O tym jak rozstac sie (nie)skutecznie..

Problemy z partnerami.

O tym jak rozstac sie (nie)skutecznie..

Postprzez Gaik_Kwitnacy » 11 cze 2007, o 02:03

Strasznie się wahałam czy kolejny raz,w kolejnym miejscu opisywac historie dreczacego mnie problemu..Czuje sie jednak zmuszona poszukiwać rozwi±zania do czasu az poczuje że uzyskałam wszelkie możliwe odpowiedzi i moja chora psychika odetchnie z ulg± w zapomnieniu.Za kazdym razem bardzo cięzko przychodzi mi powiedzenie czegokolwiek o relacji ktorej ponad dwa i pol roku nie moge wymazac.Juz nawet nie chodzi o swiadome odczuwanie ale o to że miło¶c do tamtego człowieka z jakis przyczyn wryła się we mnie dużo głębiej.Stanowi to pewne utrudnienie w codziennym funkcjonowaniu.Upokorzenie zwiazane z tym ze osoba o ktorej istnieniu nie chce pamietac towarzyszy mi w mojej glowie.Upokorzenie i frustracja zwiazana z niemoca chodzenia po miescie bez obawy ze gdzies moglabym sie na nia natknac.Jakie to zenujace że gdy go gdzies widze mam fizyczne odczucia przypominajace zakochanie albo paniczny lek(podcina mi nogi,serce wali i czuje jakbym miala zemdlec co utrzymuje sie prawie do godziny po zauwazeniu go np na ulicy)Poczucie winy wobec osoby z ktora jestem od dluzszego czasu szczesliwa i od ktorej biore wiecej niz jestem w stanie ofiarowac.Poczucie winy w stosunku do samej siebie poniewaz swiadomie nigdy nie postrzegalam tego czlowieka w superlatywach,a zwiazek jaki tworzylismy byl jakims destrukcyjnym nieporozumieniem.I jeszcze te sny..w jednym z nich widzialam jakiegos kaplana ktory prowadzil nas(mnie i grupe znajomych mi ludzi )do przepieknego miejsca na wodzie gdzie mialo dokonac sie jakby oczyszczenie po spowiedzi w konfesjonalach ktorych bylo tam bardzo wiele.Wszyscy podeszli do spowiedzi tylko ja chciałam ale nie moglam.siedzialam i plakalam odczuwajac potworne poczucie winy zwiazane z tamtym czlowiekiem.Podobne do tego ktore odczuwalam przechodzac zalamanie nerwowe krotko po rozstaniu z nim..Czasami snia mi sie tez przygody i nasze zejscie sie w dziwnych sceneriach.Tak bardzo odczuwam te sny ze po kazdym z nich kolejne dni trace na przezywanie i poszukiwanie odpowiedzi dlaczego,po co,co on dla mnie znaczyl albo co mi zrobil ze nie umiem albo nie chce sie go z siebie pozbyc.Zdaje sobie sprawe ze najprawdopodobniej powinnam udac sie do psychologa lub psychiatry(poczatek psychozy?).Jestem jednak zniechecona bo znalezienie odpowiedniego terapeuty prywatnego metoda prob i bledow trwa cale miesiace wyrzucania pieniedzy ktorych nie mam w nadmiarze,a pomoc panstwowa to lazenie,zapisy,roczne oczekiwanie w kolejkach.szukanie pomocy z jego powodu to takze dosc dla mnie upokarzajace..Czasami tylko potrzebuje sie wygadac..chociazby po kolejnym snie lub zaobserwowaniu go gdzies pomimo staran..A moze ktos z was mnie zrozumie lub zechce jakos dluzej o tym porozmawiac..?Na drodze autoanalizy hipotez mam mnustwo ale chyba zadna nie trafila do mnie na tyle zeby rozpuscic uczucia.chyba ze ja sama nie chce sie ich pozbyc bo wielka milosc to lepsze uzasadnienie dla zalamania nerwowego ktorego z zadna okropnoscia jakiej doznalam nie jestem w stanie porownac.Nie umiem powiedziec ze to poprostu nic nie znaczylo..
Gaik_Kwitnacy
 
