Jak żyć gdy odchodzi TEN mężczyzna?

Problemy z partnerami.

Postprzez kropka75 » 5 cze 2008, o 09:57

Zyskaliśmy coś jeszcze, kolejny problem...

Panna wysyłała na subkonto w rachunku mojego męża pieniądze. Żeby je ukryć przed tym swoim, co ją niby okradał mimo że go utrzymywała.
Dostała większość tej kwoty do ręki. Został tysiąc złotych. Napisała do męża, że chce tę kasę. Ponieważ jego telefon ze starym numerem mam ja, odpisałam że bardzo chętnie zrobię przelew, jeśli potwierdzi odbiór tamtej gotówki.

Najpierw robiła cyrki, że nic nie odebrała. Potem stwierdziła, że to była pożyczka udzielona mojemu mężowi. :roll: Później nasłała na mnie tego swojego padalca, a on mnie straszył. Wreszcie przyznał, że został tysiąc i zażądał przelewu. Ustaliłam z gnojem, że mają mi wysłać potwierdzenie na resztą, którą laska dostała. Zgodził się.

Minęło 10 dni, faceta wcięło, a ona pisze, że chce przelew i o żadnym pokwitowaniu nic nie wie. Próbowałam się z nią dogadać jak z normalną babą, nie da rady. :roll: Przyznaje, że został tysiąc, ale potwierdzić na piśmie nie potwierdzi. Zaproponowałam, że jej przywiozę tę kasę... Nie ma odwagi mnie widzieć, wydumała że jest na Mazurach. :twisted:

Byłam gotowa już zrobić ten przelew, ale znajomy policjant ostrzegł mnie, że zapewne nie chodzi o tysiąc, skoro nie chce tego napisać, inaczej nie byłoby problemu. Zasugerował, że jeśli wyślę tę kwotę, jej się przypomni tamta reszta, znowu zaprzeczy, że ją wzięła i będzie dochodzić całości, a ta zabawa nigdy się nie skończy.

Chyba spotkamy się w sądzie. :roll:
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Postprzez ewka » 5 cze 2008, o 11:20

kropka75 napisał(a):Zyskaliśmy coś jeszcze, kolejny problem...

... i wiedzę, w jakie bagno mógłby wejść Twój mąż.
Trochę nie rozumiem... rozumiem potrzebę pokwitowania (z takimi "asami" nigdy nie wiadomo do końca), ale w czym problem? Robiąc przelew masz wszystkie dane, do kogo kasę wysyłasz - po co więc potwierdzenie?

Ten padalec, co go na Ciebie nasłała, to ten sam, przed którym chowała kasę?

Kropka, masz telefon męża ze starym numerem... bo tak wyszło, czy tak zrobiliście "dla sprawy"? Tak tylko pytam, bo pomyślałam, że to drugie i mi się uśmiechnęło;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kropka75 » 5 cze 2008, o 11:30

Ja nie chcę pokwitowania tego tysiąca, tylko tego co odebrała w gotówce, bo czuję, że jak ten tysiąc dostanie to znowu dozna amnezji i o tamtym odbiorze zapomni.

Tak, ten padalec to jej niby utrzymanek, facet który ją okradał, grzebał w telefonach, komputerach, rachunkach bankowych i który ją niby bił.

Na jego telefon przychodziły od niej esemesy, potem zaczęły przychodzić z innych numerów i na ten jego, i na mój, jakieś takie głupie, dla zabawy, ale na oba nr w tym samym momencie, więc nie przypadek, a oba nr są zastrzeżone. Były też głuche telefony. Ten jej padalec chwalił się, że ma znajomości w erze... i jak widać ma.
Przejęłam więc obie karty, a on dostał nowy nr.

To samo z nr gg. :)
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Postprzez ewka » 5 cze 2008, o 13:16

Aaaa, teraz pojęłam;)
A jak Wam idzie tak w ogóle, Kropko? Jak się czujesz? Jak on się odnajduje? Uspokaja? I jak to wszystko widzisz na dzień dzisiejszy?

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kropka75 » 5 cze 2008, o 13:42

Ja się kręcę w kółko. :( Albo coś tam kumam, przyswajam, akceptuję, trawię i jest w miarę nieźle, albo się cofam, rozdrabniam, analizuję (zboczenie zawodowe, cholera jasna) i mnie skręca.

Po ostatniej pisaninie z tą babą jest mi źle jak jasna dupa. I ciągle myślę, jak mógł mi to zrobić z kimś takim?!?! Kim ja byłam dla niego ten miesiąc temu, jeśli z taką ... mnie zdradził?! :(

A on... Nie wiem do końca co myśli. Wiem, że jest zły na siebie. Wiem, że jest w nim dużo agresji i najchętniej by strzelał, także do siebie. Wiem, że rozumie co czuję i jest mu z tym nie najlepiej, ma do siebie żal, że dał się wkręcić, że mi to zrobił. Gdy mam gorszy czas jest obok, odwraca moją uwagę, zajmuje moje myśli. Gdy płaczę jest przy mnie, przytula, pociesza. Nadal przeprasza.
Dzwoni do mnie w ciągu dnia, pyta jak się czuję, gdy się kładę wieczorem on też od razu robi to samo, nie siedzi przed komputerem tylko przychodzi do mnie, przytula i zasypiamy.

