oczekiwania wobec partnera - po zdradzie

Problemy z partnerami.

Postprzez ewka » 31 maja 2008, o 00:24

kropka75 napisał(a):Nie chcę go sprawdzać, pilnować, grzebać w telefonach i komputerze, nie umiem tak żyć. Dziś pojechał z kolegą pomóc mu zrobić gaz w samochodzie, wiem gdzie jest i wiem, że jest tam gdzie mówi, że jest. Nie snuję domysłów i nie chcę ich snuć. Nie chcę być ciągle niepewną i podejrzliwą żoną. Kwiaty nie mają tu znaczenia. Chcę wiedzieć starania, nie kwiaty. Chcę widzieć, że pracuje na nasz związek tak jak ja. Inaczej nie potrafię.

Myślę, że tak jest dobrze. TRZEBA zaufać... i ufać.
Tak myślę sobie (ogólnie), że ten czas wzmożonego zabiegania zdrajcy jest czasem, kiedy zdradzony musi się z tym syfem uporządkować... nie wierzę, że wzmożone zabieganie będzie trwało wiecznie - zmęczy się. Każdy by się zmęczył udowadnianiem, gdy ciągle dowodów mało i mało. I że musi nadejść dzień jakieś normalności... zdradzony musi już być uporządkowany. Tak sądzę.

Pytajaca napisał(a):Uwazam, ze jesli ktos zdradza, to tak naprawde nie kocha.

Przenigdy się z tym nie zgodzę... ale to wiemy Pytajaca, prawda?
I zgadzam się, że niszczy coś tam, że nigdy już nie będzie tak samo... tak. Nie będzie. Jeśli jeszcze wiesz może, co zrobić, kiedy jest związek lub małżeństwo (może i dzieci) i jest generalnie okej... ale się zdarzyło... jeśli wiesz, co zrobić potem? Hmm?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bunia » 31 maja 2008, o 00:27

Bywaja przypadki(i takie rowniez)kiedy zdrada umacnia zwiazek...co nie znaczy,ze ma byc "lekarstwem" :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Pytajaca » 31 maja 2008, o 17:02

---------- 16:54 31.05.2008 ----------

bunia napisał(a):Bywaja przypadki(i takie rowniez)kiedy zdrada umacnia zwiazek...co nie znaczy,ze ma byc "lekarstwem" :wink:


Bunia, a znasz jakies z autopsji?..

---------- 17:02 ----------

ewka napisał(a):Przenigdy się z tym nie zgodzę... ale to wiemy Pytajaca, prawda?
I zgadzam się, że niszczy coś tam, że nigdy już nie będzie tak samo... tak. Nie będzie. Jeśli jeszcze wiesz może, co zrobić, kiedy jest związek lub małżeństwo (może i dzieci) i jest generalnie okej... ale się zdarzyło... jeśli wiesz, co zrobić potem? Hmm?


Ewa, jesli sa dzieci i rodzina to oczywicie "zachowuje sie pozory, ze jes tok". Niestety, bez znaczenia jakie sa warunki zewnetrzne, zdrada pozostawia pietno.

Co ja bym zrobila, gdybm miala dzieci i rodzine - moge teoretyzowac. Wybaczyla, walczyla, jak to robie zawsze. Starala sie zapomniec i zaufac.

Oczywiscie - najkorzystniej dla rodziny byloby zostac razem i wybaczyc. Najkorzystniej tylko z wierzchu...w istocie jednak dzieci czulyby, ze miedzy rodzicami juz nie tak samo. I powtarzalyby sie klotnie o byle co, z powodu braku zaufnia. I stworzylabym pieklo kontroli, a nie zaufania. Tak mi sie wydaje. Przezylam zdrade, probe rekonstrukcji i sadze, ze ofiara (czyli zdradzony) staje sie katem - swgo wla,snego losu, zwiazku, malzenstwa. Ewa, czy potrafilabys poswiecic dobro wlasnych dzieci patrzacych na oblude i zmagania emocjonalne matki?

