Życie - a może jego strzępy.

Problemy związane z depresją.

Postprzez endrju » 4 cze 2008, o 22:29

Siedzę i piję piwo, słucham muzyki, zza okna wieje świeże, dość chłodne, powietrze. Kolejny dzięń za mną, byłem z koleżanką na zakupach, pośmialiśmy się łażąc po różnych sklepach, wymyslając głupoty. A teraz jest ciemno, nie tylko na zewnątrz, ale chyba też we mnie. Ojciec dziś mnie spytał dlaczego jestem smutny, powiedziałem, że jestem zmęczony. Trochę prawdy w tym jest. Potrzebuję wyjazdu, w jakieś Bieszczady czy gdziekolwiek. Gdziekolwiek gdzie mógłbym być sam, robić to na co mam ochotę, olać innych, pomysleć tylko o sobie. Tylko czy takie miejsce istnieje? Groniec śpiewa "Istnieje gdzieś podobno nie dany nam świat, gdzie kochać wszyscy mogą, gdzie płacze się z radości". Chciałbym tam być, pożyć trochę z daleka od moich wymyślonych problemów, odpocząć, być szczęśliwym. Mam dość wmawiania sobie, że jakoś to będzie, bo wiem, że lepiej nie będzie. Mam tylko nadzieję, że starczy mi sił na najbliższy miesiąć. A później, niech się dzieje co chce.

Wszystkiego najlepszego - dziś są moje 23. urodziny.
endrju
 
Posty: 50
Dołączył(a): 24 maja 2008, o 20:27

Postprzez luna7 » 5 cze 2008, o 11:47

Endrju, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin:)

Nie rzucaj studiów. Masz teraz bliżej niz dalej. Końcówka czwartego roku to już naprawdę duży sukces, bo teraz będzie tylko z górki. Sesje na pewno zdasz, a piąty rok przemknie ci, nawet nie będziesz wiedział kiedy.
Mnie się też na czwartym roku już nic nie chciało na studiach. Zastanawiałam się, czy ich nie rzucic. A teraz koncze wlasnie piaty rok. I jestem bardzo dumna z siebie. Nawet nie wiem kiedy przelecialy te 5 lat. Teraz zostal mi tylko 1 egz i praca mgr. I bede wolna!!!!

Zrob tak: po skonczonej sesji (wierze, ze zdasz ja pomyslnie), wyjedz na loo natury, gdzies w gory najlepiej. Odpoczniesz od codziennego zgielku i nabierzesz sil. I spojrzysz inaczej na pewne sprawy. Przemyslisz to, co cie nurtuje!! Moga byc Bieszczady jak chcesz!!!!

Pozrawiam!!!!!!!!!
luna7
 
Posty: 25
Dołączył(a): 8 maja 2008, o 15:30

Postprzez laissez_faire » 5 cze 2008, o 18:32

moja babcia czasmi tak na mnie spoglada, jakby z rozewnieniem i pretensjonalnym tonem wyglasza swoja teorie o roczniku '85:
czarnobyl!

wczoraj poszlo tyle ukrainskiej wodki, ze co najmniej kila toastow bylo za twoje zdrowie! ;P

czasami wrecz nie moge sie nacieszyc z tej mojej nerwicy, depresji, bo jakbym mial sie sysic zakupami z kolezanka, to ja juz wole pomstowac i w newralgicznym nastroju myslec o smierci :)

pozdrawiam
laissez_faire
 

Postprzez endrju » 9 cze 2008, o 22:29

Dzień dobry, jest wtorek. Kubica wygrał - miło. Piłkarze dostali w dupę - lata mi to, wolę siatkówkę. Z słuchawek sączy mi się Budka Suflera z utworem Archipelag i tak słucham, pijąc leszka.
"Patrzysz z okna: tłum wezbrany,
Rwący rzeką słów, twarzy
Na wyspy tak bliskie,
Lecz dalekie sobie..."