Posty: 90
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:48

Postprzez nefi » 11 cze 2007, o 09:42

Ja chce...
Nefi
Avatar użytkownika
nefi
 
Posty: 78
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:35

Postprzez ewka » 11 cze 2007, o 09:45

Co¶ powoduje, że się "tego" trzymasz. Przeszło¶ć nie ma najmniejszego znaczenia "na dzisiaj" - co mogła zrobić lub dać, już zrobiła i dała. To, że to trzymasz, nie pozwala Ci żyć dniem dzisiejszym i cieszyć się tym, co on niesie. Przeszkadza Ci. Czy ¶wiadomo¶ć tego nie jest wystarczaj±ca, by to wszystko już pożegnać?

Te upokorzenia... jejku, no dlaczego wła¶ciwie? Może jest tak, że w jaki¶ sensie nie potrafisz przyj±ć faktu, że już Was nie ma? Masz o co¶ żal do niego? ¬le się rozstali¶cie i to Ci przeszkadza ostatecznie to wszystko pożegnać i zamkn±ć? Może jest jakie¶ jedno "co¶", co się za Tob± wlecze?

To takie moje pierwsze wrażenia po przeczytaniu. Ja wiem, że człowiek czasami zdaje sobie sprawę z wielu rzeczy, a wcielić to w życiu wcale nie jest tak prosto. Może... je¶li będziesz miała ochotę to tutaj "przepracować", a każdy dorzuci co¶ od siebie - może ten granat znajdziemy? I rozbroimy?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Pytajaca » 11 cze 2007, o 11:21

ewka napisał(a):Co¶ powoduje, że się "tego" trzymasz. Przeszło¶ć nie ma najmniejszego znaczenia "na dzisiaj" - co mogła zrobić lub dać, już zrobiła i dała. To, że to trzymasz, nie pozwala Ci żyć dniem dzisiejszym i cieszyć się tym, co on niesie. Przeszkadza Ci. Czy ¶wiadomo¶ć tego nie jest wystarczaj±ca, by to wszystko już pożegnać?

Ewa, wlasnie to nie wystarcza... Potrzeba uswiadomienia pewnych procesow, czasu i naprawde silnych przezyc, by zrozumiec calym soba, a nie tylko rozumowo.

Gaiku. Przeciez jestes w nowym zwiazku. Przeciez masz swiadomosc upokorzen ze strony poprzedniego partnera. I swiadomosc uplywajacego czasu. I tego, ze co bylo, a nie jest...Gaiku, zyjac przeszloscia (wiem, ze nie chcesz nia zyc, ale tak jest), zamykasz sie na terazniejszosc, jestes jakby na "wpol martwa".

Nie chce tu niczego sugerowac, ale moze to Ci pomoze - zastanow sie, co sie stalo w dawnej przeszlosci, gdy bylas dzieckiem, co moglo spowodowac, ze upokorzenie utozsamiasz z miloscia?...

Gaiku, naprawde zalecam kontakt z terapeuta lub jakas chociaz grupa wsparcia. Wiem, ze to moze troche potrwac - ale warto. Jestem "ofiara" takiego czlowieka jak Ty - zagubionego w swiecie uczuc i nie chcialabym nigdy przezywac czegos podobnego. Pomysl, jak mocno ranisz (nawet jesli nie chcesz) swego obecnego partnera i zastanow sie, czy nie lepiej by bylo, gdybys przez jakis czas pobyla sama.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez Lelyann » 11 cze 2007, o 12:20

