Witajcie !
Mam prośbe poradźcie mi co mam robić, ponieważ powoli przestaję sobie radzić...
Na początku przedstawię się.... Mam na imie Marcin i co " inne" - jestem Homoseksualistą.
Mam problem w związku z moim dotychczasowym partnerem.
Spróbuje Wam opisać dokładnie mój problem.
4 miesiące temu poznałem pewną osobę - Piotrka.
Zaczeliśmy się spotykać, doskonale się rozumiemy - jednak pojawił się problem duży problem.... jak się domyślacie zakochałem się w nim... Z góry dodam że jestem osobą która w pełni akceptuje siebie - nie mam problemu z akceptacją siebie, akceptacją swojej orientacji seksualnej.
Po pewnym czasie coś zaczęło mnie niepokoić cały czas wyczuwałem z jego strony jakiś lęk niepokój. na samym początku znajomości poprosił mnie o pełną dyskrecję. Nie dziwiło mnie to, rozumiem ten problem. Jednak zaczęło mnie niepokoić jedno - dlaczego spotykamy sie cały czas u mnie?? Wyczuwałem z jego strony lęk jakiś dziwny lęk pzredemną.... Pewnego dnia powiedział mi, że tak naprawdę ona ma żonę i dzieci.... On ma 26 lat ja 19 jednak to wogóle nie przeszkadza nam w porozumiewaniu się jak już mówiłem zakochałem się w nim, on jak twierdzi - też mnie kocha.... po tym jak mi oznajmił prawdę załamałem się - nie śpie nie jem , przestałem normalnie funkcjonować.... zapytałem się go po co wogóle to robił ?? po co szukał osoby takiej jak ja ?? po co szukał osoby homoseksualnej?? - odpowiedział, że i tak bardzo mnie kocha, stwierdził że jestem jego drugą połową serca , jestem osobą którą szukał przez całe życie... poczuł że tak naprawdę czuje od około 2 lat że ma inne potrzeby... Ostatnio mówił że wyprowadziła się od niego żona, stwierdził że kłócą się przestali się dogadywać... jest z nią i zarazem ze mną coraz gorzej widać że on cierpi... poza tym on nie akceptuje siebie - w głowie mu sie nie mieści że mężczyzna może kochać mężczyzne -takie jest moje odczucie, traktuje to jak przekleństwo... Ostatnio mówi że chodzi do psychologa bierze leki przeciw depresyjne. Jednak mam wrażenie że trace z nim kontakt.....
Nie wiem jak z nim o tym rozmawiać sami widzicie, wydaje mi się że jestem w sytułacji bez wyjścia..... Cierpie wtedy gdy go przy mnie nie ma.... jednak wiem że nie zachowuje się fer w stosunku do jego rodziny... problem w tym że on wplątał mnie w jakiś chory układ w którym znajduję sie on , ja , jego żona i małe dzieci.... pewnie zastanawiacie się po co ja to robie - otóż może po to że bardzo chciałem i chce przy nim być , pewnie dlatego że on mnie rozumie i akceptuje.... prosze poradźcie mi co mam dalej robić ... zapomnieć ?? ( nie da się) a może wręcz przeciwnie ? starć się z nim być ... jednak z drugiej strony wiem że chyba nigdy nie zrealizuje z nim wspólnych planów takich jak zamieszkanie z nim i wspólne radzenie sobie z życiem....
Proszę o porady co robić.....