Patrzę z okna, z jednej strony szczęśliwi ludzie, z drugiej na trawie przy dworcu śpi pijana parka (pewnie bezdomnych, często ich tam widzę), pewnie na swój sposób też szczęśliwi. A między nimi ja. I gdzie mam iść? Pójść na łatwiznę i zacząć zajmować się czymś mało ambitnym (chociaż jak najbardziej potrzebym, bo sprzątanie niby jest mało ambitne, ale co byśmy zrobili bez sprzątaczek czy śmieciarzy?) czy iść dalej swoją drogą, walczyć, oddać się w całości (żeby zapomnieć o swoich problemach) nauce, później pracy? Kurde, sam nie wiem.

Przeglądałem forum, Goszka napisała "Założę się że 90% chorych na depresję boi się zmian w swoim życiu,nawet stanowią one dla nich pewne zagrożenie.". I ma u mnie z to wielkiego plusa, bo czytając to (właściwie to cały post) miałem przed oczami siebie. Mam ustalony schemat dnia i nie wiem co mógłbym innego robić wieczorem niż siedzenie przed komputerem i sączenie piwa. Rano wstaję (no, teraz jest sesja, to trochę inaczej), słucham tych samych piosenek, pewne czynności wykonuję wręcz schematycznie. Nie ma w tym jakiegoś celu, po prostu przyzwyczajenie.

A wieczorem? Są upały, wszystko wysycha. Śmigam co drugi dzień na cmentarz podlać kwiatki (w końcu nie będę tym obiążał babci, mi jest łatwiej to załatwić). I wiecie co? Podoba mi się tam. Lubię łazić z butelką, podlewać, kiedy w okół mnie jest zielono, spokojnie. Jakbym przeniósł się w inny, lepszy, ustabilizowany, świat. Tylko, kurde, odwagi brakuje.
endrju
 
Posty: 50
Dołączył(a): 24 maja 2008, o 20:27

Postprzez laissez_faire » 9 cze 2008, o 23:14

jakbys bywal tam co tydzien, a nie co dwa, tak jak co poniektorzy, wiedzialbys, ze panuje tam bezkresna nuda, a ten pozorny spokoj, jedynie jeszcze bardziej uwidacznia ow harmider i spustorzenie, jaki sieja tam ci jeszcze zywi...
laissez_faire
 

Postprzez endrju » 9 cze 2008, o 23:32

laissez_faire napisał(a):jakbys bywal tam co tydzien, a nie co dwa, tak jak co poniektorzy, wiedzialbys, ze panuje tam bezkresna nuda, a ten pozorny spokoj, jedynie jeszcze bardziej uwidacznia ow harmider i spustorzenie, jaki sieja tam ci jeszcze zywi...


Pierwsza sprawa - bywam tam co drugi dzień, a nie tydzień. I ten spokój mi imponuje.
Druga sprawa - może lepszym wyjściem jest to, żeby wokół mnie panowała nuda niż miałbym się cały czas zastanawiać czy słowo, które akurat powiedziałem kogoś nie skrzywdzi, czy z tego powodu nie będzie burzy. Bo dosyć mam martwienia się za innych, bycia na baczność, myslenia tylko o innych. O sobie, o tym jak jest mi chujowo, myślę tylko po pijaku. Może dlatego piję.
Tak w ogóle to jestem tym wszystkim zmęczony, nie wiem jak długo będę miał siłę ciągnąć swój wózek i paru innych osób. Mam nadzieję, że to wszystko się niedługo skończy, albo w jedną, albo w drugą stronę.
Dobranoc.
endrju
 
Posty: 50
Dołączył(a): 24 maja 2008, o 20:27

Postprzez laissez_faire » 10 cze 2008, o 08:28

pisalem, pisalem, pisalem, az stracilo to sens i wykasowalem wszystko...

bardzo bym chcial, zebys jednak poradzil sobie ze swoimi demonami, bo jawisz sie jako bardzo wartosciowy czlowiek, i tego tez ci zycze...
laissez_faire
 