W ogóle jest bardzo ciepły, spokojny, dba o mnie (czasem do przesady, potrafi mnie w nocy opatulić kołdrą bo wiatr wieje, chociaż w domu jest 25 stopni), słucha jak bredzę, spokojnie odpowiada, pozwala mi pytać, drążyć, ryczeć i wkurzać się. Nie wiem co mu się stało, ale tak spokojnego go nie znam. Coś mu się pokręciło tego wycieczkowego dnia, gdy pognał na drugi koniec Polski, od tego czasu jest innym facetem.
Gdy następnego dnia coś tam powiedziałam na wiadomy temat, a on zamilkł, spytałam czy ma ochotę uciec jak najdalej, a on odpowiedział, że nie, że już nie chce nigdzie uciekać.
Mam wrażenie jakby wypaliła się ta jego część, która odpowiedzialna jest za chojraczenie, za ukrywanie słabości, za przykrywanie ich krzykiem, atakiem. Jakby się poddał sam przed sobą, jakby ta pokazowa pewność siebie dała za wygraną, odkryła cały słaby środek, obrała go z całej pseudo-bezpiecznej skorupki. :roll:

Za półtora tygodnia zaczyna bardziej intensywną pracę nad sobą (teraz psycholog jest na urlopie) i widzę, że tego chce, nie boi się jak zawsze do tej pory, nie ucieka, sam chce chodzić i mówi, że pierwsza wizyta była ok i wierzy, że mu pomogą.

Sama nie wiem co o tym myśleć... :roll:
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Postprzez ewka » 5 cze 2008, o 19:20

kropka75 napisał(a):Ja się kręcę w kółko. :( Albo coś tam kumam, przyswajam, akceptuję, trawię i jest w miarę nieźle, albo się cofam, rozdrabniam, analizuję (zboczenie zawodowe, cholera jasna) i mnie skręca.

Za dużo cofania jest niepotrzebne... no ale wiśta wio, łatwo się gada;)

kropka75 napisał(a):Po ostatniej pisaninie z tą babą jest mi źle jak jasna dupa. I ciągle myślę, jak mógł mi to zrobić z kimś takim?!?! Kim ja byłam dla niego ten miesiąc temu, jeśli z taką ... mnie zdradził?! :(

Kropko, przecież był naćpany... wtedy się widzi inaczej!
Wiesz, można na to spojrzeć dwojako - tak jak patrzysz Ty lub tak jak powiem Ci ja: kim dla niego jesteś, że tak szybko do Ciebie wrócił i jest na dzisiaj taki, jaki jest? Bo chyba nie można sobie zamarzyć innej postawy "po".

Jakkolwiek głupio to zabrzmi - powiem. Kropko, masz obok siebie nowego mężczyznę! Wiesz, jakoś chyba nie wypada mówić o zyskach... ale ja to lubię i zawsze twierdzę, że w każdej stracie zysk jakiś jest. Pomyśl, że gdyby się nie "stało" on w tej skorupie może przeżyłby całe swoje życie. Bo wydaje mi się, że bez niej jest lepszym człowiekiem i mężem... jak sądzisz? I gdyby w tę stronę poszło dalej - zyskujesz (on zresztą też) kawał dobrego życia i nawet wydaje mi się, że pod tym względem życia lepszego, choć pewnie głupio to brzmi w całym tym zamieszaniu.


kropka75 napisał(a):Sama nie wiem co o tym myśleć... :roll:

Za dużo nie ma co myśleć... żyj, kochaj i daj się kochać;)
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez skylar » 12 cze 2008, o 19:56

pisze bo zniesienie myśli o tym staje się nieznośne, spotkałam kogoś zakochałam się krótko byliśmy razem, i rozstaliśmy sie w przyjaźni to tak skrótowo, ale to on obudził we mnie poczucie dumy z siebie, zabrał i pokazał ze świat jest piękny , a dziś... coż ironia losu po zerwaniu utrzymaliśmy kontakt, i chyba nawet częściej niż jak byliśmy para chodziliśmy gdzieś wyjeżdżaliśmy ... i tak powstało coś w rodzaju mieszaniny przyjaźni , kochanków i wrogów.. tkwi we mnie zadra za to ze nie wyszło, usilnie próbuje sie przekonać ze nie dążę go żadnymi uczuciami i coraz mocniej przekonuje sie ze tak nie jest, a teraz teraz pracujemy razem....jedna firma, dużo zadań, boli mnie to ze jak wchodzę do jego mieszkania widzę nie swoja szczoteczkę do zębów , nie znoszę weekendowych telefonów kiedy słyszę ze to ktoś inny robi mu śniadanie,a co najgorsze on uważa ze jestem agresywna w stosunku do niego i te nic przyjaźni zaczynam tracić bo nie panuje nad tym nie mogę sie uśmiechać nie mogę myśleć nie pracuje jak należy ...myśl ze może być z kimś innym , jest dla mnie mordercza. i tu jakby dochodzimy do sedna - jesteśmy na etapie tworzenia nowej firmy, będziemy partnerami ja on jego obecna -tak mi sie wydaje, nie mam odwagi zapytać to mnie zabije - kochanka-przyjaciółka partnerami ....nie daje rady ,

mam wrażenie ze się rozpadam, tracę czas na zachłanne wydzieranie mu go i udowadnianie jej-kimkolwiek jest- ze jestem góra, rozsadek mówi mi ze należy zapomnieć pozwolić temu umrzeć, a jednak walczę tracąc energie serce i emocje na lzy rozpacz zal nie potrafię pozwolić mu odejść i sobie wybaczyć
_________________
skylar
 
Posty: 6
Dołączył(a): 12 cze 2008, o 19:38

Postprzez kropka75 » 13 cze 2008, o 13:54

Już prosiłam o to kilka osób na pw, w tym i Skylar, ale napiszę to i tutaj, ogólnie...

Bardzo proszę nie odświeżać tego wątku, chciałabym go zamknąć i nie wracać do niego.

Z góry dziękuję.

A wszystkim dziękuję za pomoc i wsparcie. :cmok:
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 185 gości

cron