Terapeutyczny artykul...

Problemy z partnerami.

Terapeutyczny artykul...

Postprzez Pytajaca » 4 cze 2008, o 08:51

..dla tych, ktorzy maja zludzenia...Moze lekko szowinistyczny, ale w kazdym calu wziety z zycia:

http://wiadomosci.o2.pl/?s=512&t=11114

Pytanie - po co wiec dawac drugie i dziesiate szanse?
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez ewka » 4 cze 2008, o 09:10

Szowinistyczny wcale nie tak lekko;) I kobieta złapana "na gorąco" zachowa się idiotycznie... więc zachowania w danym momencie nie dzieliłabym na płcie - zawsze będzie głupie.

Pytajaca napisał(a):Pytanie - po co wiec dawac drugie i dziesiate szanse?

Nie ma takiego obowiązku - jest tylko możliwością, którą się wykorzystuje lub nie.
Pytanie można też odwrócić - dlaczego nie dawać?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez lili » 4 cze 2008, o 09:15

zaczynam miec wrazenie ze to jest temat ktory aktualnie dotyczy wszystkich i ciagle, przewija sie wszedzie i non stop, zaraz zaczne miec wrazenie ze to sie dzieje wszedzie i wciaz i ze wszyscy maja ten problem aaaaaaaaa!!!!

ja osobiscie uwazam ze kazdy zasluguje na druga szanse. Ale nie trzecia ani czwarta ani piata. Kazdy ma prawo raz popelnic blad i nalezy mu to wybaczyc, okazac zrozumienie i dac szanse poprawy, naprawy i zadoscuczynienia.

Wlasnie wczoraj rozmawialam z jedna przyjaciolka o naszej drugiej przyjaciolce ktora juz raz swojemu facetowi wybaczyla ze zrobil ja w konia. Dlugi proces, odbydowy zaufania, uwierzenia sobie na nowo, chyba tak jak zawsze. Tymczasem on poznal na jakims wyjezdzie (jest aktorem, jezdzi na chaltury) jakas 19letnia sikse (sam jest po 30tce) i przesiedzial z nia do 6 rano na plazy. Zadna z nas juz nie chce wnikac, czy tylko przesiedzial, czy moze nie, czy fakt, ze ta laska pozniej nekala go goracymi smsami, mmsami i w ogole zaznaczala swoja obecnosc to tylko jej inwencja czy moze on ja jakos do tego zachecal...w kazdym badz razie zaindagowany na okolicznosc ewentualnej niewiernosci oczywiscie najpierw wszystkiemu zaprzeczyl aby potem sie przyznac, ze owszem, poznal panne, przesiedzial z nia itd ale oczywiscie nic innego sie nie zdarzylo...Byc moze gdyby go dalej cisnac to przyznalby sie do czegos jeszcze

Moja znajoma tym razem rozstala sie z nim, mam nadzieje, na dobre, bardzo go kocha ale widzi ze ten czlowiek ja rani, nic sobie nie robi z tego ze lamie pewne zasady i ze raz nadwatlone zaufanie nalezy szanowac, odbudowywac i nie dawac najmniejszych szans na jakiekolwiek podejrzenia. Mam nadzieje on cos zrozumie a ona wytrwa w swojej decyzji. NIe potrafie tylko za zadne skarby zrozumiec faceta, facetow, im jestem starsza tym mniej wiem i tym mniej rozumiem.

pozdrawiam
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez Pytajaca » 4 cze 2008, o 09:17

Ewa, oczywiscie, ze kobieta przylapana bedzie wyglaala tak samo glupio. Ale czy wypowie slowa "To nie to,co myslisz?" Moze itak, ja nie wim, jednak mysle, ze kobiety sa lagodniejsze w takich sytuacjach i nie klamia w zywe oczy, bo po co?...