Heh. Jakbym czytala o sobie. Nie wiem, czy bede potrafila Ci pomoc.. napewno nie doradze Ci dobrego psychoterapeuty, ani nikogo takiego, bo nigdy do zadnego nie chodzilam. Czytajac Twoj post mialam wrazenie, ze wiele nas laczy.. nie wszystko, bo niektore elementy Twojej historii sa inne, niz mojej.. Widzisz, ja taki "niezakonczony zwiazek" wloke za soba juz 4 lata... I rowniez jestem teraz w innym zwiazku, szczesliwym, pelnym, z cudownym mezczyzna ktory daje mi wiecej, niz ja potrafie i moge dac jemu.. Jednak echo tamtych wydarzen, cien tamtego czlowieka, rzutuje na kazda chwile, ktora spedzam z moim obecnym partnerem. Powoduje, ze zadna z tych chwil nie jest w pelni wolna i szczesliwa. Budzi poczucie winy wobec czlowieka, z ktorym dziele zycie, i pogarde dla samej siebie. Coraz wieksza desperacje, coraz bardziej nieobliczalne decyzje. Coraz wieksza potrzebe, by wszystko to zniszczyc... byc byc sama, i nikogo juz nie ranic.
Widzisz, ja tez mam wiele hipotez, dlaczego wlasnie tak czuje i robie. Zbyt osobistych, zeby sie nimi tutaj dzielic.. i zbyt absurdalnych :/ by zabrzmialy powaznie.
Wiem jedno, bo do jednego wniosku udalo mi sie z cala pewnoscia dojsc przez te lata. Pozostawienie sprawy tak, jak jest, to droga do nikad. A taka droga idzie sie zawsze samemu.
Lelyann
 
Posty: 1
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 19:52

Postprzez Gaik_Kwitnacy » 11 cze 2007, o 17:28

---------- 17:10 11.06.2007 ----------

Dziekuje za odpowiedzi.Kazda z Was ma tak naprawde troche racji.Po pierwsze rozstalismy sie napewno fatalnie.Ponadto po tym rozstaniu zaczelo sie ze mna dziac cos nienormalnego i niezwyklego.Ja takze w tym dopatruje sie przyczyn mojego samopoczucia w zwiazku z jego osoba.Na poczatku to ja zazyczylam sobie rozstania.Zrobilam to dzieki swiadomej pracy nad soba,nie mogac na niego juz patrzec, odczuwałam strach,zlosc,zal i brak szacunku.Weszlam w nowa krotka relacje ktora miala byc na dodatek dlugo oczekiwana proba zupelnie innej formy zwiazku.Czyli taki etap podwojnego poczatku nowego zycia.Po 3 miesiacach nie wiem skad,po co i dlaczego zaczelam czuc jakbym powoli wpadala w depresje.To samo w sobie nie byloiby dziwne bo choruje od 16 roku zycia ale tym razem objawy byly zupelnie inne..I brak mi slow zeby opisac to co przezywalam przez kolejne pol roku..Bo nigdy dotad nic podobnie potwornego mi sie nie przydazylo.Uczucie ktore dominowalo to obezwladniajace poczucie winy zwiazane z jego osoba(Boże to straszne bo tak naprawde on robil wobec mnie rzeczy bardziej zaslugujace na potepienie :( )Potem bardziej intensywny niz na poczatku powrot uczuc do niego oraz przerazliwy,rozrywajacy bol.Na tym etapie spotkalimy sie ponownie kilka razy ale on zrezygnowal z kontynuowania znajomosci.Poniewaz bylo ze mna coraz gorzej i czulam ze tylko on jest w stanie rozwiazac dylemat tego co sie ze mna dzieje(nie mialam pomyslu jak ale tak czulam..moze jakims slowem, nie wiem) prosilam go o pomoc ale on raczej nie byl zainteresowany niesieniem pomocy..nie wiem jakim cudem wogole wrocilam do normalnego zycia..Po takiej traumie,bolu i samotnosci ciezko normalnie patrzec na swiat i nie nienawidzic ludzi..wiec moze to bardziej chodzi o to co dzialo sie ze mna a jego osoba stala sie tylko pretekstem.
Co do terapi to moja niechec wynika z tego ze wielokrotnie i w roznych miejscach probowalam sie jej poddawac.Terapi grupowej z reszta skutecznie.Bardzo wiele sie nayczylam.przede wszystkim stawiania granic i odczuwania zlosci gdy ktos je przekracza.To jest odpowiedz na sugestie dotyczace przepracowania dziecinstwa.Zanik powyzszych umiejetnosci stanowil glowny problem dzieciecego okresu, ktory mogl sie przekladac na wchodzenie w toksyczne uklady.
I wreszcie to ze nie mogac zagoic tamtych ran do konca nie zyje ..a moze milosc do niego to taki pretekst do tego zeby nie pokochac nikogo innego kto zranilby mnie jeszcze bardziej.w zasadzie zakochanie w kims kogo nie ma to zakochanie bez ponoszenia ryzyka w przeciwienstwie do zakochiwania sie w osobie ktora jest obok codziennie..
i oczywiscie jak w ostatniej wypowiedzi wiele jest takich hipotez ktore penetruja raczej zjawiska paranormalne:karma,poprzednie wcielenia,jakies energetyczne przeplywy,wina niezawiniona ,czyli nieuswiadomiona wina jakby niechcacy za ktora do wszystko mnie spotkalo..to bedzie taka ironia przez lzy ale wyglada to dosc romantycznie tylko nieco niepraktycznie..

