I co dale,może ktoś wie,poradzi?

Problemy z partnerami.

I co dale,może ktoś wie,poradzi?

Postprzez beta » 8 maja 2008, o 10:50

Tak jak napisałam w tytule nie wiem..Pisałam już na forum,jestem sama,mąz mnie zostawił(oczywiście dla innej) ale sa jeszcze dzieci a on pisze układaj sobie życie.Jakie życie!!Co on myśl,ze to tak można powiedzieć dobra,było miło ale się skończyło?!A te 10 lat?A przez te wszystkie lata czekał tylko na nią,tylko ona jest jego jedyna miłością a nasze życie,dzieci były tylko tak dla zabicia czasu?Nie ma go teraz,czasami dzwoni do dzieci...Tak sie zstanawiam czy zadzwonić do niej?Czy ktoś miał może podobne doświadczenia?
Ona jest po rozwodzie(jedno dziecko) i co raz jej nie wyszło(bo też podobno czekała na mojego męża) to teraz chce rozbić moją rodzinę?Nie już rozbiła!!Niech ktoś mi powie czy w takiej sytuacji zgodzić się na rozwód aby ułożyli sobie życie czy nie?Czy pozwolić mu na kontakt z dziećmi(syn bardzo to wszystko przeżywa).Nie potrafię i nie chcę tak żyć,Nie będziemy jedną szczęśliwą rodziną ona jej dziecko,on i ja -moje dzieci.Nie mogę sie zgodzić na coś takiego!!
beta
 
Posty: 7
Dołączył(a): 17 kwi 2008, o 21:31

Postprzez bunia » 8 maja 2008, o 11:12

Sama praktycznie dalas sobie odpowiedz....nie obarczaj "wina" tylko jej,do tanga potrzeba dwoje...jesli sprawy zaszly daleko to trzeba niestety isc do przodu a nie do tylu...wiem,ze to trudno,zostaje zal,rozgoryczenie,zawod ale przeciez na sile nie da sie utrzymac rodziny.
Nie musisz sie spieszyc z nowym zyciem ale nie zapominaj o sobie!.....oczywiscie pozwol dzieciom na kontakt z ojcem - bycie ojcem a mezem to dwie rozne sprawy.
Pozdrowka :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez beta » 8 maja 2008, o 11:43

Tak sobie teraz przeczytałam wątek Etiudy i...może by tak zostawić dom(tzn sprzedać) i przeprowadzić się?Tylko co na to dzieci?....Mieszkam na wsi i nie mam tutaj przyjaciół(przyjechałam tu bo tak chciał mąż) a swoich zostawiłam w mieście,w którym spędziłam 10 wspaniałych lat...trochę przed mężem i..trochę z...Więc może tak zaryzykować?...
beta
 
Posty: 7
Dołączył(a): 17 kwi 2008, o 21:31

Postprzez iwox » 8 maja 2008, o 12:44

Beta!
Mnie taka sytuacja spotkała 9 miesięcy temu. Mąż też odszedł do innej, po 15 latach małżeństwa. Ja nigdy nie miałam ochoty spotkać się z NIĄ, rozmawiać. Uważam, że nie jest tego warta. Ponadto to mąż mnie nie chciał, wybrał ją, więc obawiałabym sie tryumfu na jej twarzy. Nie wiesz co to za kobieta, ale łatwo się domyślić skoro przyczyniła się do rozpadu małżeństwa. Ja nigdy nie utrudniałam kontaktu męża z dziećmi. Dzieci i tak przeżywają tę sytuację, po co dodatkowo je stresować. Dla moich dzieci ojciec był zawsze bardzo wazny i miały z nim dobry kontakt. Tak jest do dziś i jestem z tego zadowolona. Jeżeli chodzi o mieszkanie. No cóz, ja też mieszkałam prawie w pałacu, a dziś mieszkam w małym mieszkanku w bloku, ale moim, przytulnym i nie narzekam. Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Dziś jestem wolną kobietą i życie zaczyna mi się podobać. Pozdrawiam i życzę Ci wszystkiego dobrego i dobrych decyzji
Iwox
iwox
 