DLaczego nie dawac szans - jest wyjasnione w artykule. Obojetnie, czy to kobieta, czy mezczyzna zdradzila. Po prostu - ktos kto raz zdradzil nadciagnal zaufanie i wartosc nadrzedna dlazwiazku - milosc. Tego naprawde nie da sie juz odbudowac, Ewa. Mozna sobie zakladac rozne maski i oklamywac siebie samego. Sa tez wyjatki. Ale z wyjatkami jest jak z baletnicami - tylk najlepsze dostaja sie na scene, i wcale nie ma gwarancji, ze na ta, ktora chcialy. Nawet ciezka praca nie zagwarantuje im sukcesu. I najwazniejsze - jest ich tylko garstka, wierza wszystkie, ale kilka sie dostanie tam, gdzie chca.

Pisalam do wiekszosci ludzi borykajacych sie z tym problemem. Wkleilam to po to, by ta "terapia szokowa" pozwolila sie szybciej wydzwignac niektorym paniom i panom tutaj - by mogli zyc szczesliwi nie dla partnera, ale dla siebie lub innego kogos, kto czeka na ich milosc i jest jej wart.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez ewka » 4 cze 2008, o 09:38

---------- 09:23 04.06.2008 ----------

lili napisał(a):NIe potrafie tylko za zadne skarby zrozumiec faceta, facetow, im jestem starsza tym mniej wiem i tym mniej rozumiem.

Tego też nie dzieliłabym na płcie...pewna babka (świeża sprawa) zaproponowała pewnemu facetowi weekend nad morzem. Nic nadzwyczajnego może... ale ona ma faceta.

---------- 09:38 ----------

Pytajaca napisał(a):Ewa, oczywiscie, ze kobieta przylapana bedzie wyglaala tak samo glupio. Ale czy wypowie slowa "To nie to,co myslisz?" Moze itak, ja nie wim, jednak mysle, ze kobiety sa lagodniejsze w takich sytuacjach i nie klamia w zywe oczy, bo po co?...

W sytuacjach totalnego zaskoczenia zachowujemy się bardzo różnie i akurat skupianie się na tym momencie po to tylko, by ośmieszyć mężczyznę jest bez sensu (moim zdaniem). Swoją drogą... ciekawe, co w takich sytuacjach wypowiadają kobiety, jak sie zachowują i jakie ma znaczenie ich łagodność? Jeśli zapiszczy "OH!!!" lub się rozpłacze lub wejdzie pod łóżko... ale nie zakłamie "w żywe oczy" - będzie to czymś lepszym?

Pytajaca napisał(a):DLaczego nie dawac szans - jest wyjasnione w artykule.?

Można też wkleić artykuł z wyjaśnieniem, dlaczego dawać szansę... ale nie będę aż tak uparta;)

I jeszcze tylko odnośnie wyjątków... otóż przenigdy nie wiemy, czy nas ten wyjątek nie będzie dotyczył - chyba, że ktoś wie. Wtedy nie ma problemu i nie ma dylematu. Życie pokazuje, że niektórym się udaje, a to uważam za dość istotne i dające nadzieję
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kropka75 » 4 cze 2008, o 10:16

Ten artykuł wcale nie jest terapeutyczny. Jest głupkowaty, a piszący go nie ma pojęcia o czym pisze, kpi sobie po prostu i obśmiewa temat. Pewnie sam go nie zna, więc łatwo mu się takie bzdury wypisuje...

Co w takiej sytuacji zrobiła by kobieta? Większość rzuciłaby mężowi w twarz, że to jego wina. Faceci nie wiedząc co zrobić, zwykle gadają bzdury, kobiety zwykle od razu przechodzą do ataku.
Znam przypadek... Babka zdradzała męża, gdy ten się dowiedział, obarczyła go winą, zrypała jak psa, że w ogóle śmie ją krytykować, a na koniec jeszcze się obraziła. Facet jeszcze musiał ją prosić o łaskę... :roll:

A odbudować można wszystko. Jeśli się zechce, da się. Nie będzie tak samo, zostanie rysa, ale ten wazon może nadal stać, nadal można w niego lać wodę i trzymać piękne kwiaty.
Oczywiście można go wyrzucić na śmietnik i kupić nowy. Pytanie tylko - skąd gwarancja, że ten nowy nie rozpieprzy się w tempie jeszcze szybszym?

