Jak poradzić sobie z facetem..? :((

Problemy z partnerami.

Jak poradzić sobie z facetem..? :((

Postprzez Smutna Mysza » 27 kwi 2008, o 23:37

Witam Was wszystkich. Jestem tu prawie nowa, bo czasami czytam sobie jako osoba trzecia Wasze problemy, jednak nie miałam odwagi cokolwiek napisać od siebie. W końcu się przełamałam.. Może zacznę od początku...
Mieszkam z chłopakiem, mamy po 20 lat, oboje studiujemy na tym samym roku. Kiedy On zwrócił na mnie uwagę ponad rok temu, ja nie chciałam być z Nim, bo nie był w moim typie, ale On chciał się zmienić, chciał mi pokazać jaki naprawdę jest (lubił innym osobom pokazywać się od innej strony, tak żeby "wczuć się w towarzystwo", czyli takie zachowanie, żeby "koledzy go lubili", ale omińmy to). Kiedy dałam mu szansę żeby pokazał mi się z tej "innej" czyli jego prawdziwej strony, rzeczywiście zobaczyłam w nim wrażliwego chłopaka, który przestał jeździć na dyskoteki, upijać się, chce być ze mną, chce żebym była szczęśliwa, szczęśliwa z Nim, a on byłby ze mną. Tak więc, po jakimś czasie zakochałam się i zaczęliśmy być razem. I tu się zaczyna cała moja historia... Od początku zaczęły się kłótnie, problemy, Jego zazdrość (jesteśmy na roku, gdzie większość studentów to faceci), niezrozumienie z jego strony. Tak więc ja starałam mu się pokazać jak bardzo mi na Nim zależy, odcięłam się od kolegów z którymi zawsze rozmawiałam, nawet od przyjaciół- chłopaków, byle by On miał powody żeby mi zaufać i widział, że dla mnie się liczy tylko On... Tak dzień w dzień starałam się, abym mu się nie znudziła, skoro już zamieszkaliśmy razem- starałam się urozmaicić nasz związek poprzez różne wypady, wspólne kąpiele, rozmowy itd. Dzisiaj siedzę i dochodzę do wniosku, że tylko ja się staram... :( Taki związek, w którym ja "wszystko organizuję". Ja go wyciągam na spacery, ja go muszę wyciągnąć na imprezy typu koncerty (i to nie jest tak, że on nie lubi np. tego zespołu czy coś, bo sam na koniec chciał żeby dłużej grali, więc widać podobało mu się) czy choćby wspólną kąpiel (nawet tu ciężko mi go na to namówić, żeby spędzić wyjątkowo czas, więc wygląda na to, że te "sprawy" też jakoś go zbytnio nie interesują, dziwne prawda?). Najchętniej przesiedziałby na komputerze cały dzień i noc... (tak było do tej pory jak nie byliśmy jeszcze razem- taki kierunek studiów) Rozumiem, że to jego pasja, w końcu też studiuje ten kierunek, ale ja na jego skinienie ręką od razu odchodzę od komputera, z mojej pasji jaką jest taniec też zrezygnowałam (on był zazdrosny, a sam nie chce ze mną uczęszczać na kurs). Kiedyś obiecał mi, że spędzimy razem wieczór, jednak gdy kumple zaproponowali później imprezę, szybko zapomniał o obietnicy. Było mi bardzo przykro... :( Ale on tłumaczył, że przecież to wspólni znajomi i tam razem spędzimy ten czas... Ja już nie miałam ochoty na ta imprezę, bo tak bardzo czekałam na ten wieczór ;( Podobna sytuacja powtórzyła się kilka razy. Zawsze tak jest, kiedy ja go o coś proszę, to muszę się specjalnie "zapowiadać" u Niego, a i tak do końca nie wiadomo czy to wypali czy znów przesiedzimy ten czas na kompach... Inaczej sprawa wygląda z jego kumplami, którzy tylko wystarczy że raz coś zaproponują i on już jest chętny... A co ze mną? Myślałam, ze ja też jestem ważna dla Niego.. :( Powtarza, że kocha, że chce żebym była szczęśliwa z nim, ale ja tego nie widzę żeby Jemu na tym zależało. Widzę tylko, że jemu jest dobrze jak nic nie mówię, siedzę cicho jak "mysz pod miotłą" i robię mu tylko obiadki, kolacyjki itp. Gdy np. on rozmawia z jakąś koleżanką na roku, ja nie mogę nic powiedzieć, kiedy ja porozmawiam z jakimś kolegą, on zaraz ma fochy, w myśl tego "że on może wszystko, a ja nic". Z tego wszystkiego wychodzą nie raz poważne kłótnie, bo On mnie nie rozumie... Tylko czasami obudzi się w nim ta "dobra strona" i przypomina sobie o mnie, że tu w ogóle jestem. Kiedy próbuję rozmawiać z nim, on odbiera to jako moje fochy, jako że coś sobie ubzdurałam, że on nie robi nic złego... I znów kłótnia, bo on nie potrafi ze mną rozmawiać. Już chyba wszystkiego próbowałam, żeby było lepiej, od próśb, spokojne rozmowy aż po stanowcze(a raczej monolog). Już nawet napisałam mu raz list, choć siedział w tym samym pomieszczeniu, ale to i tak nic nie dało :( Kocham Go, On mnie też, świadczy o tym to, że jak nie jesteśmy koło siebie czy jak już kilka razy próbowaliśmy się rozstać to i tak nas ciągnie do siebie... (wtedy potrafi znaleźć czas, pomysły na spędzenie czasu, ale to TYLKO wtedy gdy między nami jest coś nie tak... Więc widać potrafi..?)
Nie wiem co robić, brakuje mi słów, nie umiem się na niczym skupić... Spadła mi samoocena, czuję się beznadziejna jak widzę zero zainteresowania z Jego strony mną :( Ten Jego egoizm strasznie mnie przygnębia :(:( A ja każdą rzecz którą robię to z myślą o Nim... :( Egoizm to może i mocne słowo, ale On naprawdę wszystko robi jedynie z myślą o sobie.
Jak Go "bardziej" zainteresować swoją osobą, skoro mnie kocha? Jak sprawić, by pomógł mi pielęgnować ten nasz związek? Czemu tak jest, że najczęściej gdy faceci dostaną to czego chcą to przestają sie już starać? (żeby nikogo nie obrażać to dodam, że wiem że jest sporo wyjątków, ale tacy zazwyczaj już są zajęci...)
Wiem, trochę za bardzo się rozpisałam, szukam jakiegoś wsparcia, bo u Niego nie potrafię go znaleźć ;( Ciężko mi odejść od Niego, bo "z nim źle, ale bez Niego jeszcze gorzej" :(:(
Troszkę mi lżej, że wyrzuciłam to wszystko z siebie. Nie musicie nic pisać, ucieszy mnie jeśli ktoś tu w ogóle zajrzy...

