ludziku - uważaj! Temat, którego dotykasz u tej dziewczyny nie jest bezpieczny. Skutki uwalniania się wspomnień o seksualnych nadużyciach (podobnie jak o innych poważnych urazach, szczególnie z okresu dzieciństwa) bywają najczęściej dramatyczne i to nawet wówczas, gdy przypomnienie sobie tego rodzaju przeżyć następuje samoistnie, nie sprowokowane niczyimi świadomymi działaniami. Często pojawia się wówczas głęboki kryzys psychiczny w życiu takiej osoby. Na dodatek generalnie mitem jest przeświadczenie o tym, że psychoterapeuci posiadają skuteczne i bezpieczne metody wyzwalania takich wspomnień i pracowania nad nimi razem z pacjentem - nieprawda! Także techniki stosowane w terapiach bywają bardzo niebezpieczne i mogą się źle skończyć. Przynajmniej ja osobiście nie zetknąłem się ani nie słyszałem o psychoterapeucie (na gruncie polskim), który potrafiłby umiejętnie pracować nad takimi traumatycznymi wspomnieniami z pacjentem i skutecznie je leczyć - za to miałem okazję obserwować fatalne skutki nieumiejętnej pracy w tego typu temacie przez rzekomo kompetentnego psychoterapeutę oraz słyszałem też relacje z ust psychoterapeutki o zaskakujących często i poważnych trudnościach pojawiających się wówczas, gdy w człowieku uruchamia się temat takich zadawnionych nadużyć i to nawet pod kontrolą i nie sprowokowany celowo... Bywa naprawdę trudno i dramatycznie a znane metody interwencji niejednokrotnie zawodzą...
Dlatego ja osobiście nie odważyłbym się "grzebać" w tym obszarze psychiki drugiego człowieka a jedyne co moim zdaniem można względnie bezpiecznie zrobić, to towarzyszyć przyjaźnie i ze wsparciem takiej osobie, jeżeli już sama odważy się wejść w głębiej w ten obszar swoich doświadczeń... (co i tak w niektórych przypadkach może się okazać zbyt trudne dla kogoś nie obeznanego z tematem). Odradzam zdecydowanie cokolwiek więcej....
Na marginesie - osoba obciążona taką przeszłością może niekiedy nie być w stanie spełnić normalnych, przeciętnych oczekiwań partnerskich i może nie być w stanie założyć rodziny oraz funkcjonować normalnie w sferze osobistej i partnerskiej. Nie jest prawdą, że osoby po urazach (seksualnych i innych) z okresu dzieciństwa same mają świadomość takich faktów... Najczęściej jest właśnie odwrotnie - są to treści zazwyczaj głęboko zepchnięte w podświadomość, osłonięte mechanizmami obronnymi psychiki i najwyraźniej nie jest tak bez powodu... gdyż jest to rodzaj "bomby", która niekiedy wybucha z bardzo dużą siłą rażenia i wówczas sama ta osoba, jak i ludzie z jej otoczenia są niemal bezradni...
P.S. W wypadku małych dzieci, sprawy nadużyć seksualnych są zwykle raczej jednoznacznie postrzegane społecznie... Przyszło mi do głowy, że w wypadku dziecka które jest już nastolatkiem, cała sprawa może być bardziej powikłana, gdyż w grę wchodzi rodzący się już naturalną koleją rzeczy seksualizm takiej osoby. Dużo większe jest zatem prawdopodobieństwo, że osoba taka doznała pewnego rodzaju przyjemności seksualnej na przykład w trakcie takiego przeżycia - nie zmienia to jednak faktu, iż w dalszym ciągu pozostaje to nadużycie i wykorzystanie... (może nawet tym bardziej destruktywne, że powikłane i splątane z kiełkującą już sferą seksualności dojrzewającego człowieka). Mówienie natomiast o jakichkolwiek świadomych czynnościach SEKSUALNYCH dziecka w odniesieniu do kilkulatka, to zupełne nieporozumienie i sprzeczność z tym co wiadomo w zakresie rozwoju dziecka - seksualne działania dorosłego z kilkuletnim dzieckiem, to akt zasługujący na miano wykorzystania i nadużycia w czystej postaci, gdyż w tym wieku dziecko nie posiada jeszcze własnych przeżyć SEKSUALNYCH ani nie rozumie działań seksualnych osoby dorosłej jako seksualność, gdyż ta sfera nie jest jeszcze w kilkulatku rozwinięta ani tym bardziej rozbudzona...