Toksyczne przywiązanie - obsesja???

Problemy z partnerami.

Postprzez bunia » 5 maja 2008, o 21:33

Sadze,ze nie powinienes czekac z wizyta do lekarza.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez lotos*kwiat » 5 maja 2008, o 22:47

:( teraz się trochę wypogodziło, ale słowa Buni napełniają mnie niejakim smutkiem. jestem coś bardzo nadwrażliwy ostatnio. zdażają mi się ostatnio doły bardzo głębokie, jak choćby ten z przed paru godzin. sam już nie wiem co się ze mną dzieje. przeżywam jakiś głęboki kryzys. gdy odzyskuję stabilność psychiczną, wystarczy jakaś drobnostka i znów staczam się do mojego dołka. długo trzymałem się jakoś, ale gdy zaczynam to wszystko wyrażać poruszam jakiś wewnętrzny ból i wszystko zaczyna puszczać. puszczają blokady i zalewa mnie cały ten ból. czyżby restymulacja traumy? dziękuję Wam pomimo wszystko. nawet bym się uśmiechnął, tylko jakoś tak myśląc o tym wszystkim chyba nie za bardzo potrafię. partnerka jest już w domu, jak przyszła to jakoś udało mi się uspokoić. nie zamieniliśmy na razie zbytnio żadnego słowa. chyba pujdę się położyć.taka nostalgia i smutek rozlewa mi się po kościach. chciałbym w tym wszystkim się odnaleźć. nie wiem tylko czy potrafię. :?:
Avatar użytkownika
lotos*kwiat
 
Posty: 49
Dołączył(a): 29 kwi 2008, o 20:13

Postprzez agik » 5 maja 2008, o 23:33

I mnie się zdaje, że oba Twoje wątki jakoś łączą się ze sobą.
Niesiesz na plecach wielki wór kamieni, cięzko samemu. Jka rozdasz po jednym kamieniu różnym ludziom- będzie łatwiej ( jaka szkoda, ze ja nie wymyśliłam tego porównania; mogłabym być z siebie bardzo dumna...)

Druga sprawa jest taka, ze tworzysz sobie fatamorganę, jakiś tajemniczy ogród, w którym jest tajemnicza nie-do-końca -znajoma...
Nie takie dziwne, zę karmisz się poniekąd ułudą- że może z nią byłoby piękniej, łatwiej, bardziej ekscytująco.

Znam to uczucie. I ja zafascynowałam się kiedyś bardzo jedną znajomością.
I tylko jedna rada- skończyć. Nie czekać. Nie wypatrywać urwać wszystkie nitki.
Jej chyba nie możesz nic zarzucić- problem jest w TWOICH emocjach.
Stoisz w rozkroku- dlatego myśłisz o niej codziennie. Jest Twoją ucieczką od obciążeń ponad siły.
Jak długo chcesz uciekać?
I ja myślę, zę lekarz Ci pilnie potrzebny.

Tzrymam kciuki
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez ewka » 6 maja 2008, o 09:21

Hej Lotos;) Jak tam dzisiaj u Ciebie?

Popatrz... chciałeś troszkę samotności, chwil dla siebie - a tam piszesz, że sobie gdzieś pojechała i zostawiła Cię samego. Lotosku, strasznie się zakręciłeś. Lekarza wykluczasz? Oni po to są... trzeba tylko pozwolić sobie pomóc. Hmm? Co Ty na to?

:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Toksyczne przywiązanie - obsesja???

