przez melody » 2 maja 2008, o 21:26
Przeczytałam Twoje posty, Cocaine i pomyślałam, że wcale nie jesteś taki wyjątkowy, jak Ci sie być może wydaje. Wiele Ci jeszcze do tej wyjątkowości brakuje. Leżałeś już na ulicy w kałuży, spałeś w schronisku dla bezdomnych i masz uszkodzona wątrobę. No i co z tego? A ja znałam gościa, który miał jeszcze więcej od Ciebie, bo miał jeszcze rodzinę - żonę, która mógł tłuc, kiedy mu sie podobało; syna, za którym biegał z siekierą... Gość lubił się wyżyć, a wódka mu w tym pomagała. Facet miał podobne poglądy na życie jak Ty. Mniej mu było radośnie, kiedy sie dowiedział, że ma guz mózgu (jak widzisz, ta chora wątroba to jeszcze nic takiego). Któregoś razu z ulicy zabrała go karetka pogotowia. Umarł. Na pogrzebie był tylko jego syn - już zupełnie dorosły - ze swoją najbliższą rodziną. Czy płakał? A skąd! Wszyscy czuli ulgę - wiem, bo jestem wnuczką tego skurw...
Jesteś, Cocaine w wieku mojego młodszego brata... I tym bardziej przykro mi Cię czytać, mówię szczerze. Ale czy Ty wiesz, co to znaczy odczuwać smutek?...
melody