Szkoda, że nie wpadł mi do ręki miesiąc temu. Ale lepiej późno niż wcale.
Dobrze wiedzieć, że jego zachowanie nie ma związku z zaburzeniami osobowości. Dobrze wiedzieć, że jest normalniejszy niż jemu samemu się wydaje. Dobrze też wiedzieć, że przeszłość nie zakończona, zatrzymana w podświadomości, odżywa każdemu, nie tylko jemu.
Wiedziałam, że się takie urwane związki idealizuje, wiedziałam, że pierwsze wielkie miłości zostają w głowie, nie wiedziałam jednak, że jakiś mały impuls, np. wiadomość na jakimś durnym portalu, może wywrócić życie do góry nogami, że jedno zdanie starczy by w głowie narodził się obłęd. Psychoterapeuta w tym artykule tłumaczy, że to tak jest, że wyzwolone emocje są tak prawdziwe, że człowiek może iść po trupach, zostawić rodzinę, rozwieść się, w tydzień zmienić życie, że realny partner nigdy nie jest tym idealnym z wyobrażeń, a gdy ten ideał staje przed oczami, ten realny już w ogóle traci wszelkie zalety.
Mąż tak mi wytłumaczył swoje zachowanie, kłótnie, pretensje: "niszczyłem tu, żeby naprawić tam".
Gdy się odezwała, była tylko ona. Napisał do kumpla, że gdy zobaczył wiadomość to jakby się naćpał. Kiedy stanęłam na rzęsach zanim wyjechał, namieszałam mu w głowie. Wyszedł z domu rozbity, między mną a nią, zapomniał o liście, nie wiedział już po co jedzie, czy dobrze że jedzie, coś go tu trzymało, a tam ciągnęło.
Kiedy się spotkali znowu wpadł w wir przeszłości.
Po lekturze artykułu widzę, że jego przebudzenie było cudem. Ludzie żyjący przeszłością rzadko się budzą, a już prawie nigdy tak szybko. Większość wchodzi w stare relacje, buduje romans, część dopiero po jakimś czasie to zamyka, tym razem na zawsze, część nigdy, niektórzy łączą się ponownie i nauczeni wielu doświadczeń przez lata rozłąki, budują nagle z tym byłym/z tą byłą trwały i udany związek.
Koleżanka po tej lekturze powiedziała do mnie, że teraz powinnam już zobaczyć jak ważna jestem w życiu męża. Zareagował typowo, ale szybko się obudził (no, trochę za późno, ale to mniejsza), wiele zrozumiał, spojrzał wreszcie na świat otwartymi oczami, wybrał nie miłość idealną sprzed lat, ale mnie (co wg niej znaczy, że uczucie do mnie przerosło tamto, pielęgnowane przez lata), sprzątnął z głowy demony i jest już tylko mój.
Smutne to trochę, ale z drugiej strony innej metody na wyrwanie z głowy traumy przeszłości chyba nie było...
Tak, śniadanie jadłam.
Jadłam też wczoraj, nawet z obiadem i kolacją.