witaj w klubie ;(
statystyka jest nieubłagana, ale życie toczy się dalej. I nawet z takim traumami , a nawet większymi można jakoś sobie poradzić.
W chwilach mojej własnej desperacji przypominałam sobie swoją śp. babcię, która przeżyła wojnę z rosjanami, niemcami z małymi dziećmi , potem w sumie miała ich 10-cioro, męża alkoholika, ktory się powiesił, głód i nędzę. A ja pamiętam ją zawsze jako uśmiechniętą, żwawą staruszkę. Ona nie mogła pozwolic sobie na depresje, musiała walczyć inaczej jej dzieci na pewno zginęłyby z głodu lub wojennej zawieruchy.
Nie wiem jakoś ta wydaje się okropna historia dawała mi wiarę, że my kobiety jesteśmy mimo wszystko bardzo silne i dużo potrafimy znieść, a nawet możemy być szczęśliwi w może irracjonalny sposób, ale jaki jest racjonalny? ten chwilowy i niezasłużony, dany, a nie wypracowany? dobra , będzie tej filozofii, która może się czasem przydać, gdy nas życie poniewiera.
ale do rzeczy :
napisałaś "Chciałabym odejść od niego, zacząć żyć na nowo - sama z dziećmi."
a co Cię w takim razie powstrzymuje?
Ja "wyleczyłam się" po wielomiesięcznej traumie gdy wreszcie wyjechałam, SAMA na wymarzoną wycieczkę, z dala od rodziny, z obcymi ludźmi do dziwnego kraju (Chorwacji), który mimo niedawnej wojny był tak nieziemsko piękny, że odechciało mi się wszelkich smutków z powodu słabego, marnego gostka, bez charakteru i honoru. Żeby było śmieszniej nadal z nim jestem, ale na innych warunkach, nie wpatrzona jak w obrazek, nie przejmująca się jego fochami, ale zadowolona i wymagająca. Nie wiem jak długo to zniesie, ale to jego problem
ma pokutę i godzi się na nią.
Druga rzecz: skąd wiesz, że on ją kocha? powiedział Ci to sam, masz potwierdzenie?
Tak przy okazji jaka może być miłość słabeuszy bez charakteru i zasad? obawiam się że marnej jakości, więc żadna tam zazdrość, porównywania i poczucie niższości nie ma żadnego sensu.
Trzecia rzecz : Jak wygląda jego staranie, czy wrócił , z powodu jej decyzji, czy swojej, czy może z powodu wyrzutów sumienia? co ci powiedział przy powrocie, co obiecał?
tak czy inaczej trzeba patrzeć mu teraz na ręce, bo dał dowód swojej słabości.
Tak sobie myślę zamiast wpadać w dół skorzystaj z tego, że jest w domu, wyrwij się gdzieś sama lub z przyjaciółką i przemyśl to wszystko z dala od tego zgiełku. Poza rozwodami są jeszcze separacje, psychoterapie rodzinne, negocjacje , itde. Ale o tym czy tego chcesz musisz zdecydowac świadomie biorąc pod uwagę dobro swoje i swoich dzieci.
ściskam Cię mocno i przypominam o tym, że masz w sobie siłę, choć może teraz jeszcze tego nie czujesz. Ale będzie dobrze.
to na szczęście nie koniec świata. A "W słabości moc się doskonali"- pamiętasz to hasło z pielgrzymki papieskiej.