Pozdrawiam.

S.M.
Smutna Mysza
 
Posty: 4
Dołączył(a): 27 kwi 2008, o 22:39

Postprzez zizi » 27 kwi 2008, o 23:48

Myszko nie martw sie...pomyśl o sobie..nie tylko o Nim...nie rezygnuj ze swoich pasji.....

nie podporządkowuj się tak bardzo swojemu facetowi.....on przyzwyczai się...jeszcze bardziej oklapnie..a ciebie nie doceni...

faceci są dziwni :shock: ..jak podajemy sie im "na tacy"to często przestaja sie starać....

im trzeba dozy niepewności.....

musisz mu trochę uciekać...żeby gonił cię

pozdrawiam cię ciepło..... :pocieszacz:

uwierz w siebie,uwierz,że jesteś super kobietą!!!!!!
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez wielorybica » 27 kwi 2008, o 23:50

Cześć Myszo, po twoim poście przyszło mi na myśl jedno...być może powtarzam to jak zdarta płyta...jeśli Ty się nie zaczniesz szanować on tego za Ciebie nie zrobi...piszesz, że porzuciłaś swoje pasje i zainteresowania...według mnie to własnie jest błąd wchodzących w związki...związek ma być częścią twojego życia a nie twoim życiem...zadbaj o siebie przede wszystkim...czesto wydaje się, że związek coś nam da, gdy tymczasem są to rzeczy, które my sami musimy sobie dać...postaw jasno granice w szczerej rozmowie i zacznij dbać o siebie, jeśli mu zależy zreflektuje się, że nie jesteś jego służącą tylko partnerką i być może będzie mu się chciało popracować...
życzę wytrwałości i siły...a tymczasem dobrej nocy!
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Postprzez Smutna Mysza » 28 kwi 2008, o 00:17

