Kochać za bardzo...

Problemy z partnerami.

Postprzez tygrysek » 18 kwi 2008, o 02:49

Jednak jestem też ciekawa Twoich rad. Może przydałby mi sie męski punkt widzenia?

Wydaje mi się, że nie potrzebujesz ani moich rad ani męskiego punktu widzenia. Masz głowę na karku i równie dobry punkt widzenia - kobiecy :)
Jedyne co mogę dla Ciebie zrobić to czytać Twoje kolejne posty, w których będziesz przelewać swoje emocje na "papier" i od czasu do czasu je skomentować.
Moim zdaniem wszystko zmierza w "dobrym" kierunku, a mianowicie powoli wygasa Twoje uczucie i zaczynasz wszystko widzieć w mniej kolorowych barwach - realnie. Natomiast widać, że P. nie daje Ci spokoju i prawdopodobnie będzie coraz częściej sprawdzał co u Ciebie. Chłopak miał wszystko pod kontrolą, niby sam zakończył związek i był z tego zadowolony, podbudowywany przez Ciebie i Twoją chęć powrotu, myślał jakoby może Cię jeszcze mieć. Kiedy przestałaś się odzywać... coś go niespodziewanie zabolało i przestał czuć się tak pewnie. Męskie ego - byłaś jego i teraz będzie chciał już mieć Cię pod kontrolą. Przyzwyczaił się. Po jakimś czasie to minie, ale teraz nie będzie z tego zadowolony, szczególnie jak:
przyznałam, zę mam bardziej negatywne spojrzenie na niego i na to co robił

To musiało mu dać do zrozumienia, że już nie jest "wszystkim". U większości facetów ból i świadomość rozstania przychodzi później niż u kobiet. Jest pewnie lekko zdezorientowany całą sytuacją. Chce wiedzieć co u Ciebie i szuka zaczepek w stylu:

wspominam o A. (naszymw spolnym przyjacielu) ma na celu wzbudzić jego zazdrość

lub
się nie dozywam a mówiłam, ze bedę się starała, żebyśmy byli przyjaciółmi


Im bardziej będziesz się teraz uniezależniać od niego, tym bardziej będzie chciał mieć Cię pod kontrolą.
Im bardziej będziesz mu pokazywać, że jesteś samodzielna tym będzie go bardziej bolało.
Co z tym zrobisz i jak to rozegrasz to już Twoja sprawa :wink:
tygrysek
 
Posty: 2
Dołączył(a): 14 kwi 2008, o 23:29

Dzisiaj trochę bezradnie...

