Ich troje ;)

Problemy z partnerami.

Ich troje ;)

Postprzez nana » 23 maja 2008, o 08:20

hej!

chyba mam fazę na dziwne wydarzenia w moim życiu...

...oglądaliście film "Ich troje"? Poszłam w środę na imprezę w takim trochę śmiesznie wymieszanym gronie znajomych. W którym znalazł się między innymi zdeklarowany gej oraz jego przyjaciel, który nie jest aktualnie zdeklarowany sexualnie i mam wrażenie, że jest zainteresowany jednocześnie tym gejem jak i trochę mną... w każym bądz razie finał impresy był taki, że tworzystwo się rozdzieliło, część poszła jeść, a ja z tymi dwoma chłopakami poszliśmu tańczyć. Okazało się, że obydwaj tańczą bosko, a w szczególności mój homoseksualny znajomy... bawiłam się więc wspaniale... chociaż w pewnym momencie miałam nieodparte wrażenie, że mój "chwilowo niezdeklarowany" znajomy zdenerwował się troszke, że za dobrze się bawimy i był zazdrosny... tyle, że nie wiem czy bardziej o swojego przyjaciela geja, czy o mnie?:))) oj, skojarzyło mi się z filmem "ich troje":))) zdarzyło wam się kiedyś coś takiego? w pierwszej chwili mnie to ubawiło, ale potem trochę zastanowiło i może przestraszyło...? w sumie sama nie wiem co myśleć o takiej sytuacji...

nana

P.S.1 Kto nie oglądał niech się nie sugeruje tytułem.

P.S.2 niewykluczone, że powinnam umieścić ten temat w dziale "problemy sexualne", ale odbieram to bardziej emocjonalnie niż sexualnie, więc jednak zamieściłam tutaj.
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez Megie » 23 maja 2008, o 08:27

ogladalam ten film <bardzo dawno i nie duzo pamietam..jeszcze jak grali go w kinach..
wiem, ze byla 3 przyjaciol 2 facetow i kobieta i tworzyli tojkacik o ile sie nie myle..?

mnie sie nie zdarzylo nic takiego nigdy...na szczescie...

usciski
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez agik » 23 maja 2008, o 09:00

:)
Film oglądałam i do dziś sikam w majty na wspomnienie dialogu:
"- widziałem Jezusa!!!
- Jezusa, czy Elvisa?"

Może za bardzo skojarzyło mi się z filmem, ale nie rozumiem, co chcesz przekazać Nana...
Tańczyłaś z gejem- i ok. Pryzjaciel geja nie wyglądał na zadowolonego.... i tyle...
Miły zakręcony wieczór...

Ale ponieważ niedokładnie rozumiem, a jednoczesnie mam w pamięci zakończenie filmu- na koniec dodam tylko- miłe złego początki.........

Pozdrawiam

P.S. Taka sytuacja nie przydarzyła mi się :)
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez wielorybica » 23 maja 2008, o 11:02

powiem tylko, że...femme fatal z Ciebie nana ;)
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Postprzez nana » 23 maja 2008, o 11:05

hehe:) ubawiłaś mnie wielorybico!:) uwierz mi, że mimo, że ostatnio sporo się dzieje w moim życiu prywatnym, to po pierwsze nie prowokuje zupełnie tych sytuacji, po drugie staram się przyjmować je z przymrużeniem oka i nie lecę jak ćma do światła, a po trzecie to jest znany mi już "efekt hurtowni*".
"Miły zakręcony wieczór" to właściwe określenie agik! Ja kojarzę końcówke filmu z pozytywnym zakończeniem, ale niezależnie od tego, to moja historia jest chyba raczej jednorazowym wydarzeniem, wiec o miłych zlego początkach chyba nie mozna mówić:) poza tym dla mnie jak mówiłam trójkąt był "emocjonalny" a nie sexualny, więc do finału filmu jest raczej daleko:)

