I znow temat terapii

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

I znow temat terapii

Postprzez lucy » 23 kwi 2008, o 17:05

Witam Was wszystkich cieplutko
Pisze tu gdyz jestem na poczatku drogi, i tyle pytan mam w sobie ze czasem juz mi glowa peka. Ale poki co mam prosbe do tych ktorzy sa w trakcie terapii indywidualnej lub po niej. Chcialabym sie dowiedziec jak ona przebiegala, czy mieliscie jakis plan, ktory realizowaliscie, tzn czy terapeuta mial jakis program i razem go realizowaliscie? Pytam sie dlatego poniewaz od prawie 2 miesiecy jestem na terapii indywidualnej, i w sumie niewiele z niej na razie wynosze. Terapeutka zadaje mi czasem pytania ja odpowiadam bardzo krotko i zwiezle jakbym czula sie winna ze jej zawracam glowe a to jest terapia platna. Ale po wczorajszym spotkaniu jestem wkurzona na psycholozke. Ona wie ze jestem cicha, niesmiala i ciezko mi mowic. Wczoraj przyszlam i siedzimy obie dobre 5 minut w ciszy. Ja jej mowie ze nie wiem co powiedziec, a ona na to zebym sprobowala. Ja ze prosze ja by mi pomogla zaczac, a ona ze ja mam sprobowac zaczac. Kurcze skad mam wiedziec co mowic? Ona powinna wiedziec o czym trzeba rozmawiac. I taka wymiana zdan zajela pol godziny. Nie wiem czy ona tym sposobem probuje mnie zmusic do mowienia, dzialania, bym sama zaczela myslec i kierowac terapia? Ale to ona jest terapeutka i ona powinna mnie naprowadzac na tematy ktore musza byc przerobione na takiej terapii. Co Wy o tym myslicie? Jak to bylo lub jest u Was? Czy sami opowiadaliscie o sobie czy terapeuta zadawal Wam pytania najpierw?. Prosze o Wasze opinie
lucy
 
Posty: 6
Dołączył(a): 22 kwi 2008, o 21:54

Postprzez Orm Embar » 23 kwi 2008, o 17:43

Hejka,

Pracuj z tym, co masz przed sobą. Czyli powiedz jej, że wcześniej czułaś się, jakbyś zawracała głowę, a teraz jesteś na nią wkurwiona (jak chcesz to użyj takiego słowa - a co!), że ciebie nie naprowadza.

Nie wiem w jakiej konwencji pracujesz, i czy psychoterapeuta jest certyfikowany (czyli ma dyplom Polskiego Towarzystwa Psychologicznego i jest pod opieką superwizora). Masz pełne prawo o ty pytać.

Na psychoterapii zawiera się pewną umowę. Zakładacie co jest celem psychoterapii, kasę, zasady odwoływania spotkan.

U mnie też były spotkania denne i do niczego. Chodziłem trzy lata. Wspominam jako bardzo trudny czasa, ale nie żałuje ani jednego wydanego grosza - a poszło sporo, oj sporo. :)

3m się!

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez flinka » 23 kwi 2008, o 18:10

Witaj lucy :usmiech2:

Ja jestem w trakcie terapii. Rozumiem, że jest to dla Ciebie trudne... Ale myślę, że terapia to między innymi (a może przede wszystkim) proces wzięcia na siebie odpowiedzialności. I to usiłuje zrobić Twoja terapeutka. Potrzeba do tego rozwinięcia samoświadomości (z czym mam problem? o czym chcę porozmawiać? co dzieje/działo się w moim życiu istotnego, trudnego, bolesnego? na co chcę poświęcić ten czas?). Ważne jest to co czujesz, że jest istotne, ja osobiście nie widzę sensu w ustalonym z góry planie... No bo jak to by miało wyglądać? "Dzisiaj porozmawiamy o Twojej rodzinie, a za tydzień o kontaktach w pracy czy szkole". Wiem, że trudne jest przełamanie bierności, niepewności, nieśmiałości, zamknięcia w sobie itp. Łatwiej jest wierzyć, że terapeuta jak dobra matka czy ojciec wybawią nas od cierpienia i problemów. Trudne jest dla mnie pomimo, że w terapii jestem od prawie 1,5 roku. I początkowo było tak, że przychodziłam i to mój terapeuta bardziej kierował rozmową, ale w pewnym momencie (nie pamiętam po jakim było to czasie) zaczął mnie pytać: w czym może mi pomóc, o czym chcę porozmawiać. I dalej są momenty, że zapada po tym pytaniu milczenie z mojej strony, ale w końcu muszę coś odpowiedzieć prawda? :wink: Czasami jest tak, że zamiast zająć się czymś ważnym to mówię o pierdołach, ale to już tylko mój wybór jak wykorzystam ten czas.
I wiesz dopiero w momencie kiedy uświadomiłam sobie, że to ja decyduję o tym co jest poruszane na spotkaniu to poczułam, że faktycznie mogę i chcę coś zmienić w swoim życiu. Dopóki byłam bierna i odpowiadałam tylko na pytania to pławiłam się w swoim smutku, destrukcji i zagubieniu licząc, że ktoś mnie wyratuje z tego stanu. Zresztą popatrz na to od takiej strony, że coś Ci ciąży, a temat spotkania jest taki a taki i nijak pasuje do Twojego obecnego problemu i wyszłabyś ze spotkania sfrustrowana. A naprowadzenie jest ważne, ale wtedy gdy jesteś gotowa zająć się daną sprawą, bo tak sama zadecydowałaś. A jeszcze u mnie na początku i chyba po pół roku miałam powiedzieć czego oczekuję od terapii.
A chwile zniechęcenia w czasie terapii zdażają się każdemu.

No to tyle ode mnie...

Pozdrawiam Cię serdecznie
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez melody » 23 kwi 2008, o 22:10

Lucy, przede wszystkim to gratuluję Ci odwagi wejścia na ta drogę :D (Pamiętam, że dla mnie decyzja o rozpoczęciu terapii była bardzo trudna)

Piszesz, że minęły dwa miesiące terapii, lecz niewiele wyniosłaś z tego czasu. Rozumiem też, że pojawiające się milczenie w trakcie spotkań może Cię trochę dezorientować i męczyć. Wydaje mi się, że oczekujesz delikatnego pokierowania i mam wrażenie, że są chwile, gdy rozczarowuje Cię terapia. Czy dobrze zrozumiałam?

Natomiast wracając do Twoim pytań, to jeśli chodzi o mnie - jestem w terapii od ok. 6 lat i był to czas czasem trudny, czasem łatwy; nieraz burzliwy, albo nudny; były zwątpienia i były pozytywne wzruszenia.
Obecnie jestem w fazie cieszenia się złością (zajebiste uczucie! :D ) Także przychodzę, siadam i ciągle na coś bluzgam i podejrzewam, że wygląda to prześmiesznie zważywszy, że jestem małą blondynką :)

Planu z góry nie było, aczkolwiek cel jak najbardziej. Lucy, moim zdaniem takiego planu być nie może, bo Ty jesteś istotą ludzką, masz w sobie uczucia i myśli, które zmieniają sie zapewne jak w kalejdoskopie (czy nie?), a w związku z tym, Ty decydujesz co dla Ciebie jest ważne tzn. w którą stronę chcesz podążyć; czym chcesz się zająć; co jest dla Ciebie największym problemem.
Jeśli piszesz, że po dwóch miesiącach terapii niewiele z niej wyniosłaś, to od razu spróbuj odnieść to do swojego życia i zadaj sobie parę pytań typu: "Czy żyję jak chcę?"; "Co do tej pory wyniosłam ze swojego życia?"; "Kto steruje moim życiem?" itd., itp.
Jednym słowem - terapia to trochę takie zwierciadło tego jak żyjesz i chodzi o to, żeby się w tym własnym odbiciu poprzyglądać, zobaczyć co tam najbardziej nie gra i co by tu zrobić żeby zagrało. To Ty jesteś Panią własnego życia :) To raz, a dwa - emocje. Świetnie, że dostrzegasz jak się czujesz w różnych sytuacjach na terapii bo to podstawa do tego, żeby o tym powiedzieć. Jeśli z jakiś powodów nie potrafisz/boisz się mówić "tu i teraz" o swoich uczuciach to już masz fajny kawałek do pracy.

