I znow mialem napad furii czy jakby to nazwac. Znow rzucalem wszystkim co sie dalo i bilem sie po twarzy. Na szczescie straty finansowe nie sa duze - to co wartosciowe i mozna bylo zniszczyc juz dawno zostalo zniszczone. Przynajmniej w moim pokoju. A wszystko sie zaczelo od tego, ze w nocy znow mi sie snil okres studiow i zmarnowanych lat. Potem jak sie przebudzilem, to jeszcze bardziej sie nakrecilem. "Nie wspominaj", "Nie mysl o przeszlosci". Nie jestem w stanie. Ta przeszlosc mam na codzien, a dokladnie jej efekty. Ta przeszlosc mam na moich rekach w postaci blizn. Ta przeszlosc mam w pracy, w domu , wszedzie. Wszedzie sa rzeczy, ktore przypominaja mi o przeszlosci. A najwiekszym wyzwalaczem przeszlosci jest samo moje zycie - totalnie do dupy. Bedac w takiej sytuacji wiekszosc ludzi tez bylaby psychicznie chora jak ja. Jestem totalnym wrakiem. Pytanie tylko, kiedy przyjdzie taka furia, ze niechec do zycia przerosnie strach przed jego odebraniem.
Prosze tylko o kropke. Nic wiecej.