Posty: 59
Dołączył(a): 13 paź 2007, o 21:02

Postprzez Etiuda » 8 maja 2008, o 16:04

Beta,
rozumiem Twoje rozgoryczenie i żal. Pamiętam jak ja się czułam kiedy teściowa powiedziała mi "układaj sobie życie", a nie minął wtedy miesiąc od kiedy odszedł ode mnie mąż. Nigdy nie szukałam kontaktu z kobietą, do której on odszedł.
Ty masz dzieci, pozwól im mieć ojca.
A co do przeprowadzki, to nie wiem. Byłam jednak w innej sytuacji. Nie wiem jak duże są Twoje dzieci, może nie powinnaś ich wyrywać z ich środowiska, utrudniać kontakt z ojcem poprzez odległość. Rozumiem, że chcesz wrócić w swoje strony, skoro tu, jak piszesz, nie masz przyjaciół.
Ja miałam ten komfort, że mogłam myśleć tylko o sobie, Ty musisz myśleć o sobie i o waszych dzieciach.
Trzymam kciuki za Ciebie :pocieszacz:
Etiuda
 
Posty: 13
Dołączył(a): 4 maja 2008, o 21:07

Postprzez beta » 8 maja 2008, o 17:03

No tak łatwiej napisać trudniej zrobić...Dzieci i tak nie będą miały kontaktu tak częstego z ojca jakby chciały bo ich tata jest poza granicami.Przyjeżdżał i one się cieszyły,wiedziały,ze tata kiedyś wróci i zostanie a teraz...Doszło do tego,ze ich tata przyjeżdża teraz do kraju ale nie do nas.Tzn. powiedział,ze bedzie odwiedzał dzieci ale jak im wytłumaczy,że nie chce mieszkać z nimi w domu nawet na tak któtki czas.Dzieci są małe(7lat i 5) ale dużą rozumieją(zwłaszcza starszy) i powiedział,że jak tata nie przyjedzie do domu tzn.,że nie jest już jego tatą.A co do kobiety to wiem kto to jest(sąsiadka męża z ich rodzinnych stron).
Nie wiem czy zadzwonię do niej ale gdy sie kiedyś spotkamy to nie wiem.. I jak ma wyglądać wychowanie naszych dzieci...on będzie ich zabierał raz do roku na wakacje,przyjeżdżał na chwile i tyle a podobno są dla niego takie ważne.No cholera mnie bierze bo nie rozumiem tego.Dlaczego to ja mam ponosić cały trud wychowania to nie tak miało być...
beta
 
Posty: 7
Dołączył(a): 17 kwi 2008, o 21:31

Postprzez zizi » 8 maja 2008, o 17:59

tego nie da sie zrozumieć :cry: :cry: :cry: :cry:

DLACZEGO FACECI SA TAKIMI CHOLERNYMI EGOISTAMI.....I DUPKAMI?????
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez agik » 9 maja 2008, o 01:18

Witaj Beta

Czujesz gniew i słusznie...
Pomaga Ci to pewnie uporać się z uczuciem beznadziei.

Tylko gniew minie, a spory z mężem- niekoniecznie. Dużo zalezy od Ciebie.
Możesz oczywiście, rzucać mu kłody pod nogi, sprawiać przykrości, utrudniać...
Tylko odzyskać go, nie odzyskasz, a sobie też zwiążesz ręce.
Nie możesz wiedzieć, czy gdzies za rogiem nie czai sie Twoja druga połówka... Nie możesz wiedzieć, czy Twój mąż nie zapragnie również "porozmawiać" sobie z kimś- wtedy kiedy Tobie już będzie obojętne, z kim jest i czy jest szczesliwy...

