Jak odejść?

Problemy z partnerami.

Jak odejść?

Postprzez Mały biały kotek » 13 maja 2008, o 22:49

Pewnie nie jest to temat nowy, dla mnie jednak to odrębna, indywidualna historia oczyszczania się z toksyn. Mój związek, choć z miłości, daje mi za dużo huśtawek emocjonalnych. W rezultacie, zamiast się rozwijać panicznie biję się, aby nic mu się nie stało...
Zrozumiałam, że nie można tak żyć.
On nie chce się dla mnie zmienić, twierdząc, że mam go kochać takiego jaiim jest... ale nie widzi, że się zmienił, osiadł na laurach, nie mam już w nim tego oparcia, czułości, nawet seks nie daje mi już takiej satysfakcji (bo za dużo złych, nagromadzonych emocji)

Pomóżcie mi od niego odejść, sama nie mam tyle psychicznej siły.
Wiem, że pominnam, ale boję się życia bez niego
Mały biały kotek
 
Posty: 415
Dołączył(a): 6 kwi 2008, o 22:56
Lokalizacja: Wwa

Postprzez bunia » 13 maja 2008, o 22:55

Lek przed odejsciem czesto spowodowany jest niepewnoscia o przyszlosc czyli zmiana....a przeciez zmiany nie musza byc gorsze,pozatym taki zwiazek jest destruktywny,niczego nie wnosi....czlowiek sie wlasciwie cofa.
Sama wiec zastanow sie co dalej....kazde rozstanie jest przykre ale czy nie przykro jest tkwic w takim zwiazku?
Pozdrowka :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Mały biały kotek » 14 maja 2008, o 12:28

Coraz mi z tym ciężej...
Tak boję się, bo nagle stracę:
- przytulaka i całuśniaka
- partnera do wycieczek za miasto, muzeów itd
- wsparcie techniczne
- jego dom, moją ucieczkę od domu rodzinnego
Mały biały kotek
 
Posty: 415
Dołączył(a): 6 kwi 2008, o 22:56
Lokalizacja: Wwa

Postprzez KATKA » 14 maja 2008, o 12:57

A pomyślałaś co mozesz zyskać....
pamiętam co pisałaś niedawno....kurcze...jestem po podobnej akcji...byłam 6 lat w zwiazku...myslałam, ze jest ok...że to jedyna wielka i wymarzona miłość...a mój facet walił mnie w rogi z taką przyjaciółką jak ma Twoj...nigdy chyba nic między nimi blizeszego nie było...co nie zminia faktu, ze mnie oszukiwał...kłamał w żywe oczy.....nie powinno być tak, ze miedzy dwojgiem ludziw zwiazku stoi ta trzecia osoba....widzisz...dla mnie rozstanie było tragedią...wierzyłam, ze mimo wszytsko może być ok.....choć nie było juz nawet dobrze.....zoastwił mnie z problemmai z mieszkaniem i długami.....zranił....a ja i tak myślałam, ze to najlepsze co mogło mnie spotkac....
teraz jestem szczęsliwa...bezpieczna.....ktoś dba o mnie...moje potzreby....to ja jestem najwazniejsza.....nie wierze w zwiazki idealne...nie wiem czy mój będzie już taki na stałe...;) ale ciesze się tym co mam...bardzo to doceniam bo wiem co miałam...a raczej czego mi brakowało przedtem...też bałam się braku pocałunków...że nie będzie się do kogo przytulić...że nikt mnie nie pokocha...i prosze...los podesłał mi takiego chłopaka jakiego zawsze chciałam widziec w poprzednim.....
Wiem, ze to nie łatwe...bo sama przez to przechodziłam...ale pamiętaj trzeba się cenić i znac swoją wartosć...ktoś doceni to jaka jesteś....i to Ty bedziesz najważniejsza bez koniecznosi dzielenia się partnerem z tą drugą....przemyśl sobie czego oczekujesz od zwiazku od swojego zycia...i czy jest w nim miejsce na tego własnie faceta....
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez Mały biały kotek » 14 maja 2008, o 13:38