Pytasz Lucy, skąd masz wiedzieć, o czym masz mówić? I sygnalizujesz, że wolałabyś, aby to terapeutka zadała Ci konkretne pytania, na które chciałaby uzyskać odpowiedź; które według niej byłyby ważne.
Rozumiem Cię. Sama też niejednokrotnie wolałam, aby to mój terapeuta zdecydował co ja mam robić na własnej terapii i wydawało mi się, że jego pomysł byłby tu bardziej wartościowy niż mój, a czas wreszcie nie przeciekałby mi przez palce. Ale to nie o to chodzi... To Ty sama wiesz, co dla Ciebie jest najlepsze, nawet jeśli przez lata wpajano Ci, że jest inaczej.

I może doda Ci to otuchy, jeśli Ci powiem, że mój terapeuta przypomniał mi jakiś czas temu, że na początku naszych spotkań niemal nic nie mówiłam. Aż trudno mi w to uwierzyć, szczególnie, że teraz gęba mi się raczej nie zamyka, ale skoro tak mówi, to pewnie tak było :)

Życzę Ci cierpliwości w tym procesie i trzymać kciuki będę :)

mel.
melody
 

Postprzez lucy » 28 kwi 2008, o 00:13

Dziekuje Wam bardzo za wypowiedzi. Naprawde w pewien sposób Wasze wypowiedzi rozjaśniły mi troche droge terapii.
Orm, moja terapeutka jest certyfikowana ale w brytyjskim towarzystwie psychologicznym, bo mieszkam w Anglii, a ze nie znalazłam polskiego psychologa tutaj, musiałam się przemoc i isc do angielskiego. Jest troszke trudniej, bo terapia jest nie w moim jezyku, ale mysle ze sobie radze, i ze mimo ze terapia jest po angielsku ze nie będzie mialo to znaczenia na przyszle efekty.
Flinka, no wlasnie, masz racje ze terapia to między innymi (a może przede wszystkim) proces wzięcia na siebie odpowiedzialności. Oj trudne to troche zwłaszcza na poczatku. Flinka piszesz ze dopiero w momencie kiedy uświadomiłas sobie, że to Ty decydujesz o tym co jest poruszane na spotkaniu to poczułas, że faktycznie mozesz i chcesz coś zmienić w swoim życiu. Może i ja tez tak zaczne czuc. Na ostatnim spotkaniu gdy przyszlam znow była cisza, i powiedziałam jej ze znow będzie jak ostatnim razem czyli cisza z mojej strony. Powiedziala tylko ze wcale tak nie musi być. No i po chwili niestety albo stety zaczelam cos dukac, w sumie zauważyłam ze zaczynam glownie od tego jak się czuje, ze mam tysiące mysli w glowie niepoukladanych, ze glowa peka itp. itd., no i ona już pociągnęła troche temat swoimi pytaniami, i w sumie stwierdziłam ze powolutku mysle ze zaczne się bardziej otwierac i sama wlasnie decydowac o temacie spotkania. Do konca jednak nie rozumiem wciąż sensu terapii, jak ona ma zadziałać, jej efekty, przeciez to co się dzieje w mojej glowie, to jak się zachowuje, ze jakis potwor kieruje moim zachowaniem, myslami, emocjami, to jest tak silne tak bardzo silne. Jak niby to ma się zmienic dzieki terapii? Rozmowa? Jejku, sama tego wciąż nie rozumiem. Na razie mamy pracowac glownie nad moja samoocena, nad tym bym sama się polubila, zaakceptowala. Hmm, zobaczymy co z tego wyjdzie.
Melody, również Tobie bardzo dziekuje za Twoje slowa, bardzo wazne i bardzo trafne slowa. To prawda ze oczekuje pokierowania w czasie terapii. Może powolutku będę dostrzegac pozytywy tego ze to ja mam zaczac. Jeszcze mnie to zawsze stresuje, ale mam nadzieje ze będzie coraz lepiej. Zauważyłam ze jak cos powiem to ona albo zadaje mi dodatkowe pytania, drazy temat, albo tez wyjasnia cos, tłumaczy. I o to wlasnie mi chodzi. Wierze ze jakos ta terapia mi pomoze, hmm, przynajmniej wiary jeszcze nie stracilam.
Podobalo mi się Twoje stwierdzenie Melody, ze terapia to trochę takie zwierciadło tego jak żyjesz i chodzi o to, żeby się w tym własnym odbiciu poprzyglądać, zobaczyć co tam najbardziej nie gra i co by tu zrobić żeby zagrało.
Najbardziej to bym chciala by terapia już zadzialala, już teraz, natychmiast. Jednak coraz bardziej do mnie dociera ze droga jest dluga i trudna. A moje zycie wali się, wszystko się rozpada, i jak tu zyc? Terapia, no OK. To jest cos co może kiedys ukaze swoje pozytywne efekty, ale trzeba tez zyc dniem dzisiejszym, i radzic sobie z problemami i ogromnym bolem. Tylko jak??? :roll:
Pozdrawiam serdecznie
lucy
 