A jednak ktoś przeczytał moją historię... ;] Bardzo Wam dziękuję za wsparcie, którego tak bardzo teraz potrzebuję... :kwiatek2:
Tak, macie rację. Wiem o tym, że nie powinnam, ale tak wyszło... Boję się, że jeśli zacznę żyć tak jak opisałyście swoim życiem to Jemu to sie nie spodoba i będzie mi robił na złość zamiast się troszkę zainteresować moją osobą. Nie boję się tak bardzo tego co zrobi, ale tego jak bardzo to będzie mi sprawiało przykrość :( Bo właściwie to nie powinno tak być, że osobie którą sie kocha robi się na złość. Miałam już taką sytuacje, w której tak właśnie ze mną postąpił... :(
Co właściwie znaczy, że mam mu uciekać? W jaki sposób? Wiedziałabym co zrobić jak nie byliśmy jeszcze razem, ale teraz kiedy już jesteśmy..?

To prawda zizi - faceci są dziwni...

Pozdrawiam i Wam też życzę spokojnej i dobrej nocy!


PS. Przepraszam za moją inwersję, może się źle czytać to co piszę, ale to taki mój "skutek uboczny" po wierszach, które kiedyś pisałam i tam często jej uzywałam...
Smutna Mysza
 
Posty: 4
Dołączył(a): 27 kwi 2008, o 22:39

Postprzez ewka » 28 kwi 2008, o 07:01

Smutna Mysza napisał(a):Co właściwie znaczy, że mam mu uciekać? W jaki sposób?

I ja myślę tak, jak poprzedniczki. Uciekać, to żyć bardziej swoim życiem, nie rezygnować ze wszystkiego, bo "mu się nie spodoba"... może być akurat odwrotnie. Być może jesteście parą, w której każde z Was będzie się poruszało trochę w swojej przestrzeni - nie wydaje mi się to złe. Kiedy jest "za dużo", można się udusić... jest też szansa, że będzie bardziej zainteresowany, kiedy trochę będziesz "odchodzić". Instynkt myśliwego.

Smutna Mysza napisał(a):Wiedziałabym co zrobić jak nie byliśmy jeszcze razem, ale teraz kiedy już jesteśmy..?

A jaka jest różnica? Myślę, że w tym względzie jej nie ma
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bunia » 28 kwi 2008, o 09:14

Partnerstwo to nie znaczy tylko uleganie,rezygnacja z realizacji siebie,podporzadkowanie sie.....nie dajesz mu mozliwosci zabiegania i dreszczyku niepewnosci...zwiazek to rowniez gra i flirt ....im dluzej trwa tym mniejsza szansa na rutyne.
Zastanow sie dlaczego nie masz odwagi byc soba,dlaczego w "imie milosci" pozwalasz sie zniewolic.
Pozdrawiam cieplo :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez tytania » 28 kwi 2008, o 09:23

