jak żyją 30-tolatkowie?

Problemy z partnerami.

Postprzez lk79 » 22 kwi 2008, o 07:32

Witam wszytkich. Szukajac jakis informacji w internecie trafilam tutaj i temat tej rozmowy mnie bardzo zaciekawil. Wiec sie zarejstrowalam.

Poznaje 30 letnich mezczyzn - normalnych z wygladu przecietnych ale ja akurat takich lubie. Czlowiek rozmawia, spotkanie mile, ale brakuje tego czegos co sprawia ze che sie napewno z kims spotkac 2 raz. Czasem sie mijamy z zapracowania, czasem z podrozowania.

Wydaje mi sie ze czesto chodzi o czas i checi by poznac kogos inaczej - bezposrednio - bez obserwacji z boku gdy sie jest w gronie znajomych.

Jade teraz na rejs -150 nowych osob - mam ochote poznawac ludzi w kontekscie sytuacji - bo wtedy wlasnie najlatwiej o zauroczenie - jakos na kawie tego nie potrafie.

Jesli ktos gustuje w poznawaniu nowych ludzi z calego swiata i nie boi sie chocby oprowadzic taka osobe po miescie lub przenoscowac u siebie to sa strony za pomoca ktroych mozna to zrobic.Couchsurfing sie to zwie. Jeszcze nie probowalam ale rozwazam taka mozliwosc.

Moze nie poznasz od razu kogos, ale moze poznasz kogos przez kogos.
Szkoda ze na tych randkowych portalach nie ma zaproszenia na impreze do kogos jako nowa osoba - ktos cos organizuje i zaprasza do grona swoich znajomych.Wtedy poznajesz ta osobe w kontekscie jak i nowe osoby.

A nawet na takim forum...rozmawiacie... wspolne przezycia zblizaja.
Jesli mezczyzni tubywaja znaczy sie ze sa tacy jak my - stykaja sie z tymi samymi sytuacjami i problemami.

Milego dnia wam zycze
lk79
 
Posty: 2
Dołączył(a): 21 kwi 2008, o 23:40

Postprzez nana » 22 kwi 2008, o 08:26

hej lk79!

Pozwól, że cię serdecznie powitam w naszych progach! Fajnie, że jesteś! Dobrze wiedzieć, że nasze dyskusje są interesujące, bo czasami mam czarną wizję, że dusimy się we własnym sosie:)

Myślę, że akurat nasze forum nie stworzyło żadnej pary. Przynajmniej ja nic o ty nie wiem i jakoś nie umiem sobie tego wyobrazic:))

Oczywiście podróże i poznawanie ludzi przez znajomych, to fajny pomysł. Zwłaszcza podróże! Od lat marzą mi się wakacje w jednym miejscu... ale szczerze powiedziawszy jakoś nie chce tam pojechać sama. Chyba to się błędne koło nazywa:) Niestety w pracy mam samych żonatych facetów, raczej trochę starszych ode mnie, więc trudno kogoś poznać, a moi przyjaciele są teraz pochyleni nad wózkami (kosmiczne, ale aż 5 moich najbliższych koleżanek wlaśnie ma malutkie dzieci). Chyba pozostaje mi poczekać, aż podniosą głowy:) ale to tak za 3 lata pewnie:)))

Do Sinuhe: chciałam, żebyś sam to dostrzegł, że z takim nastawieniem, to sam sobie zamykasz drogę. oczywiście pewnie zaraz powiesz mi, że ci wogóle nie brakuje nikogo w życiu i nie zależy na tym?;)
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez Sinuhe » 22 kwi 2008, o 18:05

Czy mi kogoś brakuje w życiu?
Sam nie wiem...
Nie czuję się samotny.
Avatar użytkownika
Sinuhe
 