Posty: 6
Dołączył(a): 22 kwi 2008, o 21:54

Postprzez Orm Embar » 28 kwi 2008, o 16:46

lucy napisał(a): Na ostatnim spotkaniu gdy przyszlam znow była cisza, i powiedziałam jej ze znow będzie jak ostatnim razem czyli cisza z mojej strony. Powiedziala tylko ze wcale tak nie musi być. No i po chwili niestety albo stety zaczelam cos dukac, w sumie zauważyłam ze zaczynam glownie od tego jak się czuje, ze mam tysiące mysli w glowie niepoukladanych, ze glowa peka itp. itd., no i ona już pociągnęła troche temat swoimi pytaniami, i w sumie stwierdziłam ze powolutku mysle ze zaczne się bardziej otwierac i sama wlasnie decydowac o temacie spotkania.


Siemanko,

Troszkę odpowiedziałaś sobie sama: zauważ, że jak zaczniesz jakiś temat, to psychoterapeuta ciągnie go i rozwija, z rzadka dając rady. U mnie było dokładnie tak samo - też się zresztą wkurzałem, że nie daje mi jasnych i precyzyjnych odpowiedzi i że sam muszę się męczyć. Nawet myśli takie miałem, że to dla kasy, bo im dłużej będę chodził, tym dla niego lepiej (ale tylko przez chwilę tak myślałem).

Taki kompletny chaos w głowie znam. Najbardziej niezrozumiałym dla mnie pytaniem było "czego Pan dla siebie chce i jakie są Pańskie pragnienia i oczekiwania". To był koszmar - ponieważ jako DDA naturalnie wiedziałem czego chcą ode mnie inni, ale czego chcę ja dla siebie, to już nie miałem zielonego pojęcia.

Terapia sprząta ten kawałek naszych emocji, który jest uświadomionym bądź nieuświadomionym przeżywaniem przeszłości. Takim ustawicznym odtwarzaniem starej płyty.

Co mi dała? Czuję niesamowitą wolność... Całe mnóstwo pracy przede mną (o czym zresztą będę pisał na psychotekście) ale jednocześnie jakoś radość tego, że będę musiał o wiele spraw walczyć, jakaś normalność...

Wiesz, do wiekuistego szczęscia to mi daleko, ale dzisiaj jakby ktoś mnie zapytał czy jestem szczęśliwy odpowiedzialbym "ależ naturalnie!" a kiedyś jako DDA nawet nie wiedziałbym o co w tym pytaniu chodzi.

Aha! Czas! Minimum to podobno rok jeśli chodzisz co tydzień. Ja łaziłem trzy lata, ale ja to byłem naprawdę jeden wielki problem, hehehehe.

Maks (Orm)
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez lucy » 2 maja 2008, o 18:08

Hej Orm,

Dziekuje za Twoja odpowiedz :wink:


Troszkę odpowiedziałaś sobie sama: zauważ, że jak zaczniesz jakiś temat, to psychoterapeuta ciągnie go i rozwija, z rzadka dając rady. U mnie było dokładnie tak samo - też się zresztą wkurzałem, że nie daje mi jasnych i precyzyjnych odpowiedzi i że sam muszę się męczyć.


No wlasnie. Tez mnie to jeszcze troche denerwuje. Bo nie jestem nauczona myslenia. Zawsze pozwalalam innym kierowac moim zyciem, moimi emocjami, mysli i slowa innych byly moimi, bo sama nie potrafilam nic wymyslec. A terapia jest ciezka dla mnie wlasnie m.in dlatego ze to ja musze myslec, odpowiadac sobie na pytania, zaglebiac sie w siebie co jest cholernie trudne. Lapie sie czasem na tym, ze jak ona zadaje mi jakies pytanie ja biore to jako ze cos mi sugeruje, i zamiast odpowiedziec sobie sama na pytanie to zadaje jej pytanie czy naprawde tak bylo, czy tak sie czulam? Pytam sie jej, i oczekuje ze ona mi odpowie na to pytanie i potwierdzi albo nie. Jejku, przeciez tu chodzi o to zebym to ja odpowiadala sobie a nie inne osoby. Wciaz sie tego ucze i pewnie nie raz bede probowala zeby to ona odpowiedziala na pytania odnosnie mojego zycia. A to przeciez moje zycie i ja wiem najlepiej przez co przechodzilam.