No jakbym słuchała siebie sprzed 3 m-cy. Prosisz, płaczesz, krzyczysz a to nic nie daje?
Na jakiej zasadzie działają faceci tego nikt do końca nie wie. Chyba nawet oni sami :P Ale fakt jest faktem: kochają zdobywać. Myślę nawet, że Ci wspaniali faceci, których zazdrościmy innym kobietom, bo są tacy wrażliwi, zawsze kochający i do rany przyłóż są wlasnie tacy, gdyż ich kobiety to osoby stanowcze, pewne własnej wartości, dążące do własnych celów.
Pewnie, że wygodnie jest być z osobą, która "zrobi nam kolacyjke, przygotuje kąpiel" i będzie zawsze na nasze skinienie. Wiemy, że jest, więc po co się starać? Np. mój były chłopak przyznał, że może "głupieje", bo ma za dobrze, ale z drugiej strony jest mi wdzięczny za to, ze jestem dla niego taka dobra (szkoda, ze ta wdzięcznosc nie przekładała się na czyny) i że nie chciałby, zeby było inaczej. Podbudowana słowami "jest mi dorbze" brnełam w to ***** dalej, a on któregoś pięknego dnia, gdy rozmawialiśmy o zwiazku naszych znajomych, w którym to kobieta jest dominująca, a partner się podporządkowuje, mój ukochany stwierdził : "Moze rzeczywiscie ona nie zawsze jest wobec niego fair, ale wiesz... to jest u niej pociągajace". Pomyślałam wtedy "to znaczy,ze ja nie jestem?". No i chyba nie byłam...
Kiedy nie dba sie o związek to on zaczyna wygasać... I miłość jednostronna tego nie uratuje, wiec zacznij kochać siebie,s kup się na sobie i niech Twój facet wreszcie pokaże na co go stac. A jeśli bedzie miał do Ciebie pretensje to nie daj się wciągnac w żadne gierki, powiedz mu wyraźnie: Chcę się rozwijać, chce być szczęśliwa i wiem, ze Ty też chcesz dla mnie tego co najlepsze, wiec czemu się denerwujesz? Wracam na kurs tańca. Chcesz isć ze mną? Nie? Szkoda kochanie, ale to jest wlasnie to co mnie uszczęśliwi. Moze ty też powinieneś znaleźć sobie jakieś zajęcie oprócz siedzenia przed kompem?" Przestań o niego zabiegac. Może wtedy się opamieta. Poza tym kiedy Ty będziesz szczęśliwsza, świadoma swoich wartości i celów wtedy będzie Ci łatwiej z nim rozmawiać. Musisz być wystarczajaco silna, zeby odejśc i zeby zostać!
Ja tez dałam się zapędzić w kozi róg, z wielu rzeczy rezygnowalam,bo "on tego nie lubił" itd. Nie był nigdy zbytnio zazdrosny, ale za to ja czułam sie winna, gdy zrobiłam coś "nie tak". Zaczynając od pytania "jak się czujesz?" (strasznie go to irytowało,bo wyczuwał w tym pytaniu mój strach, zę coś jest źle) po "prosze Cię, spotkaj sie z moimi przyjaciółmi". Najgorsze co możesz zrobić to dac się podporządkować rezygnując ze swojego życia. Tak jak napisała ewka - trzeba mieć własne życie, własne marzenia i pragnienia, Twój zwiazek musi być częścią Twojeog życia, CZĘŚCIĄ! a nie wszystkim!
Uff... Bardzo emocjonalnie podeszłam do Twojego posta i dlatego tak się rozpisałam!
No nic. Życzę wiary w siebie :) Pisz jak się sprawy mają!
tytania
 
Posty: 134
Dołączył(a): 31 mar 2008, o 17:59

Postprzez Abssinth » 28 kwi 2008, o 09:59

jak dla mnie Wasz zwiazek jest chory. Toksyczny. Straszliwie.

Ty zrezygnowalas dla niego ze wszystkiego, a on to laskawie przyjmuje...jak nie ma akurat nic innego do roboty, jak chlopaki nie zaprosza, tak? On moze rozmawiac z innymi pannami, Ty masz zrezygnowac z przyjaciol...masz zrezygnowac z zainteresowan, planow, pasji...jesli zrobisz cos nie po jego mysli, to pojawia sie nieprzyjemna reakcja...ale jesli probujesz odejsc, to on sie nagle zaczyna starac - do czasu, kiedy znowu Cie ma w garsci. (hmm, pytasz, jak go zainteresowac soba - chyba masz sama odpowiedz:P )

hmhmhm
to mi strasznie przypomina moj zwiazek z bylym facetem...skonczylo sie tym, ze musialam odejsc...

ehhh
cos do poczytania dla Ciebie - a moze po prostu wklej na tamten watek to co tu napisalas, i poczytaj odpowiedzi kobiet, ktore przeszly przez cos podobnego...bo taki schemat sie nie konczy na takim sobie o strzelaniu fochow przez faceta...to sie rozwija, do momentu kiedy sama nie wiesz jak zgadzasz sie na traktowanie, za ktore ktos powinien isc do wiezienia...

http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=942800


no i powtorze za dziewczynami wyzej - zwiazek powinien byc tylko CZESCIA zycia, a nie calym zyciem.

przytulam mocno...
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez ewa_pa » 28 kwi 2008, o 10:07