Postprzez tytania » 21 kwi 2008, o 15:15

Dni mijają. P. milczy. Mam jakieś dziwne wrażenie, że tak postanowił. No i oczywiscie nachodzi mnie czasem jakiś żal, smutek, złośc, że mu nie zalezy, że czuje zupełny spokój po naszym rozstaniu. Słuszny jest komentarz jeden z forumowiczek "Nie cierpi ten kto przestal kochać tylko ten kto przestał być kochany". Nic nowego właściwie...
Jestem podłamana. Trudno zabrac mi się do jakiejkolwiek roboty. Niby zdaje sobie sprawę z wielu rzeczy, przemyślenia trwają... wiem,ze tak być musi, że tak jest najlepiej, ze źle mnie traktował. Czytam wasze posty, wasze przemyślenia, dowiaduje się o waszych uczuciach i problemach, komentuje wasze posty i widze ile mamy wspólnego, radze wam i wiem,ze te same rady mogę dać sobie, ale trudno się do nich dostosować...
Byłam dziś ze znajomymi w kawiarni na kawce. Przyjaciółka zaczęła temat P. Dowiedziałam się, że obiło jej się o uszy, zę on ma się spotkać z dziewczyną, z którą spotykał się rpzede mną. Ta, z którą nie musiał chodzić na kompromisy bo taki udany związek tworzyli,ta o której pisałam, ze tak źle się czuje gdy się z nią spotykam. Odrazu byłam w stanie sobie wyobrazić co ona mu powie, co on jej powie, jak miłe bedzie ich spotkanie (bo to przecież kur** bratnie dusze). I powtarzałam sobie w myśli. Nie możesz dac sie temu stłamsić, ona cyz jakaś inna, teraz czy później... i tak sobie kogś znajdzie i tak Cie nie chce i tak preferuje towarzystwo innych i tak Cie nie doceniał. Mimo to rośnie, krwawi, boli to odrzucenie. Tak bardzo chciałam być dla niego najważniejsza, dac mu wszystko co najlepsze. Mam obsesje na tym punkcie. P. śni mi się od naszego rozstania co noc. To już 2 m-ce. Koleżanka słusznie nazwała to obsesją. Nie można uznać za normalne tego, ze tak często się o kimś myśli i że tak często się ta osoba śni. Czuje się chora. Chce to wreszcie skonczyć. W myślach morduje tą miłośc codziennie tysiac razy od nowa, od nowa, od nowa. I jednocześnie podsycam ją ciągle do niej wracajac myślami. Trochę mnie zemdliło po tej wiadomosci o rzekomym spotkaniu P. z Nią. Chociaż wiedziałam, że tak bedzie. Sam ostatnio wyrzucajac mi, że nie chcę utrzymywać z nim kontaktów na moje złośliwe "Odnów je z Nią" odpowiedział "A kto Ci powiedział,że tego nie robię?". Zabolało.
A. (nasz wspólny przyjaciel) powiedział mi dzisiaj, że nie zdziwi się jak za jakiś dłuższy czas P. pożałuje swojej decyzji. Bez ogródek powiedziałam, ze mam nadzieje, że pożałuje. (Chciałabym mieć wspanialszy i silniejszy charakter, ale cholera mam nadzieje,że pożałuje!) i ze ja wtedy bede to miała głeboko...
Wiem, ze każdy ma swoje problemy, czasami większe czasami mniejsze, ale z drugiej strony każdy ma granice wytrzymałosci. Moja nie uległa dzięki Bogu przekroczeniu, ale jdnak wciąż mi cięzko. Nie ma złotego srodka, ale prosze o kilka pokrzepiajacych słów i rad jak przetrwać. ostatnio nie wiem jak się za siebie zabrać.
P. pewnie zobacze w piatek. Spotkanie przyjaciół - wiadomo. Może być niezręcznie, może być miedzy nami znowu cicho, może on znowu w moim zachowaniu doszuka się czegoś co miałoby zrobic mu na złośc. Doradźcie coś. Jak przetrwać?
tytania
 
Posty: 134
Dołączył(a): 31 mar 2008, o 17:59

Postprzez nana » 21 kwi 2008, o 16:07

na pocieszenie mogę ci tylko powiedzieć co wyczytałam, a mianowicie: dlaczego faceci utrzymują kontakty/wracją/dzwonią do swoich ex? Bo chcą zabić pustkę samotności, która ich otacza po rozstaniu.

nie wiem czy cie to pocieszy, ale on też coś tam czuje, tylko okazuje to inaczej.

weź 3 głębokie wdechy i ...może już nie trać czasu na P.?
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez cosy » 21 kwi 2008, o 22:10

Hey Tytania, doskonale rozumiem to co czujesz...
Hmm..co ci mogę doradzic?? Spotykaj się z ludźmi, jak najczęściej. Z ludziskami i tymi którym ufasz i możesz opowiedziec to co myslisz, czujesz (rozterki związane z P.)..i z tymi z którymi mozesz nawiązac nowe znajomosci, nowe przyjaźnie (np. koledzy z pracy - jesli taka jest mozliwosc) . W kazdym razie, ja tak robie i to mi pomaga.
Też mam chwile rozterek..W nd widziałam go jak jechał z jakąs lalunią - moze to ta jego przyszła żona?? Pech sprawił że musielismy się minąc..ciśnienie mi podskoczyło...ale..kilka głębszych oddechów, chwila racjonalnego myslenia, i po godzince wróciłam do równowagi (szczerze to zaskakują mnie te moje reakcje na jego widok -myslałam że już mi przeszło..)
Wiesz, to co napisałas...że chciałabys żeby On kiedyś pozałował swojej decyzji..a ty żebys wtedy miała go w poważaniu...
No właśnie, dlaczego to Ty masz wzdychac do niego?? Jesteś fajna laska, wartościowa kobitka - niech On żałuje że już z taką nie chce byc - bo moze jeszcze tego nie wie ale ..wiele stracił podejmując swoja decyzję o rozstaniu z Tobą. I to jest prawda - w moim przypadku tez tak jest. Niech to On żałuje...!!!!

