skrajna nieodpowiedzialnosc czy długotrwały pech??

Problemy z partnerami.

Postprzez mg1986 » 7 maja 2008, o 16:03

---------- 15:29 07.05.2008 ----------

Słuchajcie....
Nie sądziłam, że kiedykolwiek w taki sposób będę pytała o radę, ale nigdzie nie znajdę takiego obiektywizmu jak u obcych ludzi.
Sama jestem typem osoby bardzo dokladnie wszystko analizujacej, czesto zajmuje sie problemami innych, namietnie psychologizuję, i chyba do madrych udaje mi sie dojsc czasem wnioskow...
W swojej sytuacjui natomiast jeste już doszczętnie zielona i w żaden sposób nie potrafię sobie pomóc.

Od trzech lat jestem z facetem któego bardzo kocham. Niestety jest to facet (24 lata) z minimalnym kręgosłupem moralnym i bardzo chwiejnym charakterem. Pochodzi z rozbitej rodziny, jego matka raczej buja w obłokach, przyjaciele również bez podpory moralnej ze strony rodziców, żyjący trochę w idealnych światach nie zakładających samokrytyki, nie odczuwajacy strachu przed czymkolwiek czy koniecznosci ostrożności.

Moj chlopak...musze przyznać i tak dzielnie sie na tym, tle trzyma. Zawsze byl ambitny, rozwijal zainteresowania, pracowal od 16 roku zycia. Mniej lub bardziej odpowiedzialnie ale zawsze cos robil.

Od wrzesnia 2007 zlikwidowano dzial w ktorym pracowal. Postanowil zatrudnic sie w miejscu, gdzie funkcjonuje się na prowizjach i gdzie przez ok 4 miesiace trwaly szkolenia. Oprócz tego założył własną działalność. Od wrzesnia jest praktycznie bez żadnej stabilizacji finansowej. Ciągle mu się coś dzieje po drodze... Podejrzewam, że wiele z tych rzeczy to po prostu pech, ale...

Przez ok. dwa miesiace funkcjonowal tak: do pozna siedzial wykonujac rozne czasem pilne czasem jak sie okazywalo bezsensowne rzeczy po czym po 4 godzinach spania nie wstawal rano do pracy, zalatwiajac rzeczy swoim klientom, nie trzymal sie terminow gdyz zbyt idealistyczne zakladal rozwiazania, zapalal sie do rzeczy ktore konczyly sie fiaskiem i im czesciej tak sie dzialo tym z wiekszym uporem klocil sie o kazdy swoj najglupszy pomysl.

Rok temu chcac pomoc swojej matce finansowo oddal jej pieniadze odlozone na czesne. Nie wyrobil sie z terminem i zostal skreslony z listy studentow. W tym roku zaczal od nowa. Za pierwszy semestr zaoplacil z pozyczonych ode mnie pieniedzy (w pazdzierniku juz nie mial dochodow), za drugi semestr nie chcial ode mnie pozyczyc, znow nie zdazyl z zalatwianiem kredytu. Jego studiowanie kolejny raz wisi na włosku (w miedzy czasie pieniedzmi ktore mial znowu ratowal nieodpowiedzialna mame)

Nasz zwiazek to od 9 miesiecy koszmar. Wczesniej tez byly tego typu problemy ale nie tak wielka skale. Żyjemy jego problemami. Ja z kolei bardzo, za bardzo go naciskam, staram sie kierowac jego zyciem, cisne niczym trener, albo żandarm i nie mogę tego opanować nawet kiedy bardzo chcę się z tego wycofać. Sama jestem dosc ambitna i nigdy nie pozwolilabym sobie na podobne sytuacje.
On oczywiscie od dluzszego czasu mowi ze bardzo stara sie, wiele juz w sobie zmienil i bedzie zmienial ciagle, tak zeby uratowac ten zwiazek... tylko zawsze cos... zawsze kurna coś......
Jako czlowiek jest dosyć rozsądny i potrafi być bardzo dojrzały...
Ale swoje życie prowadzi jak dziecko nigdy nie wiedząc co będzie gdy się znowu wsadzi rękę do ognia...

Mnie też ściąga na dół. Kocham go ale boję się, że wiążę się z kimś na kogo nigdy nie będę mogła liczyć. Że zaprzęgam się właśnie do ciężkiego życia z którego wyjdą wiecznie nieszczęśliwą, rozgoryczoną karykaturą człowieka.
Już teraz jestem chodzącą bombą zegarową nie potrafię się zdobyć na szacunek i cierpliwość dla niego.

Ciągle zadaję sobie pytanie: Czy to totalnie nieodpowiedzialny i nic nie warty dzieciak czy ktoś, komu po prostu jest od jakiegoś czasu ciężko....

