Wplątałam się w tę historię bez wyobraźni, nie przeczuwając, jaką cenę zapłacę. Teraz "zbieram owoce", jakże gorzkie...
Ale od początku.
Rok temu rozstałam się z kimś kogo bardzo kochałam, kto jednak zranił mnie na tyle mocno, iż długo nie mogłam sobie dać rady z bólem i cierpieniem. Psychoterapia nie przyniosła zamierzonego celu, tkwiłam w tym cierpieniu przez kilka miesięcy.
Potem poznałam Jego. Typowa znajmość internetowa. Szybko, wesoło , przyjemnie i namiętnie. On w podobnej sytuacji - również po rozstaniu. Nie szukał jednak miłości w przeciwieństwie do mnie. Szukał zapomnienia, chwilowej fascynacji, namiętności. Wprawdzie swoich oczekiwań nie formułował wprost, ale muszę być sprawiedliwa, od początku wiedziałam, iż to nie facet dla mnie. Na swoje nieszczęście nie posłuchałam podszeptów intucji i nie uciekłam...
Pierwsze spotkanie i zachwyt wizualnością. Zaiskrzyło.
Tak bardzo chciałam zapomnieć o ex, szkoda, iż nie przewdziałam konsekwencji:(
Zaczęliśmy się spotykać. Nie sądziłam, iż się w nim zakocham.
Zupełnie "inny świat". Inne priorytety, poglądy, a mimo wszystko tak bardzo się zaangażowałam. On od początku, twierdził, iż nie mamy szansy na "razem", nie mówił wprost, ale wiedziałam , iż barierą jest fakt, iż jestem kilka lat starsza od niego.
Mnie taka gorąca znajmość odpowiadała, udało mi się nawet zapomnieć o byłym ukochanym.
Czemu jednak zakochałam się wbrew rozsądkowi, czemu? Aby znów tak cierpieć.
Wiem, że nie traktował tej znajmości tylko w kategoriach sexu, wiem, że mogłam liczyć na jego wsparcie i pomoc. Dla mnie to jednak za mało.
Zakochałam się bez pamięci...On, sądzę, iż nie. Bynajmniej nigdy nie zadeklarował mi miłości. Owszem wspominał, iż czuje się ze mną "związany", ale nie był w stanie powiedzieć, iż kocha.
Spotykaliśmy się dalej, jednak to nie był do końca związek. Nawet nie wiem, jak opisać naszą relację?
Dusił mnie ten "układ". Z jednej strony - świadomość, że Go kocham, z drugiej przekonanie, iż nie mogę liczyć na bycie razem.
Przerwałam to.
Tak bardzo mi ciężko teraz, nie mam pewności czy słusznie postąpiłam:(
Brakuje mi Go tak bardzo, nie ma dnia, abym nie pragnęła zadzwonić i odwołać decyzji o definitywnym rozstaniu.
Wiem, że sama jestem winna, tylko, jak teraz uciec od tej miłości. Nie chcę powtórzyć scenariusza tej znajomości.
Jak przetrwać ten czas, jak po raz kolejny nie zrobić sobie krzywdy?