Ewa, dobrze jest teoretyzowac i wydawac opinie, gdy sie nigdy nei rpzezylo zdrady tak jak Ty. Kiedys bylam ordeowniczka "wybaczania i z,apominania", tak jak Ty.

I przenigdy sie nie zgodze z kolei ja - mysle, ze pozwolisz :) - ze zdrada umacnia zwiazek. Byloby to zbyt proste. Zdrada ZMIENIA zwiazek, najczesciej na niekorzysc, bo umiera cos nieodwracalnie, co bylo dobre miedzy partnerami. Ktos, kto dopuszcza nawet mysl o zdradzie partnera nie jest go wart. A z taka "miloscia" to niech idzie do kogos, kto rownie go "silnie "kocha".

Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez echo » 31 maja 2008, o 19:28

"Jakie działania partnera są nam w takich sytuacjach potrzebne? Jakie słowa, jakie gesty, na co czekamy i co nam pomaga ratować siebie i związek? "

Najważniejsze to trwać i być oparciem dla skrzywdzonej osoby. Znosić płacze, wrzaski, lamenty, wypominania , depresje, agresje i co tam jeszcze emocje przyniosą.
Czyli pić to piwo które się nawarzyło, zadośćczynić i spełniać wszelkie dostępne zachcianki bez kręcenia nosem.

U nas to zadziałało i jest ok.
To była "odgrzewana" sprawa z przeszłości bez (podobno) seksu , ale za to planowana i organizowana przez mojego męża, a nie tamtą dziewczynę. Teraz co prawda mi tzw. zasady trochę "zmiękły" i nie unikam kontaktów z kolegami, korzystając z uroków życia. Już nie jestem twarda sztuka niedostępna, nie robię co prawda nic niewłaściwego, ale czasem mam wrażenie że igram z ogniem. Bo jednak chcę utrzymać tę rodzinę i tę więź, która jest między nami.

powodzenia
powodzenia
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez ewka » 1 cze 2008, o 00:36

Pytajaca napisał(a):Ewa, jesli sa dzieci i rodzina to oczywicie "zachowuje sie pozory, ze jes tok". Niestety, bez znaczenia jakie sa warunki zewnetrzne, zdrada pozostawia pietno.

Wg mnie... jeśli zapada decyzja na TAK, to niekoniecznie wszystko jest pozorem, obłudą, wieczną kontrolą... i innymi takimi. To jakiś element (u każdego inny) i trwa pewnie jakiś czas (i też inny u każdego) - potem może być normalnie.

Pytajaca napisał(a):Ewa, czy potrafilabys poswiecic dobro wlasnych dzieci patrzacych na oblude i zmagania emocjonalne matki?

Dobrem jest też ocalenie rodziny... a przynajmniej próba ocalenia. Nie wiem, dlaczego obłuda. Próba byłaby jak najbardziej szczera... nie rozumiem, co masz na myśli. Starałabym się chronić dzieci przed swoimi emocjonalnymi zmaganiami.

Pytajaca napisał(a):I przenigdy sie nie zgodze z kolei ja - mysle, ze pozwolisz :) - ze zdrada umacnia zwiazek.

Przenigdy;) tak nie twierdziłam... chyba że skleroza;)
A to zdanie rozumiem tak: po zdradzie, przy obustronnym staraniu na odbudowanie... może zmienić się bylejakość w bardziej świadome i wartościowsze życie. Partner (oboje) wiedzą, jak są dla siebie ważni, bo zajrzał w oczy rozpad i okazało się, że jednak chcą. Potem wiedzą bardziej, niż przedtem. Tak rozumiem to umocnienie.

Życie to też wszelkie odcienie... nie tylko białe i czarne.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kropka75 » 1 cze 2008, o 20:09

Pytajaca napisał(a):Ewa, jesli sa dzieci i rodzina to oczywicie "zachowuje sie pozory, ze jes tok". Niestety, bez znaczenia jakie sa warunki zewnetrzne, zdrada pozostawia pietno.