Nom, jakoś mi lepiej :) Buziaczki :):)
Avatar użytkownika
cosy
 
Posty: 245
Dołączył(a): 27 gru 2007, o 16:59

Postprzez tytania » 23 kwi 2008, o 22:48

Wczoraj wyobraziłam sobie spotkanie z P. w gronie znajomych w piątek. Obeszły nie ciarki i jakiś strasz, że jest między nami coraz gorzej. Postanowiłam wysłac mu jakiegoś smsa z pytaniem co u niego, żeby dać znak, wprowadzić odrobinę czegoś dobrego do naszych ochłodzonych stosunków. Napisałam krótko co u mnie i zapytałam co u niego (maksymalnie koleżeńsko). A on nie odpisywał i nie odpisywał... Postanowiłam zająć głowe czymś innym i o dziwo się udało! Kiedy kładłam się spać komórka jednak nadal milczała. Rano dopiero odczytałam wiadomosc, która przyszła ok 1:00 w nocy. Napisał, że nie mógł odpisać bo miał gościa, potem krótko co u niego i ze "fajnie, że napisałam". Gościa. Wiadomo kto pierwszy nasunął mi się na myśl... Kiedy wyobrażam go sobie z inną kobietą dostaje szału :(
Oczywiście mógłbyć to ktokolwiek inny. W każdym razie ktokolwiek to był to w tym słowie "gość" zawierało się jakieś "nie Twoja sprawa kto". Źle mi z ta myślą, ale przecież to nie moja sprawa. Ani trochę.
Moja przyjaciółka dała mi do przeczytania smsa którego jej w żartach napisał. Chodizło o tą sprawę z A. (nasyzm przyjacielem). Moja przyjaciółka twierdzi, że nie powinnam się przejmwoac bo P. wydaje się, ze każdy kręci z A. I na dowód tego dała mi przeczytać tego smsa, w którym P. sugerował, ze moja koleżanka flirtuje z A. W następnym smsie pisał "Przecież wiesz, ze mówie tak z zazdrosci o Ciebie. JEsteś cudowna". Wiem,że pisał to w żartach,bo wiem jakie są kontakty jego i mojej koleżanki, ale zrobiło mi się niedobrze. Wkurzyłam się.
Nie lubie siebie za tę słabość i wieczne rozmyślanie o nim. Przeczytałam dzisiaj, ze człowiek jest wyleczony z poprzedniego związku mniej więcej po 6 m-cach (wylecozny tzn., że normalnie prosperuje itd., wiadomo, że wiele rzeczy wpływa na sam proces zapominania i to może trwac dłużej). Minęły 2. Czekam... czekam...
Smuce wam tutaj. Nie wiem po co. Nie dochodze znowu do żadnych konstruktywnych wniosków. Licze na to, że on mi w końcu zobojętnieje. Oby szybko, bo narazie ciągle mam przed oczami jego spotkanie z jego wcześniejszą dziewczyną. Nawet nie wiem czy do niego doszło, ale jestem strasznie zazdrosna, ze ona znowu okaże się ciekawsza, lepsza, atrakcyjniejsza. Próbuje sobie wytłumaczyć, że to wszystko moje kompleksy, złudzenie porażki, Ona nie ma nic wspólnego ze mną, nie mogę się do niej porównywać, a jednak tych słów "z nią nie musiałem chodzić na kompromisy bo dobrze się rozumieliśmy" nie mogę zapomnieć, dobijają mnie, wiercą dziuręw głowie, niszczą, wciskają jad. Za to zdanie mogłabym go chyba znienawidzić.
Czasami też przed oczyma staje "Nie chce być z nią tylko z Tobą. To Ciebie kocham". Nie mogę uwierzyć, ze był tak .... Brak mi słów.

Jeżeli zdołasz...

Jeżeli zdołasz zachować spokój,
chociażby wszyscy go stracili, ciebie oskarżając;
Jeżeli nadal masz nadzieję, chociażby wszyscy o Tobie zwątpili,
licząc się jednak z ich zastrzeżeniem;
Jeżeli umiesz czekać bez zmęczenia,
jeżeli na obelgi nie reagujesz obelgami,
jeżeli nie odpłacasz na nienawiść nienawiścią,
nie udając jednakże mędrca i świętego;
Jeżeli marząc - nie ulegasz marzeniom;Jeżeli rozumując - rozumowania nie czynisz celem;
Jeżeli umiesz przyjąć sukces i porażkę,
traktując jednakowo oba te złudzenia,