Mam znajomą, której były przyprawił rogi, raz po jakiejś imprezie, trochę był natrinkany. Rzygała mu tym przez pół roku, w końcu odeszła. Teraz jest w związku z innym i krzyczy na każdą stronę świata, że ten jej obecny to wie, że jak tylko coś to ona go od razu na zbity pysk, no i wie facet i się boi, i trzyma w ryzach, a ona taka dumna z tego jak paw.
Po 1 co komu z takiej wierności, która jest ze strachu?
Po 2 większość jej znajomych wie, że przy tym gościu laska ma rogi większe niż kiedykolwiek. I to nie z powodu alkoholowego wyskoku. Po prostu facet ma dość tego jej straszenia, ostrzegania i tych pseudo moralnych poglądów. Zmienia kochanki jak rękawiczki, pracuje na wyjazdach, więc okazji ma setki. I wyjeżdża coraz chętniej, bo te panie dają mu to, czego w domu nie ma.

Im więcej ostro na ten temat krzyczymy, tym większa szansa nie na to, że nie zostaniemy zdradzone, a na to, że się o tym nie dowiemy, bo facet zabezpieczy nas przed tą wiadomością na tysiąc sposobów. Rogi zostają takie same.
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Postprzez Sanna » 4 cze 2008, o 10:26

Mnie się ten artykuł podoba, zwłaszcza fragment:

,,Nie ma bowiem takiej kobiety, która nawet w sytuacji, kiedy nie ma już żadnych usprawiedliwień, nie łudziłaby się, że może jednak... może on jest niewinny i tylko ona jest zła, bo sprowadziła go na niewłaściwą drogę."

jest boleśnie prawdziwy. Sytuacje nieraz opisywane w wątku ,, związki" są tego dobrą ilustracją. Bo każda z nas tak bardzo chciałaby żeby było dobrze, że nieraz nie chce stanąć twarzą w twarz z prawdą.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez kropka75 » 4 cze 2008, o 10:46

To nie do końca jest strach przed spojrzeniem prawdzie w oczy. To stary jak świat mechanizm psychologiczny. Reagujemy jak dzieci, gdy rodzice są źli, obarczamy siebie winą za to, że są na nas źli. Dlatego maltretowane dziecko chce do mamusi, chociaż mamusia już siedzi za skatowanie potomka.

Potem to mija, gdy pojawia się żal i złość, przestajemy sobie wmawiać naszą winę. Chcemy wiedzieć dlaczego i zwykle o to pytamy. Czasem dostajemy odpowiedź i zwalniamy siebie z odpowiedzialności, czasem facet jeszcze dokopuje nam w obronie samego siebie, wówczas albo znajdujemy w sobie siłę, żeby wyrzucić gnoja za drzwi, albo ulegamy sytuacji i dajemy się zdeptać, zgnieść i rozłożyć na łopatki.

Oczywiście czasem udajemy sami przed sobą, umniejszamy problem, udajemy, że go nie ma, ale to nie jest świadomy wybór: będę ślepa, bo tak chcę.
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Postprzez nana » 4 cze 2008, o 12:06

ja powiem tyle, mieszczę się w 10 na 100 przypdaków! ok, nie widziałam, ale dowody były - udzieliła mi ich kobieta, z którą mnie zdradził (korspondencja, billingi). W każdym bądź razie mój ex został spakowany w WORKI NA ŚMIECI i worki te zawiozłam mu do pracy i rzuciłam w śnieg żadając zwrotu kluczy od mojego mieszkania!!!

Uważam, że tak się powinno postępować, bo tylko takie postępowanie daje panu bezapelacyjnie do zrozumienia, że dla niewiernego faceta nie ma przy mnie miejsca. Myślę, że gdyby taka reakcja była większościa, a nie mniejszością statystyczną, to zdrad by było dużo dużo mniej. To właśnie reakcja zdradzanych kobiet decyduje o konsekwencjach jakie facet ponosi za zdradę. Uważam, że powinien być świadom nieuchronności konsekwencji.