Wiesz Myszko ja tu widze 2 problemy :
1 ze on nie traktuje ciebie jako równorzędnego partnera....to bardzo boli...wiem cos o tym niestety co wiecej to ma tendencje do pogłebiania sie wiec póki jeszcze mozesz postaraj sie to zmienic czasem szczera rozmowa wiele daje...jesli tak to zostawisz moze byc coraz trudniej i wiem o czym mówie szanuj siebie nie pozwól mu byc ponad albo partnertwo albo....
2 skoro nie umie odejsc od kompa to moze....jest uzalezniony od neta jak myslisz?
no i wplyw kolegów...mówisz ze dla niech kompa zostwi dla ciebie nie...a moze juz cie zdobył jest pewien swego i traktuje jako własnosc myslałas o tym?
Avatar użytkownika
ewa_pa
 
Posty: 812
Dołączył(a): 30 sie 2007, o 21:15
Lokalizacja: bielsko

Postprzez Smutna Mysza » 28 kwi 2008, o 10:21

---------- 10:10 28.04.2008 ----------

ewka napisał(a):
Smutna Mysza napisał(a):Wiedziałabym co zrobić jak nie byliśmy jeszcze razem, ale teraz kiedy już jesteśmy..?

A jaka jest różnica? Myślę, że w tym względzie jej nie ma

Miałam na myśli, że np. jak nie byliśmy razem to mogłam odmówić randki/spotkania z Nim, co dawało mu dużo niepewności i dalej się starał, ale teraz tak nie za bardzo mogę odmówić mu takich rzeczy z tego względu, że po pierwsze nie umiem, bo go kocham, a po drugie sama też tego chcę.

tytania napisał(a): Myślę nawet, że Ci wspaniali faceci, których zazdrościmy innym kobietom, bo są tacy wrażliwi, zawsze kochający i do rany przyłóż są wlasnie tacy, gdyż ich kobiety to osoby stanowcze, pewne własnej wartości, dążące do własnych celów.


Może właśnie w tym tkwi we mnie problem? Że nie jestem pewna siebie? Tylko, że chyba dlatego właśnie zwrócił na mnie uwagę, że nie uważam się za kogoś "lepszego". Z drugiej strony nie użalam się nad sobą, jedynie czasem mam te swoje "dołki" jak każda kobieta, ale wiem, że mu to nie przeszkadza, bo każdy ma czasem gorszy dzień...
Tytania: właśnie też jestem w takiej sytuacji, że On jest mi wdzięczny za to, że jestem taka dobra dla Niego, ale nie przekłada tego na czyny. A powiedz mi jak teraz jest u Ciebie? Zaczęłaś robić coś dla siebie, nawet te rzeczy które mu się "nie podobają" czy tylko do niektórych ulubionych wróciłaś tak żeby i Tobie je Jemu było dobrze?

Bunia: Masz rację, ja to wiem, tylko wiesz... jakby to powiedzieć... gorzej wykonać, bo mogę się wydawać jakaś taka dziwna (mało kobieca?), ale nie umiem dać mu takiej niepewności by mógł właśnie trochę mnie pogonić. Będę musiała nad tym dużo popracować.

ewka: Żyć własnym życiem, to też jest trudne, bo zajęcia mamy razem, znajomi też wspólni (poza moją przyjaciółką i jej chłopakiem, ale ich też w sumie zna..). I tu pewnie o to chodzi, że nie ma kiedy potęsknić za mną... Może wtedy on też ruszyłby wyobraźnią i myślał więcej o spędzeniu ze mną jakiegoś wyjątkowego czasu.

Dziękuję Wam, że jesteście. To mi pomaga, nie czuję się przynajmniej już taka przygnębiona. Wasze słowa i rady są bardzo cenne i będę sie starała je przełożyć na moje codzienne życie, może mi się kiedyś uda...

Pozdrawiam Was równie ciepło ;]

---------- 10:21 ----------

Teraz dopiero przeczytałam to co napisaliście.