Jeżeli ścierpisz wypaczenie prawdy przez Ciebie głoszonej,
kiedy krętacze czynią z niej zasadzkę, by wydrwić naiwnych
albo zaakceptujesz ruinę tego, co było treścią twego życia,
kiedy pokornie zaczniesz odbudowę zużytymi już narzędziami;
Jeśli potrafisz na jednej szali położyć wszystkie twe sukcesy
i potrafisz zaryzykować, stawiając wszystko na jedną kartę,
jeśli potrafisz przegrać i zacząć wszystko od początku, bez słowa,
nie żaląc się, że przegrałeś;
[/b][b]Jeżeli umiesz zmusić serce, nerwy, siły, by nie zawiodły,
choćbyś od dawna czuł ich wyczerpanie,
byleby wytrwać, gdy poza wolą nic już nie mówi o wytrwaniu;
Jeżeli umiesz rozmawiać z nieuczciwymi, nie tracąc uczciwości
lub spacerować z królem w sposób naturalny,
Jeżeli nie mogą Cię zranić nieprzyjaciele ani serdeczni przyjaciele;
Jeżeli cenisz wszystkich ludzi, nikogo nie przeceniając;
Jeżeli potrafisz spożytkować każdą minutę,
nadając wartość każdej przemijającej chwili;


twoja jest ziemia i wszystko, co na niej
i co - najważniejsze - synu mój - będziesz Człowiekiem



Rudyard Kipling

Do tego będę próbować teraz dążyć.
tytania
 
Posty: 134
Dołączył(a): 31 mar 2008, o 17:59

Postprzez agik » 23 kwi 2008, o 23:08

I ja też................
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez ewka » 24 kwi 2008, o 00:24

Też bym chciała... choć połowę;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez tytania » 26 kwi 2008, o 22:01

Wczoraj świętowaliśmy w gronie znajomych. Zjawił się także P. Podał mi rękę na przywitanie. Pomyślałam wtedy, że to takie przykre, że nie ma już dawnego przytulenia, buzi w policzek czy czegokolwiek więcej, ale z twarzą pokerzysty przyjęłam ten uścisk dłoni. Później nie zamieniliśmy ani słowa aż do czasu kiedy P. wsiadał do taksówki. Rzucił wtedy "Mam nadzieję, że niedługo będziemy mieli więcej szczęścia, żeby się spotkać i pogadac." (ostatnio napisał do mnie smsa z pytaniem czy wyjde na spacer z nim, ale odmówiłam, bo miałam dużo pracy. Nie był to wykręt tak do końca, bo w sumie chciałabym się z nim zobaczyć...). Odpowiedziałam, że jak znajde wiecej czasu to może sie uda. I tyle.
On staje się coraz bardziej obcy. A ja nie wiem na ile się od niego uwalniam, na ile staje się niezalezna, a na ile po prostu martwa. Bo razem z ta miłościa coś we mnie umiera, coś pięknego.
Chciałabym być radosna i szczęśliwa, żeby widział, że żyje już własnym życiem i żeby sama ze soba czuć się lepiej. Narazie jestem lodowata i wyniosła, z twarza pokerzysty, która pojawia się mimowolnie gdy on jest obok. Taki instynkt samozachowawczy. I może tak jest lepiej? Lepiej, że on myśli, że przestaje go kochac, chociaż kocham mocno, że czuje ten chłód, że widzi dystans między nami?
Chciałabym, żeby zatęsknił. To normalne, prawda? I pewnie tęskniłby bardziej gdybym była radosna i szczęśliwa,a nie zimna. To uświadamia go pewnie w jego postanowieniu o tym, że jestem nieodpowiednią osobą, ale...czy to cholera ważne? Musze uratować siebie. Za wszelką cenę.
A ja chyba go trochę przeceniem, bo jakiś czas temu powiedział, ze dziwi sie, że nie chce z nim rozmawiać skoro u mnie już wszystko jest ok, że ejstem zadowolona itd. No i moze lepiej, że on taka mnie widzi. Nie znosze jak ktoś mówi, że jestem histeryczką, że sobie nie radzę.
Hm. Dziwnie mi, coraz dziwniej.
Ale gdy go widze nie wyje. Przynajmniej nie wtedy kiedy jesteśmy w gronie znajomych, nie wiem jak sie zachowam jak w końcu kiedyś zostaniemy sam na sam. Narazie patrze tylko na niego ukradkiem, gdy się śmieje, gdy z kimś rozmawia. Ma w sobie coś tak pięknego, tak nieuchwytnego i niedostępnego dla mnie... Przypominam sobie wyraz jego oczu kiedy leżał obok mnie i tulił się do mnie snując plany na przyszłość, gdy ze śmiechem przytulał mnie mówiac, ze jestem najwspanialsza. Nie ma już tego w jego oczach. Coelho napisał "Każda kobieta posiadajaca odrobinę wrażliwosci potrafi czytać z oczu zakochanego mężczyzny". Myślę, ze posiadam tę niezbędną dawkę wrażliwości, która pozwala mi stwierdzić, ze w oczach tego mężczyzny nie ma już miłości.
tytania
 
Posty: 134
Dołączył(a): 31 mar 2008, o 17:59

Postprzez cosy » 28 kwi 2008, o 19:23

Hey Tytania,

przeczytałm to co napisąłas ale w sumie nie wiem co ci napisac. Chciałabym napisac cos optymisycznego...
Współczuje Ci ze musisz go spotykac, ze musisz w sobie dusic to że On nie jest tobie obojetny..
To jest okropne uczucie...

