Poważny problem... przynajmniej jak dla mnie...

Problemy z partnerami.

Poważny problem... przynajmniej jak dla mnie...

Postprzez Rantudil » 24 kwi 2008, o 17:57

Witajcie !
Mam prośbe poradźcie mi co mam robić, ponieważ powoli przestaję sobie radzić...
Na początku przedstawię się.... Mam na imie Marcin i co " inne" - jestem Homoseksualistą.
Mam problem w związku z moim dotychczasowym partnerem.
Spróbuje Wam opisać dokładnie mój problem.

4 miesiące temu poznałem pewną osobę - Piotrka.
Zaczeliśmy się spotykać, doskonale się rozumiemy - jednak pojawił się problem duży problem.... jak się domyślacie zakochałem się w nim... Z góry dodam że jestem osobą która w pełni akceptuje siebie - nie mam problemu z akceptacją siebie, akceptacją swojej orientacji seksualnej.
Po pewnym czasie coś zaczęło mnie niepokoić cały czas wyczuwałem z jego strony jakiś lęk niepokój. na samym początku znajomości poprosił mnie o pełną dyskrecję. Nie dziwiło mnie to, rozumiem ten problem. Jednak zaczęło mnie niepokoić jedno - dlaczego spotykamy sie cały czas u mnie?? Wyczuwałem z jego strony lęk jakiś dziwny lęk pzredemną.... Pewnego dnia powiedział mi, że tak naprawdę ona ma żonę i dzieci.... On ma 26 lat ja 19 jednak to wogóle nie przeszkadza nam w porozumiewaniu się jak już mówiłem zakochałem się w nim, on jak twierdzi - też mnie kocha.... po tym jak mi oznajmił prawdę załamałem się - nie śpie nie jem , przestałem normalnie funkcjonować.... zapytałem się go po co wogóle to robił ?? po co szukał osoby takiej jak ja ?? po co szukał osoby homoseksualnej?? - odpowiedział, że i tak bardzo mnie kocha, stwierdził że jestem jego drugą połową serca , jestem osobą którą szukał przez całe życie... poczuł że tak naprawdę czuje od około 2 lat że ma inne potrzeby... Ostatnio mówił że wyprowadziła się od niego żona, stwierdził że kłócą się przestali się dogadywać... jest z nią i zarazem ze mną coraz gorzej widać że on cierpi... poza tym on nie akceptuje siebie - w głowie mu sie nie mieści że mężczyzna może kochać mężczyzne -takie jest moje odczucie, traktuje to jak przekleństwo... Ostatnio mówi że chodzi do psychologa bierze leki przeciw depresyjne. Jednak mam wrażenie że trace z nim kontakt.....
Nie wiem jak z nim o tym rozmawiać sami widzicie, wydaje mi się że jestem w sytułacji bez wyjścia..... Cierpie wtedy gdy go przy mnie nie ma.... jednak wiem że nie zachowuje się fer w stosunku do jego rodziny... problem w tym że on wplątał mnie w jakiś chory układ w którym znajduję sie on , ja , jego żona i małe dzieci.... pewnie zastanawiacie się po co ja to robie - otóż może po to że bardzo chciałem i chce przy nim być , pewnie dlatego że on mnie rozumie i akceptuje.... prosze poradźcie mi co mam dalej robić ... zapomnieć ?? ( nie da się) a może wręcz przeciwnie ? starć się z nim być ... jednak z drugiej strony wiem że chyba nigdy nie zrealizuje z nim wspólnych planów takich jak zamieszkanie z nim i wspólne radzenie sobie z życiem....
Proszę o porady co robić.....
Rantudil
 
Posty: 2
Dołączył(a): 24 kwi 2008, o 17:22

Postprzez Megie » 24 kwi 2008, o 18:05

Hei Rantudil

Ja jestem zielona jesli chodzi o zwiazki homoseksualne..
Mam jedna znajoma lesbijke ale i tak to malo...

Z tego co tu jednak piszesz to Twoj "partner" jest nie pogodzony, a moze tez tak byc ze jest biseksualny..moze co nie? Nie wiesz tego..wiec bedzie ciezko jak tak..

Mysle ze nic za specjalnie nie mozesz zrobic..
to bardziej On musi sobie z tym wszystkim jakos poradzic....

Tak mi sie wydaje, ale moze ktos inny doradzi..?

pozdrawiam[/img]
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez agik » 24 kwi 2008, o 19:55

Witaj Marcin na forum...

widzę, ze masz 2 problemy głowne
1. Nie wiesz, czy on jest wobec Ciebie uczciwy...
2. Nie wiesz, czy Ty jesteś uczciwy wobec jego rodziny...

No i inne - troszke mniejszej wagi- jak jego niepewność co do własnej orientacji seksualnej.
Wszystko, to jeden wielki młyn.

Nie mam żadnej wiedzy na temat jego zamiarów. Może być też tak, ze "znajomość" z Tobą traktuje, jak eksperyment. Jak odskocznię od nudy małżeńskiego łoża.
I bardzo niefajne śwaidectwo sobie wystawia.

Dla Ciebie byłoby chyba lepiej odsunąć się i nastawić, ze jednak nic z tego nie będzie.
Nie wiedziałes, ze jest zonaty- więc nie rozwaliłeś jego rodziny. Ale w momencie kiedy się zorientowałes, chyb ajednak lepiej byłoby sie wycofać.