---------- 17:28 ----------

A co do samotnosci to bardzo czesto o tym mysle.Ten nowy zwiazek przytrafil sie sam,szukalam raczej przyjazni z kims na jako takim poziomie..nie moge powiedziec ze nic nie czuje..jestem wdzieczna,bardzo wdzieczna bo od nikogo wczesniej tyle nie otrzymalam.Mozna powiedziec ze nadrobilam wychowawcze braki w wartosciach i pozytywnych emocjach.Poza tym bardzo lubie,wspaniale mi sie zyje,tak bespiecznie i radosnie..nie moge zostawic takiego czlowieka..cierpialby dlatego ze nie che jego wsparcia..Sprawdzam to ilekroc w desperacji kaze pakowac walizki.. :oops:
Gaik_Kwitnacy
 
Posty: 90
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:48

Postprzez Pytajaca » 11 cze 2007, o 18:48

Gaik_Kwitnacy napisał(a):..Sprawdzam to ilekroc w desperacji kaze pakowac walizki.. :oops:

Chyba nie za bardzo zrozumialam te zdanie. To Ty mu kazesz sie pakowac, czy on Tobie?...I jeszcze jedno, nie miej mi za zle, ale zapytam - Jestes z nim z wdziecznosci?...

Swietnie ujete meritum toksycznych zwiazkow brzmi: "..a moze milosc do niego to taki pretekst do tego zeby nie pokochac nikogo innego kto zranilby mnie jeszcze bardziej.w zasadzie zakochanie w kims kogo nie ma to zakochanie bez ponoszenia ryzyka w przeciwienstwie do zakochiwania sie w osobie ktora jest obok codziennie..." Tak, to Ty sama to napisalas :)

Jak przekroczyc granice tego leku i zwalczyc w sobie traume?

Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez Gaik_Kwitnacy » 11 cze 2007, o 20:30