Ale kochana, dlaczego przypominamy i wspominamy sobie tylko to co nas łączyło dobrego?? a nie myslimy o tym co nam powiedzieli przykrego, jak nas ohydnie niekiedy potraktowali?? Dlaczego tego sobie nie wspominamy??
Moim zdaniem to nasze myslenie jest złudne.
Oczywiscie w przyszłosci dobre jest by pamietac to co dobre, a nie pamietac złego...ale to dopiero wtedy gdy sie wyleczymy z tej miłosci.

Zaprasza Cie na spacer?? Bo co? Bo sie jemu nudzi..bo moze tęskni za tym ze Wam sie kiedys razem rozmawiało...?? Ok -On też ma uczucia i ma prawo tęsknic, ale idąc z nim na ten spacer Ty będziesz w 7 niebie, a On potraktuje to jako zaspokojenie własnej słabości i potrzeby i po tym i tak stwierdzi ze do siebie nie pasujecie, bo zbyt duzo Was rózni...Za jakiś czas pozna osobę która będzie do niego pasowac..a ciebie będzie miał w głebokim poważaniu bo juz jemu nie będziesz potrzebna.

Ja teraz, jak czytam te rózne historie osób, widze jaka ja byłam ślepa gdy mój związek sie rozpadał...tyle zachowań źle odczytałam..tylu rzeczy nie widziałam..a juz nie wspomne o moim zachowaniu..i wmawianiu sobie poczucia winy, ze to ja coś nie tak robie, że za mało sie staram...i nie rozuemiem dlaczego ja tak dlugo za nim latałam... ehhh czasu nie cofnę, ale tamten związek mnie wiele nauczył...

Czujesz coś do P. i rozumiem to. Tylko odpowiedz sobie co to jest?? i czy to coś to nie jest przypadkiem marnowanie czasu na myslenie i wspomnienia o nim..

Pozdrówki

Ps. 'Nie ma sensu życ wspomnieniem..tym co już za nami'
Avatar użytkownika
cosy
 
Posty: 245
Dołączył(a): 27 gru 2007, o 16:59

Postprzez tytania » 28 kwi 2008, o 22:57

Masz rację Cosy. Trzeba przestać żyć przeszłością. Ale to nie jest tak, ze pamietam same dobre chwile i karmie się nimi. W grunci rzeczy pamiętam wszystkie złe momenty. One częstą wracają. I nawet głupi mi z tym kiedy on ciągle powtarza "zapomnijmy o przeszłości i zostańmy przyjaciółmi". Ale wiem, że musze się najpierw wyleczyć, bo jemu łatwo mówić o przyjaźni skoro nic do mnie nie czuje oprócz jakiegoś wzruszenia. Ja nadal go kocham, ale chyba wreszcie myśl, że to nie jest mężczyzna dla mnie przeradza się w teraz jeszcze bolesną świadomośc, że rzeczywiście związek z nim zniszczyłby mnie. Może zostaniemy kiedyś przyjaciółmi... Kiedy już sie uwolnie do reszty.
Ten związek otworzył mi oczy na to czego rzeczywiście potrzebuje. I okazuje sie, że nie jest to miłosc od pierwszego wejrzenia kiedy poczuje motylki w brzuchu, gromy z nieba itd. Tylko miłość dojrzała, pełna zrozumienia i troski, cierpliwości. A osoba, która mi ją da powinna mieć większość z tych cech, które zawsze ceniłam w mężczyźnie i których P. niestety nigdy nie posiadał mimo wielu innych imponujących, pieknych i sprawiajacych, ze ślepo się w nim zakochałam...
Ciesze sie Cosy, że "wyzdrowiałaś" z tej toksycznej miłości. Czuję, że także ejstem na dobrej drodze. Choć czasami tak żal. Jest we mnie nadal nadzieja, że on się zmieni i wróci, ale przecież wiem, że się nie zmieni... a ja nie chcę już grać tak jak mi zagra, więc nie ma o czym gadac, prawda?
Żebym tylko jeszcze naucyzła się nie żyć przeszłością!
tytania
 
Posty: 134
Dołączył(a): 31 mar 2008, o 17:59

Postprzez cosy » 28 kwi 2008, o 23:20

Jak nauczyc się nie życ przeszłoscią?? Nie znam recepty:( Mogę podzielic sie jedynie tym co w moim przypadku sprawiło że 'odcięłam pępowine', spaliłam most...
Mogę Ci poradzic byś modliła się o coś co mi sięprzytrafiło, coś co pomoże Ci spalic Wasz most...Taki impuls pomaga raz na zawsze podjąc stanowczą decyzję: NIGDY WIĘCEJ Z NIM.

