Ewka pytaj..pytaj...
Jaka wersja jego nieobecności?
....wiesz nie trąbię wszem i wobec co dzieje się u mnie w domu....
....co tu rozpowiadać
....
najbliżsi (rodzice i siostra)znają prawdę..,że kaktus porzucił nas jak znalazłam listy od jego kochanki...
Na początku podświadomie trochę chciałam,żeby np.rodzice mi pomogli...żeby porozmawiali z kaktusem....żeby powiedzieli mu,ze podle postępuje...jednak prosiłam,żeby nie szli do niego...w pewnym sensie chroniłam go...bałam się,że reakcja rodziców nie poprawi naszych relacji....
Po jakimś czasie mój ojciec widząc kolejny raz moje załamanie wybrał sie do kaktusa...powiedział co o nim myśli...A kaktus wtedy odparł,żeby tato nie mieszał się,bo to są nasze sprawy....
Tak na prawdę nikt nie ma wpływu na kaktusa..żadne prośby,czy groźby nie pomogą.....siłą nikt nie przyciągnie go do mnie...On musiałby sam tego chcieć...
Ewcia czy chciałabym,żeby wrócił
Tak......chociaż tak na prawdę nie wiem czy dałabym radę żyć z nim?Teraz staram sie żyć sama.Boli mnie to,że on porzucił mnie...że nie stara się....
W marzeniach...tak najpiękniej byłoby gdyby on zrozumiał co zawalił,zaakceptował swoja winę i z całych sil starałby się ją wynagrodzić,naprawić....
Nie byłam w takiej sytuacji...nie wiem,czy potrafiłabym stworzyć z nim nowy związek?
Wszystko runęło...wierność,zaufanie....
Wiem,że nawet jakby bardzo starał się i tak nie byłoby już nigdy tak jak kiedyś
Puki co to są marzenia i teorie...
Kaktus nie przejawia ani chęci powrotu,ani chęci naprawy...
A ja durna cierpię....
Tak sobie pomyślałam,że wciąż mam nadzieję,że on zmieni sie,ocknie....
JAK ZABIĆ W SOBIE NADZIEJĘ???????
Gdybym pozbyła sie nadziei ,złudzeń to wyleczyłabym sie z tej miłości
Teraz radze sobie...ale jest mi źle...jestem nieszczęśliwa
Boli mnie zranione serce.....
A list?.........napisałam...wtedy trochę mi ulżyło....(noszę go przy sobie...i dopisuje po kawałku.....)Jeszcze nie dałam go kaktusowi...nie wiem na co czekam