Widzę, że nie tylko ja mam takie problemy
U mnie to już jest chyba "zaawansowany toksyczny związek". Jestem z chłopakiem prawie 3 lata. Początki oczywiscie były wspaniałe, kochał, staral się, nigdy złego słowa nie powiedział, nawet przy mnie nie przeklinał. Jednak z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc wszystko zaczęło się zmieniać.. Najpierw odszedł do innej, po paru dniach stwierdził, ze kocha mnie i chciał do mnie wrócić. Wybaczyłam. Jakiś czas było dobrze dopóki nie zaczął ćpać.. Wtedy oszukiwał mnie niemal codziennie, że nie ćpa, że mi się wydaje, ze już z tym skończył. Dowiedziałam się, że wcale nie skończył, tylko dalej się pogrąża. Po jakimś czasie skończył "niby dla mnie", jednak wiedziałam, ze on ma silną wolę i zrobił to dla siebie, bo zmądrzał. Jednak po tym problemie zaczęły się następne. Po pierwsze chorobliwa zazdrość o mnie, która dochodzila nawet do wyzywania mnie.. Potem oczywiście usprawiedliwiał to tym, że to z zazdrości, bo tak mu na mnie zależy, że on czasami nie wytrzymuje, bo dręczą go myśli, ze go mogę zdradzić. Oczywiście muszę dodać, że przez ten związek zerwałam wszystkie moje dotychczasowe kontakty ze znajomymi. Zostałam sam jak palec, jedynie z nim. I to przez moją własną głupotę, przez zauroczenie i przez to, ze miałam klapki na oczach. Brnęłam w to dalej, bo miałam tylko jego, bałam się rozstania, tego, że zostanę sama, nikt mnie nie zechce, a ja wpadnę w depresję.. Wybaczałam mu każde wyzwiska, bo przepraszał, czasami nawet płakał.Wyzywał, zaraz przepraszał i tak w kółko. Dałam się na to nabrać. Bo im szybciej wybaczalam tym częściej to się powtarzało.. Ciągle się zbieram, zeby zakonczyć ten związek, ale boję się, boję się wszystkiego, ze nie będe mogła o nim zapomnieć, ze nie będe mogła patrzeć jak on jest z inną dziewczyną ( ciekawe czy takie same świństwa będzie robił swojej nowej wybrance ), tego, że sie nie pozbieram, i przez t, ze zrobiłam z siebie ofiarę i straciłam szacunek sama do siebie będe się jedynie nad sobą użalała. Najgorsze jest to jak on mnie wyzwie, zaraz przeprasza, śmieje się z tego, ze tak sie ostro kłócimy, przytula mnie jakby nigdy nic, a ja tylko zaciskam zęby, zeby nie płakać, nie pokazywać jak mnie to boli. Mam tego dość, nie potrafię sama tego zakończyć na dobre, bo po paru dniach nie wytrzymuję i wracam do niego. Jak mam zebrać w sobie siłę i skończyć z tym obsesyjnym, toksycznym związkiem ?
Nie wiem jak odbudować wiarę w siebie.