przez eta » 4 cze 2008, o 15:06
Rodzeństwo...temat dla mnie bolesny i spychany w głąb mojego serca.Może dlatego,że jestem osobą bardzo uczuciową i zawsze zależało mi na mojej siostrze-za bardzo.Ona to wykorzystywała i próbuje nadal,czasem w bardzo perfidny sposób.Nigdy niestety nie było między nami więzi emocjonalnej,której tak potrzebuję.Nie mogłam liczyc na to,że mnie wysłucha,pomoże,raczej traktowała mnie jak coś gorszego,a ja czułam się jak element,który został, dosłownie, stworzony i urodzony, po to,żeby ona nie była rozkapryszoną jedynaczką (przepraszam za wyrażenie wszystkich jedynaków).Często oglądałam zdjęcia z jej imprez,gdzie jej znajomi przyjeżdżali ze swoim rodzeństwem.Ona mnie nigdy nie zabrała.Czułam się jakby się mnie wstydziła i było mi przykro.Nigdy nie stawała w mojej obronie w relacjach z rodzicami,wręcz przeciwnie była moim największym wrogiem i kreowała się na najlepszą córkę.Raz nawet próbowała wyrzucić mnie z domu. Kiedy jej słucham,słyszę moją mamę;(.
Boli mnie to,szczególnie kiedy widzę jak dobrze czasem moi znajomi dogadują się ze swoim rodzeństwem.Miałam jednak szczęście,że spotkałam ludzi w swoim życiu,którzy są mi jak bracia i siostry i mogę na nich liczyć.Nie zabijają we mnie moich marzeń.
To jest temat rzeka.Mogłabym pisać i pisać.Pytałam o to nawet terapeute i powiedział,że ona powiela zachowania rodziców,uczestniczy w teatrze,a ja przez całe swoje życie byłam ustawiana.Teraz kiedy się temu sprzeciwiam,łamię system,chcę żyć,a nie udawać,dlatego jestem samotna praktycznie bez rodziny.Tak czuję.Kontakt jest,ale z mojej strony zaczynam stawiać mur.Za dużo bólu mnie ta szopka kosztowała,a zresztą dalej boli...
A jak u Ciebie Megie?Napisz coś więcej.Buziaki