Mój ex z pewnością jest, bo został bez samochodu (używał mój), bez fajnego mieszkania (ma swoje, ale to raczej graciarnia), bez sexu (obydwie nie chciałyśmy mieć z nim doczynienia), bez ciepłych obiadków (sam słabo gotuje) i bez grosza (wspomagałam go finansowo, a teraz spłaca mi wciąż pożyczkę, co egzekwuję konsekwetnie raz w miesiącu). Mogłam jeszcze pozbawić go pracy (załatwiłam mu pracę u znajomego), ale uznałam, że byłby to spory kłopot dla jego pracodwacy. Oczywiście mogłam jeszcze narobić szumu i pozbawić go godności, ale mam nadzieję, że sam fakt pozbawił go godności, a poza tym nie chciałam się zniżać do jego poziomu.

Oczywiście, gdy w grę wchodzą dzieci i wspólny majątek jest gorzej. Dlatego uważam, że każda kobieta powinna być na tyle niezależna, żeby móc poradzić sobie i w takiej sytuacji.
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez kropka75 » 4 cze 2008, o 12:38

No widzisz Nana, ile ludzi, tyle spojrzeń na sprawę.

Ja bym nie spakowała faceta w wory na śmieci, a już przenigdy nie zawiozłabym mu rzeczy do pracy i to nie z dobroci serca, ale ze względu na swoją własną godność.

I mylisz się sądząc, że takie akcje nauczą faceta czegokolwiek siłą rzeczy, a Tobie dadzą zabezpieczenie przed drugim takim w przyszłości. To tak nie działa.
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Postprzez Pytajaca » 4 cze 2008, o 15:34

---------- 15:27 04.06.2008 ----------

kropka75 napisał(a):

Im więcej ostro na ten temat krzyczymy, tym większa szansa nie na to, że nie zostaniemy zdradzone, a na to, że się o tym nie dowiemy, bo facet zabezpieczy nas przed tą wiadomością na tysiąc sposobów. Rogi zostają takie same.


Ojej, Kropko, ale sie rozemocjonowalas, a wcale nie bylo zamiarem wywolywanie takich reakcji. Gdy ktos w strachu udaje,ze "KOCHA", TO OCZYWISCIE PO CO KOMU TAKA "MILOSC". Chodzilo o cos innego.

Partnerzy zdradzajacy najczesciej latwiej przesuwaja granice po zdradzie, i mowcie co chcecie - latwiej im zdradzic ponownie. Oczywiscie, nigdy nie ma gwarancji, ale przeciez nie o to chodzi by na sile sie przekonywac, ze "Zdradzil(-a) mnie, ale mnie kocha, wybaczylam mu (jej) i wierze, ze sie to nie powtorzy",bo moim zdaniem to jest czyste oszukiwanie sie. Ktos, kto nie mial wartosci i zasad, o ktorych pisala Lili wczesniej, nie bedzie wiedzial, ze zdrada niszczy. Taki partner jest po prostu bardziej "ryzykowny" niz nowy, nawet, jesli temu nowemu na poczatku nie zaufamy.

Tu chodzi o wartosci gleboko w sobie - czy potrafie zranic, nawet jesli ktos mnie kocha? Potrafie i zdradzam - odpowiada sobie czesc ludzi. A dobra czesc odpowie - nie, lepiej odejsc niz zdradzic, bo wiem, jak to ja(jego) moze zabolec. Zwykle odejscie zamiast zdrady jest wkazaniem odwagi cywilnej i wartosci - szacunku wobec drugiego czlowieka. Jesli zgadzamy sie na ewentualne "powtorki" partnera - byc moze nie dajemy szansy SOBIE - na zycie w dojrzalym zwiazku.