Czy ja wyzdrowiałam?? Nie wiem czy tak na 100%. Wspominam sobie czasem o nim, to sa takie skojarzenia typu ..kiedyś z nim jechałam tą drogą, kiedyś tez z nim jechałam autem i słuchalismy muzyki, kiedys mnie tak dotykał...
Na mysl o tym bym go spotkała na miescie, byłabym gotowa odwrócic się na pięcie i 'uciec' tak by nie spotkac sie z jego wzrokiem, lub...potraktowałabym go, tak jak to nazwałas' z twarzą pokerzysty', chłodno a w sercu dusic prawdziwie uczucia.
Coś z niego we mnie jeszcze siedzi...ale mam świadomośc ze On jest dla mie niedostępny...To raz. Dwa..gdy tak racjonalnie pomysle , nie dopuszczajac do głosu serca...to wiem ze nie byłabym z nim szczesliwa...Dużo nas rózni...i są rzeczy które fakt mogłabym zaakceptowac w nim, ale dusiłabym sie z tym., i są rzeczy z których na jego prośbe gotowa byłabym zrezygnowac...ale to też nie byłoby na dłuższą mete dobre. .A to chyba nie byłby zdrowy związek..
Na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie przyjaźni z nim, mam nadzieję ze nigdy nie będe musiała z nim porozmawiac, ze..On nie zostanie teściem mojego dziecka..., ze nie wejdziemy sobie w droge w przyszłosci. Mam nadzieje na to wszystko..bo jesli nasze sciezki sie spotkają a powodem nie będzie MIŁOSC to wiem...że relacja będzie udawana. A po co mi takie hustawki emocjonalne??

Przepraszam ze w Twoim poście o nim , ale..siedziało to we mnie i musiałam sie wypisac..a moze i Ty z tego coś wyniesiesz dla siebie.

Pozdrowionka

Ps. I taka jeszcze pioseneczka.. Niech żałują że nas nie pokochali !!!

http://pl.youtube.com/watch?v=Go9_5wbSx ... re=related
Avatar użytkownika
cosy
 
Posty: 245
Dołączył(a): 27 gru 2007, o 16:59

Postprzez tytania » 29 kwi 2008, o 12:04

No tak. Najpierw trzeba sie pogodzić z tym czego nie można zmienić, żeby zapomnieć i 100% wyzdrowieć.
Dzięki Cosy za to co piszesz :) To naprawdę pomaga kiedy ktoś doda parę słów od siebie. Nie przeszkadza mi, że w moim poście,bo samej mi się do zdarza kiedy wczuję się w temat ;P
Dzisiaj obejrzałam sobie "Scooby Doo" w tv tak dla chwili relaksu. Totalnie nieświadoma nagle słysze w kreskówce imię "Kudłaty" (tak mówli do P. w liceum, prawie o tym zapomniałam, bo ja ngidy do niego się tak nie zwracałam, a zjego znajomymi nie utrzymywaliśmy kontaktów).
Smutny uśmiech pojawił się na twarzy. To jeszcze ten etap skojarzeń kiedy prawie wszystko kojarzy się z ukochaną osobą... Jakoś nie mogłam oglądać dalej.
Smutno mi i nostalgicznie, chociaż niby z dnia na dzień troszke lepiej.
CO mogłoby pozwolić spalić ten most. MOST mojeog uczucia, bo jednak chciałabym, żebyśmy mieli dobre kontakty w przyszłości. Próbuję się psychicznie do tego przygotowac.
tytania
 
Posty: 134
Dołączył(a): 31 mar 2008, o 17:59

Postprzez cosy » 29 kwi 2008, o 19:20

:pocieszacz:

Hmm..no tak dobrze to nazwałaś - etap skojarzeń. Ja też chyba właśnie na takim etapie jestem.
Te myśly o nim powracają i wciąz boli to że się stało tak a nie inaczej....

