---------- 17:10 11.06.2007 ----------
Dziekuje za odpowiedzi.Kazda z Was ma tak naprawde troche racji.Po pierwsze rozstalismy sie napewno fatalnie.Ponadto po tym rozstaniu zaczelo sie ze mna dziac cos nienormalnego i niezwyklego.Ja takze w tym dopatruje sie przyczyn mojego samopoczucia w zwiazku z jego osoba.Na poczatku to ja zazyczylam sobie rozstania.Zrobilam to dzieki swiadomej pracy nad soba,nie mogac na niego juz patrzec, odczuwałam strach,zlosc,zal i brak szacunku.Weszlam w nowa krotka relacje ktora miala byc na dodatek dlugo oczekiwana proba zupelnie innej formy zwiazku.Czyli taki etap podwojnego poczatku nowego zycia.Po 3 miesiacach nie wiem skad,po co i dlaczego zaczelam czuc jakbym powoli wpadala w depresje.To samo w sobie nie byloiby dziwne bo choruje od 16 roku zycia ale tym razem objawy byly zupelnie inne..I brak mi slow zeby opisac to co przezywalam przez kolejne pol roku..Bo nigdy dotad nic podobnie potwornego mi sie nie przydazylo.Uczucie ktore dominowalo to obezwladniajace poczucie winy zwiazane z jego osoba(Boże to straszne bo tak naprawde on robil wobec mnie rzeczy bardziej zaslugujace na potepienie
)Potem bardziej intensywny niz na poczatku powrot uczuc do niego oraz przerazliwy,rozrywajacy bol.Na tym etapie spotkalimy sie ponownie kilka razy ale on zrezygnowal z kontynuowania znajomosci.Poniewaz bylo ze mna coraz gorzej i czulam ze tylko on jest w stanie rozwiazac dylemat tego co sie ze mna dzieje(nie mialam pomyslu jak ale tak czulam..moze jakims slowem, nie wiem) prosilam go o pomoc ale on raczej nie byl zainteresowany niesieniem pomocy..nie wiem jakim cudem wogole wrocilam do normalnego zycia..Po takiej traumie,bolu i samotnosci ciezko normalnie patrzec na swiat i nie nienawidzic ludzi..wiec moze to bardziej chodzi o to co dzialo sie ze mna a jego osoba stala sie tylko pretekstem.
Co do terapi to moja niechec wynika z tego ze wielokrotnie i w roznych miejscach probowalam sie jej poddawac.Terapi grupowej z reszta skutecznie.Bardzo wiele sie nayczylam.przede wszystkim stawiania granic i odczuwania zlosci gdy ktos je przekracza.To jest odpowiedz na sugestie dotyczace przepracowania dziecinstwa.Zanik powyzszych umiejetnosci stanowil glowny problem dzieciecego okresu, ktory mogl sie przekladac na wchodzenie w toksyczne uklady.
I wreszcie to ze nie mogac zagoic tamtych ran do konca nie zyje ..a moze milosc do niego to taki pretekst do tego zeby nie pokochac nikogo innego kto zranilby mnie jeszcze bardziej.w zasadzie zakochanie w kims kogo nie ma to zakochanie bez ponoszenia ryzyka w przeciwienstwie do zakochiwania sie w osobie ktora jest obok codziennie..
i oczywiscie jak w ostatniej wypowiedzi wiele jest takich hipotez ktore penetruja raczej zjawiska paranormalne:karma,poprzednie wcielenia,jakies energetyczne przeplywy,wina niezawiniona ,czyli nieuswiadomiona wina jakby niechcacy za ktora do wszystko mnie spotkalo..to bedzie taka ironia przez lzy ale wyglada to dosc romantycznie tylko nieco niepraktycznie..
---------- 17:28 ----------
A co do samotnosci to bardzo czesto o tym mysle.Ten nowy zwiazek przytrafil sie sam,szukalam raczej przyjazni z kims na jako takim poziomie..nie moge powiedziec ze nic nie czuje..jestem wdzieczna,bardzo wdzieczna bo od nikogo wczesniej tyle nie otrzymalam.Mozna powiedziec ze nadrobilam wychowawcze braki w wartosciach i pozytywnych emocjach.Poza tym bardzo lubie,wspaniale mi sie zyje,tak bespiecznie i radosnie..nie moge zostawic takiego czlowieka..cierpialby dlatego ze nie che jego wsparcia..Sprawdzam to ilekroc w desperacji kaze pakowac walizki..