Mogę to z siebie wyrzucić?

Problemy z partnerami.

Mogę to z siebie wyrzucić?

Postprzez Etiuda » 4 maja 2008, o 22:17

Podczytuję Was od jakiegoś czasu i kilka razy chciałam napisać coś o sobie ale to jest trudne...
Widzę, że nie zostawiacie tu nikogo bez choćby jednego słowa, czy rady, cenię sobie to miejsce, może i ja się tu odnajdę. Czytam i próbuję z Waszych historii wyciągać wnioski dla siebie.

Mam wrażenie , że składam się z samych problemów, podejmuję nietrafne decyzje i generalnie nie wiem co mam ze sobą zrobić. Jestem potwornie samotna, z tego osamotnienia nachodzą mnie naprawdę złe myśli. Nie radzę sobie w kontaktach z ludźmi...
Nie wiem, czy od tego się zaczęło, bo odkąd pamiętam brak mi wiary w siebie i kompleks pogania kompleks, ale prawie dwa lata temu zostawił mnie mąż. Tak z dnia na dzień, wstyd, upokorzenie, koszmar. Ja zupełnie sie tego nie spodziewałam, niczego nie widziałam, nie domyślałam się, a chodziło oczywiście o inną kobietę.
A potem same upadki, choć jak ktoś patrzy z boku, to mówi że świetnie sobie radzę i jestem dzielna, ale to nieprawda. Nawet moi rodzice myślą, że jestem silna.
W tych najgorszych, pierwszych chwilach miałam przy sobie przyjaciół, rodzinę. Teraz jestem zupełnie sama i to na własne życzenie. Pozbierałam swoje rzeczy, znalazłam pracę w innym mieście i wyjechałam. Niby zacząć od nowa. Sama w obcym mieście. Jestem tu już prawie rok, owszem mam znajomych, ale relacje są płytkie, powierzchowne, każdy ma swoje życie.
Przyjaciele, którzy zostali w moim rodzinnym mieście są kochani, ale są daleko, więc czuję jak z każdym miesiącem jesteśmy coraz dalej, to się dzieje samo, bez złej woli z ich czy mojej strony. Odległość robi swoje.
Brakuje mi mężczyzny, o mężu już zupełnie nie myślę, nie szanuję go jako człowieka, więc nie ma o czym mówić. Po rozwodzie byłam sama, aż wplątałam się w dziwny układ z żonatym dawnym bardzo dobrym kolegą. Na szczęście opamiętałam się.
Niedawno poznałam kogoś, kto po kilku spotkaniach zrobił na mnie wrażenie, zaczęło mi zależeć... No i klops, nie odzywa się. Nie dane mi szczęście, albo po prostu jakaś przyjemność z przebywania z drugim człowiekiem. Nie mnie.
Powoli tracę siły, nie mam się do kogo odezwać, z kim zjeść obiadu. Wszystko robie sama.
Przepraszam, długi mi ten post wyszedł. To chyba nieładnie tak na dzień dobry wylewać żale. Ehhh...
I nie wiem czy dobry dział wybrałam.
Dziękuje każdemu, kto to przeczyta. Ehhh trochę jakby lepiej, przez ostatnie cztery dni nie miałam do kogo ust otworzyć.
Etiuda
 
Posty: 13
Dołączył(a): 4 maja 2008, o 21:07

Postprzez bunia » 4 maja 2008, o 22:30

Witaj....wszystkie negatywy znamy,teraz zastanow sie nad tym co jest pozytywne w tej sytuacji bo na pewno cos jest chodzby to,ze jestes samodzielna.
Pewnie masz jakies zainteresowania,poswiec im troche wiecej czasu,wyjdz troche do ludzi.....kontakty z nimi same nie przyjda,w Twojej sytuacji potrzebna jest inicjatywa.
Facet nie zawsze jest rozwiazaniem chodz na pewno to mile ale najpierw rozejrzyj sie wokolo jakie sa mozliwosci aby rozruszac zycie towarzyskie a z czasem beda na pewno przyjaznie.
Uszka do gory!!
Pozdrawiam cieplo :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez agik » 4 maja 2008, o 22:34

Witaj

Nie prosisz o pomoc, nie prosisz o radę, to chciałam Ci tylko napisać, ze przeczytałam.
Dobrze, ze napisałas :)
Trochę dziś tu pusto- bo długi weekend, pewnie dlatego poczułaś taką wielką samotność.

