---------- 21:24 08.05.2008 ----------
Przyjaciółka powiedziała mi, że widziała P. z jego wcześniejszą dziewczyną. Przyciśniętych, współobjętych, uśmiechniętych...
Poczułam to uczucie mdłości zalewające mnie od ust przez gardło do serca. Ale szybko minęło. Zastąpiła je złośc, wściekłość.
Jeśli P. może coś zrobić, żeby mnie wkurzyć, zawieść, dobić to zrobi to na pewno... Jakimś magicznym sposobem zawsze mu się to udaje.
No tak, słabośc chakarteru wygrała i w duchu wymyśliłam wszystkie możliwe bluźnierstwa.
Przez sekunde w głowie pojawiły się wszystkie jego czułe słowa, gesty, rzeczy, które zrobił i to "Kocham"... a potem zastąpił je obraz jego obejmującego tę dziewczynę. Wściekłość to najlepsze słowo. Nie było łez tylko ta nienawisć. Wolę to niż płacz.
Zgryźliwie zauważyłam rozmawiając z koleżanką, ze czemu tu się dziwić skoro to jego bratnia dusza, jedyna kobieta, która go rozumie itd. itd.
Przez niego ciagle czułam się niedowartościowana. Przez niego w czasie naszego zwiazku miałam sny o niej, o ich miłości. Wpadałam w obsesje. Ale czy to byłą obsesja czy intuica. Wrócili do siebie?
To może dziwne, ale chciałabym, żeby do siebie wrócili. To by była demitologizacja jego świętości, tych wszystkich jego czułych słów, zapewnień... I jakiś mój dziwny triumf nad jego hipokryzją, zwykłością, powierzchownością. Tak, chcę, żeby do niej wrócił. Już tyle stracił w moich oczach przez te 3 m-ce. Niewiarygodne.
Rzeczywiscie boli, że wybiera ją, że mimo wszystkich moich starań w czasie naszego zwiazku ona okazuje się ważniejsza. Ale jednoczesnie mam świadomość, wreszcie nadeszła świadomosć, że on naprawdę nie jest mnie wart. I to jego rpzekonanie o własnej wyjątkowości, bycia ponad innymi jest tylko w jego głowie i do niedawna było w mojej. Jak on teraz marnie wypada w porównaniu chociażby z K. !
Zadzwoniłam do Ł. Powiedziałam, że jestem zła i ze źle mi z ta myślą. Ł. odpowiedizał jak zwykle rzeczowo... Po męsku nazwał sytuacje. "P. szuka laski, która mu wystawi du** a Ty jesteś głupia, że przejmujesz się tym ch****". Nie użyłabym tak dosadnych słów i nie wiem czy zgodzić sie z tokiem myślenia Ł który nigdy nie przepadał za P., ale... lżej mi z myślą, że P. jest zwykłym samcem.
Czuję się silniejsza. Mimo, zę tak zdenerwował mnie fakt obściskiwania się P. z Nią i mimo,że pewnie spotykajac ich na ulicu nadal poczułabym się zraniona. Mimo wszystko, do diabła, jestem silnijsza!
Niedługo odbędzie się ostateczny pogrzeb naszej miłości a ja nie będe długo nosiła żałoby.
Chętnie trzasnęłabym sobie teraz kieliszeczek burbona i zapaliła, ale nie piję ani nie palę, a dla P. nie zrobie wyjątku nawet w tak uroczystej chwili jak pogrzeb mojej miłosci do niego.
Mam nadzieje, ze wróci do Niej. Na mnie go już nie stać.
P.S. Być może pisze to pod wpływem adrenaliny i złości i gdy przejdzie to trochę bardziej ukuje, ale nie poniże się już przed nim. O NIE!
---------- 21:38 ----------
Teraz dopiero mogę odpisac na wasze posty dziewwczyny
Kiedy wyrzucłam z siebie pierwszą dawkę emocji.
Mg, bardzo mi miło, że napisałas
I to jeszcze tyle ciepłych słów pod moim adresem!
Nie musze wymyślać sytuacji, które zrazą mi P., bo on sam mi je dostarcza...
Teraz patrzę inaczej na nasz zwiazek i choć pewnie w sercu jeszcze tli się uczucie do niego to wiem, zę niszczył mnie i kolejne miesiace z nim doprowadziłyby mnie do ruiny.
Ale ten zwiazek był potrzebny, trzeba było dostać po dupie, zeby zmadrzeć, zeby wyrwać się z emocjonalnego dołka, zeby stać się kimś silniejszym. Przy P. szukałam siły, bo on jest osoba zdeterminowaną, pewną siebie. Przy nim na początku czułam się wyjątkowa, dlatego tak do niego ciągnęłam... Jak cma do swiatła, prawda? Często powtarzane i trafne określenie. Ale dopiero przez całe bagno tego zwiazku nazwałam wreszcie swój problem, zrozumiałam chory schemat, w który wpadam i mimo,że trochę boję się samotnosci to jednak zaczęła być ona ciekawa, pełna przygód w odkrywaniu siebie! Pierwszy raz od dawna jestem sama ze sobą, tylko ze sobą i nie czuje się źle. Chociaż teraz moje myśli nadal wracają swoimi ścieżkami do P. to jednak wszystko zmierza do tego,że zdrowieje. I juz niedługo będę się skupiać tylko na sobie. A tyle mam do odkrycia! I autentycznie się ciesze. I wierze,że mój kolejny zwiazek będzie dobry, ze stworze go z odpowiednim człowiekiem. I nawet jeśli z jakiś powodó też miałoby nam nie wyjsć to ja już nie przekrocze pewnych granic. Po prostu zaczynam odkrywać siebie, uśmiechac się do siebie, zauważać drobne rzeczy, za które warto się cenić! I tutaj muszę zaznaczyć, ze wyw szyscy bardzo mi w tym pomagacie!
Skoro już o tym mowa to wyrażę takze wielkie uznanie dla A. Przyjaciela mojego i P., który mimo,że z P. się wychowywał i mimo tego,ze są jak bracia to jednak okazuje mi wiele wsparcia, ciepła, potrafi być dyskretny, mogę mu ufać, zawsze jest obiektywny.
Wiele zawdzięczam Ł., który zawsze nazywa rzeczy po imieniu i który potrafi mną wstrząsnac i krzyknac "Przestań się użalać!"
Dla moich przyjaciółek, którym mogę się wygadać.
I dla K. Mężczyzny, którego nie doceniłam dawniej, a który stał się bodźcem do zmian.
I jeszcze jedno zdanko dla Cosy: trzymam kciuki za ten nowy romansik