Postprzez lotos*kwiat » 6 maja 2008, o 11:06

Witam, dziś obudziłem się z jakimś głębokim przejmującym smutkiem. nie chce mi się rozmawiać z partnerką, może jedynie poza krutkimi odpowiedziami na konieczne pytania. miałem sen, śniłem że byłem u podnuża wielkiej góry drogę na szczyt znałem i była ona dla mnie bliską. w koło mnie była rodzina i bliscy. chciałem by choćby przez chwilę wybrali się ze mna w tą wędrówkę. nie było odzewu, każdy szedł w swoj strone, nawet bez jednego słowa. poszedłem w stronę szczytu sam. zwątpiłem i zawróciłem

obudziłem się jak to czesto ostatnio bywa w emocnionalnej próżni. chyba w takiej prozni żyję gdzie zdolność do wspólnego przeżywania wraz z innymi radości jest wielce ograniczona.

moje wątki istotnie się łączą, jest to taka dynamika mojego życia psychicznego ostatnich kilku lat. dla mnie istotnie męcząca.

na lekarza na obecną chwilę nie jestem otwarty, mam jakiś opór i sam nie wiem czy chcę go przełamać. wolałbym znaleźć w sobie na tyle sił by samemu się z tym uporać. tylko gdy się jest samemu to jest z tym trudno. czasami brak wsparcia. to czego potrzebuje to raczej zwyczajna przyjacielska rozmowa, poczucie czyjejś obecności, może i czasem poczucie że jestem dla kogoś ważny, ale już poza rolą osoby wspierającej.

to co mnie tak wycięcza to ciągłe wchodzenie w rolę osoby która kogoś wspiera, która kogoś próbuje wybawiać.
chciałbym tylu osobą z otoczenia podać rękę, ale mnie nie ma kto jej podać, a sam uczynić tego dla siebie jakoś nie potrafię.
ustawiłem się jakoś tako w takiej relacji do innych, by ich ratować z cierpienia. i choć wiem że jest to nierealne, postawa ta spala mnie.

wydaje mi się że jak już innym nie mogę pomóc, szczególnie bliskim, to już wszystko jest bez znaczenia, z moim życiem włącznie.

tamta przyjaciółka może dlatego jest, czy była dla mnie kiedyś ważna bo ją jakoś tam też kochałem. lecz i tu wchodziłem w rolę by ratować, tym razem wyzwalać z psychicznego zapętlenia.i sam się w tym wszystkim zapętliłem, bo im bardziej wyciągałem rękę by pomóc, tym większy napotykałem opór, moze niechęć. tak czuję że dla owej przyjaciółki ważny był jedynie flirt. poza nim jakoś trudno nam było znaleźć płaszczyznę porozumienia. a ja może chciałem pokazać, czasem wręcz udowodnić, dowieść swoim przykładem że można żyć inaczej. że może istnieć prawdziwa przyjaźń. że kobieta i mężczyzna to nie tylko baba i faceta i ich erotyczno-seksualne igraszki, ale również dwie człowiecze istoty ktore mogą dzielić się wszystkim tym co w życiu najlepsze.

wiecie co, chyba tak będąc dużą część życia dla innych, i zapominając w tym wszystkim o sobie jedyna trwała postawa jakiej się wyuczyłem to postawa ratowania innych cokolwiek by to miało znaczyć, i jakiejkolwiek miało by dotyczyć płaszczyzny. nie wiem czy potrafię spotkać się z ludzmi na innej płaszczyźnie.ale tą już jestem wielce umęczony. bycie wieczystym "pomagaczem", wybawcą, doprawdy męcząca to rola. dlatego męczą mnie już moje związki, a budowanie innych to przecież praca na lata. mam tu na myśli związki przyjaźni, bo jeśli chodzi o partnerkę to pomiomo całego mojego bólu chciałbym z nią być. tylko częstokroć nie wiem jak sobie pomóc. jak zmienić ów "gestalt", jak zmienić pozycję w której się umiejscawiam względem innych, i zarazem jak twórczo przetworzyć swoje emocje.

pozdrawiam Was wszystkich serdecznie

miło wiedzieć że trafiają się kobiety skłonne pokrzepić ciepłym słowem

dziękuję
Avatar użytkownika
lotos*kwiat
 
Posty: 49
Dołączył(a): 29 kwi 2008, o 20:13

Re: Toksyczne przywiązanie - obsesja???

