przyszedł...

Problemy z partnerami.

Postprzez wielorybica » 2 cze 2008, o 18:27

zizi postawa godna podziwu!
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Postprzez Nocna_ » 2 cze 2008, o 21:51

Witaj zizi :)

I wielki ukłon w Twoją stronę za postanowienia i dzielność w życiu oraz radzenie sobie :cmok:

przerosło mnie to,ze ja wciąż sama muszę wychowywać go,tłumaczyć,stawiać granice...boję się,żeby nie umknęło mi coś ważnego.

U mnie gdy się rozstałam z eks dzieci miały 8 i 10 lat i też bałam się, że nie dam rady sama. Syn się barszo buntował i był zamknięty w sobie. Także rozumiem Cię, że masz podstawy do obaw iż boisz się, że coś Ci może umknąć w wychowaniu dzieci. Mi ktoś wtedy powiedział.... "Bądź dla nich dalej taką samą mamą jakbyście byli we dwoje, nie staraj się im na siłę i za wszelką cenę wynagrodzić tego co się stało ani nie pozwalaj na wszystko. Zachowaj w podejściu do nich umiar i rozsądek''.....Wziełam sobie to do serca i dzisiaj mają 16 i 18 lat i nie mam z nimi żadnego problemu. I nie martw się, że rozmowy i tłumaczenia z nimi mogą nie przynieść żadnego skutku. Teraz się tego obawiasz bo wydaje Ci się, że do nich to nie ''trafia''ale uwierz mi nie idzie to na marne mimo że tak myslisz teraz. Zobaczysz zaowocuje to w przyszłośći:)

Najważniejsze,że kaktus widział mnie uśmiechniętą i zadbaną

I to go boli najbardziej chodź nie chce pokazać po sobie :)
Sądził, że będziesz dalej chodziła załamana a tu proszę kobieta silna, piękna i jeszcze uśmiechnięta. To mu dajesz teraz w kość:) A takich co to narobili we własnym życiu ''bałaganu'' myśląc, że wiecznie będziemy chodzić załamane i zdruzgotane odwrotność sytuacji boli....oj boli...
Avatar użytkownika
Nocna_
 
Posty: 16
Dołączył(a): 4 sty 2008, o 21:31
Lokalizacja: Gliwice

Postprzez echo » 2 cze 2008, o 22:48

brawo, jesteś niesamowicie silna zizi.
wyobrażałaś sobie miesiąc temu, ze będziesz mieć taką siłę w sobie? to tak jak cud.
Tak trzymać. Będzie dobrze. Uśmiechaj się nawet na siłę , życie mimo wszystko potrafi być piękne, choćby nie wiem co.

ściskam i trzymam kciuki

:slonko:
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez zizi » 3 cze 2008, o 00:29

dziewczyny chwalicie mnie na wyrost :oops:

ja jestem jakaś nienormalna...

tak ciężko mi utrzymać stan pogody ducha....wieczorem załamałam się :zly:

Jestem zła na siebie.Mimo,że miałam powody do pogorszenia nastroju...zła jestem,bo zamiast uronić jedną łezkę ja beczałam z godzinę....I pokazałam dzieciom załamanie...

Ciężko mi późnym wieczorem,stresuje się jak wracam zmęczona z pracy...a tu jeszcze wiele spraw w domu...dzieci nie kładą się w porę spać...czas ucieka....ja złoszczę się...ostatnio codziennie idą spać za późno.
Wszystko na mojej głowie....czasem to jest nie do zniesienia...odpowiedzialność za wszystko....


Trudniej to znieść ,gdy nie mam wewnętrznego spokoju.Prawda?

A dziś wydarzyły sie dwie przykre sprawy.

1. w pracy dowiedziałam się,że nie wiadomo co z urlopem.....a ja liczyłam na urlop na wakacjach.a tu szef mówi,że może w październiku.....cholera to co ja zrobię z dziećmi?...zawsze jeździliśmy na wakacje...to co w tym roku nie dość,że ojciec opuścił dzieci,to jeszcze nie zrobię im wyjazdu?Trafia mnie to :evil..nie mogę ...zresztą sama też marze już
o wolnym...jestem przemęczona tym stresem....

2.przyszło dziś wezwanie na rozprawę po alimenty......a kaktus nawet nie wkurzył się....


Smutno mi....tak trudno oswoić mi sie z tym,że on ma nas gdzieś........

Może to już gwóźdź do trumny....i po nas?


Płakałam dziś wieczorem..żaliłam sie dzieciom..mówiłam,że nie spodziewałam się,ze nasza rodzina rozpadnie się..,że jak one rodziły sie to ja z tatem kochaliśmy się i chcieliśmy być z sobą do starości :cry: :cry: :cry: :cry:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez bunia » 3 cze 2008, o 00:48

:pocieszacz:

:buziaki:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez mahika » 3 cze 2008, o 05:57

Kaktus to niesamowicie spokojny człowieczek. Ze stoickim spokojem i biernie poddaje sie sytuacjom.

Kaktus.... moze trzeba go podlać, albo lepiej olać...

