Nie kochana...on chwilowo przysłonił Ci to co dobre...albo raczej jego głupota......zawsze sobie myslałam jakim prawem my cierpimy skoro to ktoś inny spieprzył
to ta osoba powinna p[łakac...zamartwiać się...nie miec chęci na nic.....itd....ale zawsze najbadziej cierpi osoba, która tak naprawde nic nie zrobiła......Zizi...jedyne co moge to pisac żebyś była dzielna...że niejedna już to niesttey przechodziła...i że niejedna jeszcze przechodzić będzie...ale potem jest leiej...skoro przed Tobą to sie zdażało...to dlaczego u Ciebie ma tak nie być.....nietstey na początku czas sie wlecze....ty go jeszcze troche spowalniasz...przez nadzieje....na jego ocknięcie...nie będe mówic czy to źle...bo sama sie kiedyś nadzieją karmiłam.....ale z czasem wszystko jest wyraźniejsze...bardziej logiczne...serio...w to musisz mi wierzyć.....nigdy nie wiemy co będzie....widzisz ja nadal jestem troche chora na to co było kiedyś...bo te 6 lat to była dla mnie najważniejsza część życia...a teraz...mimo, ze czasem tęsknie...myśle....nie oddałabym tego co mam...jak pomyslę...że mogłam sie nadal męczyć.....choć nigdy chyba nie będę taka jaka byłam przed...to jestem...i w pełni mnie to moje bycie satysfakcjonuje...
dobra konczę wywód...bo sie zaraz wszyscy pogubia :* zdrowie Twoje Zizi