przez Evunia » 11 cze 2008, o 13:01
gdyby milczenie=milczenie byłoby dla mnie super, tylko kurcze u mnie jest milczenie=kara, a kara, bo bardzo mi źle, bo nie potrafię znaleść sobie miejsca, bo źle sypiam itd.
Ja oczywiście też to rozpatruje pod względem zysków i strat, tylko, że nie biore pod uwage jakis takich delikatnych stron, tylko od razu z grubej rury - zostawi mnie! Potem sobie myslę, jak zostawi to co, co bede z tego miała dobrego, a co złego. I juz niby mówie sobie, że dam radę, a tu nagle trach! Straszne myśli, będę sama, nikogo nie pokocham, a nawet jakby to nie z taka siłą, już mnie nie przytuli, nie bedę miała nikogo kto byłby dla mnie takim czułym itd......................... I po prostu opuszczają mnie siły, czuje się taka wtedy słaba, okropne uczucie.
Niby jestem teraz na niego zła, chciałabym wykrzyczec mu wszystko co mnie boli, taki chojrak ze mnie, ale w głębi jestem przerazona, bo "samotność to taka straszna trwoga".
Nawet nie mam gdzie tego wykrzyczec, bo mnie "zablokował", nie odzywa się, nie słyszy - a krzyczeć do pustych ścian przyniesie ulge na chwilę.
Bez sensu to wszystko.
Tak, borderline to okropna sprawa. Ale dlaczego do chole.... ja też cierpię?