Gniew minie, potrzebny Ci teraz do sprawiedliwości i wyjcia z roli ofiary ( często to powtarzam :oops: )

Pytanie- czy to jest sprawiedliwe, ze to Ty ponosisz wszystkie trudy wychowania dzieci, traktuję, jako retoryczne, bo wiadomo, ze to nie jest sprawiedliwe.
Może lepsze pytanie- co zrobić, żeby podzał obowiązków był bardziej sprawiedliwy? Masz prawo po swojej stronie- choć pewne marna to pociecha...

Pozdrawiam serdecznie, Tobie też pomoże czas...
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Dagilein » 9 maja 2008, o 07:41

Doskonale rozumiem Cię Beta. Prawdopodobnie znalazłam się w takim samym położeniu jak Ty. Mąż spoktyka się z kobieta , kóra omamiła go swą słodycza ( jak przypuszczam ) i teraz stoję przed nieznanym .....Ja również zastanawiałam się ,czy nie porozmawiać z tą kobietą ( rozwódka , dwójka dzieci) jakim prawem rozbija moje małżeństwo.Doskonale zdawała sobie sprawę z tego ,że mężczyzna z którym się spotyka ma żonę i dziecko. Nie rozumiem jak można tak postępować??Jak można z czystym sumieniem potem żyć ? Jak to wygląda po rozwodzie?. Sama się teraz wszystkiego boję i czuję ogromny smutek,że po 13- tu latach rodzina nic dla niego nie znaczy , wcześnij byliśmy całym jego światek , więc jak to możliwe ??? JESTEM Z TOBA CAŁYM SERCEM .......
Dagilein
 
Posty: 42
Dołączył(a): 6 lut 2008, o 13:21

Postprzez beta » 9 maja 2008, o 08:07

Dziękuję za wsparcie.
Dagilein u Ciebie moęe to wyglądać inaczej,może Twój mąż się opamięta bo na mojego nie mam już co liczyć.Jest poza granicami kraju,nie widuje nas więc nie może sobie przypominać miłych rzeczy.Do tego powiedział mi,że składa pozew rozwodowy i dostanie go czy się zgodzę,czy nie.Najgorsze w tym wszystkim są dzieci bo on nie rozumie jak bardzo je rani,a podobno tak je kocha.Teraz jeszcze zastanawia się czy będzie je w ogóle odwiedzał...Nic tylko zabić takiego gada!!
beta
 
Posty: 7
Dołączył(a): 17 kwi 2008, o 21:31

Postprzez Honest » 9 maja 2008, o 10:09

Beto, przykro mi, że znaleźliście się w takiej sytuacji... Moi rodzice także się rozwodzą, wszak jestem starsza niż Twoje dzieci, ale jestem w stanie zrozumieć w jakimś stopniu Twoje położenie.

Przyznam, że niepokojąco jest to, że Twój mąż nie zabiega o kontakty z dziećmi... Myślę, że warto porozmawiać z synem, ukoić jego złość na ojca. Nic dobrego nie wyjdzie dla dzieci z tej nienawiści do taty...


Już wiele razy pojawiała się tutaj taka myśl, że tak naprawdę najbardziej winni takiej sytuacji jest partner, gdyz to on obiecywał, przysięgał wierność. Myślę, że nic dobrego nie wyjdzie ze spotykania się z tą kobietą... Czy to coś zmieni...??? Szkoda nerwów...

Trzymaj się ciepło
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Postprzez ewka » 9 maja 2008, o 11:54

To prawda, dzieci cierpią najbardziej... i to tak "za darmo". Beto, na siłę nic nie zrobisz, a jeśli Twój mąż "zwariował" (a tak chyba jest, skoro zastanawia się, czy je będzie odwiedzał - no zgroza!)... to chyba nie dociera za wiele do niego. Tego właśnie u facetów zupełnie nie rozumiem - dzieci to świętość... więc jeśli już ta rodzina się rozpada, to wszelkimi sposobami trzeba zadbać, by straty były jak najmniejsze.

Dasz sobie radę jak wiele innych kobiet. I trzymaj się mocno
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 149 gości

cron