jestem znowu
mąż oczywiście nie przyznawał sie do romansu...wypierał sie...
dawniej nie chowaliśmy komórek...w sumie nie raz on pisał gdzieś z mojej,ja z jego...było ok....
do czasu
kiedyś kąpał się i ja coś tam chciałam z jego komórki.Gdy wzięłam je coś mnie tknęło i przeczytałam kilka smsów ...były to czułe,zbyt czułe smsy na dobranoc od pindy do kaktusa.
MÓJ ŚWIAT RUNĄŁ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
nie spodziewałam sie tego...........................
gdy zapytałam męża co to ma znaczyć to powiedział,że to nic takiego...tylko smsy od koleżanki z pracy.
On oczywiście nie przyznawał sie do romansu..wypierał się.
To było przeszło trzy lata temu.
Mąż uparcie twierdził,że nie zdradza mnie...że tylko kumpluje sie.....
Ale niepostrzeżenie zaczął oddalać sie ode mnie....był mniej czuły....miał mniej czasu dla mnie...mniej ochoty na mnie.
Ale wciąż upierał się,ze mnie nie zdradza.
Potem po kilku miesiącach on miał urodziny.....między nami pojawił się mały kryzys...ale jeszcze jakoś staraliśmy się.....pomyślałam,że zrobię mu niespodziankę i włożę do kieszeni prezencik,i że on znajdzie go w drodze do pracy.....kaktus wstawał o wiele wcześniej,wiec ja rano nie mogłam złożyć mu życzeń.
I przeżyłam kolejny szok! W kieszeni szanowny kaktus miał liścik od pindy...(aha nie napisałam wam,że to ta której listy znalazłam dwa miesiące temu..ta do której 20 marca kaktus pisał czułe smsy
TA SAMA)
W tamtym liście były ciepłe życzenia urodzinowe...i podziękowanie za pocałunek
Ale kaktus nadal twierdził,że nie zdradza mnie...bo pocałunek to nie zdrada.
Ja byłam załamana......dla mnie on przekroczył granice...zdradził mnie tym,że całował się,tym,że myślał o niej,tym,że poświęcał jej czas..zamiast mi
wtedy kaktus niby zaczął sie starać....były kwiaty....miłe słowa....
Ale między nami zaczęło sie psuć.....
Powiem wam wprost...kaktus odtrącał mnie fizycznie....bolało mnie to..było coś nie tak.To wzbudzało mój smutek i niepokój.Często pytałam kaktusa dlaczego tak się dzieje.... czy ma kogoś i dlatego mnie nie chce?.....Tak płynął czas....minął rok.....zaczęłam (przyznaje si e)szperać w jego kieszeniach.....chciałam wiedzieć co jest,o co chodzi...i po roku od smsów znalazłam jej zdjęcie schowane w etui przy dowodzie....obok mojego zdjęcia....na odwrocie było wyznanie miłości ...i słowa "wierzę kochanie,że spotkamy sie za 10 lat...znajdź mnie......"
Wkurzyłam sie nie wytrzymałam ..pokazałam to kaktusowi....wkurzył się,ze grzebałam w jego rzeczach....poszarpaliśmy sie wtedy....ja podarłam to zdjęcie na kawałeczki...on je pozbierał...i wyszedł z domu na kilka godzin a była to noc.
Potem mówił mi,ze to nie tak....że to tylko zdjęcie....
A ja od tamtej pory załamałam się....poczułam sie potwornie skrzywdzona.
teraz tamte lata pamiętam jak przez mgłę...nawet dokładnie nie pamiętam co było kiedy....
Przestaliśmy sie dogadywać.Ja nie rozumiałam jego,on nie rozumiał mnie.
Ja czułam sie zdradzona...chciałam,żeby on starał się o mnie jakoś szczególnie...chciałam zapewnień,że to ja jestem dla niego tą wyjątkową.A on nie widział potrzeby nadskakiwania mi...bo w jego mniemaniu nie zdradził mnie
..że przyjacielski pocałunek to nie zdrada...
A ja zaczęłam więcej płakać,gdy on mnie nie rozumiał to uciekałam w środku nocy z domu....
Były miesiące,że było już niby lepiej,spokojniej...i wtedy gdy ja chciałam sie do niego przybliżyć ....bo myślałam,że już "czas"...on odtrącał mnie....ja znowu załamywałam się..znowu bałam się,ze mnie zdradza...On mówił,że nie..JA tłumaczyłam sobie,że pewnie jest zmęczony,przepracowany....Potem po jakimś czasie kłótni odpuszczałam,.......starałam się i po mojej jakiejś kolejnej próbie przybliżenia on mówił_nie.....ja znowu załamywałam się..potem podnosiłam się...i tak w kółko...
Miałam mętlik w głowie...nieraz zastanawiałam się,czy nie przesadzam...że może zdrada to dopiero cały seks. Ale bolało mnie to,że kaktus zmienił się...był czasy,że przynosił kwiaty,był miły....spędzał z nami czas.....niby było ok...poza tym jednym...więc cały czas czułam niepokój....Czasami bywaliśmy "razem".....
Ja wciąż miałam nadzieję,ze zły czas minie....że będzie jak dawniej....niestety zmieniło sie.
To nie było tak z dnia na dzień...to był proces...teraz to widzę...mąż zmienił się....zaczął przekładać spotkania ze znajomymi(nowymi jego)nad czas z rodziną.....
