przyszedł...

Problemy z partnerami.

Postprzez KATKA » 16 maja 2008, o 11:49

:serce:
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez Orm Embar » 16 maja 2008, o 13:07

Świetny wpis, Nana, bardzo fajny...

Jak dla mnie, schematy są dość proste:

1. Zizi powinna - także w imię dobra dzieci, które wolą chyba marną stabilizację od nieprzewidywalnej destabilizacji - uporządkować sytuację, także wtedy, kiedy będzie to bolesne dla jej męża;

2. Zizi NIE powinna pakować w konflikt dzieci - to oczywiste. Ich ojciec zawsze będzie ich ojcem, cokolwiek będzie się działo. Relacje dzieci i ich ojca, to trochę ich sprawa, a nie Zizi. Czyli Zizi nie powinna używać wobec dzieci argumentu "zobaczcie, jak tata was krzywdzi".

3. Na pewno jednak Zizi ma pełne prawo jasno i dobitnie pokazywać mężowi jakie są skutki jego decyzji - także skutki w obszarze życia dzieci. To element relacji między Zizi z jej mężem, i może tutaj zrobić dużo. Oby bez pakowania się w obłedną nienawiść i niszczenie wroga, bo to niszczy także niszczyciela. :)

O.
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez ewka » 17 maja 2008, o 09:25

zizi napisał(a):on teraz myśli tylko o SOBIE :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:

Więc i Ty zacznij myśleć TYLKO o sobie, Zizi. Odłącz się już od niego... albo się bardzo postaraj, hmm? To on buduje więzi z dziećmi, albo ich nie buduje - to on jest za to odpowiedzialny. Ja wiem, że żal dzieci, że serce pęka... ale z takim wizerunkiem taty one będą musiały się zmierzyć i nie urobisz tego, nie wygładzisz, bo to nie jest od Ciebie zależne.

Ściskam
:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez zizi » 18 maja 2008, o 00:22

dziękuję,że do mnie piszecie.....wciąż potrzebne mi jest wsparcie :oops:

odpowiem ci Orm na pytania;

Pozew o alimenty jest w sądzie,pewnie za dwa tygodnie przyjdą wezwania....kaktus jeszcze nie wie...ale powiem mu....

Leki?nie nie biorę leków....ja nie cierpię brać nawet tabletek przeciwbólowych.....nie chcę brać....moja mama od lat bierze stosy leków...jak lekomanka.....ja tak nie chcę....
Leki przytłumiłyby mnie...ale nie rozwiążą zasadniczego problemu...i tak muszę stawić czoła rzeczywistości

A co do dzieci....nie utrudniam im kontaktu z ojcem,nawet sama je do niego podwożę....nie mówię,że ich nie kocha...niech sam się wypowiada...

Nie rozumię stwierdzenia"zobaczcie jak was tato krzywdzi?"...nie wiem mam mowić;


nic sie nie stało,tatuś troszczy się o was...

(tylko jakoś ciągle on nie ma czasu,ani ochoty z nimi pobyć...nie interesuje sie tym co teraz czują,nie martwi sie codziennymi ich sprawami...porzucił je......)I to ma być w porządku?Tak zachowuje sie ojciec,który dba o dzieci?

Orm staram sie jak mogę trzymać język za zębami....ale nie potrafię udawać przed dziećmi,że ich ojciec jest super i postępuje uczciwie...

A z kaktusem rozmawiałam wczoraj o dzieciach...powiedziałam mu,ze o nas to nie ma sensu rozmawiać...

uświadomiłam mu jakie problemy mają teraz dzieci...
mówiłam ,że ważne jest ,żeby spotykał się z nimi, rozmawiał ....na trudne tematy też...żeby poświęcał im czas,uwagę....
zapytałam go czy dzieci zezłościły sie na niego po tym jak wyprowadził sie?czy powiedziały,że jest im źle?...Nie,nie powiedziały....wolą rozmawiać o bzdetach....bo boją się ,że gdy zezłoszczą sie to stracą miłość ojca....

Wiele razy rozmawiałam z dziećmi....wiem co czują

kaktus obiecał,że porozmawia z nimi,ze znajdzie dla nich czas...
Zobaczymy....




Nadal jestem smutna...ale staram sie żyć.....nie czekam już na powrót kaktusa,ani na jego inicjatywę...nic od niego teraz nie chcę....jedynie to,żeby dbał o dzieci,spotykał sie,rozmawiał....

On zabija moją miłość :cry: :cry:
Nie akceptuje tego jeszcze....ale staram sie nie myśleć o nim....żeby przetrwać,żeby żyć myślę o dniu dzisiejszym.....

Przeszłość boli mnie....

