Faceci też mają uczucia

Problemy z partnerami.

Faceci też mają uczucia

Postprzez Maks » 25 kwi 2008, o 03:32

Cześć!
Nigdy nie myslałem,że skorzystam z tej strony internetowej,myliłem się jednak.Wszyscy poszukają wsparcia,porad i zrozumienia tego gdzie leży błąd,kto jest winny i co zrobić dalej.Jedni mają Prawdziwych Przyjaciół,którzy w jakiś sposób mogą pomóc,inni tak jak ja trzymają to w sobie,męczą się,gryzą to w sobie,kiedyś jednak nie wytrzymują i próbują łapać się wszystkiego,ja też tak robię,może Wy mi pomożecie zrozumieć czy ja gdzieś popełniam błąd czy też wina leży gdzie indziej.Historia jest dość długa,a wiem,że lepiej czyta się krótsze więc postaram się jakoś to skrócić. Jesteśmy parą od ponad czterech lat jak to się mówi parą z odzysku.Każdy z nas ma jakąś przeszłość. Nie jesteśmy jeszcze po rozwodach ale żyjemy razem .Kocham moją Panią i moim zdaniem robię wszystko żeby to czuła i o tym wiedziała.Kiedyś na początku naszego związku z tego co wytłumaczyła mi skrzywdziłem ją parę razy,ale w tamtych przypadkach każdy z nas miał swój punkt widzenia na te sprawy dlaczego tak to się stało,a nie inaczej.Teraz kiedy zrozumiałem wczesniejsze moje błędy nie zrobiłem i nie robię nic czym mógłbym zasłuzyć sobie na takie traktowanie i sposób w jaki robi to moja miłość.Zostawiłem za sobą przeszłość,dzieci,całe moje życie,wszystko co miałem,cały dorobek życia,znajomych i wszystko to dla tej jedynej.Nie utrzymuję żadnych kontaktów z byłą żoną,z dziećmi chciałbym ( CHCĘ ) ale niestety one nie chcą.Nie utrzymuję kontaktów z żadną osobą płci przeciwnej bo wszystko to mogłoby doprowadzic do kłótni z moją miłością,a tego nie chcę,Zresztą szybciej wypisałbym wszystko co robię niż czego nie robię więc to jest bezsensu takie pisanie.Napiszę krótko nie zrobiłem i nie robię nic żeby być tak traktowanym,obrażanym i poniewieranym facetem.Nie potrafię wytłumaczyć tego swojej Pani,ona uważa,że wie wszystko lepiej i,że w nic mi nie uwierzy ponieważ ją okłamuje.Uważa,że gdy tylko zostanę w domu sam,albo pojade coś załatwić to zaraz robię coś przeciwko niej,że kontaktuje się z moją byłą żoną,albo umawiam się z innymi.To wszystko jest bezpodstawne ponieważ razem pracujemy,mieszkamy i spedzamy 99% czasu razem ale ten 1% wystarczy żeby być nikim dla niej.Nikim to mało powiedziane.Głupio wymieniać wszystkie te epitety jakie są kierowane pod moim adresem.Bywają chwile cudowne,fajne,miłe i wtedy zapomina człowiek o wszystkim co było złe,o słowach jakie padły.Potem następuje kolejny dzień wyzwisk,obelg,robienia z człowieka wycieraczki i kolejny raz mam dość takiego życia,takiego traktowania.Po takich kłótniach powstałych obojętnie z czyjej winy pozostaje żal i chwile zwątpienia,brak czułośći,uśmiechów i wszystkiego co się z tym łączy.Moja pani rozumie,że gdy zostanie skrzywdzona to nie potrafi się przytulić,dotknąć,ale gdy ona skrzywdzi,dziwi się,że ja się nie staram o nią,że inni chcieliby być na moim miejscu,ale jak to robić gdy się usłyszy o sobie takie zdania.Kocham ją i chciałbym żeby to się zmieniło,tylko nie wiem jak.Próbowałem chyba już wszystkiego, próśb, krzyków,kłótni,rozmów tłumaczeń i na nic dalej jest to samo.Wczoraj przyszedł kolejny taki dzień,a tylko dlatego,że zgodziłem zamienić się na jeden dzień w pracy.Uważa,iż zrobiłem to tylko dlatego, żeby zrobić coś złego,zadzwonić,umówić się z kimś,oglądać zdjęcia mojej byłej w necie,wszystko jedno co,ale chcę ją skrzywdzić i oszukać.Nie mam i niemiałem takich zamiarów.Do tego dochodzą jeszcze nasze rozmowy,ktore przeważnie kończą się kłótnią.Każdy z nas ma żal do siebie z tym,że gdy ja chciałbym jej coś przekazać,iż mnie tez może cos boleć,sprawiać mi przykrość,zawsze wyrzuca mi to co było kilka lat temu,kiedy ją skrzywdziłem i brakuje mi wtedy argumentów bo tak było (dawno), albo mówi,że ona wie co robi,jest dorosła i jest wolnym człowiekiem.Jej wolno robic wszystko,mnie poucza,a sama robi to czego mnie nie wolno.Kocham ją i nie umiem się dogadać w żaden sposób.Z tego wszystkiego wychodzi na to,że ja mam chodzic jak zegarek,robic wszystko na komendę,tłumaczyc się ze wszystkiego ale jej zwrócić uwagi nie mogę,ona musi byc zawsze szczęśliwa,a ja mam to sprawiać mimo bólu i żalu jaki mogę czuć.Co mam robić,jak postepować bo kocham ją,chciałbym z miłością moja żyć,a widzę jak z dnia na dzień rozwala sie ten związek.A i jeszcze jedno,muszę dodać,że obydwoje jesteśmy zazdrośni.
Maks
 