Hmm..Ja tak pisze człowiek bo mam problem z mówieniem obcym osobom że mam partnerke nie partnera..No ale klamac na anonimowym forum to juz by byla przesada zatemta osoba ktora stala sie moim problemem to partner a ta z ktora teraz jestem to partnerka..Nie jestem chyba tylko z wdziecznosci..Wiem ze bylaby jakims ucielesnieniem moich marzen gdybym tylko mogla do konca ja pokochac..to co czuje to pragnienie dla niej jak najlepiej,radosc jaka odczuwam w kazdym dniu bycia razem,duma z tego ze zdaje sobe sprawe ze nas zwiazek stanowi czesto wzor i inspiracje dla znajomych par i osob zarowno homo jak i heteroseksualnych(daja nam to odczuc)Tylko ta zadra zwiazana z tamtym facetem,ta podswiadomosc ktora daje mi o sobie znac w chwilach szczescia..Tutaj warto by było dodac ze spotkałam go na przelomie ksztaltowania sie mojej orientacji ktora teraaz zdecydowanie okreslam jako bardziej homo niz hetero,a wczesniej czulam pomiedzy tym jakas rownowage..Liczyl sie czlowiek poprostu..(kolejna zagadka?przeciez wobec tej zmiany tym bardziej uczucia do niego powinny odplynac..?Coz seksuolog u ktorej bylam nie miala czasu ani mjejsc w kolejce.poradzila tylko zebymwpadla jak bedzie sie ze mna cos zlego dzialo)
Gaik_Kwitnacy
 
Posty: 90
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:48

Postprzez nefi » 11 cze 2007, o 21:09

Hmm, zamysliłam sie po twoich postach.
Utkwil mi w pamieci ten sen...wiesz on ma dwa wymiary. I wydaje mi sie ze mowi duzo wiecej o tobie i o tym co sie dzieje w twoim zyciu.

Zgadzam sie z dziewczynami...zle sie stalo ze weszlas w nowy zwiazek nie konczac starego ale to co na poczatku sie wydawalo dosc proste w kontekscie ostatniego postu jest duzo bardziej trudne.

Z gory przepraszam jesli cos co napisze jest przykre lub bolesne nie jest to wcale moim zamiarem !!!!

Twoj sen moze mowic nie o milosci do chlopaka ale o braku mozliwosc pogodzenia sie z Bogiem z powodu zwiazku z dziewczyna.
A twoje mysli i reakcje na widok bylego moga byc rodzajem mechanizmu obronego : nie pamietam jak to sie nazywa dokladnie ale moze ktos z forum ma niedlugo egz i rozroznia te podzialy :)?
To tak jakbys w srodku siebie do konca sie z tym nie pogodzila albo czula ze inni tego nie akceptuja.
Cale to przywiazanie do bylego i reakcje moga byc wlasnie takim mechanizmem ktory broni Ciebie a jednoczesnie Ciebie bardzo meczy.
Mysle ze nawet mozesz byc bardzo zakochana w tej dziewczynie z tym ze nie pozwalasz sobie na odczucie tego...czemu bo to by zlamalo twoje wewnetrzne ja.

Ale moze byc tez na odwrot.

Moze trzeba sie zastanowic tak naprawde nad konfilktem w tobie : zasad moralnych i tego jaka chcialabys byc a jaka jestes?
Avatar użytkownika
nefi
 
Posty: 78
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:35

Postprzez Gaik_Kwitnacy » 11 cze 2007, o 22:25

Czy mogłabys wyjsnic mi blizej dzialanie tego mechanizmu o ktorym piszesz(przywiazanie z powodu braku akceptacji mojej lub innych)?Z orientacja fakt mam problem ale jakos nie laczylam tych spraw tak do konca.Własne ja w orientacji..Coz..Dlugo sie bronilam zeby zaczac zwiazek z kobieta tak od poczatku do konca po tym jak zostalam odrzucona przez dziewczyne ktora zainicjowala moja swiadomsc checi zwiazania sie z kobieta a potem gdy ja chcialam zaryzykowac ona sie wycofala..dodatkowo moj ojciec dba o moja matke tak jak zawsze chcialam zeby o mnie dbano,akceptuje ja pomimo fatalnych wad.dlatego od dziecka roilam w sobie pragnienie spotkania takiego faceta jakim jest moj ojciec dla mojej matki..taka wizja heteroseksualnej rodziny ktora zburzyl moj biseksualizm bardziej ukierunkowany jednak na kobiety(temu ze bylam zakochana w facecie i to nie jednym nie moge wykluczyc dlatego nie pisze homoseksualizm choc od jakis dwoch lat czuje sie lesbijka)Ja troszke ciezej teraz odbieram,r0ozumuje z powodu nasilenia depresji,przepraszam.
Gaik_Kwitnacy
 