Co ja bym zrobila, gdybm miala dzieci i rodzine - moge teoretyzowac. Wybaczyla, walczyla, jak to robie zawsze. Starala sie zapomniec i zaufac.

Oczywiscie - najkorzystniej dla rodziny byloby zostac razem i wybaczyc. Najkorzystniej tylko z wierzchu...w istocie jednak dzieci czulyby, ze miedzy rodzicami juz nie tak samo. I powtarzalyby sie klotnie o byle co, z powodu braku zaufnia. I stworzylabym pieklo kontroli, a nie zaufania. Tak mi sie wydaje. Przezylam zdrade, probe rekonstrukcji i sadze, ze ofiara (czyli zdradzony) staje sie katem - swgo wla,snego losu, zwiazku, malzenstwa. Ewa, czy potrafilabys poswiecic dobro wlasnych dzieci patrzacych na oblude i zmagania emocjonalne matki?

Przepraszam, ale to chyba dość daleko idące uogólnienia.

Ja nie zachowuję pozorów. Nie wywołuję też kłótni, rozmawiamy spokojnie jak nigdy przedtem. Ja pytam, on rozumie o co i dlaczego pytam i odpowiada.

Nawet już nie kontroluję. I nie czuję się ofiarą. Nie zamierzam też nikogo katować.

Pytajaca napisał(a):Ewa, dobrze jest teoretyzowac i wydawac opinie, gdy sie nigdy nei rpzezylo zdrady tak jak Ty. Kiedys bylam ordeowniczka "wybaczania i z,apominania", tak jak Ty.

A ja kiedyś byłam zdecydowaną przeciwniczką poglądów Ewy. Nie tylko w tej jednej materii. Nie przeżyłam, nie wiedziałam jak to jest, ale byłam "mądra" na ten temat, że ho. Teraz wiem, że żeby coś wiedzieć na pewno i do końca, trzeba to przeżyć i nie ma co się zapierać, stawać okoniem ani nabzdyczać. Poza tym tylko krowa nie zmienia zdania.
Poznałam niestety na sobie, podjęłam decyzję, wybaczyłam, zrozumiałam... Ciągle pamiętam, ale odbudowuję swój związek, a mąż mi w tym pomaga.

Pytajaca napisał(a):
I przenigdy sie nie zgodze z kolei ja - mysle, ze pozwolisz :) - ze zdrada umacnia zwiazek. Byloby to zbyt proste. Zdrada ZMIENIA zwiazek, najczesciej na niekorzysc, bo umiera cos nieodwracalnie, co bylo dobre miedzy partnerami. Ktos, kto dopuszcza nawet mysl o zdradzie partnera nie jest go wart. A z taka "miloscia" to niech idzie do kogos, kto rownie go "silnie "kocha".

[/color]

A ja zaczynam przychylać się do opcji, że czasem, w jakiś dziwny sposób duży błąd, ryzyko utraty kogoś (w tym także w wyniku zdrady) może otworzyć oczy i paradoksalnie umocnić związek dwojga ludzi.

Mój mąż był ze mną z rozpędu, związek rozhuśtany kiedyś tam trwał siłą rzeczy. Jak większość związków wokół nas.
Nagle ja zobaczyłam, że tracę, zrozumiałam jak to jest dla mnie ważne. Potem on zrozumiał co może stracić, wystraszył się tego, nadal się boi, że nam się nie uda. Jest inaczej, oboje się staramy, mówimy do siebie, słuchamy się, on chce być blisko, bardzo mi pomaga. Zobaczymy jak to wyjdzie na dłuższą metę, ale gdyby nie to co się stało, za kilka lat pewnie całkiem byśmy oślepli i w końcu każde z nas poszłoby w inną stronę...

