutkują i mnie...
Może powiem w czym problem.. Dawniej (od września 2007) rozmawialiśmy z moim chlopakiem codziennie na skypie, zawsze mielismy o czym gadać, rozumieliśmy się doskonale...Kolejne spotkania 'na żywo' tylko podsycały nasze uczucie..Jednak ostatnio to się zmieniło.. Rozmawiamy raz czy dwa razy w miesiącu... ciągle słyszę,ze on nie ma czasu, że wychodzi gdzieś z kumplami czy koleżanką, jeździ 3h na rowerze (kocha ten sport!) a jak już znajdzie wieczorem czas to zaznacza mi,że "za długo nie posiedzimy bo on jest padnięty po rowerze" a mnie to boli..bo skoro to takie wyczerpujące dla niego to może mógłby zrezygnować z tego raz w tygodniu abysmy mogli porozmawiać...a jak już nie jeździ to pech chce, że akurat nie działa mu internet i wmawia mi,że przerwy w dostępie netu to normalka (choć mnie trudno w to uwierzyć bo wcześniej nie zdarzyło się to ani razu!). Juz sama nie wiem czy on mnie unika czy nie...Czasem chciałabym mieć możliwosć zmuszenia kogoś do rozmowy bo zawsze lepsza gorsza prawda niż łudzenie się...Najgorsze jest to,że wtedy rozmawialiśmy 20 razy w mesiącu a teraz 2 i gdy mu mówię,że widzę,ze sie oddalamy od siebie,że nie jest tak jak kiedyś to on mi na to jak zwykle,że..."nic się nie zmieniło"...Ten jego tekst doprowadza mnie do szewskiej pasji bo zmieniło się wiele.. Dawniej jak jeździł do rodziców na weekendy to zawsze rozmawialiśmy wieczorem i mogliśmy tak gadać aż do rana...a teraz? jak jedzie do nich to jest to oczywiste,że nie ma szans by z nim pogadać bo przecież tak rzadko ich widuje...( raz na 3 tygodnie jeździ i w to jeszcze jakoś mogę uwierzyć,że musi trochę czasu z nimi spędzić).. W każdym razie...w skutek tego,że tak rzadko rozmawiamy a on nagle ma tysiąc innych rzeczy do zrobienia zaczęłam być zazdrosna..aż za bardzo...Niestety nie mogę niczego sprawdzić ze względu na odległość wiec zaczynam "wkrętkę" czyli najczarniejsze scenariusze , które powtarzam sobie w głowie aż zaczynam chyba w nie wierzyć i przestaję mu ufać...Jest np. pewna sprawa, z którą nie mogę się uporać...On ma wiele koleżanek ale jedną z którą spędza sporo czasu...i może nie tyle on sam do tego dąży co ona...wiecznie dzwoni z byle pierdołą...żeby przyjechał jej pomóc, żeby pojechał z nią gdzieś,że ona chce pogadać,że to , że tamto...Kiedyś nawet jak był u mnie w domu to zadzwoniła a on jej powiedział,że nie może rozmawiać i że oddzwoni jak będzie mógł,a że nocował u mnie i tego samego dnia nie oddzwonił to na drugi dzień ona zadzwoniła oburzona jak on śmiał ja tak potraktować itd. Ale co z tego jak mój chłopak ma gołębie serce i zaraz całą sprawę załagodził i jeszcze jej reakcje pierwszą usprawiedliwiał.. Moim zdaniem mają zbyt bliski kontakt, mówię mu,że mi przykro,ze ona wiecznie dzwoni i pisze na gg..to on mi na to,ze "już na wstępie jej nie lubię" itd. A im częściej mu mówię,że jest mi przykro jak mnie tak traktuje,że nie ma dla mnie czasu (choć wiem,ze mogę mu zaoferować tylko internet) a dla niej zawsze znajdzie...tym on bardziej obojętnieje,..Swoją drogą uważam,ze dziewczyna też mogłaby mieć trochę wyczucia, ale jakoś ta widać nie ma... Nie wiem już co robić, boli mnie to wszystko, ja tu sama jestem, jest mi ciężko... Mało tego, ona ostatnio postanowiła kupić mieszkanie, oczywiście nie muszę chyba dodawać,ze z nim jeździła je oglądać...i pytam go pewnego dnia...czy ona sama zamierza w nim mieszkać czy wynajmie 1 pokój a on mi na to,że raczej wynajmie i że gdyby jemu zaproponowała (bo on wynajmuje pokój) to chętnie by się przeprowadził bo mieszkanie superowe! Uważam, ze pzreszedł już samego siebie wiedząc jaki ja mam stosunek do tej dziewczyny a inna sprawa,ze rozmawiamy czysto teoretycznie a dla niego to takie oczywiste i w ogóle wyszło na to,że nie konsultowałby tego ze mną...załamałam się...Oczywiście on ma na to nieodparty argument,ze "lepiej mieszkać z kimś kogo dobrze znasz niż z kimś obcym..." Ja sobie tego nie wyobrażam..Już nie mam siły ciągle mu tego powtarzać bo to nic nie daje, chyba już nie robią wrażenia na nim te moje teksty.. Wiem,że wynika to też z niskiej samooceny, którą mam juz od dawien dawna, w niczym nie jestem dobra, chyba nawet nie mam żadnej takiej pasji którą mogłabym się zajać zamiast czekać i wlepiać się aż on się pojawi na gg ... A gdy nawet się pojawi i w trakcie zadzwoni ONA to już tracę humor i nie mam ochoty na dalszą z nim rozmowę...piszę mu wtedy "skoro jesteś zajęty to ja nie przeszkadzam, pogadamy kiedy indziej, papa"i staram się to sobie wytłumaczyć jakoś, walczyć z tym ale to jest silniejsze ode mnie..Czasem już myśle,ze wolałabym być sama niż się tak męczyć.. Boję się,że może on mnie zaczął unikać... choć on oczywiście temu zaprzecza ale wszystko mi na to wskazuje..a z kolei przez wkręcanie sobie tych czarnych scenariuszy i oczywiście nieomieszkanie mu o tym powiedzieć to chyba zniszczę ten związek...On sam już zaczyna tracić cierpliwość i mi mówi (zresztą moze słusznie) że nie dziwi mi się bo on sam gdyby tyle myślał co ja i wymyśłał takie głupoty to by zwariował... Powiedział mi,że nienawidzi się tłumaczyć gdy pytam z kim gdzieś tam był...Sama powoli poodsuwałam się od swoich znajomych, skupiłam się tylko na Nim..wiem,że to złe ale nie umiem inaczej chyba gdy widzę że tu się nie układa.. Przestałam się odzywać do ludzi, nawet tych, z którymi mieszkam..Mało jem..Coraz częściej wkładam sobie do głowy tekst,że ja nie umiem być szczęśliwa i że jestem skazana by byc sama..A może ja nie umiem być z kimś.. wkońcu nie miałam wzorca w domu..może jestem zbyt zaborcza.. Pogubiłam się... :(((((((
Ryjka
 