---------- 16:03 ----------

błagam porozmawiajcie o tym ze mną bo czuje sie strasznie zagubiona w tym wszystkim.... :cry:
mg1986
 
Posty: 5
Dołączył(a): 7 maja 2008, o 15:26

Postprzez ewka » 7 maja 2008, o 16:13

Witaj mg;) Rzeczywiście... na ostoję i opokę to on nie wygląda. Ponieważ znacie się 3 lata to pewnie umiesz zauważyć, czy ta nieodpowiedzialność jest ciągle tak samo nieodpowiedzialna, czy ma się ku lepszemu. Bo jeśli ma się ku lepszemu to znaczyłoby, że chłopak się stara... a wzorce raczej z domu wyniósł takie średnie. Jeśli ku lepszemu absolutnie nie idzie i nie widać szans na "lepiej", to prawdopodobnie będziesz miała duży problem z nim i jego takim rozmamlaniem.

I chyba zastanowiłabym się, czy nie odpuścić tego ciągłego pilnowania go (żandarm, trener - no sama sie tak określasz)... może to mamuśkowanie w jakiś sposób zwalania go z poczucia się odpowiedzialnym za WŁASNE poczynania. Może musi uderzyć czołem w jakąś ścianę, aby go trochę wstrząsnęło.

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez mg1986 » 7 maja 2008, o 16:30

dzięki za kontakt :oops:
odpowiedź na Twoje pytanie dotyczące tendencji wzrostowej czy też spadkowej jego nieodpowiedzialnosci jest zupelnie inna niz oba zalozenia.

Kiedys o wiele mniej było takich sytuacji, w czasach gdy pracowal w dwoch poprzednich firmach zdarzaly sie problemy typu spoznienia po zarwanych nocach, czy rozbieznosc miedzy planami,wyobrazeniami a rzeczywistymi wynikami
ale wtedy mial jasno okreslone warunki, bata nad soba i nawet mnie zadziwial swoja wytrwaloscia (w kazdy weekend mial zajecia, czyli wychodzil mu np. jeden dzien wolny na caly miesiac)
Twierdzi ze ten system i obecna praca duzo wiecej wydobedzie z niego motywacji tylko musi sie pozbierac po tym dolku w ktorym od wrzesnia siedzi
Twierdzi ze caly czas sie rozkreca...

Tylko jak wytlumaczyc to ze okazal sie na tyle glupi, zeby nie zaplacic w tym roku na czas za szkole...
Wiedzial ze to bedzie dla mnie juz cios nie do zniesienia...

Ciagle powtarza ze mnie kocha, ciagle ma wielkie zrywy z ktorych wychodza zawyczaj tylko moje kolejne zawody.

Z drugiej strony ja tez jestem wymagajaca, rozliczam go z kazdego dnia, potkniecia, nieodtrzymanego slowa///
Pewnie dlatego ze mam juz obsesje na punkcie jego nieodpowiedzialnosci, swoich zawodów itp.

Nie wiem jak samej się z tego wyleczyc... bo na niego i tak wiekszego wplywu niz mam pewnie miec nie bede
mg1986
 
Posty: 5
Dołączył(a): 7 maja 2008, o 15:26

Postprzez ewka » 7 maja 2008, o 22:59

I tkwicie na zupełnie przeciwnych biegunach... Ty za bardzo w tę, on za bardzo w tamtą. On się stara, a Ty postaraj się trochę odpuścić. To dorosły człowiek i jest odpowiedzialny za to, co robi. On.
Mobilizować - owszem.
Kontrolować wszystko i zawsze - nie.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez mg1986 » 8 maja 2008, o 00:42

wiem .... kurcze
dobrze to wiem a jednak ze strachu przed przysloscia caly czas stoje na strazy krzywdząc tez siebie.
Nie mogę sie jednak pozbyć myśli co by na przyklad bylo gdybysmy mieli dziecko i taka sytuacja utrzymywałaby się...
Dziecka nie nakarmiłabym obietnicami lepszego jutra...
boję się, że byłabym kompletnie sama podczas gdy mój chłopak dalej dryfowałby w swoim oceanie złudzeń...
mg1986
 
Posty: 5
Dołączył(a): 7 maja 2008, o 15:26

Postprzez ewka » 8 maja 2008, o 06:53

Tak bardzo kalkulujesz i kalkulujesz... oczywiście, że możesz poczuć się zawiedziona, gdy mu tak nie będzie wychodziło ciągle i ciągle, a tu dom, dziecko (dzieci). Myślę więc, że nie stanie się tak, że się jakoś nagle zdziwisz... bo jesteś doskonale świadoma tego, jak może być - teraz tylko kwestia, czy na taki związek na całe życie z takim człowiekiem jesteś gotowa.
Jeśli tak - bierzesz to ryzyko razem z nim, bo jednak ta nieodpowiedzialność to część Twojego mężczyzny... z nadzieją, że razem jakoś dacie radę, że będzie lepiej, że ta odpowiedzialność będzie miała tendencje wzrostową.
Jeśli nie - no to wiadomo... żegnacie się.

I jak dla mnie to kluczem zawsze jest pytanie, czy dziwne i niezrozumiałe działania kogoś są wynikiem jego perfidii i wyrafinowania (a to trzeba tępić)... czy po prostu z różnych przyczyn "tak ma".
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: eyifusajujaar i 125 gości