Posty: 467
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:02

Postprzez lk79 » 22 kwi 2008, o 19:09

Witam Was.
Dziekuje za mile przyjecie.
Mi w sumie niby nic nie brakuje w zyciu. Dookola pelno ludzi - nawet mieszkam z bliskimi mi osobami,ale pewnego dnia ich nie bedzie.
Nie mam problemow z zawieraniem znajomosci ale podobnie jak u Ciebie w mej pracy sami zonaci i dzieciaci. Kolezanki posiadaja dzieci ale tez powyjezdzaly daleko, wiec pozostaje grono znajomych, ktore jest mile ale jak wiadomo zajete soba.
W moim przypadku jest taka kwestia ze w tym jest ambaras by 2 chcialo na raz - jesli mi juz sie ktos podoba to nie jestem w jego typie. A gdy ja komus to znowu on nie w moim.
I kolko sie zamyka. Ale lepiej cekac na kogos kto sie nam obustronnie spodoba niz ot tak zdecydowac sie nie byc samemu.
Bo jaki jest sens spotykac sie z kims kto nas nie interesuje.To tyle dywagacji. Ale mysle ze ilosc tzw singli jest naprawde duza tylko nie kazdy sie ujawnia albo praca pochlania ich - taki czasy. Moze czas skorzystac z doswiadczen krajow wschodnich i skorzystac z swata?
Choc przypomina mi sie opowiesc kolegi, ktory byl na stypendium w jednym z arabskich krajow i podeszla do niego dziewczyna, poczestowala czekolada, porozmawiali i odeszla. nastepnego dnia poinformowala go ze rodzicie juz czekaja na spotkanie z nim. On nie wiedzial ze to jest taka nieformalna zgoda na zarczyny to skorzystanie z poczestunku, a ze byl europejczykiem to dla arabki wydal sie atrakcyjna partia - taki maz to odrobina wolnosci i mozliwosc pozwiedzania swiata.
Tazkze no, mozna i tak:)
lk79
 
Posty: 2
Dołączył(a): 21 kwi 2008, o 23:40

Postprzez Ladybird » 22 kwi 2008, o 22:50

przepraszam, ze sie wypowiadam w temacie, ktory od niedawna mnie nie dotyczy. Bylam 6 lat samotna z wyboru jako 30 -latka. Z perspektywy czasu bardzo tego zaluje. Bylo latwiej , wlasnie wtedy kogos poznac, teraz jako 40-latka musze znowu szukac. Z wlasnego doswiadczenia, radze wam , szukajcie, na pewno znajdziecie. Co mamy powiedziec - my czterdziestolatkowie? A to , oczym piszecie bylo tak niedawno, ale traktowalismy to z przymruzeniem oka, przeciaz cale zycie przed nami.
Teraz znowu, w nastepnym dziesiecioleciu, pojawil sie ten sam problem ale szanse jeszcze mniejsze..
Pozdrawiam- doswiadczona kolezanka
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez nana » 23 kwi 2008, o 09:39

i właśnie dlatego Leonardo podjęłam ten temat. Czuję, że czas ucieka i to ten najlepszy. Niby nic się nie dzieje, niby "mam jeszcze czas", a jednak już mi żal powoli każdego dnia. Nie jest źle. Mimo wielu problemów (emocjonalnych, rodzinnych...) umiem żyć i umiem cieszyć się życiem. A jednak szkoda mi troszkę każdego dia, który spędzam sama, bo wiem, że mogłabym spędzić go z kimś. Coś komuś dać. Niby dużo jest ludzi wokół mnie, ale... jednak kandydatów do "podzielenia się życiem" zdecydowanie brak.
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez marusza » 30 kwi 2008, o 22:37

Witam
Również jestem trzydziestolatką i cóz mogę napisać ... czuje samotnosć i uciekajacy czas , a z drugiej strony nie wiem jak miałabym przejśc nad tym iz jakas osoba bedzie dysponentem poniekąt mojego czsu, zycia?? Niby brakuje mi mężczyzny ( drugiej osoby, przyjaciela), ale jak juz poznaję kogos to zawsze "krótka piłka" - albo jest facet zajefajny ale mnie nie odpowiada , albo jest facet zajefajny mnie odpowiada , ale szybko to się kończy bo z kolei On czuje presję - choć nie jestem zaborcza i nachalna. Chyba człowiek w wieku trzydziestu lat juz jest tak dalece samodzielną jednostka , która nie potrzebuje jakiegos zespolenia ( zycia we dwoje), a z drugiej strony trudno znaleźć, spotkać osobe , która w takim samym stopniu chciałaby dzielić czas jak i samotnie go spedziać - to jest najtrudniejsza kwestia do pogodzenia moim zdaniem.
pozdrawiam
marusza
 
Posty: 91
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 14:11

Postprzez nana » 1 maja 2008, o 15:59

skąd ja to znam marusza?:( niby wszystko ok, niby niczego nie brakuje... ale nie lubie tak żyć, mimo, że czasami jest przyjemnie, to przyznaję:)
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez Sinuhe » 1 maja 2008, o 18:37

Najtrudniejsze do zaakceptowania jest to, że ktoś rości sobie poniekąd nieco słuszne, prawo do ocen, sugestii, pragnienia wpływania itd.
Avatar użytkownika
Sinuhe
 
