przez agik » 25 maja 2008, o 00:31
Zizi- wszystko, co piszesz, ja rozumiem. Rozumiem Twoj stan i bardzo mnie to smuci...
Z drugiej strony pamiętam, jak walczyłaś o swoje małżeństwo. Myślę więc, ze teraz tez dasz radę powalczyć o siebie.
Co do tamtej kobiety...
Co Ci da, ze zniszczysz jej zycie?
Co Ci da, ze maż tamtej kobiety, będzie cierpiał, tak, jak Ty teraz?
Nie twierdzę, ze ona jest święta, ale to nie pierwszy skok w bok kaktusa, prawda?
Pomyśl sobie, ze równie dobrze mogłabyś "wymordować" pół miasta.
Ta kobieta nie jest Ci nic winna. Mozesz oceniać bardzo surowo jej moralność, możesz oceniać jej kwalifikacje moralne- masz do tego prawo.
Ale zemsta Cię zniszczy, zniszczy to, co w Tobie jest najbardziej wartościowe.
Może i Twoja wola walki tak się realizuje. Może i lepiej myśleć, że super sie poczujesz, jak dokopiesz jej. Tzn może lepiej myśleć tak, jak myśleć ow łasnej śmierci.
Ale tym razem będę trzymać kciuki, zeby te myśli pozostały tylko i wyłacznie myślami.
Ja bardzo dobrze rozumiem Twój gniew, martwiło mnie, ze byłaś tak bardzo na kolanach, ze byłaś gotowa wziac każdy ochłap, jaki Ci rzucił kaktus.
Ale złość i chęć zemsty martwi mnie jeszcze bardziej- bo to nie jest sposób na uniezaleznienie się od kaktusa i jego spraw.
Bo myśląc o zemście i dokopaniu jemu i jej- dalej jesteś w tym samym miejscu- uzależniona. ciagle nie widze planu co dalej... Ciągle nie widzę, jak zamierzasz być szczęśliwa- sama, a kaktus niech sobie gdzieś pędzis woje małe żyćko.
Zizi- życie mu odpłaci, naprawdę.
Spodobał mi się za to plan "dokopania" mu obojętnością. To jest właśnie plan godny wcielenia w zycie.