Też kiedyś nie wyobrażałam sobie byśmy żyli pokłóceni ze sobą , lub też bysmy nie utrzymywali kontaktu. to ja nawet po rozstaniu chciałam byśmy zostali przyjaciółmi - bo dobrze się dogadywaliśmy, bardzo dobrze sie czuliśmy w naszym towarzystwie, wiec myslałam, dlaczego z tego rezygnowac?? Żałuje że wtedy nie olałam go - może doceniłby wtedy co stracił.

...Jak jest w filmie, czy tez w necie temat o prawdziwej miłości..wracam myslami do niego..i czasem nawet łezka się zakręci lub poczuje na ciele dreszcze- tak jak dziś, teraz...

Nienawidze GO - nienawidze za to że zranił mnie pisząc że nie chce miec już nigdy ze mną kontaktu. W tej całej 'relacji' chyba to mnie najbardziej zabolało i boli wciąz. Teraz to ja z nim nie chce utrzymywac kontaktu. On nie zasługuje na moje ciepło, moją przyjażń.

Dziś mi się śnił...mówił że możemy miec ze sobą kontakt, ze On tego chce... wszystkie okoliczności były takie jak w rzeczywistości - On i Ona , jego dziecko w drodze..i chęc utrzymywania ze mna kontaktu. Żałosne.

Już nigdy On nie usłyszy ode mnie że go kocham.

Tytanio, jeśli potrafisz spędzac czas z P. jako przyjaciółka..to nie wzbraniaj sie przed tym..- może będąc koło niego szybciej to uczucie w sobie przetrawisz?? sama nie wiem. Z kolei jesli będziesz miała ograniczony kontakt,,lub zero kontaktu (tak jak ja teraz mam) - On wtedy, nie będzie Ci tak wiele czasu 'marnował' i będziesz miała wiecej swobody, więcej czasu na swoje życie prywatne i poznawnie innych osób...Wybór należy do Ciebie.

Pozdrowionka
Avatar użytkownika
cosy
 
Posty: 245
Dołączył(a): 27 gru 2007, o 16:59

Postprzez tytania » 30 kwi 2008, o 15:32

---------- 08:30 30.04.2008 ----------

Tak mówie o tej przyjaźni, o tym, że chciałabym kontaktów... ale przez okres tych 2 m-cy tak oddaliliśmy się od siebie, że P. jest mi obcy i nie wiem czy są szansę na lepsze stosunki. Nie wiem o czym z nim rozmawiać... To trochę inaczej niż u Ciebie Cosy, ale chyba właśnie z mojego wyboru. Bo to w końcu ja powiedziałam: "Nie będziemy się narazie widywac. Potrzebuje czasu". I ten czas zaczął się przedłużać a zapał P. co do pisania i dzwonienia maleć. I jeszcze ta hisotria z A. Mimo to nie żałuje tej decyzji, wolę chyba udawać obojętnosc, wolę stracić z nim kontakt niż dać się jeszcze raz poniżyć, jeszcze raz zawieść.
Byłam wczoraj na urodzinach koleżanki. On oczywiście również. Przez całą imprezę właściwie nie zamieniliśmy ani słowa, nawet na mnie nie spojrzał. Na podaniu ręki się zaczęło i skończyło. Trochę zabolało kiedy przytulił jubilatkę a mi podał tylko dłoń na dowidzenia... ale cóż. I straszna jest ta zmowa milczenia, ta obcość, cała ta chora otoczka.
Trudno mi opisac co czuję gdy on jest obok. Nie jest to rozpacz, nie zanosi się na płacz czy ucieczkę z pokoju, ale jest ten smutek, żal, złość pod maską obojętności. smieje się z innymi, żartuje z innymi, a z nim już o niczym nie rozmawiam. Planujemy wakacje i on planuje je z innymi, ja z innymi, w każdym razie zdala od siebie. A jeszcze kilka m-cy temu tak się na nie cieszyliśmy, to była nasza arkadia.
Chciałabym być już ponad to, wtedy moglabym zdjąć maski i pewnie było by lepiej. ALe cyz on ułatwia mi powrót do normalności? Sam też mógłby zamienić kilka słów, chociaż zacząc, coś powiedzieć... A tu głucha cisza. Chociaż nie! P. zdobył sie na jedno zdanie: Poprosiłam jubilatkę, zeby włączyła KULT. Utwory nie podobały się obecnym tam panom, w tym P. Ja chciałam w sumie spokojnie ich przesłuchać i trochę bardziejsię na nich skupić (znajomy mnie prosł, żbym przesłuchała i "wczuła się"), wiec powiedziałam koleżance "Możesz wyłączyć. Pożyczę od Ciebie płyte, bo widzę, że panowie będa jęczeć". Na co P. (dotknięty do żywego?) powiedizał coś w rodzaju "jeden komentarz a dla Ciebie juz JĘCZEĆ". Miał ton głosu, którego nie znoszę... Odpowiedziałam "Ten jeden komentarz mi wystarczył". I cały dialog. Pełen ekspresji, co? :P
Rozmawiałam potem z A. Powiedział, zę za każdym razem kiedy rozmawia z P. i wspomni o mnie czuje z jego strony opór, jakąś złość. Twierdzi,z e na zasadzie "Wkurza mnie, zę ona z Tobą się tak dobrze dogaduje a ze mną wcale". Ale nie jestem pewna czy powinnam go posądzać a takie tkliwe uczucia jak chociażby nutka zazdrosci o mnie... Już bardziej jestem gotowa uwierzyć, ze myśli, zę wciągnęłam A. w jakiś chory plan, który ma na celu wzbudzenie takich uczuć wnim. Moje "tanie chwyty"...
W sercu bardzo chcę, zeby wrócił. Chciałabym cofnąć czas do chwili kiedy postanowilismy być razem i zacząc od nowa. Chciałabym jeszcze zobaczyć w jego oczach iewypowiedziane "przy Tobie mi najlepiej". Zwyczajnie, jak każda zakochana kobieta chciałabym. Ale doskonale wiem, że gdyby wrócił w moim życiu od nowa zagościłby chaos. Już nawet wczoraj pomyślałam, że moze dsobrze by było gdyby sobie kogoś znalazł szybko. Pawnie ta wiaodmosc najpierw by mnie powaliła, ale podniosłabym się jak zawsze. I żyła, przynajmniej bez nadzieji. Chociaż... kto wie co głupiutkie serce jeszcze by wymyśliło.
Ucieliśmy sobie z A. spacerek w nocy. Znów powtórzył, ze P. pożałuje. Może i tak, ale ja będę wtedy daleko stąd. Oby.