Postprzez ewka » 6 maja 2008, o 11:53

lotos*kwiat napisał(a):ustawiłem się jakoś tako w takiej relacji do innych, by ich ratować z cierpienia. i choć wiem że jest to nierealne, postawa ta spala mnie.

wydaje mi się że jak już innym nie mogę pomóc, szczególnie bliskim, to już wszystko jest bez znaczenia, z moim życiem włącznie.

To piękne jest Lotosie... tak się ustawiłeś lub masz takie predyspozycje, ale!!! na to trzeba ogromu sił i one mają też prawo czasami się wyczerpać. Nie jesteś maszyną i nie wymagaj tego od siebie - dlatego też wcześniej wspomniałam o takim mentalnym zasilaniu siebie samego - czyli o czymś, co może Cię wzmacniać, z czego możesz czerpać siłę i się regenerować. Na pewno jednak nie zgodzę się z tym, że wyczerpany jesteś bez znaczenia ze swoim życiem włącznie - masz prawo czuć zmęczenie i wyczerpanie.

Możesz też swoje "ustawienie" zmienić.


lotos*kwiat napisał(a):na lekarza na obecną chwilę nie jestem otwarty, mam jakiś opór i sam nie wiem czy chcę go przełamać

No na pewno musisz chcieć, to jest bezdyskusyjne... popatrz, że tutaj się jednak tak trochę otwierasz. Może więc to jakiś pierwszy krok?

lotos*kwiat napisał(a):nie wiem czy potrafię spotkać się z ludzmi na innej płaszczyźnie.ale tą już jestem wielce umęczony. bycie wieczystym "pomagaczem", wybawcą, doprawdy męcząca to rola

A wiesz, co pomyślałam? Że jak spotykasz ludzi to natychmiast stajesz w roli pomagacza - bez względu na to, czy oni tej pomocy potrzebują na pewno tak samo, jak Ty. Więc może spróbować czasami odwrócić role? Jeśli pomożesz kilku - daj sobie pomóc choć jednej, bo dlaczego nie?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Toksyczne przywiązanie - obsesja???

Postprzez lotos*kwiat » 6 maja 2008, o 12:19

Dziękuję Ewo :)

podoba mi się Twoja koncepcja "mentalnego zasilenia", tylko wiesz co? ostatnio coraz mniej sił mam na cokolwiek. wszystko to co napełniało mnie entuzjazmem, dodawało swoistego powera, napełniało energią i żywotnością dziś zwyczajnie mnie męczy. wyciszenie, relaks, medytacja. nawet wyładowywanie emocji poprzez cielesną ekspresję. nawet wszystkie te zajęcia które podnosiły mnie tak duchowo, dzisiaj jakoś męczą mnie. wiesz, to tak jak bym cały czas napinał strunę własnej uwagi, aż ona się zerwała i teraz jakoś nie mam jej dla czegokolwiek.jak zmienić ową"pozycję"?jak znaleźć choćby jakąś drobnostkę która pozwoli mi napowrót się zwitalizować, zaczerpnąć nieco energi, wziąść głęboki oddech?
Avatar użytkownika
lotos*kwiat
 
Posty: 49
Dołączył(a): 29 kwi 2008, o 20:13

Postprzez ewka » 6 maja 2008, o 13:12

Bardzo pomogło mi kiedyś to... spróbuj.

http://personaldevelopmentcentre.eu/wez ... 0mello.pdf
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Toksyczne przywiązanie - obsesja???

