Jak żyć gdy odchodzi TEN mężczyzna?

Problemy z partnerami.

Postprzez ewka » 27 kwi 2008, o 22:37

Bo jeśli dobrze rozumiem - wiadomość spadła nagle, jak grom. Skąd? Kto? Jak?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kropka75 » 27 kwi 2008, o 22:39

Pier...na nasza klasa. Tam go dopadli.
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Postprzez ewka » 28 kwi 2008, o 06:38

---------- 22:51 27.04.2008 ----------

Jeśli dzisiaj mówisz, że szok minął (rozumiem, że to się porobiło bardzo niedawno?) - widzisz szansę na to, że on zacznie na to wszystko patrzeć realnie i spokojnie?

---------- 06:38 28.04.2008 ----------

Przesadziłam z czymś, Kropko?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kropka75 » 28 kwi 2008, o 07:16

Jak już kiedyś pisałam mój mąż ma zaburzenia osobowości. Nie jakieś tam psychopatyczne (jak to się kiedyś określało) skrzywienia, ale myśli inaczej.
W chwili, gdy coś mu pokażesz, on to chce już, na wczoraj. Potem przechodzi i czasem nawet okazuje się, że wcale mu to nie potrzebne. Jeśli mu czegoś zabraniasz, on się nastawia na nie do zabraniającego i chce tego jeszcze bardziej.
W pierwszym szoku miał straszny mętlik, nie spał, nie jadł. Teraz na pierwszy rzut oka funkcjonuje normalnie. Nie wiem co jest w głowie, na zewnątrz widać tylko zamyślenie. Ale już się nie szarpie na mojej smyczy. A ja też już jestem po etapie krzyku, histerii i szantażu.

Sprawa dla niego wyszła trzy, dla mnie jeden tydzień temu.

Tak, Ewa, widzę szansę. Ja tą szansą żyję...
Ps. Nie, nie przesadziłaś z niczym :* to ja przesadziłam z tabletkami i zasnęłam. Tak mi się przynajmniej wydaje po tym jak się dziś czuję... Musiałam coś źle policzyć i pożreć którąś razy dwa.
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Postprzez ewka » 28 kwi 2008, o 13:23

Nie napadasz na niego, nie wyzywasz od podłych drani i chyba starasz się go zrozumieć... takie mam w każdym razie wrażenie. Swoje już wykrzyczałaś. Taka postawa mi imponuje przyznam szczerze. Ja chyba chciałabym z nim pojechać na te kilka dni... żeby z nim być i widzieć, co się z nim i w nim dzieje - a jeśli on taki porywczy w "chceniach", to chyba bym go swoją obecnością trochę wyciszała.

Trzymaj się i uważaj z tabletkami, ok?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kropka75 » 28 kwi 2008, o 13:35

On nie chce żebym z nim tam jechała, nie zaproponował mi tego. A i ta kobieta o tym nie pomyślała, zaproszenie dostał tylko on. Nawet gdybym jego przekonała to i tak bez sensu, bo ona mnie tam nie chce. Córka zresztą też nie.

Poza tym boję się, że zamiast wyciszać jego wydrapałabym oczy tej kobiecie.
Zostaje mi tylko czekać i mieć nadzieję. Więc będę czekać... tylko nie wiem na co. Boję się, że na najgorsze, że na wyrok.
4 dni to mało. Przez taki czas łatwiej się zachłysnąć, zauroczyć, niż zobaczyć prawdę. Zwłaszcza, że ona zrobi wszystko żeby go tam ściągnąć.

W środę mamy rocznicę, 7 lat. :( Mam dziwne wrażenie, że to będzie nasz ostatni dzień razem. :(
Boję się...
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Postprzez ewka » 28 kwi 2008, o 13:44

Wiesz... każdy facet chciałby zobaczyć się ze swoim dzieckiem i ten wyjazd wydaje się naturalny (niestety) - natomiast bardzo nienaturalne byłoby, gdyby świsnął teraz wszystko. Sądzisz (tak na sucho, bez strachu i lęku), że byłby w stanie to zrobić?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kropka75 » 28 kwi 2008, o 14:03

Tak, byłby w stanie. On chciał tego dziecka, właśnie z nią. Myślał o nim 17 lat. Teraz je dostał, zachłysnął się, przy okazji jest i ona, ta kobieta sprzed lat, której chyba nigdy nie przestał kochać na jakiś swój sposób. A może to tylko szczególne miejsce w sercu (jak zawsze dla kogoś z przyszłości), a on jeszcze tego nie wie? W każdym razie one są dwie... I są bardzo ważne. Mała jest NAJważniejsza teraz. To ona go tam ciągnie. Ale obok, jak gratis do szamponu jest ta kobieta.