Posty: 4
Dołączył(a): 18 cze 2008, o 23:35

Postprzez inka » 20 cze 2008, o 20:42

Nie jesteś niczemu winna i zaslugujesz na to by Cie kochac, wiec przestan sobie wkrecac glupoty :wink:

Co do twego chlopaka, to tez bym sie zaniepokoila tym jego brakiem czasu i tekstami, ale przeciez jeszcze dwa tygodnie i wracasz do Polski...wtedy przekonasz sie jak to naprawde wyglada, bo tak na odleglosc to czasem ma sie znieksztalcony obraz, uszy do gory
Avatar użytkownika
inka
 
Posty: 111
Dołączył(a): 15 wrz 2007, o 20:15
Lokalizacja: Zagłębie/Śląsk

Postprzez ewka » 20 cze 2008, o 23:43

Jeszcze dwa tygodnie... na "żywo" będziesz sama widziała, ile czego w tym wszystkim jest. Na razie chyba musisz być po prostu cierpliwa... wiem, że łatwo się mówi, ale nie masz jakby innego wyjścia póki co.

Jeszcze TYLKO dwa tygodnie
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Ryjka » 20 cze 2008, o 23:58

No właśnie... cierpliwość...z jednej strony wiem to sama a z drugiej...jakoś nie umiem... Mieliśmy pogadać dziś wieczorem... długo się nie odzywał więc się położyłam spać...Dostałam smsa "Poszłaś spać?? a ja tu kurde czekam!" i co zrobiłam?? skoro piszę to już wiecie... wstałam oczywiście... :( Jestem na każde jego kiwnięcie palcem ale gdy ja Go potrzebuję... to Go brak..
Ryjka
 
Posty: 4
Dołączył(a): 18 cze 2008, o 23:35

Postprzez ewka » 20 cze 2008, o 23:59

Też bym wstała;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Ryjka » 21 cze 2008, o 00:06

Heh ale chyba nie powinnam pokazywać, że jestem na każde zawołanie... tym bardziej, że nawet nie umiem normalnie gadać tylko robię wycieczki na temat tego jakto jest ostatnio źle między nami itd. Ech....ze mną chyba jest...coś nie tak...:) Dzieki Ewcia za odpowiedzi...Cenię sobie Twoje zdanie bo czytałam wiele Twoich postów...
Ryjka
 
Posty: 4
Dołączył(a): 18 cze 2008, o 23:35

Postprzez ewka » 21 cze 2008, o 00:15

Te wycieczki są moim zdaniem zupełnie niepotrzebne... niczego nie załatwią na odległość... jedynie Ty spuścisz trochę z emocji. Może on nie wiedział, że już "śpisz" - więc niekoniecznie jesteś na każde zawołanie.

Dzięki za miłe słowo;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Ryjka » 21 cze 2008, o 00:21

Wiedział, wiedział... pożegnałam się pięknie na dobranoc...
Coś czuję, że rozwalę ten związek.. nie umiem nie wypominać, nie umiem się uśmiechać gdy jest mi źle.. głupia jestem i tyle :((((
Ryjka
 
Posty: 4
Dołączył(a): 18 cze 2008, o 23:35


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 204 gości

cron