A moze do niego jeszcze nie dotarło wezwanie albo nie odebrał awizo?

:pocieszacz:
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez zizi » 3 cze 2008, o 06:37

Mahiczko odebrał awiso......


wczoraj wysłałam mu sygnałka ,żeby oddzwonił...zrobił to szybko.....
chciałam,żeby dał pieniądze na czerwiec.....właśnie chciałam ,żeby dal pieniądze na początku miesiąca...

równocześnie wczoraj po południu odebraliśmy pisma z sądu...



oburzył sie jedynie na to,że napisałam,że dał 300zł.....a to było zeznanie z kwietnia...bo wtedy tylko tyle dał....łaskawie...więc ja pisałam w pozwie jak było...potem w maju dał więcej kasy...ale papiery już były w sądzie...

A wczoraj gdy zadzwonił do mnie powiedziałam,że chcę pieniądze na początku mca.....
NA początku nie chciał mi dać...mówił,że w takim razie da 300zł :evil:
Wytłumaczyłam mu,że niech się nie martwi..w sądzie nie będę kłamać i powiem ile dał na prawdę w maju...że dał więcej..
A teraz ,że ja nie myślę czekać do końca mca(rozprawa25 czerwca)
Zdziwiło mnie,że spokojnie zapytał ile chce kasy..powiedziałam tyle co w pozwie...
powiedział,że w ciągu trzech dni wpłaci mi na konto...
Nie stawiał sie,że dużo chce...

On poddaje się....tak bez walki..nie zależy mu juz na rodzinie
Boli mnie dusza...wczoraj płakałam w nocy...nie mogłam spać....

córka tez płakała...dzwoniła do kaktusa..prosiła,żeby wrócił...
on powiedział,że nie da się...że nie dogada sie ze mną....


Mam dość....

chciałabym go już olać...i nie przejmować się....

jest mi smutno... :cry:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez ewka » 3 cze 2008, o 08:41

zizi napisał(a):córka tez płakała...dzwoniła do kaktusa..prosiła,żeby wrócił...
on powiedział,że nie da się...że nie dogada sie ze mną....

Oj, to takie przykre... dzieciaczkom na pewno jest trudno. Widzą smutną mamę, a mama widzi smutne dzieci. Współczuję Wam, Zizi.

A próbował się dogadać? Może ja się pogubiłam, ale jaka jest oficjalna wersja jego nieobecności w domu?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bunia » 3 cze 2008, o 08:51

Tego co on na prawde czuje to nie wiesz,moze lepiej nie zaprzatac sobie tym glowy bo mozesz tylko zgadywac a niepotrzebnie przez to sie dolujesz...mysle,ze pomalu sie ulozy a Ty "przyzwyczaisz"sie do nowej sytuacji.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez zizi » 3 cze 2008, o 23:21

:zalamka: :zalamka: :zalamka: :zalamka:

Ewa on nie próbował się dogadać...chyba,że ja jakaś niekumata jestem...i te kwiaty na imieniny to była próba...albo pytanie o rower...czy tez pytanie w ostatnia niedzielę,czy auto dobrze mi jeździ i jak tam w pracy :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil:

cholera...

dlaczego ja jestem taka durna...dlaczego nie uwolnię sie już od niego?

powtarzam sobie ,że on mnie zranił,że jest dupkiem,kaktusem........

Dziś pozornie byłam spokojna.....nawet syn zauważył ,że jestem wesoła..

Ale to tylko maska.....maska dla dzieci,żeby nie cierpiały tak jak wczoraj......



Kaktus jest na prawdę wredny :cry:


a może on czeka ,aż go poproszę,żeby wrócił? :evil:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez iwox » 4 cze 2008, o 07:17

Kochana Zizi!
Może faktycznie są to jakieś sygnały ze strony Twojego męża, a może nie koniecznie. Mnie też się wydawało w pewnym momencie, że mój mąż żałuje, troszczy się o mnie, pyta, chce pomagać. Jednak kiedy zaproponowałam mu powrót do mnie i do dzieci ... odmówił. To bardzo bolało, kolejny raz mnie nie chciał, odrzucił. Teraz myślę, że jeżeli facet będzie chciał coś naprawić to stanie na głowie, by te sygnały były oczywiste i czytelne byśmy my kobiety wiedziały o co chodzi. Będzie się starał bardzo, prosił, itp. A tak jest to nasza nadinterpretacja ostatnich resztek przyzwoitości mężów. Przytulam Cię Zizi. Nie wiem czy warto się łudzić w Twoim przypadku. Przepraszam, że to napisałam, ale nasze historie sa bardzo zbliżone stąd mój wniosek.
iwox
 
Posty: 59
Dołączył(a): 13 paź 2007, o 21:02

Postprzez ewka » 4 cze 2008, o 08:48

zizi napisał(a):Ewa on nie próbował się dogadać...