Cały czas myślę co mogę zrobić jeszcze teraz, przez te dwa dni? On ma popołudnie, więc będzie ciężko, ale... Jest coś takiego?

Wszyscy mi mówią: uśmiechaj się i ładnie wyglądaj. Bądź przyjaciółką, jak zawsze, bądź kochanką, pokaż mu co traci... Jezu, jakie to trudne... A co poza tym?
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Postprzez Abssinth » 28 kwi 2008, o 14:12

hej kropka...

a mnie ogarnia wkurzenie. Wkurzenie, niesamowite, na goscia, ktory tak ot rzuca wszystko lub jest w stanie rzucic wszystko dla dawnej, bardzo dawnej przeszlosci...troche w sumie podejrzanej przeszlosci jak dla mnie (nie podobaja mi sie te machlojki z ukrywaniem, kto jest ojcem dziecka, manipulacje etc).

po cholere, ze przeproszeniem, Ci taki facet? Facet, przy ktorym nie mozesz byc niczego pewna? jesli teraz wroci i nic sie nie stanie, kto Ci zagwarantuje, ze nic podobnie popapranego nie stanie sie za 5, 10 , 15 lat? Bo cos mu nagle przyjdzie do glowy i hop siup, zmieniamy cale ustabilizowane zycie z kochajaca Kropka? czy taki facet moze byc tak naprawde TYM facetem?

swad od tej calej sprawy leci pod niebiosa jak dla mnie...

przejdz sie do psychologa, Slonce- moze dostaniesz konkretniejsza rade niz ja osobiscie moge Ci udzielic...zajmij sie soba, to jest dobry pomysl,ale nie dla niego, nie zeby mu pokazac- dla SIEBIE samej...po to, zebys sama zobaczyla, jaka jestes piekna i wspaniala. Zebys mogla pomyslec - to on sie teraz musi starac, jesli tylko chce mnie miec. Zebys z pozycji proszacej, zebrzacej o uczucie, o jego obecnosc, przeistoczyla sie w ta, ktora jest proszona i blagana o poswiecenie choc chwili uwagi...

pozdrawiam cieplo
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez kropka75 » 28 kwi 2008, o 14:15

Abssinth - możesz być z kimś 40 lat, może Ci nie wykręcić żadnego numeru, może być idealnym partnerem życiowym przez wiele lat i nagle bum... wyparuje do kogoś innego.
Znam wiele takich związków. Znajomi moich rodziców, cudowna para i nagle kobieta przez 60tką oznajmia mężowi, że ma się pakować, a pozew już jest w sądzie.

Równie dobrze można by zapytać: po co Ci w ogóle facet? Każdy może wykręcić numer. W każdej chwili Twojego życia.


_______________________


Żeby było jaśniej dodam, że nie jestem idealna. Parę rzeczy spieprzyłam w tym związku. Byłam za pewna. W pewnych sprawach nie starałam się, pewne sprawy zostawiłam jemu, właśnie żeby się postarał. Teraz widzę swój błąd. On się nie czuł tak kochany jak chciał się czuć. Ja się czułam kochana, uważałam, że to on jest tym kochającym bardziej (wg jakiejś sentencji strona kochająca mniej jest zawsze wygrana) i dałam plamę. Pewność siebie mnie zgubiła.
Dużo ostatnio rozmawialiśmy. Załamał mnie swoimi wątpliwościami, gdy mi wreszcie o nich powiedział. On nie wiedział co dla mnie znaczy, a ja nie dbałam o to by wiedział.

To nie jest tylko jego wina to co się teraz dzieje.
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Postprzez ewka » 28 kwi 2008, o 15:21

---------- 15:05 28.04.2008 ----------

kropka75 napisał(a):Wszyscy mi mówią: uśmiechaj się i ładnie wyglądaj. Bądź przyjaciółką, jak zawsze, bądź kochanką, pokaż mu co traci... Jezu, jakie to trudne... A co poza tym?

Nie wiem... ja obstawiałabym normalność zwłaszcza, że każdy ruch zwiększonego starania byłby wbrew mnie, byłby widoczny i chyba czułabym się z tym żałośnie. Niestety, chyba nie umiałabym stawać na rzęsach.