I to nie prawda, że jeśli jest zdrada to nie ma uczucia. Zupełnie nie tędy droga.
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Postprzez Magda » 1 cze 2008, o 22:23

Kropka, masz mądrego męża. Z Twoich opowiesci wynika, ze Twoj mąż robi dokładnie to, czego byloby mi trzeba. Bycia przy mnie, spokojnych rozmow (bez krzykow i wzajemnych oskarzen), wyrozumialosci, starania sie i okazywania milosci czynami a nie tylko slowami.Chociaz i te bylyby mi bardzo potrzebne. Niestety moj facet nie posiada zdolnosci spokojnego rozmawiania. Akurat tu nie chodzi akurat o zdrade, ale bylo kilka rzeczy (zostawil mnie), ktorych nie moge zapomniec, i gdy wracam do tamtego tematu ( mimo ze postanowilismy go zamknac ) M zlosci sie i zawsze pyta czy juz zawsze bede mu to wypominac. A ja poprostu chce uslyszec kolejny raz zapewnienie o tym ze jest / bedzie dobrze. Napewno takiego spokoju i zrozumieniaz jego strony podczas prowadzenia rozmow,w przypadku zdrady najbardziej byloby mi trzeba.
Avatar użytkownika
Magda
 
Posty: 181
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 00:05
Lokalizacja: Poznan

Postprzez lili » 2 cze 2008, o 14:17

zdrada nie umacnia zwiazku bo niszczy cos nieodwracalnie, moze , owszem, bardziej uswiadomic cos zdradzajacemu, zazwyczaj, co moze lub mogl stracic itd...w momencie kiedy pojawia sie opcja ze za swoja chwile zapomnienia placi sie odejsciem zony ktora zabiera ze soba dzieci to z pewnoscia kazdy facet jest posrany; kiedy zona nie tylko straszy ze odejdzie ale rzeczywiscie odchodzi i nie ma juz kto prac skarpetek i prasowac koszul to bardzo latwo sobie uswiadomic ze mozna stracic cos cennego, bardzo latwo pozalowac

ale zupelnie czym innym jest kwestia umocnienia zwiazku i nigdy przenigdy nie zgodze sie z tym ze zdrada umacnia zwiazek...aczkolwiek wyobrazam sobie tok myslenia osob ktore tak mysla

chodzi chyba o to ze po pierwsze skoro strona zdradzona wybaczyla to musi bardzo kochac ta druga osobe; skoro zdecydowala sie byc z ta druga osoba, nadal i mimo wszystko, to musi byc silna wiez miedzy nimi, skoro druga strona ma odwage patrzec w oczy codziennie komus kogo tak zranila i chce to naprawic a nie ucieka na drugi koniec Polski to ma odwage cywilna sie z tym zmierzyc

zrosnieta reka czy noga nigdy juz nie bedzie tak samo sprawna jak przed zlamaniem i w chwilach wiekszego przeciazenia da o sobie znac. Z pewnoscia tez polamaniec, lezac w szpitalu i czekajac na gips uswiadomil sobie jak cenna jest jego reka skoro tak wiele nie moze zrobic kiedy jest ona unieruchomiona, o ile trudniejsza bylaby jego codziennosc gdyby jej nie mial...

pozdrawiam
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez Pytajaca » 2 cze 2008, o 18:25

No coz, nic dodac, nic ujac, zgadzam sei z porownaniem Lili.

Kropka, zazdroszcze dojrzalosci meza. A moze raczej nie wydarzenia sie jeszcze czegos, co znow nadwatli Twoje zaufanie (oby nigdy!!! zycze Ci oby wszystko sie ulozylo!)

A jednak - punkt widzenia zalezy od punku siedzenia i przezycia roznych historii i sadze, ze ani Ewa ani Kropka nie beda potrafily odczuc, o co chodzi mnie, Magdzie i Lili.

Ewa, to nie Ty uzylas tych slow, lecz Kropka, przepraszam za naduzycie.

