Porachunki z przeszłością.

Problemy z partnerami.

Porachunki z przeszłością.

Postprzez tytania » 2 maja 2008, o 10:42

Do tego wątku chciałam załozyć nowy temat, bo to jakby inna historia.
W temacie "Kochać za bardzo...". Kiedy dopiero wam się przedstawiałam pisałam o K. Moim byłym chłopaku sprzed (prawie) 2 lat.
Okazuje się, że nigyd nie pogodziłams iez naszym rozstaniem. Mimo kolejnych (nieudanych zresztą) zwiazków, w które byłam mniej lub bardziej zaangażowana uczucie do K. pozostaje.
Historia dość zawiła. Jakieś pół roku temu kiedy rozmawiałam z nim o tym stwierdził, ze dopiero niedawno pogodził się z naszym rozstaniem. Zapytalam czemu o nas nie walczył. Powiedział, zę "rozsądek jedno a serce drugie". Kochał mnie, ale nie wierzył, ze nam się uda. Rzeczywiscie nie byłam wtedy dobrą dziewczyną. Miałam 16 lat. Wydawało mi się, ze wiemw szystko... Chciałam mu pokazać, ze potrafie być niezalezna, ze cały swiat nie kręci się wokół niego, ale przesadzałam z tym bardzo. K. czuł się nie kochany... Nie miałam mu wtedy odwagi powiedzieć, ze go kocham, nawet nie byłam tego pewna. No i się rozstaliśmy. Gdy wtedy wyznałam uczucie nie chiał wrócić choć widziałam, zę sie miota. Powiedział tylko "Kiedy ktoś skrzywdzi Cię tak jak Ty mnie to zrozumiesz". Nie wiedziałam o co chodzi... Teraz, kiedy tyle czasu minęło i tyle się wydarzyło strasznie żałuję tego rozstania, jeszcze bardziej niż wtedy, widze jaki K. jest cudowny (chociaż przecież zawsze to wiedziałam) i chyba nawet chciałabym, żebysmy mieli jeszcze jedną szansę. Ale na to już chyba zbyt późno? Może gdybym dostała sie na studia tam gdzie on studiuje, ale to nie jest pewne, a na odległośc i tak by nie wyszło.
Poza tym on teraz kogoś ma. Od 3 m-cy... Prawie tyle ile ja nie jestem z P.
Widziałam się z K. wczoraj w gronie naszych przyjaciół (gdy przyjeżdżajaz e studiów do domu to zawsze jest jakiś wieczorek wspólny). Grzecznościowe uwagi.... Wiadomo. W końcu na pytanie co u niego odpowiedział, ze "na studiach dobrze i w sprawach sercowych tez nie narzekam". Zapytałam go o sprawy sercowe i przyznał, ze ma kogoś (wiedziałam o tym już wczesniej, ale zastanawiałams ię czy się w końcu do tego przyzna). Zapytał mnie wiec o to samo. Wyjasniłam, że rozstalismy się z P. Okazało się, ze K. nawet nie wiedział, zę przez prawie 7 m-cy byłam zajęta. Kiedy wyszliśmy z lokalu i przeszlismy razem kawałek drogi powiedział "U Ciebie musiało się dużo wydarzyć". Miał wyrzut, ze nie przyznałam mu się, ze tyle czasu z kimś byłam, zwłaszcza, zę stwierdził, ze musiało to być coś poważnego skoro tak długo... Potem jednak dodał, że on sam nie wiedział jak mi powiedzieć o swojej dziewczynie wiec rozumie...
Było jakoś dziwnie. Powiedziałam, zę za nim tęsknie on odpowiedział, zę czasami za mna też tęsknił. Przytuliłam go, trzymał mnie w ramionach i było tak jak dawniej, bezpiecznie, spokojnie, cicho... Rozmawialiśmy patrząc sobie w oczy. Pokusa, zeby go pocałować była ogromna, ale wiedziałam, ze nie pozwoliłby mi na to. Zawsze był lojalny wobec kobiet z którymi się spotykał... Wieć nie pocałowałam go, ale moja bliskośc mu nie przeszkadzala. Pocałował mnie w czoło, znowu przytulił. Szepnęłam, zę wiele rzeczy chciałabym mu powiedzieć, odparł, zę nie czas na to. Zastanawiałam się czy ma na myśli to,że ejst zimna noc i ze trzeba isc czy to, że ma kogoś...
Gdybym znała jakiś sposób, zeby go odzyskać...
Miedzy nami jest mnóstwo niedomówień. Takich jak te nasze zwiazki. Umówiliśmy się za tydzień w piątek na jakieś spotkanie... żey sobie wreszcie pogadać. Chciałabym mu wyznać wszystko, opowiedzieć wszystko. Wiem, ze pewnie mnie odrzuci, w końcu kogoś ma... Co o tym myślicie? Powiedzieć mu jak było, co czułam, jak czuje się teraz?
Przyśnił mi się dzisiaj mówiąc, ze i tak nic między nami nie będzie. Taka przestroga?
A tak na marginesie to zaczynam myślec, ze jestem jakimś popaprańcem uczuciowym z jednej strony P. z drugiej K. ...
tytania
 
Posty: 134
Dołączył(a): 31 mar 2008, o 17:59

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: AngelLar, uzutuayribi i 195 gości