Dziewczyny chciałabym zaprosić was na kawę.....
Zróbcie sobie kawkę i bądźcie ze mną.
To miłe,że myślicie o mnie,że wspieracie mnie.
PRZEŻYŁAM dzisiejsze popołudnie.....starałam sie odprężyć,nie denerwować....nawet mi sie to udało.....
nie smuciłam sie,wyglądałam dobrze
bałam sie tego spotkania jak cholera...brzuch mnie trochę rozbolał....ale na zewnątrz było ok....
Miałam w torebce list......(zapisałam cztery kartki a4)Ten list jest zupełnie inny od pierwszego(którego nie dałam kaktusowi,bo były w nim tylko złości...)
Ten nowy list jest spokojniejszy.....trochę opisałam co ja czuję ,co czują dzieci...pytałam jak w tym wszystkim czuje sie kaktus..czy żyje teraz tak jakby chciał.....pytam co zamierza?..czy chce budować szczęście z inna kobietą?...że on wie,że jestem smutna i zła,ze nie będę w kółko o tym mówić......że pewnie on tez ma do mnie jakieś żale..niech mi powie co?
......że jak sie chce to można naprawić zło.....trzeba postarać sie,nie poddawać,mimo,że to jest łatwiejsze....
list jest długi....mam nadzieje,że kaktus pomyśli nad nim.
poprosiłam go o odpowiedź.
Jasne,że nie spotkałam sie tylko po to,żeby dać list.
Chciałam zobaczyć jak kaktus będzie sie do mnie odzywał.....jaki będzie...
przyszedł punktualnie....(kurde ładnie wyglądał...on mi sie nadal podoba
)
rozmawialiśmy o dzieciach...o wakacjach.....w sumie to ja pytałam:jak on widzi wakacje,czy chce wziąć gdzieś dzieci?......czy mogę liczyć na współpracę(powiedział,że nic nie obiecuje...ale postara sie czasem zabrać gdzieś dzieci...i że mogą przyjeżdżać do niego do sklepu....)
a na wyjazd nie ma możliwości..bo nie ma urlopu....
Trochę się na mnie wkurzał..na początku mówił,że w tamtym roku poradziłam sobie i w tym też poradzę sobie....CHAM....
nie dałam sie wyprowadzić z równowagi..czasami kaktus próbował mi wmówić,że znowu jest jego wina....nawet jak ja dziś wcale nie mówiłam,że coś jest przez niego...chciałam tylko dialogu o sprawach dzieci.
Powiedziałam kaktusowi,że wiem,że mimo,że nie ma kontaktu z dziećmi na co dzień..to zależy mu na tym,żeby dzieci były szczęśliwe, bezpieczne i zadowolone na wakacjach....i w życiu.
Mówiłam mu,żeby rozmawiał z dziećmi...nawet na trudne tematy...żeby słuchał co one mówią...żeby "otwierał "je,bo czasem ciężko im wprost mówić co czują...
mam nadzieje,ze kaktus rozumie,że może stracić kontakt z dziećmi gdy nie będzie z nimi rozmawiał....że dzieci potrzebują ojca...
Porozmawialiśmy też o jego działalności....nawet mi trochę poopowiadał
Rozmawialiśmy wtedy spokojnie bez złości(dało się....!)
Na koniec dałam mu list.
Zapytał :co to?
Powiedziałam,że ciężko nam szczerze porozmawiać,więc napisałam list...i czekam na odpowiedź.
podsumowując.
Kaktus wcale nie dąży do porozumienia.....
ma w sobie złość na mnie.....
czuje się winny,bo byle co wzbudza w nim poczucie winy...i złości go to.
zobaczę czy odpowie na list?i jak?