A przyszłości nie znam...nie wiem jak będzie.
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez agik » 18 maja 2008, o 01:45

więc Zizi lepiej byłoby Ci gdybyś czerpała siłe z przyszłości...

Plany, palny, plany...

Jest jutro i to jest ta dobra wiadomość.

Co robisz jutro Zizi?
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez zizi » 18 maja 2008, o 10:45

Agik już jest to jutro........



wstałam...zrobiłam śniadanie....chciałam ,żeby było spokojnie,fajnie.....

niestety pokłóciłam sie,z córką...Ona bierze na siebie za dużo zajęć szkolnych.I nieraz wkurza się,że nie zdąży...np.dziś rano zaraz po śniadaniu przyniosła projekt,który ma zrobić na za trzy tygodnie...ma sporo czasu,już zaczęła,ja jej też pomogłam zacząć gromadzić materiały...a ona dziś zdenerwowała się ...i od rana kazała mi sobie pomagać...

powiedziałam,że pomogę po południu...że teraz chcę nic nie robić ,odpocząć...

wkurza mnie ta samotność z dziećmi....wszystko na mojej głowie...czas ucieka...padam z przemęczenia....

ta odpowiedzialność za wszystko czasem przytłacza....

teraz muszę chwalić,rozpieszczać,rozumieć,karać....wszystko sama :evil:

Boję się....boję sie być za surowa dla dzieci...boję sie być za łagodna...
czasem jest ciężko....one też mają swoje humory,kłopoty,odreagowują stres...

Chyba za dużo od siebie wymagam.

Po prostu nie chcę zawalić.



dzieci,dzieci.....

a gdzie jest miejsce na mnie?gdzie jestem ja?nie mam czasu na siebie :evil: :evil: :evil:

Za dużo jak na jedną głowę!
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez Magda » 18 maja 2008, o 12:22

No tak, "ojciec" dzieci odszedl i zostawil Cie sama z nimi.Teraz on ma duzo czasu na zajmowanie sie tylko soba... Kolejny meski egoista...
Avatar użytkownika
Magda
 
Posty: 181
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 00:05
Lokalizacja: Poznan

Postprzez Ladybird » 18 maja 2008, o 15:20

Zizi Kochana, wiem jak Ci teraz ciezko i trudno zaakceptowac ten ogrom odpowiedzalnosci .Zapewniam Cie ,ze z czasem bedzie coraz lepiej, a nawet calkiem fajnie tylko z dziecmi. Bedziesz miala spokoj, dzieci tez. Wiem cos o tym, jestem sama z 3 dzieci od 10 lat. Z mezem rozstalam sie jak dziewczynki mialy 3 i 5 lat, a ojciec mojego synka zmarl. i tak sobie zyjemy, byly maz odwiedza dziewczynki, wyrosly na madre panny, najlepsze uczennice w szkole, umieja mi pomoc we wszystkim, sa samodzielne, madre. Dajemy sobie rade, a byly i trudne chwile, szpital itp. Tatus czesto zawodzil, tlumaczac sie, ze ma pracę (sic!). Co mam powiedziec o sobie! ja mam prace ,dzieci i dom. A on tylko siebie.
Wiedz Zizi, ze nigdy nie zmienilabym tych samotnych lat na lata z nim. Wiem to teraz z perspektywy czasu i nie wiem jak skonczyloby sie to dla dzieci. One czasem maja go dosyc po kilku godzinach . Wszystko go wkurza.
A nowe zwiazki? Mozna szybko zapomniec to co bylo, bo to bylo zle. Sama sie niedlugo przekonasz o tym i rozejrzysz sie za panem ,ktory Cie pokocha i Twoje dzieci.
Zapewniam Cie, nie ma problemu z tym, jestem w drugim zwiazku po mezu i dzieci nigdy nie stanowily problemu i byly zawsze akceptpwane. A jest ich az troje,
Zizi glowa do gory, przetrwasz to ,czas szybko plynie i kaktus odejdzie w niepamiec, przyjdzie sobie do dzieci, zabieze do kina, do McDonalda , bo do tego tylko sie nadaje.
:) :) :)
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez zizi » 18 maja 2008, o 17:41

co to za tatuś???????
życie to nie tylko kino,basen,czy pizza.....
JAK MNIE WKURZA JEGO ZACHOWANIE :evil:

po wielu moich prośbach,żeby pomyślał o dzieciach,żeby znalazł dla nich czas!!!....przyjechał dziś o 13 tej ....wziął je....NIEDZIELNY TATUŚ :evil: :evil: :evil: :evil:

ciekawe czy wreszcie porozmawia z nimi,czy zapyta sie co one teraz czują,czy dowie sie jakie mają teraz problemy,jakie marzenia.....

Można powiedzieć,że osiągnęłam mały sukces.