No wiem, że nie... pytanie było trochę przewrotne;)
A możesz powiedzieć (bo nie odpowiedziałaś - nie chcesz czy umknęło?)... jaka jest oficjalna wersja jego nieobecności w domu? Wersja dla rodziny, rodziców, znajomych? I co oni na to? Chciałabyś, aby jakoś na niego wpłynęli?


zizi napisał(a):a może on czeka ,aż go poproszę,żeby wrócił?

Chciałabyś, aby wrócił?
Może czeka... dlatego wcześniej tak się upierałam, abyś go przycisnęła do ściany i wydusiła konkrety - korzyść byłaby dla Ciebie dzisiaj taka, że wiedziałabyś wszystko i do końca.

A co się dzieje z Twoim listem, Zizi? Dokończony? Wysłany? Czeka?

Sorry, jeśli nie powinnam pytać;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez zizi » 5 cze 2008, o 00:09

Ewka pytaj..pytaj...


Jaka wersja jego nieobecności?

....wiesz nie trąbię wszem i wobec co dzieje się u mnie w domu....
....co tu rozpowiadać :cry: ....

najbliżsi (rodzice i siostra)znają prawdę..,że kaktus porzucił nas jak znalazłam listy od jego kochanki...

Na początku podświadomie trochę chciałam,żeby np.rodzice mi pomogli...żeby porozmawiali z kaktusem....żeby powiedzieli mu,ze podle postępuje...jednak prosiłam,żeby nie szli do niego...w pewnym sensie chroniłam go...bałam się,że reakcja rodziców nie poprawi naszych relacji....
Po jakimś czasie mój ojciec widząc kolejny raz moje załamanie wybrał sie do kaktusa...powiedział co o nim myśli...A kaktus wtedy odparł,żeby tato nie mieszał się,bo to są nasze sprawy....
Tak na prawdę nikt nie ma wpływu na kaktusa..żadne prośby,czy groźby nie pomogą.....siłą nikt nie przyciągnie go do mnie...On musiałby sam tego chcieć...


Ewcia czy chciałabym,żeby wrócił :?:
Tak......chociaż tak na prawdę nie wiem czy dałabym radę żyć z nim?Teraz staram sie żyć sama.Boli mnie to,że on porzucił mnie...że nie stara się....

W marzeniach...tak najpiękniej byłoby gdyby on zrozumiał co zawalił,zaakceptował swoja winę i z całych sil starałby się ją wynagrodzić,naprawić....
Nie byłam w takiej sytuacji...nie wiem,czy potrafiłabym stworzyć z nim nowy związek?
Wszystko runęło...wierność,zaufanie....

Wiem,że nawet jakby bardzo starał się i tak nie byłoby już nigdy tak jak kiedyś :cry:

Puki co to są marzenia i teorie...

Kaktus nie przejawia ani chęci powrotu,ani chęci naprawy...

A ja durna cierpię....


Tak sobie pomyślałam,że wciąż mam nadzieję,że on zmieni sie,ocknie....

JAK ZABIĆ W SOBIE NADZIEJĘ???????
Gdybym pozbyła sie nadziei ,złudzeń to wyleczyłabym sie z tej miłości :oops:


Teraz radze sobie...ale jest mi źle...jestem nieszczęśliwa :cry:
Boli mnie zranione serce.....





A list?.........napisałam...wtedy trochę mi ulżyło....(noszę go przy sobie...i dopisuje po kawałku.....)Jeszcze nie dałam go kaktusowi...nie wiem na co czekam :oops:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez agik » 5 cze 2008, o 01:03

Zizi

Tak dużo Ci upisałam, ale mnie wywaliło z neta...
To jutro Ci upisze, a dziś tylko powiem, ze jestes super dzielna i na pewno sobie poradzisz. I na pewno będziesz szczęśliwa :serce:
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez ewka » 5 cze 2008, o 09:08

zizi napisał(a):A kaktus wtedy odparł,żeby tato nie mieszał się,bo to są nasze sprawy....

No niestety, taki jest fakt - to Wasze sprawy.

zizi napisał(a):Tak na prawdę nikt nie ma wpływu na kaktusa..żadne prośby,czy groźby nie pomogą.....siłą nikt nie przyciągnie go do mnie...On musiałby sam tego chcieć...

A co Ty zrobiłaś, aby wrócił... skoro tego chcesz? Jakiego rodzaju prośby i groźby zastosowałaś? Ja normalnie mam wrażenie, że oboje się równo uparliście (w imię czego?) i ciągle brak między Wami ostatecznej rozmowy, która wyjaśniłaby wszystko. Może się mylę, może czegoś nie doczytałam... nie wiem, ale wrażenie pozostaje.

Masz rację... nie wiadomo, czy dałoby się razem żyć. Niby bardzo się tego chce, a mogłoby być bardzo trudno.


zizi napisał(a):Gdybym pozbyła sie nadziei ,złudzeń to wyleczyłabym sie z tej miłości :oops:

Może kiedy skończysz pisać ten list z prośbą o odpowiedź, dasz mu lub wyślesz... może coś się wreszcie przeklaruje? Bo wydaje mi się, że Ty jesteś cały czas taka zawieszona... że ani w jedną, ani w drugą nie możesz ruszyć.

Ściskam
:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 156 gości