zadzwoniłam ..nie dodzwoniłam się..potem kaktus oddzwonił.
chodziło mu o to,czy mam jakieś plany ,czy coś wymyśliłam na dzień dziecka dla dzieci.
Gdy powiedziałam:TAK mam coś w planach..on od razu wycofał się...powiedział,nie pytając wcale o szczegóły:Skoro o tak ,to nie będę przeszkadzał,żebyś potem nie mówiła...
Ja na to :To co nie chcesz spotkać sie dziś z dziećmi
powiedział,że chciałby...Ale tak jakoś bez przekonania
:evil
Zapytał ze złością;Do której wyrobisz sie z dziećmi?
Nie wiedziałam ile nam zajmie wyjazd.......prawdę mówiąc chciałam wyjechać na cały dzień.
Powiedziałam,że pewnie do wieczora nas nie będzie.
Gdy zapytałam jak on dziś pracuje powiedział,ze popołudnie ma wolne.
W międzyczasie zadzwoniła babcia....chciała zobaczyć się z wnukami....Chciałam wziąć ją z na piknik..nie mogła jechać,bo nie miała tyle czasu.A dzieci chciały pojechać do babci..wiadomo.Zmieniłam plan dnia
Napisałam do kaktusa,że za ok trzy godziny będziemy mogli pojechać gdzieś razem z dziećmi.Że bez sensu robić im dwa dni dziecka,że na lody ,czy coś możemy zabrać ich razem.
Tak też zrobiliśmy.Byliśmy na lodach...potem na trawie,na kocu..powiedzmy na rodzinnym pikniku.Tak sobie pomyślałam skoro dzieci mają święto i chcą...to ok.Kaktus mało co odzywał się...dzieci śmiały sie do mnie,wygłupiały....Ja byłam spokojna,trochę śmiałam się z dziećmi.
Pokazaliśmy "tatuśkowi",że jest nam dobrze....mi i dzieciom razem....
One trochę olały tatę....Nie rozmawiał z nimi..to one wolały ścigać sie ...jak podbiegały po jedzenie to zaczepiały mnie.
Fajnie,ze nie byłam smutna...coś tam ogólnie porozmawiałam z kaktusem ....
Niech sobie myśli,ze mi już nic nie zależy..że pogodziłam się,że jestem sama z dziećmi.
Nie musi oglądać mnie smutnej
Potem pojechaliśmy na festyn..córka chciała być na konkursach...Ok.
Chwilę tam byłam z nimi...Zrobiło mi sie przykro gdy widziałam inne rodziny...
Nie dałam po sobie poznać.Dzieci chciały jeszcze zostać.Powiedziałam kaktusowi,żeby przywiózł dzieci do domu.
Tak tez było.
A po drodze dzieci same zaciągnęły ojca do sklepu,żeby kupił im prezenty.A co....w sumie czemu nie...skoro sam nie pomyślał.
Bałam sie rano jak to będzie.
Dałam radę...
Najważniejsze,że kaktus widział mnie uśmiechniętą i zadbaną
Nie mam wyjścia.Musze tak.
A on ...niech spada......