Terapia sprząta ten kawałek naszych emocji, który jest uświadomionym bądź nieuświadomionym przeżywaniem przeszłości. Takim ustawicznym odtwarzaniem starej płyty.

Co mi dała? Czuję niesamowitą wolność... Całe mnóstwo pracy przede mną (o czym zresztą będę pisał na psychotekście) ale jednocześnie jakoś radość tego, że będę musiał o wiele spraw walczyć, jakaś normalność...


Ciesze sie ze terapia pozwolila Ci czuc sie wolnym. To niesamowicie budujace slyszec takie wypowiedzi od osob ktore przeszly przez terapie.

U mnie zaczal sie 3 miesiac terapii. Wciaz zastanawiam sie jak terapia moze mi pomoc. Bo na kazdym spotkaniu o czyms tak sobie rozmawiamy, drazymy jakis temat, ale jak takie rozmawianie moze mi pomoc? Co to ma mi dac? Wczoraj nasza rozmowa na terapii weszla na temat moich relacji z mama (ojciec jest tym pijacym). Duzo opowiadalam jej o moich uczuciach do mamy itp, terapeutka tak pokierowala pytaniami ze stwierdzilam potem ze moja mama taka bez winy to wcale nie jest, ze tez przyczynila sie do tego jak teraz wyglada moje zycie i moje wnetrze. No dobra, ale co to ma do rzeczy ze odkrylam to? Na czym to w ogole polega wszystko? By dojsc do prawdy? No i co to mi da? Ze bede winic nie tylko ojca, ale i mame tez? Chyba na nastepnym spotkaniu musze o tym pogadac z terapeutka bo nie rozumiem wciaz na czym to wszystko polega.

Ehh, jakie to skomplikowane ... :?


Napiszcie jak to u Was bylo na terapii. Albo jak jest. Czy rozmowy Wasze tez byly czasem kierowane by sobie cos uswiadomic z przeszlosci?

Ok juz koniec tych pytan narazie.
Pozdrawiam cieplutko

:wink:

Lucy
lucy
 
Posty: 6
Dołączył(a): 22 kwi 2008, o 21:54

Postprzez melody » 2 maja 2008, o 20:50

Hej Lucy :) Po raz trzeci wyrażasz swoją wątpliwość odnośnie tego, w czym psychoterapia miałaby Ci pomóc. I takie wątpliwości są OK, tylko że jak czytam coś takiego po raz kolejny to sobie przewrotnie myślę: "A po co Ty tam w ogóle poszłaś?" :wink: Zastanawiam się, czy decyzja o rozpoczęciu terapii była Twoja własną, czy ktoś w tym maczał palce? Jak wyglądało Twoje życie przed wejściem w terapię? Z czym było Ci trudno sobie samej poradzić? Nie musisz odpowiadać na te pytania tu, na forum, po prostu pomyśl o tym, bo w odpowiedziach pewnie kryją sie jakieś motywy.

Piszesz coś takiego: "Wciaz zastanawiam sie jak terapia moze mi pomoc. Bo na kazdym spotkaniu o czyms tak sobie rozmawiamy, drazymy jakis temat, ale jak takie rozmawianie moze mi pomoc? Co to ma mi dac?"
A co Ci to daje teraz? Może wkurwia Cię tylko, że tracisz czas i pieniądze? Czy są jakieś pozytywy?