Ale jeszcze nie było tak źle...robiliśmy wiele rzeczy wspólnie.
I znowu po długim czasie...po roku od znalezienia zdjęcia...znalazłam to samo zdjęcie skryte w aucie (posklejane taśmą,bo przecież ja je podarłam)..i w tej samej reklamówce..babskie stringi...nie moje.....
On powiedział kolejny raz ,że to nie jest nic...że nie zdradza mnie...tylko to po prostu miał....
Znowu zaczęłam wściekać się...i równocześnie zabiegać o kaktusa....prosiłam,żeby to on dał nam szansę,żeby nie przekreślał nas....
Strasznie bałam sie,że odejdzie.....
Zamiast wtedy......ROK temu dać mu kopa....to ja za nim"ganiałam".....złościłam się..ale go nie odtrąciłam.....błagałam go,żeby postarał się...żebyśmy byli rodziną.....
A on wkurzał się,nie rozumiał mojego przedłużającego się żalu....
cały czas mówił,że nie zdradził mnie...że przesadzam.
Ja starałam się w to wierzyć..ale byłam nieufna....
Co jakiś czas robiłam nocne dyskusje,kłótnie,chciałam,żeby on pokazywał mi,że bardzo zależy mu na mnie...On niby był ze mną..ale nie był...
żeby unikać sprzeczek izolował się...zaczął brać dodatkowe godziny pracy na niedziele......nie miał dla mnie czasu...
Nawet na wakacje nie pojechał ze mną i dziećmi tłumacząc się,że nie di\ostanie urlopu....Pojechałam sama....byłam zła i obrażona na kaktusa....
I tak minał czas...od tamtego kwietnia do września.W lecie wogóle nie dogadywaliśmy się...on unikał mnie..albo pracował..albo oglądał telewizję.
Nie wytrzymałam ...powiedziałam mu,że ja tak żyć nie potrafię..że albo niech postara sie bardziej okazać zaangażowanie w związek..i w dzieci...albo niech zastanowi sie czego tak na prawdę chce w życiu...
Wyprowadził się w e wrześniu ..na piec tygodni..wtedy ja trafiłam tu na forum.
potem kaktus wrócił...niby wrócił..a ja cały czas czekałam na czułość...na bliskość...
On wtedy zaczął otwierać ten swój sklep....był tym pochłonięty... a ja czekałam,aż minie zły czas...wierzyłam,że jak kaktus otworzy swój interes,jak poczuje,że zarabia na rodzinę,jak poczuje,że nie jest taki do niczego...że wdedy znajdzie serce dla mnie....
pomagałam mu przy uruchamianiu sklepu...prawie dwa miesiące roboty....potem przy otwarciu kilka nieprzespanych nocy,,,,tyle było pracy,,,pomagałam ,wierzyłam,że robię to dla NAS .....
Potem jak kaktus otworzył sklep ja codziennie po południu przyjeżdżałam z obiadem,troszczyłam się o niego....nie robiłam awantur...czekałam.....wciąż czekałam na lepszy czas...
On zaczął głaskać mnie po ręce...czasem przytulił...to było mało..ale jednak coś..wiec łudziłam się,że on stara się....tylko jest zablokowany..potrzebuje czasu.....
AŻ DO MARCA.......jak znalazłam listy od kochanki......tej samej co wcześniej....tej samej ,co niby nic ich nie łączyło...an tu kawa na ławę....wyszło,ze mieli romans...ohydny romans...
I gdyby to były tylko listy pomyślałabym,że to jest stara sprawa....Ale w komórce były świeże smsy...na ten sam numer ci trzy lata temu.......Pinda miała wciąż ten sam numer...zapamiętałam go.
Więc romans kaktusa nie był przeszłością..tylko raczej teraźniejszością....
I nie był moim domysłem..ale prawdą.....
Resztę znacie....kaktus wyprowadził sie..nic nie tłumacząc.
Pinda wmówiła mi,że to już zakończone.....ale ja nie wiem jak jest..nie wiem kiedy tak na prawdę on byli razem.....teraz .czy kiedyś...
Kaktus nie tłumaczy sie.....a pinda zapewniała,że to przeszłość sprzed lat....
I widzicie......to nie jest ani przyschnięte...ani świeże...to jest nie wiadomo jakie.Gdyby nie te smsy,to dałabym sobie wmówić,że to przeszłość.
A tak?
sama nie wiem.
Jakby to była przeszłość...to kaktus starałby sie naprawić nas...
Nie wiem na czym stoję.
Buniu ta cholerna nadzieja męczy mnie już.....gdybym sie jej pozbyła to łatwiej byłoby mi sie pogodzić z rozstaniem.Podobno nadzieja umiera ostatnia......kiedy ta moja durna nadzieja padnie?????
ciężko mi rozmawiać z kaktusem..wiem,że on ma poczucie winy...ale sie do tego nie przyzna...obraca to w złość...
Nie wiem co on zamierza.....
Mamy problem z komunikacją.
Ja teraz pisze drugi list..taki bez tylu wyrzutów.
Zobaczę czy mu go dam.....
Ale pewnie umówię sie na rozmowę.Nie będę czekać na jego ruch.
Boje sie...ale gorzej to już nie będzie.
Sprobować mogę...........