Posty: 2
Dołączył(a): 25 kwi 2008, o 03:02

Postprzez nana » 25 kwi 2008, o 08:02

może terapia dla par?... szczerze powiedziawszy zupełnie nie rozumiem dlaczego ona się tak zachowuje...
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez agik » 25 kwi 2008, o 08:08

Witaj Maks.

A czemu ona to robi?
Złe doświadczenia z przeszłosci?
Podły charakter?
Jest DDA?
Bluszczowatość?

Jasna sprawa, ze trudno Ci to znosić, trudno byc ciągle kontrolowanym i ciągle udowadniać, że nie jest się wielbłądem...

Piszesz, ze próbowałes z nią rozmawiać i ze zawsze kończyło się to kłótnią.
To może napisz list? Ale taki w którym nie będzie oskarżeń, ataków, a tylko dokładnie opisane Twoje uczucia i odczucia.

Pozdrawiam serdecznie
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez ewka » 25 kwi 2008, o 08:26

A ja bym zaryzykowała i postawiła wszystko na jedną kartę... albo się kobieto uspokoisz i popracujesz nad sobą (terapia?) - albo ja odchodzę. Jakiś czas do namysłu też bym dała i niech się dzieje - bo tak nie można żyć.

Rozumiem, że próbowałeś wszystkiego, ale może zbyt słabo? Może za mało stanowczości? Może Twoja Pani jest kobietą, która MUSI mieć obok silniejszego... i MUSI to czuć? Nie wiem, tak zgaduję.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bunia » 25 kwi 2008, o 09:29

Prawdopodobnie Twoja Pani ma zaburzenia emocjonalne,pozatym jest osoba dominujaca,dyktatorska....radze terapie wstrzasowa tzn. odejsc z nadzieja,ze bedzie chciala sie leczyc.
Pozdrawiam :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Szafirowa » 25 kwi 2008, o 09:35

Rzeczywiście Maks, doskonale to ująłeś - Twoja Pani.
Łaskawie Ci Panująca.

Zgadzam się z Ewką i Bunią i dziwię się, że się jeszcze w tym sosie nie udusiłeś !
Jesteś bardzo wytrwały.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez Mały biały kotek » 25 kwi 2008, o 11:53

Trudno znależć mężczyznę tak gotowego do poświęceń jak Ty i szkoda, że zostało to tak niecnie wykorzystane.
Coś w Twojej partnerce siedzi, może rzeczywiście jakaś trauma z przeszłości.
Dziwi mnie taka obsesyjna zazdrość o dzieci (mój partner też ma - powiedziałam mu, że kocham je ponieważ są częścią jego) i byłą (to mówi samo przez się) żonę.
Na terapię pewnie nie będzie chciała dać się namówić, bo jak piszesz - jest dominująca i wie wszystko najlepiej. Może jakieś podstępne kroczki - terapia par, z uzasadnieniem, że chcesz pomóc WAM nie jej
Mały biały kotek
 
Posty: 415
Dołączył(a): 6 kwi 2008, o 22:56
Lokalizacja: Wwa

Postprzez Orm Embar » 25 kwi 2008, o 14:00

Szafirowa napisał(a):Rzeczywiście Maks, doskonale to ująłeś - Twoja Pani.
Łaskawie Ci Panująca.