Oczywiscie, ze sie zmienia zdanie. JKa tez zmienilam,bo moje doswiadczenie ze zdrada i odbudowywaniem zwiazku nie sa pomyslne, ale oczywiscie moze kiedys zmienie ponownie na takie, jak mialam poprzednio. Oby lepiej nie, boto oznaczaloby, ze kos znow mnie zdradzi, a tego nie chce!Czy nie prosciej nie zdradzac, ufac i podejmowac dojrzale decyzje? No tak, ale do tego potrzeba DWOJGA dojrzalych partnerow.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez monkaa » 2 cze 2008, o 23:28

Zawsze myślałam, że byłabym w stanie wybaczyć zdradę, gdybym naprawdę kochała, nawet rozmawiałam o tym z partnerem, on pewnie powiedział ze zdrady nie wybaczy, ( o ile wiem nadal tego stanowiska nie zmienił, nawet po tym jak ja mu wybaczyłam ) W momencie kiedy dowiedziałam sie o tym zastanawiałam się czy aby na pewno na tyle kocham aby wybaczyć, szok, przemyślenie i wyszło jak wyszło. Nie żałuję. Osobiście uważam, że byłabym i byłam w stanie wybaczyć incydent, sytuacje, ale tylko dzięki szczerosci partnera, że sam mi o tym powiedział, praktycznie zaraz na drugi dzień. Teraz wiem, że nie potrafiłabym wybaczyć podwójnego życia, gdzie byłabym przez długi czas oszukiwana. Sama nie wiem czy smuci mnie to stanowisko jego, że on by nie wybaczył. Z jednej strony przykre to że gdyby cos, to by nie dał nam szansy, skoro ja dałam, ale czy aby na pewno bym jej chciała wtedy ? Wiem jak cierpi osoba zdradzona i pośrednio jak zdradzająca, i czuje ze nbie byłabym w stanie tego zrobić.
monkaa
 
Posty: 15
Dołączył(a): 18 maja 2008, o 21:03

Postprzez ewka » 3 cze 2008, o 08:01

lili napisał(a):zrosnieta reka czy noga nigdy juz nie bedzie tak samo sprawna jak przed zlamaniem i w chwilach wiekszego przeciazenia da o sobie znac.

Pewnie, że złamana nie będzie tak sprawna, jak była wcześniej - złamała się i tego w żaden sposób nie można zmienić. Pozostaje konkretna rehabilitacja lub odcięcie jej... a odciąć można zawsze. Kwestia wyboru i siły.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kropka75 » 4 cze 2008, o 10:24

Pytajaca napisał(a):A jednak - punkt widzenia zalezy od punku siedzenia i przezycia roznych historii i sadze, ze ani Ewa ani Kropka nie beda potrafily odczuc, o co chodzi mnie, Magdzie i Lili.


Oczywiście, każda historia jest inna i każdy sądzi po sobie.
Ja kiedyś miałam pewność, że nie wybaczyłabym. I zapewne nie wybaczyłabym i dziś, gdyby chodziło np. o sprowadzanie jakichś panienek do naszego domu albo długi, gorący romans na boku, który wyszedłby po roku np. Mam inny punkt siedzenia, to prawda.

Ale to nie znaczy, że inna osoba w mojej sytuacji zareagowałaby jak ja. Może właśnie odwrotnie. Może na moim miejscu powiedziałaby: sio! A może i ja powiedziałabym sio, będąc na jej miejscu...

To nie ma jednak znaczenia. To decyzja każdej z nas z osobna. Każda z nas ma inne argumenty na tak i nie, każda ma inne powody, inną sytuację, inne uczucia, nawet żal i ból jest inny.

