Jak żyć gdy odchodzi TEN mężczyzna?

Problemy z partnerami.

Postprzez kropka75 » 27 maja 2008, o 18:54

A propos jego matki...

Opadły mi kapcie. Zadzwoniła do mnie z pomysłem. Zażyczyła sobie rozmowy w tajemnicy. Po czym obwieściła mi, że jej to z boku wygląda na spisek tej kobiety i jej syna, a ma on na celu wykończenie mnie... :shock:

Siedzę i patrzę przed siebie jak sroka w gnat. Choć w zasadzie nic w jej temacie nie powinno mnie dziwić, jestem w szoku.
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Postprzez ewka » 27 maja 2008, o 20:05

Zbieraj kapcie, Kropka... tej "kobiety" chyba nie należy traktować serio. Hmm?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kropka75 » 28 maja 2008, o 07:22

Czy trzeba czy nie, to nie wiem, ale na pewno nie warto.

__________________________

Ja chyba przeszłam do drugiego etapu. Przeryczałam wczorajszy wieczór i dzisiejszy ranek od 4 w nocy do teraz.

Mąż wczorajszy dzień spędził u mojej matki na oglądaniu moich zdjęć z dzieciństwa i gadaniu o mnie, o tym, że nie wie co mu się stało, o matce swojej. Był też u psychologa.

Po powrocie do domu chyba nie wiedział co ze sobą zrobić, a może tak mnie przeprasza, w każdym razie posprzątał chałupę, rozebrał rozwalone wyrko w sypialni i czekał na mnie. Popołudnie spędził przyczepiony do mnie, wieczorem spytał ( :?: ) czy może iść na chwilę do garażu. On poszedł, a u mnie zaczął się etap "poszokowy".
Gdy wrócił przywdziałam maskę pt. "jest ok". O 22 nie miałam już ochoty udawać i stwierdziłam, że idę spać. Ku mojemu zaskoczeniu on orzekł, że skoro tak to on też się kładzie, powyłączał sprzęty, pogasił światła i po dwóch minutach już leżał przyklejony do mnie...

Jak tak dalej pójdzie będę miała syjamskie małżeństwo. ;)

Nie wiem jakich myśli się złapać. Boję się etapu nr 2, tego żalu i bólu, który niechybnie rodzi się w mnie.
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Postprzez ewka » 28 maja 2008, o 09:23

kropka75 napisał(a):Nie wiem jakich myśli się złapać. Boję się etapu nr 2, tego żalu i bólu, który niechybnie rodzi się w mnie.

A przeczytałaś Kropko wpis Nocnej_ w "Wybaczyć zdradę?" :?: To ja myślę, że takich myśli powinnaś się złapać. One są dobre... a że Twojego męża to zdarzenie mocno kopnęło, to jest to widoczny znak, który takie myślenie powinien ułatwić.

Ból się wyboli, a żal wyżali... to nigdy nie trwa wiecznie.

Śniadanie zjadłaś?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kropka75 » 28 maja 2008, o 11:22

Tak, czytałam...

Ale jakoś mój przypadek widzę tak po środku. Nie byli sobie obcy, znali się, romansowali esemesami, umawiali. To że on dzisiaj nie wie co go popieprzyło, niczego nie tłumaczy, bo wtedy mówił co mówił, pisał co pisał i chciał stąd do niej wyjechać.

Wczoraj przejrzałam wszystkie odnalezione esemesy od niej, większość jest z pierwszych dni... Jakiś obłęd to jest! 6-go kwietnia go znalazła, od 9-go słali esemesy, 13-go się spotkali na chwilę, a 14-go ona już pisała "tęsknię", "buzi" itd. Dwa dni później kończyła wiadomości słowem "kocham". :shock:

Zanim pojechał na drugie spotkanie, te z młodą tydzień później, stara już szukała mieszkania, już odchodziła od tego swojego i robiła potajemne przelewy na inny rachunek (którego ten jej fagas nie znał) pisząc o tym do mojego chłopa "na nasze mieszkanko". :shock:

Przez niespełna 4 tygodnie ten romans przeszedł wszystkie fazy, od szoku z ponownego spotkania aż do łóżka, poprzez tysiąc planów, łącznie ze wspólnym zamieszkaniem.

Wyjeżdżając tam na majowy weekend niby niczego nie planował, niby miał wątpliwości, a jednak pojechał do niej, do tego "gniazdka", gdzie byli tylko we 3, a często i we 2, a mnie wkręcał, że jest tam ten facet, że przez "rodzinę" został zaproszony. Niby nie planował "tego", a jednak wszedł jak w masło w tę bardzo sprzyjającą sytuację.

Spotkanie "dziś" kogoś i zapomnienie pod wpływem chwili i alkoholu to ja pojmuję. Tego co się "u nas" działo nie...