Też mnie to uderzyło, gdy czytałem Twój wpis. Trafna uwaga Szafirowej. Przez cały tekst piszesz o niej "moja Pani" - a nie "ta cholera", "moja fajna dupcia kochana", "ten babsztyl, który mimo wszystko kocham".

Mam wrażenie, że zacząłeś popełniać błąd już na początku tego związku, rezygnując całkowicie ze swojego poprzedniego życia. Tak, jakbyś znalazł nową WŁADCZYNIĘ i PANIĄ Twoich decyzji.

Zacznij robić swoje i to, na co każdy normalny człowiek może sobie pozwolić: spacer z przyjaciółmi, wyjście do kina bez niej. Bez przesady oczywiście. Nie musisz jej nic tłumaczyć - bo nie robisz nic złego mając swoje życie. A jak się wkurzy, to nie tłumacz, tylko powiedz, że wolno Ci, bo to co robisz to norma, a ona ma lekkie paranoje.

Terapia małżeńska - OK, ponieważ być może twoja kobieta zwyczajnie czegoś nie dostrzega.

W każdym razie musisz zrobić zdecydowany ruch, ponieważ samo się nie skończy. Przeszedłem dłuuuugi związek mocno dysfunkcyjny, i im ja starałem się być "lepszy", tym druga strona stawała się "gorsza". Zmienia się kiedy zacząłem nie tyle być "gorszy", ile być "sobą".

Usłyszałem kiedyś fajny tekst od psychoterapeuty: "istnieje mnóstwo definicji dobrego związku, ale w każdym z nich na pewno jest jedna zasada: dobry związek zaczyna się od tego, że nie jest wszystkim".

3m się

Orm - a w cywilu, czyli z dowodu osobistego, także Maks :)
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez Filemon » 26 kwi 2008, o 11:45

Maks, to co opisujesz, to w moim odbiorze obraz niewłaściwych zachowań wypływających z CHORYCH emocji - mam na myśli zachowania i życie emocjonalne Twojej partnerki...

Faktycznie, jakiś rodzaj leczenia by się przydał - o ile zakładamy, że to może pomóc... Oczywiście, żeby Twoja partnerka podjęła jakąś terapię, to sama musi chcieć się zmienić a na dodatek jeszcze potem potrafić to zrobić... (Ty ani ja jej do tego nie skłonimy). Bardzo prawdopodobne według mnie, że Ona jednak nie będzie chciała... Co wtedy...? Albo w tym siedzisz i męczysz się tym co męczące a radujesz tym co miłe... albo wymiękasz stopniowo i w końcu odchodzisz - spontanicznie oczywiście. Odejście czy zdystansowanie się taktyczne też wchodzi w grę, ale do tego chyba sam powinieneś mieć wówczas jakieś wsparcie, bo nie wiem czy z taką sytuacją byś sobie poradził...

Szczerze mówiąc, to ja to czarno widzę, bo mnie się wydaje, że Twoja kobieta ma ze sobą poważne problemy i chyba nie bardzo sobie zdaje sprawę z tego, że sama niszczy coś na czym przecież powinno Jej zależeć - czyli jest to chyba jakiś rodzaj nieświadomej autodestrukcji z Jej strony a do tego jeszcze "przy okazji" niszczy tym Ciebie... i Wasz związek... :(
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Camille » 30 kwi 2008, o 09:59

No ładny"kubuś" OTO JA-PANI(ŻAŁOSNE)Zadna z Was nie chciałaby ze mną się zamienic na to panowanie.Często wchodzę na psychotekst i przeżywam każdą historię życiową z osobna.To miejsce gdzie mogłam się wyżalic i doradzano mi,bo często czuję się osamotniona w swym bólu i smutkach.Pisałam na forum kilka miesięcy temu,a mój temat to:"Jak wyleczyc się z chorej miłosci do nieodpowiedzialnego .."Mój partner miał mi za złe to,ze spędzam czas na necie na jakimś głupim pisaniu zamiast zając się nim....(wiedział ze to portal wzajemnej pomocy).On nie chciał mi pomóc,nie widział takiej konieczności,choc wyglądałam okropnie(schudłam,oczy podpuchnięte,bolał kazdy kawałek ciała,a najbardziej dusza)Teraz oczy wyszły mi na wierzch,kiedy przeczytałam post Maxa i okazało się,ze to mój facet.Okazuje się,ze jest mistrzem przekręcania faktów i wzbudzania litości,ale dla mnie jest to zachowanie godne pożałowania.Do niektórych moich wad o których pisał przyznaje się tj.zazdrośc,brak zaufania,kontrolowanie i podejrzewanie.To prawda..ale nie jest mi z tym dobrze,męczę się...wykańczam.Wcześniej tak nie było.Te "chore"(Filemon)emocje zaczęły mi towarzyszyc od czasu lawiny zawodów i oszóstw których dostarczył mi w nadmiarze.Problemem wielkim tego związku jest kompletny brak zaufania z obu stron.Powiem szczerze-bardzo zabolały mnie wypowiedzi-Ewki,Szafirowej,Buni.Jedyna Agik spytała najpierw-dlaczego ona to robi?Dobre pytanie-od tego należałoby zacząc.
Mały biały kotku!Źle zrozumiałaś,zazdrośni jesteśmy o siebie,a nie ja o dzieci :roll:

I jeszcze jedno.Spytałam mojego X dlaczego nazwał mnie PANIĄ,odpowiedział ze ot,tak sobie,nie była to sugestia odnośnie miłościwie panującej właścicielki jego osoby,poprostu chciał mnie jakos ładnie nazwac,źle wyszło..A mnie jest bardzo,bardzo przykro :( Zapraszam do odświerzenia mojego tematu i obiektywnego spojrzenia na sprawę.Pozdrawiam
Camille
 
Posty: 25
Dołączył(a): 4 lis 2007, o 15:20
Lokalizacja: Anglia

Postprzez ewka » 30 kwi 2008, o 10:32

Tutaj zawsze mamy możliwość poznania jednej tylko strony medalu. I wydaje mi się, że jeśli usiedlibyście przy stole, szczerze porozmawiali, coś ustalili i konsekwentnie to realizowali... lub między sobą tutaj popisali, jeśli trudno jest Wam lub jednemu z Was mówić - to oboje skorzystacie więcej, niż jeśli oboje będziecie tutaj szukali sojuszników. Takie mam zdanie.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Camille » 30 kwi 2008, o 10:48

Ciężko nam się rozmawia,a właściwie rozwiązuje problemy.Nie dochodzimy do zadnych kompromisów.Kończy się taka rozmowa zazwyczaj milczeniem do momentu aż znów któreś z nas podejmie rozmowe na temat dnia codziennego i tak się kręci do czasu następnego wybuchu.
Sojuszników ani ja ani Max(chyba) nie szukaliśmy.W kazdym razie nie to było moim zamiarem,a uzyskanie wsparcia w ciężkich chwilach,przeciez kazdy chyba po to tu się otwiera.Teraz napisałam byś miała np.Ty-Ewka obraz dwóch stron medalu.Mozliwe,ze poprzez ten portal zrozumiemy oboje co jest naszym błędem i nauczymy się rozmawiac.Ciekawe co na to Max :wink:
Camille
 
Posty: 25
Dołączył(a): 4 lis 2007, o 15:20
Lokalizacja: Anglia

Postprzez ewka » 30 kwi 2008, o 10:56

To bardzo ważne, co na to Max. Sytuacja jest głupkowata wg mnie... przychodzi Max i przedstawia problem - przychodzisz Ty i ten problem odwracasz. Ja osobiście stoję w rozkroku i zupełnie nie wiem nic.

Może rozmawiajcie sobie w tym wątku, Ty i Max, skoro z rozmowami na żywo jest ciężko... może tutaj byłoby Wam łatwiej? I jeśli potrzebowalibyście od nas tutaj wsparcia PO ROZMOWIE WASZEJ... rzućcie hasło, a na pewno będzie odzew i każdy się wypowie, jak to widzi. Mnie w tej chwili jest bardzo trudno. Nie potrafię.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bunia » 30 kwi 2008, o 11:36

To prawda....medal ma dwie strony ale Forum nie jest terapia i nie rozwiazemy wszystkich problemow....sa tylko propozycje do przemyslenia.
Analiza moze zajac sie fachowiec w bezposrednim kontakcie.....tak ja widze role i dzialanie Forum :bezradny:
Pozdrowka :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Orm Embar » 30 kwi 2008, o 11:53

Siemanko Drugiej Stronie,

Zawsze mamy tę wersję, którą podaje ktoś, kto pisze posta. Oczywiście przytrafiają się ściemniacze i ludzie zakłamujący rzeczywistość - taka już cecha rozmów przez sieć.

Pytanie jakie zaczyna mnie nurtować jest takie: po co wy w ogóle ze sobą jeszcze jesteście????? Dlaczego i Ty i kolega Maks utrzymujecie ten związek? Co Was trzyma ze sobą?

Orm (też Maks - chociaż na pewno nie Twój facet)
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: AngelLar i 124 gości