Hmm, znam to uczucie "zbierania się", dlatego myślę, ze znajdziesz jeszcze satysfakcjonujące kontakty z ludźmi. I myśle, że będzie dobrze...

A na razie witaj pięknie.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez wielorybica » 4 maja 2008, o 22:38

Cześć Etiudo (jaki ładny nick!) !
nie wiem czy Cię dobrze zrozumiałami - czy chciałaś po prostu się wypisać czy też szukasz konkretnej rady...może ja nie jestem najlepszym doradcą akurat jeśli chodzi o terapię, ale może przydał by Ci się ktoś z zewnątrz, ktoś kto pomógł by Ci zrozumieć pewne schematy czy też mechanizmy którymi się kierujesz...może pomysl o terapii?
a tak w ogóle to myśle sobie, że nie zgrzeszę za bardzo jeśli powiem, że to właśnie takie miejsce gdzie żali wylewaj ile wlezie jeśli dzięki temu poczujesz się lepiej...
to chyba tyle ode mnie, nic mądrego do głowy mi już nie przychodzi;)
pozdrawiam ciepło, choć za oknem bardziej jesiennie niż wiosennie!
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Postprzez zizi » 4 maja 2008, o 23:05

Witaj Etiudo :kwiatek2: :pocieszacz:

jestem myślami z tobą...

...wiem co to znaczy samotność....
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez Etiuda » 4 maja 2008, o 23:08

---------- 23:06 04.05.2008 ----------

Dzięki za odzew, to naprawdę miłe.

Buniu, pozytywy mówisz, no pewnie, że są, tylko tak trudno o nich pamiętać, a raczej skupić tylko na nich nie szukając drugiego dna. Niestety mam tendencje, szczególnie ostatnio, do czarnowidzenia.

Agik, dziekuję.

Wielorybico, tak, chyba chciałam się wypisać po prostu... I chyba rzeczywiście powielam jakieś schematy, przynajmniej jeśli chodzi o związki... ale terapia? Szczerze... to myślałam kiedyś o tym, ale nie starczyło mi odwagi.

Ja nie stronie od ludzi. Nie jestem może zbyt towarzyska, ale nie uciekam, nie odwracam się od nich, cenię dobre relacje międzyludzkie i wydaje mi się, że o nie dbam. Wyjeżdżałam z myślą, że zmienię środowisko i poznam nowych ludzi. Tak się oczywiście stało, ale koszty mnie chyba przerosły.

Jeszcze raz dziękuję za odzew. Idę spać. Ostatnio przesypiam dni, mniej czasu zostaje na resztę.

---------- 23:08 ----------

Zizi :pocieszacz:
Etiuda
 
Posty: 13
Dołączył(a): 4 maja 2008, o 21:07

Postprzez bunia » 4 maja 2008, o 23:08

No to spij dobrze....jutro nowy dzien....na pewno bedzie slonko swiecilo a ja Ci zycze duzo usmiechu.
:buziaki:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez ewka » 4 maja 2008, o 23:44

Witam również;)

Tak człowieka dopada czasami poczucie totalnego osamotnienia... dokonałaś dużej rzeczy w swoim życiu, brawo!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Etiuda » 5 maja 2008, o 20:29

ewka napisał(a): dokonałaś dużej rzeczy w swoim życiu, brawo!


że się przeprowadziłam, zaczęłam nową pracę i "nowe życie"?
No może... Ale ja teraz to postrzegam jako błąd, to chyba nie był najlepszy pomysł, choć wtedy wydawał się sensowny.

Ehhh, martwi mnie to, że zupełnie nie "znam się" na ludziach, ciągle się mylę, w ocenie ich intencji, ich odczuć, zamierzeń. Tak, chodzi o facetów.
Kolejna porażka, właściwie pomyłka, moja pomyłka, mnie dobiła. Nie rozumiem, można tak zupełnie nie mieć intuicji? Ciągle źle odczytywać zachowania, nastroje, a nawet konkretene słowa? To się wciąż powtarza. Chyba zacznę sobie wszystko interpretować na odwrót, może to jakieś wyjście.

:?
Etiuda
 
Posty: 13
Dołączył(a): 4 maja 2008, o 21:07

Postprzez wielorybica » 5 maja 2008, o 20:53

rzuć okiem na ten wątek...http://www.psychotekst.pl/phpBB2/viewtopic.php?t=2083 może akurat coś Ci się rozjaśni, choć dysusja czasami o zbarwieniu humorystycznym...
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Postprzez Etiuda » 6 maja 2008, o 23:13

---------- 21:56 05.05.2008 ----------

Ha, tak się zaczytałam w polecanym wątku, że tam odpowiedziałam, choć miało być tu :oops:
Zakręconam :roll:

---------- 23:13 06.05.2008 ----------

To ja sobie jeszcze popiszę, nie mam z kim porozmawiać...