Posty: 467
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:02

Postprzez nana » 2 maja 2008, o 09:22

Dla mnie jednak najtrudniejsze jest to... że no właśnie jak to napisać... że chyba mam znów kłopot z opisywanie uczuć... może z resztą trafiałam na same patologie - to byłoby do mnie podobne.

chyba mam gorszy samotny dzień:(
n.
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez wielorybica » 2 maja 2008, o 12:58

:buziaki:
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Postprzez strangeday » 2 maja 2008, o 21:47

Czemu nie ? Od czasu do czasu się włóczą, jeśli akurat mają na to ochotę :)

Bycie samemu nie jest dla człowieka naturalnym stanem i ja nie bardzo wierzę w zapewnienia żadnych szcześliwych singli...

Robota zajmuje sporo czasu, ale często dlatego, że niekoniecznie jest do kogo wracać. Do tego weekendy wypełnione różnymi aktywnościami, tak że czasami trzeba jeszcze po nich odpoczywac :)

Pewnym pronlemem są też chyba coraz precyzyjniejsze (raczej niż 'większe') z wiekiem wymagania. A faceci nie mają takiego cisnienia biologicznego, więc na pewno nie będą próbować nic na siłę.

To wszystko moja własna perspektywa, nie żadne uogólnienie :)
strangeday
 
Posty: 8
Dołączył(a): 17 mar 2008, o 20:27

Postprzez Sinuhe » 3 maja 2008, o 19:11

Zapewnienia szczęśliwych singli być może nie sa wiarygodne.
Ale są ludzie, którzy po prostu nie potrafią znaleźć się w takiej sytuacji, że obu stronom pasuje. Jak ktoś jest tak psychicznie skonstruowany, że wszelkie braki drugiej strony więcej dla niego znaczą, niż fakt związku, to nic z tego nie będzie...
To nie jest tak, że to jest jakiś wybór.
Bycie samemu z powodu tego, że się nie znalazło odpowiedniej osoby to żaden wybór.
Jeżeli już, to już wybór pomiędzy byciem samemu a byciem z kimś, z kim nie tworzy się tak naprawdę związku.
Avatar użytkownika
Sinuhe
 
Posty: 467
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:02

Postprzez wielorybica » 3 maja 2008, o 22:23

---------- 20:22 03.05.2008 ----------

strasznie mnie to denerwuje kiedy protekcjonalnym tonem nieszczęśliwie (przeważnie) sparowana kobieta (niestety one mają ku temu chyba większe skłonności) wygłasza sakramentalne bycie singlem nie może dawać szczęścia. szczerze mówiąc gotuję sie wtedy, bo myślę sobie, że cholera jasna coś ze mną nie tak, bo czasami zdarza mi się być szczęśliwą i poniekąd bycie samą na tym etapie życia traktuje jako wybór...może z magiczną zmianą dwójki na trójkę wpadnę w matnię zegaru biologicznego, ale póki co się trzymam;)
pewnych rzeczy w życiu nigdy bym nie zrobiła, w pewne miejsca nigdy bym nie pojechała gdybym była ograniczona tą drugą osobą. nie wiem, może to dla innch forma życia za szybą, ale póki co cenię sobie spokój ducha będąc niesparowaną, bo ilekroć parować sie próbuję ulatnia on się szybciej niż rozlany na stole alkohol...
zmierzałam chyba do tego, że czasami mam wrażenie że to społeczeństwo w formie cioć, mam, bać i stroskanych koleżanek z podstawówki próbuje usilnie singli przekonać do tego, że są nieszczęsliwi. presja społeczna ma wielką moc :|

---------- 22:23 ----------

naszła mnie też taka refleksja, że to chyba kwestia jakości...po prostu mi ciężko godzić się na bylejakość w jakiejkolwiek dziedzinie życia...
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Postprzez Sinuhe » 3 maja 2008, o 22:38

hm...

"naszła mnie też taka refleksja, że to chyba kwestia jakości...po prostu mi ciężko godzić się na bylejakość w jakiejkolwiek dziedzinie życia..."

Nie jest to tym samym, co młodzieńcza wiara we własną wyjątkowość? Bądź żądanie od świata uznania tej wyjątkowości?

A może obawa przed kontrolą?
Lub obawa, że kontrolować nie będziesz w stanie?
Avatar użytkownika
Sinuhe
 
Posty: 467
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:02

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 164 gości

cron