Kaktus mówił,że KIEDYŚ spotka sie z dziećmi.....kiedyś...to może być nigdy...
wczoraj zadzwonił..wykręcał się,że ma auto w naprawie..i nie wie czy będzie je miał na dziś..więc nie wie czy przyjedzie po dzieci...

Ja na to...że niech się nie wykręca brakiem auta...bo to kiepska wymówka,żeby nie zobaczyć sie po tak długim czasie z dziećmi....

przecież od wielu tygodni to one do niego jeździły do sklepu...a nie on do nich!!!!

a w duchu pomyślałam sobie,że na zdziry to ma i czas i ochotę
:evil:

Przyszedł punktualnie.....nawet wszedł do mieszkania....

A ja zachowywałam sie obojętnie....już nie pytałam nic o nas :twisted:
Widziałam,że zdziwił się.

KONIEC .....KONIEC proszenia z mojej strony.....

ciężko mi...

ale uczę sie żyć na nowo...bez niego...bez czekania....
I uśmiechać się sama do siebie jak on mnie widzi.
Nie chcę ,żeby widział mnie smutną.....ostatnio widział wiele razy...

Chciałabym,żeby go zabolało,że uśmiecham sie i radzę sobie :wink:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez Orm Embar » 18 maja 2008, o 23:46

zizi napisał(a):co to za tatuś???????
życie to nie tylko kino,basen,czy pizza.....
JAK MNIE WKURZA JEGO ZACHOWANIE :evil:
po wielu moich prośbach,żeby pomyślał o dzieciach,żeby znalazł dla nich czas!!!....przyjechał dziś o 13 tej ....wziął je....NIEDZIELNY TATUŚ :evil: :evil: :evil: :evil:
ciekawe czy wreszcie porozmawia z nimi,czy zapyta sie co one teraz czują,czy dowie sie jakie mają teraz problemy,jakie marzenia.....


Hejka,

Najpierw kilka poduszeczek, żeby lądowanie nie bolało za bardzo: to oczywiste, że sytuacja dzieci wykańcza, a autorem sytaucji jest ich ojciec. Nie ma co o tym dyskutować. Kaktus okazał się być w tej całej sytuacji - może czas powiedzieć to głosno? - Kutasem i tyle.

Dodam jednak, że to nie jest tak, że jak jest teraz do bani, to zawsze taki był i zawsze dla Waszych dzieci taki będzie. Świat i ludzie zmieniają się jak w kalejdoskopie.

A teraz lądowanie. :-) STOSUNKI TWOICH DZIECI I ICH OJCA TO NIE TWÓJ BIZNES. :-))) Może brzmi to trochę brutalnie, ale tak jest. Dla Twoich dzieci lepiej jest, jeśli będą myślały, że tata je kochał, kocha i kochać będzie tylko podejmuje czasami decyzje, które bolą, niż żeby myślały, że ich nie kocha i dlatego bywa dla nich z lekka gnojem.

Podobnie STOSUNKI MIĘDZY TOBĄ A KAKTUSEM TO NIE SPRAWA TWOICH DZIECI - niestety musicie to rozwiązać sami. Ty także.

Mój ojciec też był dupkiem. Marynarz, który zarabiał kupę kasy, za którą bawili się jego kumple, a ja nie. Trochę mam wrażenie, że moja dzielna mama w imię pomysłu "pokażę mu, że sama sobie poradzę" izolowała mnie od niego - ale to inna para kaloszy. Powiem Ci, czego potrzebowałem jako dziecko:
- żeby moja mama wyciągała konsekwencje wobec mojego ojca w związku z faktem jego ojcostwa, ale nie mściła się;
- żeby była szczęśliwa i roześmiana i ułożyła sobie życie;
- i bardzo chciałem poznać bliżej mojego ojca (rozeszli się wcześnie), obojętnie jaki by nie był.

Drobiazgi z bieżących spraw: jeśli leki pomogą Ci przetrwać jakiś czas - ten najgorszy - to są OK. Oglądałem dzisiaj wywiad z Korą w TVN Style - Korą, twardą samodzielną kobietą - która mówiła, że jak ma nawroty depresji, naturalnie pracuje nad sobą, ale bierze leki, bo dla niej to oczywiste, że skoro na ból głowy bierze się ibuprom to na ból duszy neuroleptyki albo coś takiego.

Poza tym z Twoich wpisów przebija takie Twoje przekonanie "muszę sobie poradzić, muszę wziąć się w garść, muszę to śmo i owo". Masz niesamowicie trudny czas - i może czasami, tak na chwile, jeśli masz wsparcie u kogoś - najlepszej przyjaciółki, matki czy kogokolwiek - to idź se do nich, poproś o pobycie, wypłacz się na full i odpuść sobie pomysł, że "musisz wziąć się w garść".