Abssinth: Właśnie tak nie raz sobie myślałam, że to takie chore... No, ale właśnie próbuje znaleźć "na Niego sposób"

ewa_pa: Problem w tym, że ja już próbowałam z Nim szczerze rozmawiać, ale tak jak pisałam wyżej, On tylko mówi, że coś sobie ubzdurałam, że to nie tak i takie tam... A później jeszcze miał o to do mnie pretensje i wychodziły kłótnie, bo On mnie po prostu nie rozumie. A co do tego uzależnienia, to po prostu taki jest, to jego pasja, hobby od lat, nic go tak nie interesuje jak właśnie to, więc ja to rozumiem i nic nie poradzę na to, choć przykre jest że ja muszę się tyle "namęczyć", żeby go odciągnąć od tego. A jeśli chodzi o te zdobycie, to właśnie to miałam na myśli, że pewnie jest zbyt pewny siebie i myśli, że już nie musi sie starać.
Smutna Mysza
 
Posty: 4
Dołączył(a): 27 kwi 2008, o 22:39

Postprzez bunia » 28 kwi 2008, o 10:48

Postaraj sie popracowac nad dowartosciowaniem wlasnej osoby,wtedy nabierzesz wiekszej pewnosci siebie :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Abssinth » 28 kwi 2008, o 11:07

Mysza...ja przez to przeszlam i wiem, ze tak byc nie powinno....mialam wczesniej kilka normalnych zwiazkow, i nawet majac takie porownanie ciezko mi bylo zobaczyc, ze ten jest calkowicie nie-normalny....nie wiem, jak jest z Toba, jesli to Twoj pierwszy chlopak, moze Ci byc jeszcze ciezej...zajrzyj, prosze, na link, ktory podalam wyzej...mi strasznie pomogl.

przytulam i zycze wszystkiego dobrego...
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Smutna Mysza » 28 kwi 2008, o 11:22

Bunia: Tak będę musiała zrobić. Czy wyjdzie... nie wiem, ale bede sie starać :)

Abssinth: Nie jest to mój pierwszy chłopak, w poprzednich związkach nie miałam takiej sytuacji, rozpadły się z całkiem innych powodów. Ale natomiast ja jestem jego pierwszą dziewczyną. Może to nic nie zmienia, ale mam wrażenie, że jednak może mieć to też wpływ na to wszystko, bo może nie umie docenić to że mnie ma, nie wie co może stracić itp (bo ja już wiem, że przez swoje błędy można kogoś kochanego stracić, on nie ma takiego doświadczenia...) i dlatego może myśli, że jak już mnie ma to, to wystarczy.
Ale to jest właśnie te moje "może"...
Dziękuje za ten link...

Wam też życzę Wszystkiego dobrego!
Smutna Mysza
 
Posty: 4
Dołączył(a): 27 kwi 2008, o 22:39

Postprzez ważka » 28 kwi 2008, o 11:48

Ja też przez to przechodziłam w moim byłym związku.Zatraciłam sie totalnie zeby tylko móc sie przypodobac mojemu byłemu.Tylo ze szanse były bardzo nie równe bo ja wciąz dawałam ,z czegoś rezygnowałam a on niestety nie badz z wielim zalem co i tak negatywnie odbijało sie na mnie.Wońcu wpadłam przez to i inne problemy w naszym związku w depresje.ale nie o to mi chodzi.Nie pozwól obcinac sobie powolutku skrzydeł,ja powtarzam sie ale to ważne wyznaczaj w związu swoje granice i żyj swoim życiem.Rób to co lubisz sama jeśli on nie chce w tym uczestniczyc.Taki zdrowy egoizm doprowadzi do tego ze zobaczy w tobie ta osobe w której sie zakochał.I spotykaj sie z ludzmi ,z kolegami.Jesli jest zazdrosny to jest już jego problem tzn że ci nie ufa lub też sam ma nic=skie poczucie wartości .Postaw na siebie.Poczytaj sobie mądre ksiązeczki na ten temat np Kobiety są z Wenus,mężczyżni z Marsa.
Pozdrawiam

Chciałam dodac ze ja postawiłam na siebie,odkryłam na nowo moje pasje.I mój były coraz częsciej zabiega o mnie ,o moje towarzystwo.Coprawda jesteśmy tylko kumplami ale widze jego zmiane.Zacznij od siebie.pa
Avatar użytkownika
ważka
 