SA PRZECIEZ MEZCZYZNI I KOBIETY KTORZY(-RE) NIE ZDRADZAJA.


---------- 15:31 ----------

kropka75 napisał(a):
I mylisz się sądząc, że takie akcje nauczą faceta czegokolwiek siłą rzeczy, a Tobie dadzą zabezpieczenie przed drugim takim w przyszłości. To tak nie działa.


No wlasnie, ale po co go "uczyc"? On sam musi do tego dojrzec, nie przy naszej pomocy. Takiego faceta po prostu nalezy zostawic w spokoju, bo najprawdopodobniej nie zagwaantuje nam tego, czego pragniemy.

---------- 15:34 ----------

nana napisał(a):Myślę, że gdyby taka reakcja była większościa, a nie mniejszością statystyczną, to zdrad by było dużo dużo mniej. To właśnie reakcja zdradzanych kobiet decyduje o konsekwencjach jakie facet ponosi za zdradę.

Oczywiście, gdy w grę wchodzą dzieci i wspólny majątek jest gorzej. Dlatego uważam, że każda kobieta powinna być na tyle niezależna, żeby móc poradzić sobie i w takiej sytuacji.


Dawno nie przeczytalam na tym forum tak trafnych slow odnosnie zdrady i roli kobiety z dziecmi .
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez ewka » 4 cze 2008, o 19:26

Pytajaca napisał(a):No wlasnie, ale po co go "uczyc"? On sam musi do tego dojrzec, nie przy naszej pomocy. Takiego faceta po prostu nalezy zostawic w spokoju, bo najprawdopodobniej nie zagwaantuje nam tego, czego pragniemy.

Dlatego, że kochamy, że coś tam razem się zbudowało, że tego żal, że chciałoby się mieć to jeszcze i jeszcze, że wierzymy, że mamy całą kupę nadziei. Czy to coś złego?

I też dlatego, że on chce TEŻ tego samego.

I powiem Ci, że na progu związku czy małżeństwa jesteśmy pewne (i pewni, bo mężczyzn to chyba też dotyczy), że ten człowiek zagwarantuje nam to, czego pragniemy... a samo życie może z tej pewności tak po troszeczku uskubywać. To działa w obie strony... bo my również możemy nie spełniać tych oczekiwanych pragnień. Kompromisy i spuszczenie z tonu życzeniowego wkrada się tak pomaleńku do naszego życia. Tak po prostu jest... można też bezkrompomisowo - fora ze dwora! - i już. Nie każdy potrafi i nie każdy chce - dopóki będzie tę nadzieję miał, będzie walczył.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Pytajaca » 4 cze 2008, o 20:10

ewka napisał(a):Dlatego, że kochamy, że coś tam razem się zbudowało, że tego żal, że chciałoby się mieć to jeszcze i jeszcze, że wierzymy, że mamy całą kupę nadziei. Czy to coś złego?

I też dlatego, że on chce TEŻ tego samego.


A czy to nie jest troche tak, ze probujemy sie oszukiwac, ze ON chce? Bo gdyby chcial, to by nie zdradzil. Bo gdyby chcial, to moze by zachowala twarz i odeszla zanim zdradzi. Aczy to nie troche tak, ze zyjemy przeszloscia, tym, co juz nie wroci, tkwiac w strachu przed nowym i nieznanym?

Ewa, Ty wciaz z innego punktu zalozenia wychodzisz. Ze ktos, kto zdradza, kocha. A jednak milosc ma na celu dobro tego drugiego czlowieka, dlaczego wiec nazywasz te "pomlki" miloscia i je rozgrzeszasz? Mysle, ze wmawianie sobie, ze bedzie jeszcze dobrze nie ma sensu, bo to zalezy tylko i wylacznie od tego, co postanowia obie osoby. Zwlaszcza od reakcji zdradzajacego zalezy, czy w ogole bedzie mozna wybaczyc i "ratowac".