Naturalnie, że musisz, ale zanim się "weźmiesz w garść" musisz przede wszystkim znaleźć w sobie dla siebie samej mnóstwo ciepła, dobra i współczucia. Tak mi się przynajmniej wydaje. :-)

tak czy owak trzymamy kciuki :-)

Maks (Orm)
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez zizi » 19 maja 2008, o 00:11

Maks mądrze piszesz :!:

w zasadzie to prawda ....


wiesz chcę sobie poradzić...wiem,że nikt za mnie tego nie zrobi....na co dzień jestem sama z dziećmi...nikt nie jest w stanie pomóc mi w codziennym zabieganiu...

czasem,rzadko udaje mi sie pojechać do koleżanki....np.w piątek udało się....porozmawiałyśmy...wsparła mnie..trochę odsapnęłam...

Jednak codziennie mieszkam sama z dziećmi...przychodzą takie chwile,że mam dość...dość samotnej odpowiedzialności,samotnego wychowywania,tłumaczenia...dzieje sie tak np.gdy jestem przemęczona...a tu jeszcze mnóstwo spraw...ogarnia mnie wtedy smutek,złość...

Co robić,żeby poradzić sobie z takimi"atakami"?...mam ochotę wtedy rozwalić taboret,skląć przy dzieciach kaktusa....Okropnie sie wtedy czuję...tak smutno i bezsilnie :evil:

Wiem,że dla dzieci jest lepiej,żeby myślały,ze kaktus kocha je...

Wiem,że moje relacje z kaktusem to nasza sprawa..a nie dzieci...ciężko jest jednak nic im nie mówić...np.gdy płaczę....dlaczego płaczę?....one i tak wiedzą co jest dla mnie teraz najtrudniejsze...dzieci wiedzą więcej niż nam sie wydaje....

wiem też,ze jak ja o siebie nie zadbam to nikt tego nie zrobi...

dbam o siebie...troszczę sie...i dalej dopada mnie smutek...chociaż....czasami jest mi lżej...i myślę,że kiedyś naprawdę pogodzę się z odejściem kutasa....

kiedyś będę szczęśliwa....dla siebie,dla dzieci...wiem,że one bardzo chcą,żebym była uśmiechnięta.....

czas,czas,czas......musi minąć czas...poukładam to sobie...
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez agik » 19 maja 2008, o 01:32

Ja też wiem, zę będziesz Zizi... :pocieszacz:

"po nocy przychodzi dzien"- tak to jest...

Zizi- wierzę, zę jesteś umęczona, bo nikt nie zdjął z ciebie ob owiązków, które miałaś ( miałąś je równiez będąc z Kaktusem ( K... kaktusem :evil: , a nie Kaktusem), ale złapiesz wprawę... :pocieszacz:

Zizi- już łapiesz...

Poradzisz sobie- przyjdzie jasny dzionek i dal Ciebie...
Podziwiam Cię

Buziaczki
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez ewka » 19 maja 2008, o 09:05

zizi napisał(a):Jednak codziennie mieszkam sama z dziećmi...przychodzą takie chwile,że mam dość...dość samotnej odpowiedzialności,samotnego wychowywania,tłumaczenia...dzieje sie tak np.gdy jestem przemęczona...a tu jeszcze mnóstwo spraw...ogarnia mnie wtedy smutek,złość...

Co robić,żeby poradzić sobie z takimi"atakami"?...mam ochotę wtedy rozwalić taboret,skląć przy dzieciach kaktusa....Okropnie sie wtedy czuję...tak smutno i bezsilnie :evil:

Zizi, dzielna z Ciebie Kobieta. I dasz sobie radę, zobaczysz. To już widać.
Dzieci nie są maleńkie... ja myślę, że MUSISZ zmienić się organizacyjnie, aby tego przemęczenia było mniej. MUSISZ, bo człowiek zmęczony i przemęczony widzi z takiej perspektywy, że kiepsko widzi. I z siłami kiepsko, z cierpliwością... i z walecznością, bo przecież wojownikami jesteśmy, Zizi - a każdy wojownik musi być wypoczęty, z otwartym, spokojnym umysłem, emocjami. Wiem, że dużo masz na głowie... ale może spróbuj rzeczy mniej ważne odsuwać? Nie musisz być perfekcyjna we wszystkim... może bądź tam, gdzie jest to w tej chwili najpotrzebniejsze?

:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez zizi » 19 maja 2008, o 11:00

:kwiatek2: :kwiatek2: :kwiatek2:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez Magda » 19 maja 2008, o 11:01

:D
Avatar użytkownika
Magda
 
Posty: 181
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 00:05
Lokalizacja: Poznan

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 163 gości

cron