Posty: 611
Dołączył(a): 7 paź 2007, o 17:36
Lokalizacja: Anglia

Postprzez tytania » 28 kwi 2008, o 12:30

Kochanie, mój związek się rozpadł prawie 3 m-ce temu. Jeśli chcesz znać szczegóły, poznać jakieś moje refleksje to zapraszam do poczytania mojego temu "Kochać za bardzo...".
Widzisz, nigdy nie uda się zbudowac dobrego zwiazku jeśli najpierw nie jest się człowiekiem świadomym siebie, swoich marzeń, pragnień i własnej wartości. Może gdy teraz zadajesz sobie pytanie co jest Twoim największym marzeniem to odpowiedź brzmi "szczęście z Nim", ale to wbrew pozorom nie jest dobra droga, chociaż wypływa prosto z Twojego serca :( Jestem święcie przekonana, że człowiek może być szczęśliwy tylko gdy jest pogodzony sam ze sobą. Gdy będąc sam nie czuje samotności, bo dorbze się czuje w swoim towarzystwie. Czy Ty dorbze się czujesz w sowim towarzystwie skoro nie możesz rozwijać swoich pasji, skoro wciąz się boisz i ograniczasz do spełniania zachcianek swojego faceta? Na pewno nie! Jesteś od niego uzależniona, bo uzalezniasz swój stan, swoje uczucia i myśli właśnie od niego, od tego jak on się czuje i co on robi. I to jest choroba.
Poza tym gdy jesteś świadoma siebie to intuicyjnie wybierasz dobrą drogę. Gdy jesteś od kogoś uzalezniona motasz sie i nie potrafisz zrobić żadnego kroku.
Mój były chłopak zawsze gdy chciałam poważnie porozmawiac w końcu ucinał słowami "Wymyślasz, to Ty masz problem". Gdy ja mówiłam: "Posłuchaj mnie, to nasz problem, to ansz zwiazek, nie chce twojej litosci, chce,żebyś się starał". To on odpowiadał, ze to tylko moja wina, ze problem lezy we mnie,bo on jest szcześliwy sam ze sobą, a ja nie i zę gdybym tylko wreszcie przestała sie dołowac i spojrzała z optymizmem w przyszłośc to tez widziałabym,że wszystko jest ok. Ale nie było ok i w waszym rpzypadku też nie jest. Skoro czujesz,że jest Ci źle to znacyz,ze jest źle i ze coś trzeba naprawić! A nie bagatelizowac i odkładac. Oczywiscie ponieważ Go kochasz to chcesz mu wierzyć i kiedy mówi,ze się ułoży, ze to tylko jakaś faza przejsciowa to myślisz "tak, on ma rację, za bardzo histeryzuje". Nie daj się zwariowac. Twoje uczucia są prawdziwe. Skoro czujesz potrzebę zmian to oznacza, zę sąone niezbędne.
Musze jednak przyznać, ze mój byly chłopak powiedział jedna mądrą rzecz. "Bądź szczęśliwa. Nieważne czy ze mną czy beze mnie".
Wcześniej gdy myślałam o rozstaniu miałamw rażenie,że swiat się zawali. Gdy stało się najgorsze płakałam, nie mogłam jeść, nie mogłam spać... Aż w końcu się podniosłam. Nieważne Myszko co się stanie. W końcu się podniesiesz czy on będzie przy Tobie czy nie.

P.S. Jeśli już mówimy o książkach to ja polecam "Kobiety, które kochają za bardzo". Myślę, ze rodział 9-ty najbardziej by Ci teraz pomógł uświadomić sobie co sie z Tobą dzieje.
P.S. 2 Napisałas, że być może on się w Tobie zakochał,bo nie uważałaś sie za "lepsza". Ale nie uważałaś sie też za gorszą. A czy Twoje poczucie wartości przypadkeim teraz nie upadło?
P.S.3 Po rozstaniu próbowałam sobie odpowiedzieć na takie pytania, ale bez żadnego odnoszenia się do osoby, którą kocham:
- Jaka chcę być (cechy osób, które podziwiam)?
- Co sprawi, ze będę szczęśliwa?
- Co sprawi, ze bedę z siebie dumna? Jak to osiągnąc?
- Czego nowego chcę spróbowac?
- Jaka jest moja najlepsza cecha? Jak ja pielęgnować?
- Jaka jest moja najgorsza cecha i jak ją zmienić?
tytania
 
Posty: 134
Dołączył(a): 31 mar 2008, o 17:59

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: AngelLar i 57 gości