nana

(*efekt hurtowni = zazwyczaj jak jestem przez kilka miesięcy sama, to jest najpierw sahara w życiu prywatnym, a potem nagle zaczynają się mną interesować faceci w ilościach hurtowych, taki efekt trwa zazwyczaj koło 4-6 tygodni, potem wszystko wraca do normy. zazwyczaj jest okresem miłej adoracji na kilku frontach, więc w sumie nie mam nic przeciwko temu. staram sie przy tym zawsze zachować zdrowy rozsądek, poczucie humoru i nie robić nikomu złudnych nadziei. czasami taki okres konczy sie poznaniem kogos z kim sie pozniej wiarze).
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez wielorybica » 23 maja 2008, o 11:12

ojej efekt hurtowni też znam...hihihi...choć w sumie zupełnie nie rozumiem skąd się to bierze...masz jakąś teorię? no bo podobno najatrakcyjniejsze dla facetów są kobiety już zajęte, a więc przemierzając sahare nijak nie robię się bardziej atrakcyjna, ba wręcz można by powiedzieć im dalej w pustynię, tym gorzej się prezentuje...
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Postprzez nana » 23 maja 2008, o 11:21

ooo! nie wiedziałam, że "efekt hurtowni" jest znanym zjawiskiem!:) myślałam, że to mój indywidualny efekt:)))

oczywiście, że mam teorię! jak zawsze!:))) moim zdaniem, po kilku miesiącach od kolejnego rozstania, godzę się z nim i uczę się żyć sama. Wypełniam sobie kalendarz i zaczynam cieszyć się z życia. Jeśli dodatkowo zbiegnie się w czasie kilka innych faktów, np:
- od 3 miesięcy wypełniam sobie czas 3 razy w tygodniu na siłowni:)))
- idzie lato! no wiesz opalenizna, lżejsze ubrania, spódniczki:)))
- w "miedzyczasie" poprawiałam sobie nastrój shoppingiem, w efekcie czego dysponuje 3 prarami nowych butów na obcasach, które idelanie komponują się z nowymi spódniczkami
- więcej się uśmiecham
- mało bywa w domu, więc jadam mniej regularnie i ogólnie mniej (chudne!)
- mam więcej czasu i energii dla znajomych i na wyjścia... ogólnie budzi się we mnie optymizm i myślę, że w moim przypadki to przyciąga ludzi... różnych ludzi:)))

Pewnie jak się głębiej zastanowisz, to zmierząc przez saharę też dokonujesz jakiś małych zmian i dzialasz na mężczyn np. niedostępnościa, albo jakąś inna uwielbianą przez nich dziwną cechą
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez wielorybica » 23 maja 2008, o 11:27

w sumie racja...jak jestem sama lubię się dopieszczać pończochami, spódnicami i nową fryzurą...a efekt hurtowni w moim przypadku zawsze budzi we mnie wielkie zdziwnienie, choć moja przyjacióła ma teorię, że to wtedy kiedy separuje się od innych kobiet wspierających, czyli od bandy przyjaciółek właśnie...
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Postprzez nana » 23 maja 2008, o 11:45

wielorybica napisał(a):... a więc przemierzając sahare nijak nie robię się bardziej atrakcyjna, ba wręcz można by powiedzieć im dalej w pustynię, tym gorzej się prezentuje...

kłamczuacha!:))) a te pończochy i nowa fryzura?:))) dopieszczenie siebie popieram dwoma rękami!!! może teoria dot. izolowania się do wianuszka pocieszaczek ma sens, ale moim zdaniem jednak zupełnie inny... bo zastanów się dlaczego się od nich izolujesz? może zwyczajnie przestajesz ich potrzbować? może sama przestajesz się rozczulać nad sobą? ludzie wyczuwają takie rzeczy i ciągną raczej do optymistów niż pesymistów.

