pisze bo zniesienie myśli o tym staje się nieznośne, spotkałam kogoś zakochałam się krótko byliśmy razem, i rozstaliśmy sie w przyjaźni to tak skrótowo, ale to on obudził we mnie poczucie dumy z siebie, zabrał i pokazał ze świat jest piękny , a dziś... coż ironia losu po zerwaniu utrzymaliśmy kontakt, i chyba nawet częściej niż jak byliśmy para chodziliśmy gdzieś wyjeżdżaliśmy ... i tak powstało coś w rodzaju mieszaniny przyjaźni , kochanków i wrogów.. tkwi we mnie zadra za to ze nie wyszło, usilnie próbuje sie przekonać ze nie dążę go żadnymi uczuciami i coraz mocniej przekonuje sie ze tak nie jest, a teraz teraz pracujemy razem....jedna firma, dużo zadań, boli mnie to ze jak wchodzę do jego mieszkania widzę nie swoja szczoteczkę do zębów , nie znoszę weekendowych telefonów kiedy słyszę ze to ktoś inny robi mu śniadanie,a co najgorsze on uważa ze jestem agresywna w stosunku do niego i te nic przyjaźni zaczynam tracić bo nie panuje nad tym nie mogę sie uśmiechać nie mogę myśleć nie pracuje jak należy ...myśl ze może być z kimś innym , jest dla mnie mordercza. i tu jakby dochodzimy do sedna - jesteśmy na etapie tworzenia nowej firmy, będziemy partnerami ja on jego obecna -tak mi sie wydaje, nie mam odwagi zapytać to mnie zabije - kochanka-przyjaciółka partnerami ....nie daje rady ,
mam wrażenie ze się rozpadam, tracę czas na zachłanne wydzieranie mu go i udowadnianie jej-kimkolwiek jest- ze jestem góra, rozsadek mówi mi ze należy zapomnieć pozwolić temu umrzeć, a jednak walczę tracąc energie serce i emocje na lzy rozpacz zal nie potrafię pozwolić mu odejść i sobie wybaczyć
_________________