Postprzez luna7 » 12 cze 2008, o 20:11

Endrju, ja też w ciebie wierzę. Skoro opoczywasz na cmentarzu i zyskujesz tam spokoj, to OK. Przy okazji robisz cos dla innych. Pomagasz zarazem sobie i innym. To naprawde swiadczy o tobie ze jetses wspanialym czlowiekiem.
Ja cie doceniam. i inni na pewno tez. Choc pewno ci tego nie okazuja. Ale tym sie nie przejmuj - to normalne!!!\

Życze wszystkiego dobrego!!!
luna7
 
Posty: 25
Dołączył(a): 8 maja 2008, o 15:30

Postprzez endrju » 13 cze 2008, o 22:57

Cześć.
Dzięki za miłe słowa, fajnie jest czasem usłyszeć coś miłego.
Pare dni temu miałem kryzys. Dośc poważny, z samego rana. Wykrzyczałem rodzicom pare słów, polciałem do pokoju zalałem się łzami, później jak przyszła do mnie mama to i jej powiedziałem kilka słów
(całość brzmiała mniej więcej tak:
Mama - przecież ja cośtam
Ja - "cały czas ja, ja, a gdzie w tym wszystkim jestem JA?").
Nie wytrzymałem, trochę z siebie wyrzuciłem. Niewiele, bo całość trwała może z 10-15 minut, z czego większośc spędziłem ze słuchawkami w uszach (za Grammatkik
"Czasem są chwile, gdy problem jest w każdym kroku
W pięści ściskasz frustracje
Bezsilne łzy ci płyną z oczy ").
Później było mi trochę głupio, że tak wyszło, no ale stało się. Trudno.
Na to wszystko nałożył się remont. Trochę pomagam, choć nie muszę. W ten sposób chyba maskuję swoje lenistwo, odpycham od siebie inne obowiązki.
Dziś miałem egzamin. Prawie w ogóle się nie uczyłem. Był test. Trochę wiedziałem, trochę zaznaczyłem droga eliminacji, trochę postrzelałem. Na cuda nie liczę, ale do września mam spokój.
Po egzaminie poszliśmy z ludźmi z grupy coś zjeść, pogadaliśmy o głupotach - norma.
Pod wieczór nasżło mnie na słuchanie muzyki - Opole i te sprawy. Odświeżam jakieś smuty i słyszę coś co dociera do mnie jak nigdy dotąd
"Niepewnie idziesz pochylony,
Drogą, co nigdzie nie prowadzi.
Tak jak po fali,
Tak jak po linie,
Jak nad przepaścią idziesz drogą.
Tak jak po fali,
Tak jak po linie,
Nie widzisz ziemi pod stopami.
W powietrzu lekko zawieszony,
Skupiony nad swym każdym ruchem,
W niepewny obraz zapatrzony,
Ostrożnie idziesz w dal bez celu,
Ostrożnie swym tanecznym krokiem. ".

No nic
"maybe it's better tomorrow.
and now is now and this is pain.
i'll find something for now to numb this ache."