---------- 15:21 ----------

kropka75 napisał(a):On nie chce żebym z nim tam jechała, nie zaproponował mi tego. A i ta kobieta o tym nie pomyślała, zaproszenie dostał tylko on. Nawet gdybym jego przekonała to i tak bez sensu, bo ona mnie tam nie chce. Córka zresztą też nie.

Może to, że nie zaproponował wcale nie znaczy, że nie chce? Zdanie tamtej kobiety i dziecka akurat nie miałoby za bardzo dla mnie znaczenia... nie brałabyś udziału w ich spotkaniach i rozmowach, a spokojnie czekała (np. w hotelu) na jego powrót - w końcu jesteś jego żoną i masz swoje prawa, których nie ma prawa kwestionować tamta kobieta. No nie wiem, ale tak myślę.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kropka75 » 29 kwi 2008, o 10:02

Ja nie staję na rzęsach, ja robię to co powinnam zrobić wcześniej. Z nadzieją, że nie jest za późno.

Ewa, jeśli mam być tam sama w jakimś hotelu, wolę być tu, bo tu nie zostanę sama. Tu mam rodzinę, bliskie osoby, które zadbają o to bym nie chodziła po ścianach rycząc.

Nie pojadę tam, bo nie chcę go trzymać za rękaw. Pewna mądra sentencja mówi: jeśli coś kochasz, puść to, jeśli wróci, jest Twoje, jeśli nie, nigdy Twoje nie było...

On na drogę dostanie ode mnie list.
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Postprzez ewka » 29 kwi 2008, o 10:48

Bardziej miałam na myśli to, że po prostu bardziej towarzyszyłabyś mu, niż pilnowała... ale rozumiem, sentencja jest jak najbardziej, choć wcale nie łatwa. Dobrze, że piszesz list.

kropka75 napisał(a):Dużo ostatnio rozmawialiśmy. Załamał mnie swoimi wątpliwościami, gdy mi wreszcie o nich powiedział. On nie wiedział co dla mnie znaczy, a ja nie dbałam o to by wiedział.

Udało Ci się już mu to powiedzieć? Czy napisałaś? No bo nie zostawiłaś tego... takie niewypowiedziane?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kropka75 » 29 kwi 2008, o 12:15

Już powiedziałam. Dlatego wiem, że nie wiedział. Resztę napisałam. Żeby nie ryczeć w drzwiach, bo to by mądre nie było...

Dziś dostałam tysiąc rad. Jedna mnie zabiła. Moja kuzynka, perfidnie porzucona przez faceta (grał na dwa fronty, gdy się upewnił co do tej drugiej, odszedł) po pół roku od rozstania, daje mi "dobre" rady.
Gdy ja piszę, że to i to zrobiłam źle, ona rozbija moją winę na cząstki i dzieli na dwoje. Tak jakbym ja jego oczyszczała i pogrążała siebie.

Nienawidzę dorabiania ideologii do prostych rzeczy. Ja wiem na czym polegał jego problem i jego błędy. Wiem też na czym moje. Nie chcę się przerzucać winą, ani jego nią obarczać. Nie szukam rozgrzeszenia... Wkurza mnie, że wszyscy mnie rozgrzeszają. :/

Bardzo cenne jest dla mnie to, że czytasz dosłownie to co piszę, Ewka.
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Postprzez ewka » 29 kwi 2008, o 13:15

Bo mi się podoba sposób, w jaki przedstawiasz całą sprawę... nie demonizujesz, nie przebarwiasz, nie wieszasz na nim psów, nie robisz melodramatu, nie komplikujesz - starasz się patrzeć jak najprawdziwiej na niego i siebie, rzeczowo przekazujesz stan rzeczy. I co ważne... starasz się zrozumieć jego dzisiejszą sytuację. Tak to widzę w każdym razie i to mi się właśnie podoba.

„Dobre rady” i rozgrzeszanie przez innych może mają Cię wyhamować przed nadmiernym poczuciem winy? Dobrze jest widzieć swoje błędy (a któż ich nie popełnia?), dobrze jest widzieć błędy partnera i gdy on widzi swoje – dobry materiał na przebudowę... ale zagrywać jak w ping-ponga, kto jest bardziej winny jest w bez sensu, bo w zasadzie to niczego nie zmienia. Moim zdaniem.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 317 gości