__________________

Tak, jadłam śniadanie. :)
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Postprzez ewka » 28 maja 2008, o 11:54

kropka75 napisał(a):Wczoraj przejrzałam wszystkie odnalezione esemesy od niej, większość jest z pierwszych dni... Jakiś obłęd to jest! 6-go kwietnia go znalazła, od 9-go słali esemesy, 13-go się spotkali na chwilę, a 14-go ona już pisała "tęsknię", "buzi" itd. Dwa dni później kończyła wiadomości słowem "kocham". :shock:

No sama widzisz... to takie trochę większe "dziś";)
Kropko, nie chcę umniejszać ani upłycać ani wybielać Twojego męża. Mocno jednak chcę Ci przypomnieć, co pisałaś wcześniej... że za pewnie się czułaś, że zdominowałaś, że on nie czuł się kochany. To trwało jakiś tam czas... i wpada taki babsztyl, jak pasożyt czepia się przeszłości i SZTURMEM (posługując się dzieckiem!!!) zdobywa Twojego męża - takiego "niekochanego"... więc słabego w jakimś sensie. I po prostu zdurniał, dał się wkręcić i wmanewrować.

Odnosząc to do skoków po wpływem alkoholu... ona mu podała w zawrotnym tempie (patrząc na te daty) solidnego drinka. Baba warta uduszenia... ona bardziej niż on (Twój mąż).

Tak to widzę.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kropka75 » 28 maja 2008, o 12:07

ewka napisał(a):No sama widzisz... to takie trochę większe "dziś";)
Kropko, nie chcę umniejszać ani upłycać ani wybielać Twojego męża. Mocno jednak chcę Ci przypomnieć, co pisałaś wcześniej... że za pewnie się czułaś, że zdominowałaś, że on nie czuł się kochany. To trwało jakiś tam czas... i wpada taki babsztyl, jak pasożyt czepia się przeszłości i SZTURMEM (posługując się dzieckiem!!!) zdobywa Twojego męża - takiego "niekochanego"... więc słabego w jakimś sensie. I po prostu zdurniał, dał się wkręcić i wmanewrować.

Odnosząc to do skoków po wpływem alkoholu... ona mu podała w zawrotnym tempie (patrząc na te daty) solidnego drinka. Baba warta uduszenia... ona bardziej niż on (Twój mąż).

Tak to widzę.


Ewuniu, ja to wzięłam na siebie, bo myślałam, że moje zachowanie było powodem jego reakcji na nią. Łatwiej mi było działać biorąc winę na swoje plecy. Zanim wyjechał udowodniłam mu, że jest inaczej, pokazałam, powiedziałam, napisałam co czuję. Gdybym wiedziała, że nie weźmie tego pod uwagę albo że mimo tego wyłączy się po wyjściu z domu, nie zrobiłabym nic.

Dwoiłam się, troiłam, schowałam w buty godność, dumę i honor. A on tego nie docenił. W ogóle zobaczył to za późno.

Ja też nie czułam się kochana. I też znalazł mnie były na naszej_klasie. I jakoś trzymałam dupę na wodzy.
_________________________________


Chyba miesza mi się faza wypłakania żalu po przyjęciu do wiadomości co się stało z fazą wk...nia na niego. :roll:
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Postprzez ewka » 28 maja 2008, o 12:43

kropka75 napisał(a): Ewuniu, ja to wzięłam na siebie, bo myślałam, że moje zachowanie było powodem jego reakcji na nią. Łatwiej mi było działać biorąc winę na swoje plecy. Zanim wyjechał udowodniłam mu, że jest inaczej, pokazałam, powiedziałam, napisałam co czuję. Gdybym wiedziała, że nie weźmie tego pod uwagę albo że mimo tego wyłączy się po wyjściu z domu, nie zrobiłabym nic.

Kropko, tutaj kłaniam Ci się nisko, bo zrobiłaś dobrą rzecz i przy okazji trochę w sobie posprzątałaś i poukładałaś. Wiesz to, czego nie wiedziałaś... to też się liczy. Piszesz, że „Zanim wyjechał...” – a ja myślę, że zanim „zanim”, to już zjawił się pasożyt i Twoje wysiłki nie miały już takiego odbicia.
kropka75 napisał(a):Ja też nie czułam się kochana. I też znalazł mnie były na naszej_klasie. I jakoś trzymałam dupę na wodzy.

Żałujesz? Że trzymałaś? Dasz głowę, że utrzymasz? Zawsze? Że nigdy?