Dalej piszesz: "Wczoraj nasza rozmowa na terapii weszla na temat moich relacji z mama (ojciec jest tym pijacym). Duzo opowiadalam jej o moich uczuciach do mamy itp, terapeutka tak pokierowala pytaniami ze stwierdzilam potem ze moja mama taka bez winy to wcale nie jest, ze tez przyczynila sie do tego jak teraz wyglada moje zycie i moje wnetrze. No dobra, ale co to ma do rzeczy ze odkrylam to? Na czym to w ogole polega wszystko? By dojsc do prawdy? No i co to mi da? Ze bede winic nie tylko ojca, ale i mame tez?
Ja tak sobie myślę, że w tym właśnie kryje się ta wolność, o której pisał Ci Orm i na którą tak pozytywnie zareagowałaś. Poza tym widzę w tym coś takiego - oto idzie sobie człowiek przez życie z poczuciem, że coś tam go uciska; że z czymś mu niewygodnie i choć próbuje sobie ulżyć w cierpieniu, to nie bardzo mu to wychodzi, bo działa trochę na oślep. Terapia jest w tym momencie jak szkło powiększające; jak światło, dzięki któremu nie tylko zyskujemy wiedzę o tym, gdzie naprawdę boli, ale i poczucie, że możemy przeciwdziałać cierpieniu.

Jest trochę fajnych książek o psychoterapii, sięgałaś po cokolwiek? Pytam, bo mnie książki zwykle bardzo pomagają (i pomagały) w życiu - zaraz obok psychoterapii i przyjaźni.

Trzymaj się ciepło! :)
mel.
melody
 

Postprzez lucy » 2 maja 2008, o 22:24

Hej Melody,

Moze faktycznie za bardzo zastanawiam sie nad tym jak terapia moze mi pomoc. To nie jest moja watpliwosc, tylko nierozumienie tego, jak to ma zadzialac. Decyzja byla tylko i wylacznie moja, i ciesze sie ze tam chodze. Po prostu poki co nie rozumiem ze poprzez rozmowe moge cos uleczyc. Moze z czasem bedzie inaczej, i bardziej to do mnie dotrze jak zaczne widziec jakies efekty. Poki co ich nie widze. Chodze tam z nadzieja i wiara ze w przyszlosci cos sie zmieni we mnie, ze zaczne sobie bardziej radzic w zyciu, a przede wszystkim z negatywnymi myslami i emocjami.

Sorry, jesli moje pytania Cie wkurzaja. To dopiero moj poczatek terapii dlatego tyle pytan mam w glowie.
A ksiazki chetnie bym jakies poczytala o psychoterapii i dowiedziala sie czegos wiecej. Poki co nie mam zadnych stad moje pytania na forum.

Dziekuje za Twoja wypowiedz Melody.
Rowniez pozdrawiam cieplutko :wink:

Lucy
lucy
 
Posty: 6
Dołączył(a): 22 kwi 2008, o 21:54

Postprzez melody » 3 maja 2008, o 11:42

---------- 22:58 02.05.2008 ----------

Lucy, pierwsza rzecz - Twoje pytania mnie nie wkurzają; jesteś wnikliwa i dobrze. Ale skoro już mam określić jakoś swoje emocje względem Ciebie to powiem Ci, że odczuwam sympatię. Chętnie natomiast widziałabym Ciebie jak sie wkurzasz :) (i to wcale nie jest żart)

O książkach wspominałam, bo one nie jeden raz były taką teoretyczną podkładką pod to, co robiłam później na terapii. I stąd moje propozycja poczytania czegoś tam. Mogłabym Ci co nieco polecić, tylko muszę się zastanowić nad tym, które książki na mnie znacząco wpłynęły kiedy byłam na początku swojej drogi i wtedy dam Ci znać.

Pozdrawiam Cię! :)
mel.

---------- 11:31 03.05.2008 ----------

Witaj Lucy :) Pomyślałam sobie trochę o tych książkach zastanawiając się, jaki w ogóle będziesz miała do nich dostęp tam, gdzie jesteś. No i tak - przede wszystkim chciałabym Ci polecić coś wstrząsającego (dla mnie to był wstrząs) tj. książkę Susan Forward - "Toksyczni rodzice"; była to chyba najwłaściwsza książka jaką mogłam przeczytać w czasie terapii. I tak mi zależy, żebyś miała ją w swoich łapkach, że aż ją wczoraj ściągnęłam i teraz posiadam w formacie pdf. Także, jeśli chcesz, to podaj mi swój adres mailowy, a podeśle Ci ją :)

Jeśli chcesz zrozumieć na czym polega psychoterapia w swoich założeniach, to wiedz, że jest taka seria książek - Biblioteka Terapeuty - wydanych przez Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne i z tej serii, warto by było dotrzeć do książki "Podstawy umiejętności terapeutycznych" autorstwa Jeanne Albronda Heaton. W tej książce znalazłabyś odpowiedzi na wiele swoich pytań o psychoterapię. Książka ta jest typowo podręcznikowa (aczkolwiek czyta się świetnie).