Poczytałam sobie wątek, który podsunęła wielorybica. No ok, ja wiem, że mu nie zależy, ale to nie zmienia mojego samopoczucia. Ja się nie łudzę, nie wymyślam, i nawet już nie czekam, ale cholernie mi źle.
Znowu porzucona bez słowa, znowu.
Naprawdę jestem aż tak beznadziejna, że nie zasługuję, żeby mi powiedzieć, "lubię cię ale..."?
Tak się czuję, nic nie warta.
A wcale nie oczekiwałam wiele. Hmm no może oczekiwałam, bo w pewnym momencie zaczęło mi zależeć, ale tego nie okazywałam, nie wywierałam presji - jestem tego pewna, o ile można obiektywnie ocenić własne zachowania.
Marudzę co? Brzmię jak zdarta płyta? Wybaczcie.

I jeszcze w sobotę ślub siostry. Boję się tego dnia. Cieszę się jej szczęściem, życzę jej jak najlepiej ale nie wiem czy dam radę przejść przez to wszystko. Ja się nie uśmiecham, a tam będzie trzeba uśmiechać, tańczyć i bawić się. I pokazać się całej rodzinie. To jest ponad moje siły.

Tak sobie myślę, po co ja tu piszę. To trochę takie wołanie na pustyni. Źle mi bardzo :(
Etiuda
 
Posty: 13
Dołączył(a): 4 maja 2008, o 21:07

Postprzez wielorybica » 6 maja 2008, o 23:22

to zostaniesz na weselu tyle, na ile Ci sił starczy a później się wykręcisz...a co do znikania bez słowa...dla mnie to jest brak klasy znikającego a nie twoja beznadziejność, prawdopodobnie przerastałaś go emocjonalnie o głowę i facet nie miał odwagi nawet na głupie " cześć, to już jest koniec"...a co do twojego samopoczucia po...hmmm...sprawiaj sobie przyjmności małe i pamiętaj, że jesteś warta czegoś więcej niż krótkie związki ze znikającym na tle zachodzącego słońca facetem...
pisz zawsze kiedy Ci źle jeśli to Ci pomaga, ja pisze i mi pomaga...ah no i nie jest to wołanie na pustyni, bo ja Cię czytam :)
ściskacze
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Postprzez agik » 6 maja 2008, o 23:30

Nie musisz się uśmiechać, tańczyć, ani bawić się- na siłę.
A w ogóle to myslisz sobie, zę śluby, wesela i takie tam- to dla wszystkich taka wielka uciecha?
Wystarczy zdjac marsa z czoła i będzie ok.
Przecież mozesz się "zaopiekować" babcią, albo starszą ciotką- przecież jesteś siostrą. Mam takie wrażenie, ze najbliższa rodzina- dba o to, żeby na weselu nie było zgrzytów- łagodzi starcia, dba o to, zeby nikt nie siedział sam- i nawija o pogodzie, albo o "Tańcu z gwiazdami"...

A tak nawiasem- szkoda, zę upada sztuka prowadzenia rozmowy o niczym. Takiej rozmowy, która nic nie wnosi, natomiast sprawia, ze KAŻDY czuje się słuchany i doceniony.

Pozytywów trzeba szukać. Choćby na siłe.
Więc
"Idę w sobote na weselę siostry :). Jestem przeszczęśliwa, ze tak jej się super ułozyło :) . To będzie wesele stulecia!!! :). Na pewno będzie najpiękniejszą panną młodą, jaką w życiu widziałam :)
I zjem sobie coś przepysznego :) I spotkam dawno nie widzianych kuzynów i kuzynki :)"

No :)
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez wielorybica » 6 maja 2008, o 23:34

też mam zgryzotę ze zbiżającym się weselem...więc wiem co czujesz...zamierzam się ojeść opić i szybko ewakuować...;) to też jakieś rozwiązanie, ah no i przytargam ze soba przyjaciela zamiast "prawdziwej osoby towarzyszącej"...
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Postprzez agik » 6 maja 2008, o 23:46

Wraca do mnie pytanie- po co w takim razie wesele?????
Chyba tylko dla koperty...

Smutne to..
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: esuwahihu i 139 gości