Zdradę można rozciągać w każdą stronę... i myślę, że jeśli mimo jej zaistnienia chcemy ten wspólny biznes ciągnąć dalej – ciągniemy w lewo. Jeśli nie chcemy, bo za dużo, za bardzo, za ciężko – ciągniemy w prawo. Fakt się stał i nic tego nie zmieni... jedyne, co można, to wybrać tę prawą lub lewą. Do której się przymierzasz?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kropka75 » 28 maja 2008, o 14:50

Na razie do żadnej się nie przymierzam. Po prostu cholernie mnie boli...

ewka napisał(a):Żałujesz? Że trzymałaś? Dasz głowę, że utrzymasz? Zawsze? Że nigdy? [/color]

Powiem tak. Miesiąc temu dawałam głowę i że utrzymam, i że zawsze, i że nigdy.
Teraz głowy już nie dam, bo nie chcę...
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Postprzez ewka » 28 maja 2008, o 23:16

Przestanie boleć Kropka... przestanie.
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kropka75 » 1 cze 2008, o 20:17

Ewka...

Parę dni temu podałaś linka do artykułu z Charakterów. Czasem kupuję tę gazetę i ostatnią kupiłam również. Oczywiście z powodu artykułu, który linkowałaś.

Dziś zabrałam ją ze sobą nad wodę... Natknęłam się na coś ciekawego i przeczytałam - pierwszy artykuł: Nawroty do namiętności z przeszłości. :shock:

Jeśli masz możliwość, przeczytaj go. Ja jestem w szoku. Przestałam odczuwać otępienie. Zrozumiałam mojego męża.

Żeby zarysować o czym mowa, cytat: " W pewnej części mózgu powstają wspomnienia nasączone silną dawką emocji. Wspomnienia te w dużej mierze pozostają nieuświadomione, do czasu, aż jakieś wydarzenie sprawi, że powrócą na powierzchnię świadomości. Gdy odżyją, przypominają czasem obsesję. Wystarczy, że coś ją rozpali - na przykład stara miłość się odezwie, a wszystkie dawne uczucia wychodzą z cienia".

Dodam, że mowa tu o zupełnie zdrowych, normalnych ludziach. Jak to wygląda u osób impulsywnych, z zaburzonymi, przerysowanymi emocjami, można się tylko domyślać... :(
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Postprzez Magda » 1 cze 2008, o 22:13

W takim razie nie chce myslec co bedzie jak moj facet spotka sie ze swoja byla... :( Chociaż jest druga strona medalu... Co bedzie jak ja spotkam byłego? :> A tak na powaznie chyba kupie ten numer, wlasnie dla tego artykułu.Moze wreszcie zrozumiem dlaczego moj facet w wakacje spotkal sie z ta cala D. z Wawy, mimo ze twierdzi ze nic specjalnego od niej nie chcial...
Avatar użytkownika
Magda
 
Posty: 181
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 00:05
Lokalizacja: Poznan

Postprzez ewka » 2 cze 2008, o 08:49

kropka75 napisał(a):Ja jestem w szoku. Przestałam odczuwać otępienie. Zrozumiałam mojego męża.

No widzisz Kropko... jak na życzenie wpada Ci w ręce artykuł, dzięki któremu coś tam możesz sobie w głowie ułożyć. No farciara i już;)
Myślę, że lepiej zrozumieć (lub się starać zrozumieć), niż ładować się tylko i wyłącznie w pretensje i żal. To też jest, siłą rzeczy... ale nie dominuje. Jeśli uda się zrozumieć jest po prostu lżej. I jemu też, bo to Ty jesteś odbiciem tego, co zrobił (lub mu się przydarzyło - jakkolwiek to nazwać). Skoro zapada decyzja na "dalej razem", to (po burzy, szlochu i niejedzeniu) w odbiciu powinna być wiara w sukces, docenienie każdego wysiłku, uśmiech, normalność... inaczej może zniechęcić ciągłe staranie, bo wyników zero.

Ja jakoś myślę, że Wy szybko z tego wyjdziecie.

P.S. Śniadanko :?:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kropka75 » 2 cze 2008, o 09:45

Szkoda, że nie wpadł mi do ręki miesiąc temu. Ale lepiej późno niż wcale. ;)

Dobrze wiedzieć, że jego zachowanie nie ma związku z zaburzeniami osobowości. Dobrze wiedzieć, że jest normalniejszy niż jemu samemu się wydaje. Dobrze też wiedzieć, że przeszłość nie zakończona, zatrzymana w podświadomości, odżywa każdemu, nie tylko jemu.