Jeśli zaś wolisz coś bardziej osobistego, niż naukowe rozważania, to bardzo, ale to bardzo polecam Ci książki Irvina D. Yaloma: "Dar terapii"(tu znajdziesz osobiste spostrzeżenia Yaloma co do tego, jak powinna wyglądać relacja terapeutyczna), "Leżąc na kozetce" (jest to rewelacyjna powieść pokazująca istotę terapii indywidualnej zarówno od strony klienta, jak i terapeuty), "Kuracja według Schopenhauera" (to powieść, tym razem o psychoterapii grupowej), "Kiedy Nietzsche szlochał" (jest to fikcyjna powieść o terapii, jaką przechodził Nietzsche, aczkolwiek osadzona w latach życia Nietzschego; geniusz książki polega na zawartym w niej bogactwie myśli filozoficznych tegoż mistrza), "Kat miłości" (to zbiór opowiadań o psychoterapii; uwaga - w moim odczuciu tytuł jest trochę mylący) oraz "Mama i sens życia" (To także zbiór opowiadań o doświadczeniach Yaloma w kontakcie terapeutycznym).

Polecam Ci też bardzo książki Wojtka Eichelbergera; w zasadzie polecam Ci wszystkie, do których byś tylko dotarła bo uważam, że są bardzo wzbogacające (dwie mam w wersji elektronicznej, mogę Ci podesłać). Natomiast jeśli nurtuje Cię temat psychoterapii, to warto byłoby dotrzeć do "Pomóż sobie, daj światu odetchnąć" (niestety, nie mam jako e-booka).

I pamiętam, że strasznie fajnie czytało mi się książkę J. Haleya - "Niezwykła terapia" (uwaga - treść może wydawać sie totalnie abstrakcyjna). W tej książce Haley opisuje podejście do klientów i techniki terapeutyczne charakterystyczne dla jednego z wybitniejszych terapeutów - Miltona H. Ericksona.

To tyle teraz, mam nadzieję, że Cię zachęciłam? :)

Miłego dnia życzę! :)
mel.

---------- 11:42 ----------

PS. Jeszcze jeden wartościowy tytuł mi się teraz przypomniał: "Gestalt
Sztuka kontaktu. Optymistyczne podejście do relacji międzyludzkich"
autorstwa Serge Gingera. Książka jest dokładnie o tym, o czym mowa w tytule :)
melody
 

Postprzez josi » 3 maja 2008, o 12:38

Miałam bardzo podobnie, chociaz moich kilku wizyt u psychologa nie można nazwać terapią. Nie miałam pojęcia co mówić, nie dlatego że się wstydziłam, po prostu nie wiedziałam po co i w ogóle co jest moim problemem, co nie znaczy że problemu nie było. Pamietam, że też wtedy napisalam na psychotekst :) , zapytałam, czy ja w ogóle potrzebuję psychologa, i pamiętam, ze ktoś mi odpowiedział, że tak, i to takiego z najwyższej półki. I nie chodziło mu (mam nadzieję) o moj beznadziejny stan, tylko o to, że jeśli człowiek jest pogubiony, to potrzebuje prawdziwego fachowca.

Po prostu powiedz terapeutce o wszystkich swoich wątpliwościach, albo napisz to sobie wcześniej na kartce i jej daj. Szkoda czasu na nieporozumienia. Bo takie milczenie nie zawsze jest przejawem, ze coś się w pacjencie przełamuje czy walczy ze sobą, tylko może to byc nieporozumienie. Nie wiem jak jest w Twoim przypadku.


[quote="Orm Embar"]Hejka,

Pracuj z tym, co masz przed sobą. Czyli powiedz jej, że wcześniej czułaś się, jakbyś zawracała głowę, a teraz jesteś na nią wkurwiona (jak chcesz to użyj takiego słowa - a co!), że ciebie nie naprowadza.