Ja tak myślę.

Na razie tyle. Pomyślę jeszcze.

Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz witam.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Rantudil » 24 kwi 2008, o 22:05

Chyba masz racje znasz moje dwa problemy główne.. dokładnie nie znam jego zamiarów wobec mnie... no coż bede Was informował....
Rantudil
 
Posty: 2
Dołączył(a): 24 kwi 2008, o 17:22

Postprzez bunia » 24 kwi 2008, o 22:18

Moim zadaniem bez wzgledu czy jest sie homoseksualista czy nie to nalezy uporzadkowac sprawy w malzenstwie - to zobowiazuje,mysle,ze w takiej sytuacji jest on nieuczciwy ani wobec Ciebie ani rodziny dlatego aby on sam zdecydowal i byl odpowiedzialny przerwalabym kontakt....w ten sposob powinna sie sytuacja wyklarowac i latwiej Ci bedzie wiedziec na czym stoisz.
Pozdrawiam i witam na Forum :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez normalnanie? » 25 kwi 2008, o 16:23

Wiem co przezywasz Rantudil przezywałam to calkiem niedawno fajnie sie mówi przerwij zapomnij nie jest to jednak takie proste znam taki układ z pozycji tej strony z rodziną walcze o rodzine coraz bardziej izolując sie od niej...wyjasniłam jej dlaczego to robie ona mimo wszystko chce mnie zatrzymac ale juz za późno zrozumiałam ze popełniłam błąd zdradziłam rodzine czas poukładac swoje podwórko od nowa...a ona jesli bedzie chciec napewno znajdzie kogos nie przekreslam jej jako znajomej ale jako partnerkę..sa to trudne i zawile sprawy ale da sie ....
normalnanie?
 
Posty: 15
Dołączył(a): 24 wrz 2007, o 07:44

Postprzez Filemon » 25 kwi 2008, o 18:22

Rantudil, kurcze... strasznie Ci współczuję, jeśli to jest Twoja miłość a tak niefortunnie osadzona w realiach, że tak powiem...

Ja również byłem kiedyś w takiej sytuacji, że poznałem mężczyznę, z którym bardzo dobrze czuliśmy się ze sobą i podobaliśmy się sobie, jednak na szczęście zanim jeszcze zaangażowałem się głębiej uczuciowo, wyznał mi, że jest żonaty i ma dzieci... Tak więc bez porównania łatwiej było mi się wycofać - czułem wówczas coś takiego, że... gdybym go kochał, to może nawet i wszedłbym w paradę jego żonie (choć nie jestem tego pewien) natomiast nigdy w życiu nie zrobiłbym tego dzieciom takiego mężczyzny, no bo przecież wchodzenie między niego a jego żonę, to jest to również w jakimś sensie i w jakiejś mierze odbieranie ojca dzieciom i podkopywanie jego rodziny - ja Ci tego nie muszę tłumaczyć, bo widzę, że Ty o tym świetnie wiesz i to rozumiesz... (mogę tylko dodać, że ja osobiście nie wierzę w szczęście wybudowane na czyimś nieszczęściu... - sądzę, że los nie sprzyja takim sytuacjom na dłuższą metę...).

Jeżeli on sam chce związku z mężczyzną (obojętne czy z Tobą czy z kimkolwiek innym), to On osobiście (a nie Ty ani nikt inny) musi rozwiązać swoje małżeństwo, tym samym rozbić obecną rodzinę, zakończyć swoje sprawy i wówczas rozpoczynać je od nowa z kimś innym... Nie radzę Ci brać za to odpowiedzialności za Niego ani też próbować w jakikolwiek sposób kierować Nim czy doradzać w tych kwestiach. Natomiast na Twoim miejscu zadbałbym o siebie - na przykład (nie wiem, czy to mądry pomysł...??) ale... zawiesiłbym z Nim współżycie (zakładam, że ma ono między Wami miejsce) i zakomunikował, że ponieważ Go kocham, to nie zrywam kontaktu i będę się z Nim widywał, ale nasz kontakt będzie miał konkretne granice do czasu kiedy On nie podejmie decyzji, które należą do Niego (a nie do Ciebie) i nie wprowadzi ich w życie.

Nie chodzi mi w tym momencie o stawianie wszystkiego na jedną kartę i przypieranie Go do muru, tylko chodzi mi o zadbanie o siebie.

Ja bym sobie ponadto postawił wewnętrznie pewien termin (może nawet bym Mu o tym powiedział? a może nie - nad tym musiałbym się jeszcze zastanowić, jak lepiej) - że jeżeli na przykład w przeciągu 3 miesięcy On się z tematem w żaden konkretny sposób nie upora i nie podejmie decyzji, którą zacznie realizować, to wówczas ja stopniowo jeszcze bardziej się z tego wycofuję i oddalam od Niego, aż do momentu, kiedy być może rozejście się z człowiekiem, którego kocham, ale który nie potrafi jednak budować ze mną wspólnego życia, będzie już dla mnie możliwe...

No... nie wiem na ile sensownie, ale tak jakoś próbowałbym sobie poradzić z tego typu sytuacją.

Pozdrawiam Cię i trzymaj się dzielnie! :) Niezbyt szczęśliwa ta Twoja miłość z tego co piszesz... ale młodziutki jeszcze jesteś i życie przed Tobą, więc życzę Ci w nim dużo szczęścia i wszystkiego co dobre... :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 285 gości