toksyczny zwiazek?:(

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

toksyczny zwiazek?:(

Postprzez nutka » 16 maja 2008, o 11:41

witam,

Nie wiem co mam zupelnie zrobic...Jestem DDA i mam kochajacego chlopaka, któremu nic nie moge zarzucic,ale... Zawsze myslam,ze tworzenie toksycznych zwiazkow mnie nie dotyczy bo przeciez moj partner nie pije,moj partner to aniol...ale wczoraj uswidomilam sobie,kim jestem w tym związku ja i do czego moje zachowanie bedzie prowadzic.Otaczam go,osaczam,chce mieć tylko dla siebie.Wczoraj gdy wyszeld niespodziewanie z kolega na piwo dosc pozno ogarnal mnie szal...doslownie-cala sie trzeslam,nie moglam spac,oskarzalam i w koncu chce zakonczyc ten zwiazek...nie potafie przezyc tego,ze on ma swoje zainteresowania,kolegow,ze robi cos nie tylko ze mna.Kocham go bardzo i nie wiem co mam robic.Jedynym rozwiazaniem wydaje mi sie ucieczka,zostawic go zeby znalazl sobei kogos na kogo zasluguje.Przeciez takie moje osaczanie doprowadzi tylko do klamstw i wszystko niszczy.Ja nie potrafie sobie poradzic z tym gniewem i zazdroscia.Zdaje sobie sprawe,ze to jest chore,ale nie wydaje mi sie,zeby byl jakis ratunek na to...
Czuje sie taka bezradna,czuje ze jestem okropna osoba,ktora powinna dac mu wolnosc...
Z drugiej strony nie wiem czy mam sily i odwage...Co mam zrobic...Co mam zrobic...:(
nutka
 
Posty: 36
Dołączył(a): 15 lis 2007, o 11:11
Lokalizacja: pięciolinia

Postprzez Księżycowa » 16 maja 2008, o 19:06

Witaj! Wiesz, też mam chłopaka, który robi dla mnie wiele a ja rewanżuję mu się tylko pretensjami. Oststnio przegięłam i zepsułam to, co było wcześniej. Wyjaśniłam mu wszystko i on uważa, że jest dobrze, choć ja czuję co innego. Staramy się to zmienić teraz ale jest ciężko. Bardzo się martwię. Wnioski jakie wyciągam są takie, że po prostu trzeba zdać sobie
sprawę z tego, że po prostu tzreba się opamiętać. Tylko to strasznie trudne. Dla mnie teraz jest ważne, żeby wróciło to, co było dawniej. Wiem, że może jestem ostatnio osobą, która powinna Ci to pisać, bo popełnia te same błędy ale uwierz, lepiej zapobiegać niż leczyć. Wiem, że to ogromny strach przed zranieniem, porzuceniem, poczucie niższości...


Powiedz chodzisz na terapię? Jeśli nie, to może spróbuj. To ważne dla Ciebie przede wszystkim. Po to byś mogła normalnie żyć. Ja zdecydowałam się, chodzę. Choć teraz jestem kompletnie rozbita i czsem mam ochotę zniknąć, odpocząć na chwilę.
Twój partner zna problem? Może pomoże rozmowa?
Księżycowa
 

Postprzez forget-me-not » 17 maja 2008, o 17:44

A myślałam, że tylko ja mam takie problemy..
forget-me-not
 
Posty: 11
Dołączył(a): 9 gru 2007, o 22:27

Postprzez mariusz25 » 18 maja 2008, o 13:37

albo jak ktos Ci bliski nie zadzwoni...
macie tak ze to juz koniec, ma innego?
nie jestem potrzebny?
mariusz25
 
Posty: 779
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 18:22

Postprzez buha » 18 maja 2008, o 14:34

i inni są ważniejsi, dla nich się spieszy, im zawsze pomoże....

okropne uczucie, cięzko nad nim panowac
buha
 
Posty: 1
Dołączył(a): 18 maja 2008, o 14:31
Lokalizacja: 3m

Postprzez ataxia » 20 maja 2008, o 15:26

Ja znam sprawę od drugiej strony... łatwo nie jest. Tak jak napisałeś mariusz25, gdy nie zadzwonię on myśli, że znalazłam kogoś innego, lepszego, że to koniec.
ataxia
 
Posty: 5
Dołączył(a): 10 gru 2007, o 15:51

Postprzez julkaa » 22 maja 2008, o 16:39

Mam to samo. Moje schizy wszystko psują. Jest coraz gorzej. Czuje się jak w połapce, którą sama sobie stworzyłam i z której nie potrafie uciec. Nieustający strach, że już za chwile on odejdzie, bo będzie miał dość..samospełniająca się przepowiednia..autodestrukcja...robie specjalnie coś, co wiem że jeszcze bardziej zepsuje. ..to jak kaleczenie siebie..jest mi ciężko..jedyne wyjście=świety spokój dla niego to zakończenie związku..ja tego nie umiem..on jeszcze nie, choć może niebawem, w każdej chwili..paranoja..psychoza..
czuje się chora i samotna. z każdym dniem bardziej nie chce mi sie żyć..nic mnie nie cieszy..nie widze sensu niczego...życie jest do dupy.
musze sie leczyć-wiem. nie mam czasu.
Przykro mi, że macie podobne problemy. Domyslam się, co czujecie. Chciałąbym pomóc, pocieszyć..
Może rzeczywiście terapia to jedyne rozwiązanie..
3mam kciuki
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez nutka » 23 maja 2008, o 19:38

tak zna sprawe,jednak on jest też tylko czlowiekiem i co wazne nie jest terapeuta-nie zawsze wie jak mi pomoc i przeciez doskonale wszyscy wiemy,ze potarfimy sprawić ze wszelka cierpliwosc sie konczy.zabawne,ale jak teraz ta no patrze to widze,ze zachowuje sie jak mala dziewczynka.mala,bezradna,przestraszona i nieco...głupiutka.koniec tego,ja bede walczyc i sama czuje,ze od tego czasu robię postepy.Kasiorek napisala cos waznego-trzeba sie opamietac.Nic innego nie pomoze...

Nie chodze na terapie,ale uważam ze potrafienie rozróżnić juz ,,nienormalne"zachowania od tych normalnych to juz duzy krok.Ja ciagle nad tym pracuje,widze ze ide do przodu.Nastepne to zrozuminie,dlaczego reaguje tak a nie inaczej.W tym wszystkim pomaga mi książka i oczywiscie On...
To on nauczyl mnie razem walczyc i juz nigdy nie zwatpie,choc bedzie ciezko.Tego samego Wam zycze...Jesli nie dla siebei to dla tego szczescia ktore daje wam partner.

nie umiem pisac.glupie pierniczenie:)
nutka
 
Posty: 36
Dołączył(a): 15 lis 2007, o 11:11
Lokalizacja: pięciolinia


Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości

cron