Nikt nie jest idealny, ja to wiem, ale sa ludzie, ktorzy potrafia zachowac zasady i wartosci, okzujac szacunek drugiemu czlowiekowi. Ten kto zdradza takiego szacunku nie ma, moze nie wyniosl tej wartosci z domu. A skoro to dla mnie, dla Ciebie wazne, jak mozna zyc na takim nierownym poziomie wartosci? Oklamywac sie przez cale zycie i trzesc sie, ze z kazda niewyjasniona dluga godzina oczkiwania rosloby w nas podejrzenie, ze zdrada sie powtarza? I gdzie ten spokoj? I gdzie "zyli dlugo i szczesliwie"?

Jestem przeciwniczka odgrzewania przypalonych kotletow. Uwazam, ze swiat jest zyt piekny i zbyt wiele na nim ludzi, ktorzy ofiarowac moga milosc oraz takich, ktorzy z szacunkiem przyjma nasza, ze szkoda czasu na oszukiwanie sie.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez ewka » 4 cze 2008, o 23:13

Pytajaca napisał(a):Ewa, Ty wciaz z innego punktu zalozenia wychodzisz. Ze ktos, kto zdradza, kocha.

Tak, nie wykluczam miłości. Nie rozgrzeszam - staram się zrozumieć.

Pytajaca napisał(a):Mysle, ze wmawianie sobie, ze bedzie jeszcze dobrze nie ma sensu, bo to zalezy tylko i wylacznie od tego, co postanowia obie osoby. Zwlaszcza od reakcji zdradzajacego zalezy, czy w ogole bedzie mozna wybaczyc i "ratowac".

Ja zdaje się właśnie o tym cały czas mówię... że skoro postanawiają jakoś to ogarnąć razem, w dalszym ciągu wspólnie, razem - nie można przesądzać, że to nie ma sensu.

Pytajaca napisał(a):A skoro to dla mnie, dla Ciebie wazne, jak mozna zyc na takim nierownym poziomie wartosci? Oklamywac sie przez cale zycie i trzesc sie, ze z kazda niewyjasniona dluga godzina oczkiwania rosloby w nas podejrzenie, ze zdrada sie powtarza? I gdzie ten spokoj? I gdzie "zyli dlugo i szczesliwie"?

Osoba zazdrosna i niezdradzona też będzie się trzęsła... sądzę więc, że człowiek świadomie podejmujący decyzję będzie w stanie zapanować nad tymi niepokojami. Zauważ, że nie musi na siłę ratować... on po prostu chce i pewien komfort spokoju musi sobie sam zapewnić... podobnie jak człowiek zazdrosny. Tego z zewnątrz się nie dostaje - to trzeba zrobić w sobie.

Pytajaca napisał(a):Jestem przeciwniczka odgrzewania przypalonych kotletow.

Czy wolno mi być miłośniczką tychże kotletów?

Pytajaca napisał(a):Uwazam, ze swiat jest zyt piekny i zbyt wiele na nim ludzi, ktorzy ofiarowac moga milosc oraz takich, ktorzy z szacunkiem przyjma nasza, ze szkoda czasu na oszukiwanie sie.

Owszem, świat jest piękny, ale nasze życie w nim czasami mniej piękne... oszukiwanie się? Niech i tak będzie;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Pytajaca » 4 cze 2008, o 23:47

[quote="ewka"]
Osoba zazdrosna i niezdradzona też będzie się trzęsła... sądzę więc, że człowiek świadomie podejmujący decyzję będzie w stanie zapanować nad tymi niepokojami.

Ale, ale, skoro ktos jest kochany to nie potrzebuje byc zazdrosny, tak mi sie wydaje. Dla mnie milosc wyklucza zazdrosc, moze tylko dopuszcza lekka.Miloc i strach nie ida w parze. Jesli kocham - oddaje cale 100% mojego zaufania. Po zdrzadzie nie ma takiej mozliwosci i wlasnie caly czas do tego zmierzam, ze proby sklejania takiego zwiazku sa najczesciej zwiazane ze STRACHEM, a nie miloscia.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 35 gości

cron