Dziękuję Ci, właśnie takich słów otuchy potrzebowałam.
Mały biały kotek
 
Posty: 415
Dołączył(a): 6 kwi 2008, o 22:56
Lokalizacja: Wwa

Postprzez tytania » 14 maja 2008, o 17:31

Skoro wiesz, że powinnaś odejśc to nie ma nad czym się zastanawiac. Wiele osób doświadcza taki rozterek. Ja również niedawno przeżyłam zawód, ale kiedy moja przyjaciółka mówiła mi "odejdź, bo on niedługo i tak Cię zostawi i jeszcze powie, że to najlepsze co mogliście zrobic" to wiedziałam, zę ma rację ale nie chciałam uwierzyc. No i odszedł...
Ten związek nie jest wart Twojego czasu. Teraz się boisz, ale to dlatego, że masz okaleczone instnkty. Zobaczysz, że gdy uwolnisz się od niego to może nie odrazu, ale w końc poczujesz ulge.
Ja się teraz tak czuję, jakbym po długiej chorobie powolutku wracała do zdrowia.
Dasz sobie radę, tylko musisz zawalczyc.
tytania
 
Posty: 134
Dołączył(a): 31 mar 2008, o 17:59

Postprzez Mały biały kotek » 15 maja 2008, o 09:13

Tak, ten związek mnie okaleczył. Byłam przebojowym, młodym naukowcem, teraz boję się zmian i życia i bez niego. Cieszyłam się ciałem, teraz non stop porównuję się z innymi kobietami. Odsunęłam przyjaciół, a teraz nie mam do kogo zadzwonić w pt wieczór
Chyba muszę się zgłosić na jakąś psychoterapię
Mały biały kotek
 
Posty: 415
Dołączył(a): 6 kwi 2008, o 22:56
Lokalizacja: Wwa

Postprzez KATKA » 15 maja 2008, o 11:34

Skarbie...u Ciebie jest identycznie jak u mnie nietstey.....nie pozwól żeby to trawało...u mnie to było 6 lat...potem jest tylko trudniej...i wierz mi to się nie zmieni...on się nie zmieni....sytuacja się nie zmieni......ratuj siebie....swoje JA.....u mnie z odzyskaniem tego co miałam kiedyś nadal ciężko...ale mam kogoś kto mnie wspiera....
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez kaszmir » 26 maja 2008, o 12:05

Dziewczyny
ja również stałam się pustelnicą tkwiąc w chorym nieszczęśliwym związku.
Teraz gdy sobie to wszystko uświadomiłam spostrzegłam że nie mam do kogo ust otworzyć. Odsunęłam wszystkich znajomych i rodzinę.
W czasie studiów w trakcie których się poznaliśmy i zamieszkaliśmy razem zamiast przygotowywać się do zajęć i robić projekty gotowałam obiadki i jeździłam na zakupy.
Oczywiście studiów nie udało mi się skończyć bo ciągle myślałam jakby stworzyć mu DOM i go uszczęśliwić, bym to ja była tą jedyną bez której żyć nie może. Boże jaka ja byłam głupia i pomyśleć że wytrzymałam w tym marazmie 12 lat !

Nadal jesteśmy jeszcze razem choć coraz bardziej obok siebie. Myśl o rozstaniu już nie boli. gdzieś podświadomie i instynktownie wiem że to wkrótce nastąpi. Przyzwyczajam sie do tej myśli coraz bardziej i dociera do mnie coraz wyraźniej jaka byłam nieszczęśliwa i że mając 34 lata jeszcze sporo przede mną do przeżycia.

Trzymajcie się ciepło i stanowczo w swoich decyzjach.
kaszmir
 
Posty: 5
Dołączył(a): 26 maja 2008, o 09:09

Postprzez agutka » 26 maja 2008, o 13:52

Skad ja to znam :cry:
Odsuniecie sie od znajomych (bo ile mozna udawac szczęscie) rodziny- żeby nie widzieli smutku w oczach, totalny brak wiary w siebie, porównywanie sie z innymi dziewczynami ...
I slysze w głowie słowa piosenki O.N.A -Niekochana
Dość!
agutka
 
Posty: 13
Dołączył(a): 24 maja 2008, o 18:48


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 75 gości

cron