Dobranoc.
endrju
 
Posty: 50
Dołączył(a): 24 maja 2008, o 20:27

Postprzez luna7 » 21 cze 2008, o 14:30

no i jak poszedł test??
Zaliczony??
luna7
 
Posty: 25
Dołączył(a): 8 maja 2008, o 15:30

Postprzez endrju » 2 paź 2008, o 00:59

No i dopada mnie.
Ale może na początek wstęp. Sesja przeszła bezboleśnie - egzamin, do którego praktycznie się nie uczyłem zaliczyłem w pierwszym terminie (głupi ma zawsze szczęście), to mi dało kopa do nauki do ostatniego egzaminu - zaliczony na 4. Później praktyki - pierwsze dwa tygodnie praktyk to była harówka, od 7:40 do 15 czy nawet 21 jak był ostry. Wracałem z praktyk wymęczony, ale zadowolony.Miałem poczucie, że zrobiłem coś pożytecznego, że komuś pomogłem. Nie pisałem o tym wcześniej, ale może warto to wtrącić. Studiuję medycynę, praktyki w tym roku miałem m.in. na chirurgii. I 6-7 godzin przy stole było wyczerpujące, ale dawało mi satysfakcję (od razu zaznaczam, że potrafię oddzielić życie prywatne od szpitala, nie przenoszę swoich smutków na pacjentów, w szpitalu jestem poprostu studentem, problemy zostają przed drzwiami szpitala, na podjeździe). Później miałem trochę wolnego, poobijałem się. Wyjechałem gdzieś na weekend, nic nie robiłem. W sierpniu pojechałem w góry z dzieciakami jako opiekun, wątroba odpoczęła. Po powrocie, na początku września, powróciłem do starego trybu życia - wieczorów z browarem przed komputerem. Pasuje mi to, fajnie się siedzi i pisze mając świadomość, że ktoś to przeczyta. I przez te wakacyjne miesiące było fajnie. Piłem, ale nie na smutno.

Zbliża się początek roku akademickiego i znów mnie dopada. Nie wiem czy to wina pogody, czy czegoś innego, ale znów mam stany lękowe. Znów mam problemy z podjęciem jakichkolwiek decyzji (przykład - nie wiem kiedy koleżanka z grupy przyjeżdża do mojego miasta na studia - napisałbym SMSa, ale nie robię tego bo boję się, że pomyśli, że cośtam do niej czuję, że się dopytuję, a tego chciałbym uniknąć; z drugiej strony nie pisząc boję się, że pomyśli, że ją olewam - ot takie szczeniackie dylematy). Chciałbym się od tego wszystkiego uwolnić, żyć normalnie, nie przywiązywać wagi do drobiazgów, nie wyolbrzymiać ich. Ale nie umiem i nie potrafię zawołać o pomoc. Po cichu czekam aż ktoś sam to zauważy i wyciągnie do mnie rękę.
Ostatnio rozmawiałem z bratem i powiedziałem mu, że gdybym mógł to bym swoje życie ułożył zupełnie inaczej. Bezpowrotnie straciłem to, co w młodości najpiękniejsze. Nie miałem nigdy dziewczyny, cokolwiek by to nie znaczyło. Studiuje to co chcę studiować, ale mam czasem wrażenie, że nie wykorzystuję tego czasu tak jak powinienem. Nie mam zbyt wielu znajomych. Nie potrafię nawiązywać nowych znajomości, zawsze czekam aż ktoś inny przejmie inicjatywę. Może i ciałem nie jestem stary, ale mentalnie jestem zdzdzialały.Chyba trzeba pogodzić się z tym, że niektórych rzeczy nie da się naprawić. Teraz rzecz w tym, żeby innych nie spieprzyć.

PS. Chyba znalazłem swój sens życia - na ten sens składają się trzy rzeczy - zostać anestezjologiem, kupić motor Suzuki GSX-R 750 (to nic, że nie mam prawka na motor, kiedyś może zrobię) i kupić Seata Ibizę (czarny, trzydrzwiowy). Inne rzeczy, o których kiedyś marzyłem przestały się już liczyć.

Mam jeszcze szansę normalnie żyć? Chciałbym normalnie pożyć, choć przez pare dni...
endrju
 
Posty: 50
Dołączył(a): 24 maja 2008, o 20:27

Postprzez laissez_faire » 2 paź 2008, o 22:00

denerwuja mnie moi rowiesnicy, ktorzy majac wszystko, nie maja jednoczesnie nic...
laissez_faire
 

Postprzez endrju » 2 paź 2008, o 23:10

laissez_faire napisał(a):denerwuja mnie moi rowiesnicy, ktorzy majac wszystko, nie maja jednoczesnie nic...


Rozwiniesz?
endrju
 
Posty: 50
Dołączył(a): 24 maja 2008, o 20:27

Poprzednia strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 448 gości

cron