Wiedziałam, że się takie urwane związki idealizuje, wiedziałam, że pierwsze wielkie miłości zostają w głowie, nie wiedziałam jednak, że jakiś mały impuls, np. wiadomość na jakimś durnym portalu, może wywrócić życie do góry nogami, że jedno zdanie starczy by w głowie narodził się obłęd. Psychoterapeuta w tym artykule tłumaczy, że to tak jest, że wyzwolone emocje są tak prawdziwe, że człowiek może iść po trupach, zostawić rodzinę, rozwieść się, w tydzień zmienić życie, że realny partner nigdy nie jest tym idealnym z wyobrażeń, a gdy ten ideał staje przed oczami, ten realny już w ogóle traci wszelkie zalety.

Mąż tak mi wytłumaczył swoje zachowanie, kłótnie, pretensje: "niszczyłem tu, żeby naprawić tam". :( Gdy się odezwała, była tylko ona. Napisał do kumpla, że gdy zobaczył wiadomość to jakby się naćpał. Kiedy stanęłam na rzęsach zanim wyjechał, namieszałam mu w głowie. Wyszedł z domu rozbity, między mną a nią, zapomniał o liście, nie wiedział już po co jedzie, czy dobrze że jedzie, coś go tu trzymało, a tam ciągnęło.
Kiedy się spotkali znowu wpadł w wir przeszłości.

Po lekturze artykułu widzę, że jego przebudzenie było cudem. Ludzie żyjący przeszłością rzadko się budzą, a już prawie nigdy tak szybko. Większość wchodzi w stare relacje, buduje romans, część dopiero po jakimś czasie to zamyka, tym razem na zawsze, część nigdy, niektórzy łączą się ponownie i nauczeni wielu doświadczeń przez lata rozłąki, budują nagle z tym byłym/z tą byłą trwały i udany związek.

Koleżanka po tej lekturze powiedziała do mnie, że teraz powinnam już zobaczyć jak ważna jestem w życiu męża. Zareagował typowo, ale szybko się obudził (no, trochę za późno, ale to mniejsza), wiele zrozumiał, spojrzał wreszcie na świat otwartymi oczami, wybrał nie miłość idealną sprzed lat, ale mnie (co wg niej znaczy, że uczucie do mnie przerosło tamto, pielęgnowane przez lata), sprzątnął z głowy demony i jest już tylko mój.

Smutne to trochę, ale z drugiej strony innej metody na wyrwanie z głowy traumy przeszłości chyba nie było... :(

Tak, śniadanie jadłam. :) Jadłam też wczoraj, nawet z obiadem i kolacją. :)
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Postprzez ewka » 2 cze 2008, o 10:38

kropka75 napisał(a):Szkoda, że nie wpadł mi do ręki miesiąc temu. Ale lepiej późno niż wcale. ;)

Myślisz, że zmieniłabyś bieg wydarzeń? Jak? Czy nie jest trochę tak, że on sam musiał dotknąć... i się oparzyć?

kropka75 napisał(a):Mąż tak mi wytłumaczył swoje zachowanie, kłótnie, pretensje: "niszczyłem tu, żeby naprawić tam". :(

Wydaje mi się, że taka taktyka powstaje podświadomie... bo przecież im bardziej zniszczę tutaj, tym więcej zyskuję powodów, by iść tam naprawiać. I wyrzutów sumienia jakby mniej, bo przecież "było tak paskudnie, że nie dało się żyć".

kropka75 napisał(a):Koleżanka po tej lekturze powiedziała do mnie, że teraz powinnam już zobaczyć jak ważna jestem w życiu męża. Zareagował typowo, ale szybko się obudził (no, trochę za późno, ale to mniejsza), wiele zrozumiał, spojrzał wreszcie na świat otwartymi oczami, wybrał nie miłość idealną sprzed lat, ale mnie (co wg niej znaczy, że uczucie do mnie przerosło tamto, pielęgnowane przez lata), sprzątnął z głowy demony i jest już tylko mój.

No dokładnie :!:

kropka75 napisał(a):Smutne to trochę, ale z drugiej strony innej metody na wyrwanie z głowy traumy przeszłości chyba nie było... :(

Na dzisiaj - najważniejsze, że została wyrwana;)

kropka75 napisał(a):Tak, śniadanie jadłam. :) Jadłam też wczoraj, nawet z obiadem i kolacją. :)

:oklaski:

A, jeszcze coś... dobrze jest wiedzieć (jak to zauważyłaś), że często podlegamy jakimś schematom. Myślę, że im człowiek silniejszy i bardziej zrównoważony (emocjonalnie, życiowo i jak tam jeszcze), tak za szybko tym schematom się nie podda... kiedy jednak tego nie za wiele (z różnych przyczyn) - staje się jak plastelina. A jeśli jeszcze trafi się tak "przebojowa" miłość z dawnych lat to nawet wydaje się, że tak musiało się stać.

Ja tam bardzo się cieszę, że pomimo strat... tak wiele zyskaliście. Oboje.

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 214 gości

cron