---------- 15:32 ----------

Jednak świadomość, że jest między nami tak źle siedzi we mnie i boli. Wciaż wracam do tego myślami. Zastanawiam się: może już czas pogadać normalnie? Niektórzy z was radzili mi, zeby sie z nim widywac od czasu do czasu, żeby "zagoiło się szybciej". Mieliście na myśli tylko spotkania w gronie znajomych czy sam na sam? Musze przyznać, zę te w gronie znajomych też przyczyniły się do mojego oswojenia się z obecnym stanem rzeczy. Mozę skoro już nie płacze w poduszke to spotkania z nim pomogłyby się uwolnić?
Za kilka dni matura... Przez ostatnie 3 m-ce nie bardzo się do niej przygotowywałam... zobaczymy co z tego będzie. W sumie nie boje sie jej nie zdania tylko, że nie dostanę się na ukochane studia :( Próbuje teraz robić jeszcze arkusze, coś tam próbowac... I też dlatego przedłużam jeszcze unikanie P. Boje sie, że spotkanie z nim sam na sam będzie zbyt dużym obciążeniem i że zawale cały mozolnie wypracowywany spokój. Powiedziałam mu, że spotkamy się po maturze, jak będę miała więcej wolnego czasu (i nic do stracenia). Tak zrobie. W sumie to już tylko 2,5 tyg. Przez ten czas i tak nic nie moze się jeszcze bardziej spieprzyć, prawda?
Z jednej strony chcę się z nim spotkac i coś miedzy nami naprawić. Mieć normalne kontakty. Z drugiej wiem, że on wtedy będzie czuł sie rozgrzeszony i zadowolony i to mnie wkurza. Nadal jest we mnie duzo złości. No własnie. Ale czy warto pielęgnowac ją w sobie? Kazać mu płacić za... Właściwie za co. Za to, ze mnie nie kocha?
Chcę, żeby to się wreszcie skończyło.
tytania
 
Posty: 134
Dołączył(a): 31 mar 2008, o 17:59

Postprzez cosy » 30 kwi 2008, o 22:20

Dziwne sa teraz te relacje i trudne..ale masz jak na razie jakiś cel, możesz swoje myślenie czyms zajac..-TWOJA MATURA - więc skorzystaj z tego. Skoro zależy mu na spotkaniu z Tobą..to zrozumie Twoją maturę i cierpliwie poczeka.
A jesli nie..to kto wie co innego fajnego może Cie spotkac na Twojej ścieżce życia?? :)
Avatar użytkownika
cosy
 
Posty: 245
Dołączył(a): 27 gru 2007, o 16:59

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 352 gości

cron