dylematy przyszlej żony

Problemy z partnerami.

dylematy przyszlej żony

Postprzez Bianka » 24 maja 2008, o 12:35

Jejku jak ja dawno nic nie pisalam tu o sobie...

Nie wiem sama gdzie powinnam zakwalifikowac ten problem, moze na depresji, czuje ze nie mam sil, czuje sie jakbym ciagnela wozek z kamieniami i coraz rzadziej rzadziej robie krok do przodu..

Za 3 miesiace dokladnie 3 wychodze za maz, od 2 miesiecy jestem na zwolnieniu z pracy bo mam problemy z kregoslupem, boje sie tam wrocic, boje sie ze nie dam rady bo ta praca wykancza moj kregoslup nie wspominajac o atmosferze i rywalizacji stresie itp. wracam tam w czwartek.
nie mamy gdzie mieszkac itp,
problem jednak najwiekszy dreczy mnie taki, ze moj narzeczony jak juz kiedys pisalam stosowal wobec mnie przemoc, postawilam warunek, albo pojdzie na terapie albo z nami koniec. Gdyby nie chcial sam to by nie poszedl, bo jednak zajelo mu to troche czasu zanim sie wybral, mowil ze pojdzie jak poczuje sam ze musi, bo to on musi chciec, co racja to racja. Poszedl, od tamtej pory mnie nie uderzyl,nauczyl sie rozmawiac, wychodzic ilekroc czuje agresje, chodzil tez na DDA, skonczyl terapie dla przemocowcow, na DDA przestal chodzic z powodu pracy, pracuje od rana do wieczora...
Duzo mu terapia dala, twierdzi ze teraz ma inny mozg, nic mi nie grozi..
Problem w tym ze ja sie boje ze przemoc wroci.Niby nie mam podstaw, ale jednak ta obawa gdzies we mnie tkwi. Ostatnio jak rozmawialismy wybuchl, nagle, nie spodziewalam sie tego bo temat nie byl jakis straszny, nie bylo powodu do zdenerwowania, zauwazylam typowe objawy nadchodzacej agresji : podniesiony glos, niedopuszczanie mnie do glosu, zagadywanie kazdego slowa, przeklinanie, agresywny gest rękami ("takiego wała" nie wiem jak inaczej to sie nazywa) i wyjscie...

probowalam z nim o tym porozmawiac, ale on wtedy twierdzi ze ja wszedzie sie doszukuje agresji, ze nawet zdenerwowac sie nie moze, a przeciez kazdy sie czasem denerwuje, przeciez nic mi nie zrobil i nie zrobi..
dziwi mnie ze on nie rozeznaje sie w objawach przed wybuchem bo na terapii mieli o tym..

przepraszam za chaos i wielowatkowosc ale wszystko mi sie zwalilo na glowe
powinnam sie martwic? czy tak jak on mowi, przesadzam i doszukuje sie problemu? moze ja za bardzo go obserwuje a faktycznie przeciez kazdy czasem sie denerwuje?
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez bunia » 24 maja 2008, o 14:16

Rozumiem Twoje obawy i chyba nie sa bedspodstawne....najlepsza terapianie nie daje gwarancji....musisz sie zastanowic bo ja np. nie moglabym zyc w zwiazku w ktorym lek i bycie "w pogotowiu" mialby stac sie codziennoscia :bezradny:
Pozdrowka :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Bianka » 24 maja 2008, o 16:23

ten lęk na szczescie nie towarzyszy mi bez przerwy, teraz w naszym zwiazku jest pewnie standardowo, normalne zycie,kiedys bylo wiadomo inaczej wtedy byl lek i obawa non stop to minelo, jednak kazdy sie czasem denerwuje i wlasnie ja nie umiem odroznic czy to jest moj uraz i moj problem moje wyolbrzymianie do ktorego mam prawo bo dzialo sie jak sie dzialo kiedys, czy faktycznie cos sie z nim dzieje niedobrego, zdaje sobie sprawe ze nikt tego nie rozgryzie jak z nim jest, bo go nie znacie, tylko co ja powinnam zrobic, wrzucic na luz i ignorowac takie zdenerwowania czy uznac to za znak i zaczac dzialac jakos?
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez bunia » 24 maja 2008, o 18:13

Zrob to co Ci intuicja podpowiada....znasz go lepiej.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: AngelLar, eyifusajujaar i 131 gości