Postprzez lotos*kwiat » 6 maja 2008, o 14:18

Dzięki :D , linki bywają użyteczne, dają częstokroć posmak jakowejś wskazówki w którą można przelać poszukiwane przez się treści.

poleżałem nieco z partnerką, wyżliłem się, wypłakałem na jej ramieniu. na obecną chwilę jest mi lepiej. ale myślę że poszukiwanie czegoś co na powrót zasiliło by mnie energią jest jak najbardziej pożądane.

jeśli chodzi o ów plik zamieszczony w linku, to jest tam jakiś błąd. plik się ładuje normalnie, ale w zawartości swej jest pusty. przeszedłem natomiast na stronkę, z której on pochodzi i może nieco tam poszperam. dzięki :)
Avatar użytkownika
lotos*kwiat
 
Posty: 49
Dołączył(a): 29 kwi 2008, o 20:13

Postprzez ewka » 6 maja 2008, o 15:06

U mnie nie jest pusty;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Toksyczne przywiązanie - obsesja???

Postprzez lotos*kwiat » 6 maja 2008, o 17:12

---------- 16:46 06.05.2008 ----------

jakaś taka rozpiera mnie dziś promienność, choc poranek był trudny. troszkę się wyszumiałem, wypłakałem, teraz myślę jak by można ów stan utrzymać. jak na powrót odnaleźć stabilność.
książki de mello znam, aczkolwiek może i dobrze było by odświeżyć jakąś lekturkę, rozejże się może troszke po okolicy. :ok:

---------- 17:12 ----------

Dzięki Ewo, juz mam.spróbowałem ponownie. tym razem się udało, był jakiś błąd przy pobieraniu, możliwe też że symbolicznie odzwierciedlał on moje opory. wiesz co? czytałem ten tekst około dziesięciu lat temu, też w jakimś szczególnym dla mnie okresie. moje życie wyglądało wówczas inaczej. może zawarta jest tu dla mnie jakas symboliczna wskazówka, ze powraca to do mnie po latach i zarazem w tak szczególnym momencie. dziękuję :usmiech2:
Avatar użytkownika
lotos*kwiat
 
Posty: 49
Dołączył(a): 29 kwi 2008, o 20:13

Postprzez ewka » 6 maja 2008, o 21:14

Do dobrych rzeczy warto wracać;) Ja też lubię ją sobie poczytywać... mam papierową, a papierowe darzę jednak większym sentymentem - jest jakaś taka bardziej "dla mnie".

:D
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Toksyczne przywiązanie - obsesja???

Postprzez lotos*kwiat » 6 maja 2008, o 22:40

:) Papierowa czasem bardziej ujmuje za serce, bo jest taka bardziej dotykalna. Wiem że do niej warto wrucić :wink: oby każdy kolejny dzień był dla mnie równie przejrzysty jak obecny wieczór.na dziś pozdrawiam serdecznie, dzięki :D
Avatar użytkownika
lotos*kwiat
 
Posty: 49
Dołączył(a): 29 kwi 2008, o 20:13

Postprzez ewka » 6 maja 2008, o 22:50

I tej przejrzystości życzę jak najwięcej;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Mały biały kotek » 13 cze 2008, o 12:53

Tak czytam i czytam Wasze posty i sama zesmutniałam... Mój mężczyzna nie ma takiej świadomości, że nie umie się mentalnie oddalić od przyjaciółki, choć przez to oddala nas od siebie. I jeszcze zwierza się tamtej z naszych problemów, mojej zazdrości. Dlaczego on mi to robi??? Jakby zostawiał sobie drugą ścieżkę
Sama myślę, że on mnie po prostu nie uważa za swój ideał, kobietę docelową bo wtedy starczyłabym mu chyba za żonę, kochankę, przyjaciółkę? Dlaczego potrzebuje nas obu????????
Za czymś tęskni? Może boi się być z nią, bo choć pociąga go nie jest tak życiowo poukładana jak ja (on ćpa, zawala studia jak mam "poukładane" życie)

Przepraszam, że tak tu wplątałam własny wątek... ale wiesz Lotosie, Ty jesteś jakby tą drugą stroną. Może paradoksalnie mi pomożesz
Mały biały kotek
 
Posty: 415
Dołączył(a): 6 kwi 2008, o 22:56
Lokalizacja: Wwa

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 75 gości

cron