Ano czuję się dziwnie... Coś mnie dusi w środku i co jakiś czas muszę brać głęboki oddech, bo mam wrażenie, że się uduszę... a za każdym razem, gdy to robię czuję się jakby coś ze mnie wychodziło...
Za wiele nie gadaliśmy, ja nie pytałam, czekam aż sam powie (on tak ma, że jak się go ciągnie to staje jak osioł), na razie zaczyna tak o niczym, o takich małych sprawach, wciąga mnie w temat, a siebie w klimat rozmowy...
Niby tak od niechcenia dowiedziałam się, że próbował młodą skierować na inne tory makijażowe, bo dziewczynka zgodne z wzorcem (mamusią) nie zmywa makijażu wieczorem, a rano się doprawia, robiąc sobie krzaki na rzęsach.
Robili jakieś tam kosmetyczne zakupy, coś tam jej sugerował, gdzieś tam wędrowali razem... Ryczała przy jego odjeździe jak bóbr.
O matce na razie wiem tyle, że go zraziła do siebie w jeden dzień. Podobieństwo do pierwszej żony znalazł uderzające. Jak to określił: obie po jednych pieniądzach, tyle że ta (ku jego zaskoczeniu oczywiście) pięć razy szybciej potrafi go wyprowadzić z równowagi niż ex żona.
Na resztę czekam grzecznie.
Aha - na dobranoc dowiedziałam się, że jest mój i zawsze był, tylko jest takim tępym, starym idiotą, że tego nie wiedział.