Rok temu zostwil mnie mężczyzna mojego zycia. Zostawił mnie dla innej. Jest szczęsliwy z nią...Czasami ich widuje...sa tacy uśmiechnięci, zakochani....
Dokładnie rok temu mnie zostawił, ból nie mija...tylko rośnie. Jak to jest możliwe? Z każdym miesiącem tęsknie bardziej, ból rozrywa moje serce..Moje oczy robią sie takie bez wyrazu...małe...coraz bladsza, brzydsza...niewyrazna. Obserwuje to kazdego dnia. Trace swoj wyraz, nic nie pomaga, zadne zabiegi kosmetyczne...Robie sie jakby szara..Ból wewnętrzny wpływa nawet na moj wyglad...Kazdego ranka wstaje i nie poznaje sie w lustrze Jak byłam z nim byłam taka pełna życia, radości, ciepła....Teraz moje zycie to wegetacja...Staram sie sama sobie pomoc, nie myslec o nim, zajac sie innymi sprawami...Czasem wyjde na jakis balet, kino, spacer, restauracja....ból nie znika. Nie potrafie uciec przed uczuciem do niego..Kocham go. Wszystko mi sie z nim kojarzy...Nawet nie mam z nim kontaktu...a przeciez mielismy byc razem do końca zycia...
Probowałam ułozyc sobie życie z innym męzczyzną...Staral się, kochał mnie, był ciepły, kochany..Robił wszystko, abym była szczesliwa. Niestety nie potrafilam odwzajemnić uczucia, byłam chłodna, zimna...Nie pozwalałam sie dotykac, całować, przytulac...unikałam tego jak tylko mogłam. Czułam wstret i obrzydzenie jak mnie dotykał, zaciskałam zeby i chciało mi sie płakać...to byl wręcz koszmar. Nawet nie sypialismy razem. Zostawilam go. Nie potrafiłam sie dla niego otworzyc bo ciągle myślałam o moim ex....
Kazda proba stworzenia związku z kimś innym bedzie wyglądac tak samo...Nie potrafiłabym sypaic z nikim innym...spac w jednym łzoku, tulic sie...Nie wyobrazam sobie tego. Co ze mną, zwariowałam? Dotyk innego męzczyzny sprawia mi ból...A samotność tak bardzo boli, bycie z innym facetem też...Co to za życie..
Mijają godziny, noce, dnie, miesiące...a ja cierpię coraz bardziej. Boję sie, że w koncu umrę z tej tesknoty jak mam dalej życ, jak zapomniec o tym co było w moim zyciu najważniejsze i najpiękniejsze? Nie jestem w stanie pokochac nikogo innego, a probowalam....A co jak to byl ten jedyny? Da sie zyc całe zycie z tym bólem i tesknotą w sercu? Jak sobie z tym poradzić...jak to wy sobie poradziliscie w takiej sytuacji...Nie wiem jak dalej zyc...Moj skarb odszedł...męzczyzna mojego życia, za którym poszłabym w ogien...nawet nie czuje do niego żalu, że zostawił mnie dla innej..nie moge miec do niego pretensji, ze nie kochał mnie....Serce nie sługa.