pamiętaj też o jednej z pokręconych męskich zasad: kobietę, która rozpieszcza samą siebie - mężczyzna chce rozpieszczać, kobiety, która nie rozpieszcza samej siebie - nikt nie chce rozpieszczać, bo widocznie ona tego nie potrzbuje, radziła sobie wcześniej bez tego.. :)))
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez wielorybica » 23 maja 2008, o 11:57

oj prezentuje jako kandydatka na potencjalną partnerkę...a z tym rozpieszczaniem to takie rozpieszczanie-pocieszanie właśnie...no nic idę przeputać trochę pieniędzy, a więc miłego dnia nano...ekhm...choć może powinnaś zmienić swój nick na femme fatal jednak ;)
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Postprzez nana » 23 maja 2008, o 13:26

hehe... wielorybku kochany! chyba nie czytałaś Emila Zoli?:))) To tytułowa nana była inspiracją mojego nicku... no to poczytaj chociaż recenzje, które znalazłam dla ciebie na szybko w internecie:
" Gdy brałem tę książkę do ręki, wiedziałem, co to jest: satyra na upadłą klasę paryskiej arystokracji, która doprowadza biedną, naiwną Nanę do moralnego upadku itd., itp.

A tymczasem nie! Po przeczytaniu doszedłem do wniosku, że godnymi współczucia są właśnie ci wszyscy mężczyźni, opętani wprost przez główną bohaterkę: wyuzdaną, pozbawioną wszelkich norm moralnych i do szpiku kości zepsutą. Nikt jej taką nie uczynił i nikt jej do tego nie zmusił! To jej wolny wybór, który w konsekwencji doprowadza ją na samo dno i ściąga na nią zasłużoną karę. Autor fantastycznie prowadzi czytelnika poprzez zawiłe dzieje tej kobiety, ukazując, że koniec jest zawsze ten sam - samotność pośród wykorzystanych kochanków i kochanek.

Polecam wszystkim feministkom! Nana jest wyzwolona, wolna, bez jakichkolwiek hamulców. Jednak ta jej wolność nikomu, również jej, nie przynosi szczęścia."

lub:
"Warto przeczytać "Nanę". Zola pokazał paryską śmietankę towarzyską z jej rozrywkami oraz świat prostytutek. Najbardziej zdziwił mnie i zaskoczył sam koniec powieści: śliczna Nana (w dzisiejszych czasach uznana zostałaby za kobietę co najmniej "przy kości"), z którą sypiało pół Paryża, umiera na ospę. Jej piękna twarz i powabne ciało ulegają rozkładowi.

Książka jest pod jednym względem ponadczasowa: w dzisiejszych czasach również nie trzeba mieć talentu, by odnieść sukces, wystarczy ładna buzia i bogaci sponsorzy."


oczywiście to tylko inspiracja i nie wspomnę, że ...jestem "przy kości":)))

i żeby nie było, przypominam Nanę tylko przy "nieosiągalnych" dla mnie partnerach, powiedzmy, że ostrzę sobie na nich ząbki (np. gej), przy partnerach, z którymi sie wiążę, zmywam make-up i wkładam kapcie:)))
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez wielorybica » 23 maja 2008, o 16:12

wiesz ja jako istota delikatna i subtelna z natury dostawałam gęsiej skórki na myśl o Zoli i jego naturalistycznych wizjach Paryża ;)
więc jesteś długowłosą wysoką indiańska pięknością przy kości?
hihihi jakoś inaczej sobie Ciebie wyobrażałam...
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Postprzez nana » 24 maja 2008, o 14:20

może sobie nie wyobrażasz, ale podobno mam coś z indianki (miłość z Tesco:)))), pięknościa w dzisiejszym ujęciu nie jestem, ale w rubensowskim chyba bym była, a co do długości wlosów, no cóż... są gdzieś do połowy łopatek:) tyle, że blond:)
ja jednak jak zwykle identyfikuję się mentalnie, a nie wizualnie...:) poza tym jednak wymyśliłam ten nick pod wpływem chwili, ale w sumie jest jakimś synonimem fame fatal, kokietki, a może nawet kokoty?:)
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 128 gości

cron