Posty: 90
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:48

Postprzez nefi » 12 cze 2007, o 18:49

Postaram sie, tylko ze musze siegnac do notatek albo jakiegos podrecznika bo nie jestem specialista. A moja wiedza jest bardzo podstawowa z racji tego ze mam wyksztalcenie medyczne.

Nie musze miec racji, to jeden z wariantow, ale mysle ze warto to przemyslec. Ciekawa jestem tez co inni napisza.
Trzymaj sie cieplutko.
Avatar użytkownika
nefi
 
Posty: 78
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:35

Postprzez Abssinth » 12 cze 2007, o 19:10

a ja sie tylko tak na chwile wtrace, i tylko na temat orientacji...otoz moja kochana malutka siostrzyczka, lat 20 i troche, jest obecnie i przez ostatnie 3 lata, w zwiazku z kobieta. Jako, ze czasem opowiada mi rowniez o tym ze podoba jej sie ten czy tamten chlopak, postanowilam sie zapytac pewnego dnia, jak to jest - czy jest ona w koncu bi, czy homo, czy tak naprawde hetero i sie po prostu bawi:). I dostalam na to odpowiedz, ktora powalila mnie swoja prostota i dojsciem do sedna calej sprawy - 'jestem po prostu istota seksualna', powiedzialo moje Malenstwo :).
I tak to.
Tak naprawde 'orientacja' i opowiadanie sie nie ma dla mnie sensu troszke..:) Wszystko zalezy od czlowieka, od sytuacji, od wielu jeszcze innych czynnikow. A Bog (przepraszam nefi, jesli uraze) nie ma nic do tego, bo jesli to On nas stworzyl, to stworzyl nas dokladnie takich, jakimi jestesmy, ze wszystkim.

miauk:)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez nefi » 12 cze 2007, o 20:03

Nie czuje sie urazona.
Z orientacja nie bardzo wiem jak to jest wiec o tym nie pisze.
Mi chodzi jedynie o konflikt i mechanizmy obrone osobowosci oraz o strategie radzenia sobie.
Cos na temat glownie radzenia sobie z problemami a dokladniej na temat strategii radzenia sobie i mechanizmow obronych.

Musze poszukac chyba w terelaku ...bo to co pisze gaik_kwitnacy to mi sie
bardzo z tym kojarzy choc moze masz i racje abssinth moze to nie ma nic do rzeczy...
Prawde mowiac pomyslam ze twoja uwaga jest rzeczywiscie bardzo celna.

Choc sen wskazuje jednoznacznie na konfilkt zasad moralnych z religia.
A co do chlopaka i tesknoty za nim to mozesz miec racje.
Avatar użytkownika
nefi
 
Posty: 78
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:35

Postprzez Gaik_Kwitnacy » 12 cze 2007, o 22:57

Nie widze sprzeczno¶ci pomiedzy tymi podejsciami do zagadnienia orientacji.Mozna zdawac sobie z czegos sprawe,swiadomie wyznawac takie a nie inne wartosci lub tez oceniac intelektualnie natomiast gleboko, wypierajac do podswiadomosci czuc cos innego.I to cos na glebszej plaszczyznie to cos do czego jakos nalezaloby sie dostac ..tylko jak?
Gaik_Kwitnacy
 
Posty: 90
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:48

Postprzez nefi » 15 cze 2007, o 14:37

Pamietam o Tobie Gaik_kwitnacy :)
Postaram sie odszukac to o czym pisalam , wytrzymaj jeszcze troche.
Pozdrawiam.
Avatar użytkownika
nefi
 
Posty: 78
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:35


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 107 gości

cron