No, widzę że Orm podobnie radzi :)
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Postprzez felicity » 3 maja 2008, o 16:26

Terapia to ważny krok, wiem to z włąsnego doświadczenia i warto wytrwac.
Ja na początku byłam w dwóch cyklach po 2 tygodnie i to był prywatnie, ale tez są zatrudnieni przy poradniach specjaliści, którzy pracują na fundusz jeśli chodzi o kase to jednak trzeba sie wykosztowac jednak w perspektywie wiadomo, że wydana kasa dziś to zaoszczędzona kasa w przyszłości na leki,deprechy i inne załamania. NIestety w bardzo wysokim stponiu zdrowie psychiczne jest w Polsce ignorowane i nie wiem dlaczego ale usilnie oszczędza się an profilaktyce. My DDA mamy swoje grupy,poradnie a moja kleżanka, która mąż zdradził juz po raz 2 drugi sama się miota,bo swoim rodzicom nie powie i nie wie gdzie isc,z kim pogadac i w pewnym sensie u nas przyczyny są gdzieś utrwalone w naszym dzieciństwie,a ci co mieli pseudo "normalne"rodziny są gdzieś zawieszeni.

Czas teraźniejszy i świadomośc że ty teraz sama decydujesz o sobie i swojej przyszłości a nie rodzice jest czymś niesamowitym, bo ja myślę, tak, że skoro my jako dzieci byliśmy zdolni przertwac tak trudne chwile w domu, które nie ma się co oszukiwac miałaby charakter ciągły i ustawiczny to damy sobie rade i teraz. W czym leży trudnośc? w tym ,że często nie wierzymy w siebie i wątpimy już na starcie. Ja często mam zachwiania, bo nawet jak się przeszło terapie to i tak jeszcze nie jeden raz człowiek się złąmie, wróci do mechanizmów starego działania,zwątpi...ale to jest jak najbardzije ludzkie i wpisane w nasz rozwój i warto w terapii byc dla siebie dobrym jak dziecko i rozsądnym jak mądry dorosły ( nie rodzic!) bo to PROCES to trwa!
Powodzenia!!!!!!!!
:wink:
Avatar użytkownika
felicity
 
Posty: 397
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 23:31

Postprzez Orm Embar » 4 maja 2008, o 22:48

Hejka,

Pokażę Ci jedną ważną rzecz. Jeśli piszesz, że "nie myślałaś" do tej pory sama za siebie i raczej inni kierowali Twoim życiem, zapewne masz taką antenkę, która zajmuje się 24 godziny na dobę chwytaniem tego, czego inni od Ciebie oczekują i realizowaniem tego.

Stale pytasz "JAKA MAM BYĆ?"

Oddawanie sterownika swojej woli w inne ręce może mieć znacznie szerszy zakres niż tylko ludzie - możesz np. tak uzależnić się od poglądu, że masz być "jakaś", że będziesz stale wsłuchiwać się w wymagania tego pasożyta. Możesz np. tak wbić sobie w głowę, że masz się odchudzać, że chociaż nie będzie to akurat dla Ciebie coś potrzebnego, możesz mieć takie poczucie winy po hamburgerze, jakbyś pożarła babcię, i to z rzednącymi włosami.

Zamiast tego pytaj siebie stale "JAKA CHCĘ BYĆ I CO JEST DLA MNIE WAŻNE?".

Na początku pewnie nie będziesz wiedziala nawet o co w takim pytaniu chodzi, ale z czasem załapiesz. Dodam tylko, że początkiej samodzielności jest nabycie umiejętności odpowiadania "nie" na żądania ludzi wokół. Dodam także, że na początku człowiek się myli i np. mówi "nie" tam, gdzie nie ma to w ogóle znaczenia lub powiniene powiedzieć "tak", no ale taki urok uczenia się.

Ja wiem, że miałem bardzo głęboko wbite w łeb przekonanie, że nie mogę - lub wręcz NIE WOLNO mi być lepszym od innych, rywalizować, walczyć o swoje, starać się wleźc parę szczebli po drabinie społecznej. Usunięcie takiej postawy było i jest straaaaasznie trudne - długa droga jeszcze przede mną. Wiem jednak, że na pewno da się.

Aha!

Psychoterapia działa także tak, że przyjdzie dzień, kiedy wyjdą z Ciebie smutki - a jak wyjdą, może przez jakiś pogorszą Twój nastrój - pewnie se poryczysz albo kogoś mocno wyzwiesz, a potem przekonasz się... że nie jest to już taki wielki problem.

wpadaj pytać.

Tak na marginesie powiem Ci, że fajne to i takie budujące, że tyle pytasz, drążysz temat, szukasz odpowiedzi ... miło widzieć!

papapapa

Maks (zwamy Ormem)
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59


Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 43 gości