__________________

Monkaa - jestem pod wrażeniem tego co napisałaś. Facet uzyskuje Twoje przebaczenie i idzie w zaparte, że sam by nie wybaczył? To tak jakby sobie dał przyzwolenie, a Tobie odmówił prawa do błędu. :roll: Może ja to źle rozumiem, ale szokło mnie jego stanowisko... :shock:
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Postprzez Pytajaca » 4 cze 2008, o 15:40

kropka75 napisał(a):
Oczywiście, każda historia jest inna i każdy sądzi po sobie.
Ja kiedyś miałam pewność, że nie wybaczyłabym. I zapewne nie wybaczyłabym i dziś, gdyby chodziło np. o sprowadzanie jakichś panienek do naszego domu albo długi, gorący romans na boku, który wyszedłby po roku np. Mam inny punkt siedzenia, to prawda.

To nie ma jednak znaczenia. To decyzja każdej z nas z osobna. Każda z nas ma inne argumenty na tak i nie, każda ma inne powody, inną sytuację, inne uczucia, nawet żal i ból jest inny.


Widzisz, tylko krowa niezmienia zdania. :) Ja szlam w zaparte, ze nie wybacze. Wybaczylam. Szlam w zaparte, ze na takich zgliszczach mozna cos budowac. Nie wyszlo i nie wierze, bywyszlo. Ryzyko jest zbyt duze, stawka - rodzina - jeszcze wieksza.

Ale oczywiscie wszystko zalezy od osobnego przypadku.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez monkaa » 12 cze 2008, o 23:29

Właściwie, to nie jestem w 100% pewna czy by nie wybaczył, ale nie wydaje mi się aby zmienił zdanie. Sama wybaczając nie oczekiwałam, ze jego podejście się zmieni. Nie chciałabym go pytać, czy gdybym ja coś takiego zrobiła, to czy by wybaczył. Niedawno zapytałam, czy by walczył o nas, gdyby coś szło nie tak, powiedział że tak wiele dla niego znaczę, ze nie oddałby mnie. Wiem, że na początku on obawiał się ze ja będę chciała się w jakiś sposób zemścić, co mi wydało się bardzo głupie.
monkaa
 
Posty: 15
Dołączył(a): 18 maja 2008, o 21:03

Postprzez kropka75 » 17 cze 2008, o 08:23

Wczoraj dorwałam mądrą książkę pt. "Życie po zdradzie". Napisali w niej dużo ciekawych rzeczy, m.in. to że żadna ucieczka nie załatwi problemu. Jeśli nie posprzątamy bałaganu po tym co się stało, jeśli od razu uciekniemy i zamkniemy kwestię przeszłości, cały syf z tym zdarzeniem związany zabierzemy ze sobą do następnego związku.
Bez względu na to czy zostajemy czy odchodzimy musimy posprzątać. Jeśli zostajemy - dla nas, jeśli odchodzimy - dla siebie.

Jeszcze inna ciekawostka. Większość związków po zdradzie rozpada się, bo którejś ze stron nie chce się starać. Czasem zdradzonemu, bo wydaje mu się, że może lata wyrzygiwać problem, sam nic nie robić i tylko jęczeć i wypominać, czasem zdradzającemu, bo nie ma siły tego słuchać, uważa temat za skończony i unika go jak ognia. Większość z tych związków dałoby się uratować i naprawić, gdyby strony konfliktu postarały się jak trzeba.

I kolejna sprawa... Naprawa bez wznowienia zaufania nie jest możliwa. Zdradzony musi w sobie to zaufanie odbudować, zdradzający musi mu w tym pomóc. Jeśli tak się stanie, związek może być lepszy niż był kiedykolwiek, a obie strony paradoksalnie mogą być potem bardziej szczęśliwe. I tym razem nie jest to wydajemisię moje, Ewki czy agik, ale fakt stwierdzony przez terapeutów, na podstawie wieloletniej praktyki.

Polecam zdradzonym i tym, którzy zdradzili, ciekawa pozycja pokazująca co czuje zdradzony, co ma prawo czuć, co powinien zrobić i jak zdradzający może mu (im) w tym pomóc.
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 39 gości