podony problem...

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

Postprzez roses_rain » 21 kwi 2008, o 19:58

---------- 19:53 21.04.2008 ----------

witam i cieplo przytulam Nanę, Honest i Wehikuł, to co piszecie, jest bardzo bliskie moim uczuciom.

Nie wiązalam wcześniej stanów depresyjnych z kłótniami rodziów, ale teraz zaczełam sobie zdawac sprawe, jakim piętnem odbija sie to na mojej psychice. Przestałam sobie radzic nacodzien. Gdy jestem w domu, zyje tylko ich humorami i kłótniami.
Wszystkie te rady wydaja mi sie nie do osiagniecia, zwłaszcza ze u mnie dominuje poczucie winy. Kosztem własnym wysluchuje narzekan rodzicow, pocieszam mame, udajac dobroduszna corke, ale w rzeczywistosci krzyknełabym jej w twarz: "radz sobie z tym wszystkim sama, ja mam mnostwo problemow, w które Cie nie wikłam"

co prawda, moi rodzice nie rozwioda sie (wyższe wartosci ;/) ale jest coraz gorzej miedzy nimi. A co ja na to?

Zaczelam bronic moja mame przed tata, przyznaje jej racje, uświadamiam tacie, jak bardzo ją krzywdzi (bo to on w tych kłótniach przesadza z slowami i czynami). Dzisiaj miarka sie przebrała, nie odzywa sie do mnie, juz kiedys nie rozmawialismy ze soba prawie pół roku...

Czuje beznadziejnosc tej sytuacji, a nie mam mozliwosci wyprowadzki, uczę się w poblizu, nie zostawie tez samej mamy. Tata próbowal mna manipulować, kierowac przeciw mamie, ale jest bardzo agresywny i nieraz juz go zastałam przy ataku szału, wtedy nie mógł sie mi wytłumaczyć.

Mysle, jak jak dalej to zniosę i co powinnam zrobić?

---------- 19:58 ----------

nie mozna poprostu założyć klapek na oczy i udawać, ze wokól się nic nie dzieje...
roses_rain
 

Postprzez Goszka » 22 kwi 2008, o 01:33

ja niestety wiem aż za dobrze i to zarówno od dziecka jak i dziś,jak to jest być wmanipulowanym w kłótnie rodziców...jak to jest gdy upadają ideały i to co mi tłukli do głowy od dzieciństwa że "rodzina jest najważniejsza,że trzeba trzymać się razem" ,a teraz wszystko się rozpada...
Też chce mi się krzyczeć kiedy po raz kolejny słucham skarg matki na ojca,kiedy zwierza mi się jak przyjaciółce...a ja nawet nie wiem jak zareagować,bo przecież jestem też córką ojca.Z drugiej znów strony ojciec przez całe życie wyrządził nam wiele krzywd a teraz dał sobie rozgrzeszenie...
Jak bardzo mam dość kiedy przyjeżdżam do domu i czuję na sobie ciężar tej atmosfery,tej całej obojętności i niewypowiedzianych głośno wzajemnych pretensji.Ostatnio gdy tam byłam przepłakałam prawie wszystkie noce.Boję się że przestanę ich kiedyś odwiedzać.
Jacy rodzice potrafią być nieodpowiedzialni kiedy obarczają problemami swoje dzieci...Ja też mam problemy i to duże,jakoś nie wiercę żadnemu z nich dziury w brzuchu.
Zresztą wiem że byłoby to zbagatelizowane...
Co tam-przecież depresja to wymyślony problem hipochondryków i leni :(
O alkoholu nawet nie wspomnę,bo byłyby wielkie wyrzuty...
Nigdy nie oceniam,ale mam nieraz tak dość,tak bardzo potrafi to wszystko przytłoczyć.
Czasem szczypię się w ramię w nadziei że moje życie to tylko zły sen :cry:
Chciałabym powiedzieć Ci jak sobie radzę,chciałabym powiedzieć coś mądrego...jedyne co mogę to solidaryzować się z Tobą swoim problemem,powiedzieć że wiem co czujesz...Może ktoś coś nam doradzi...Jedyne co przychodzi mi do głowy to OBOJĘTNOŚĆ...ale to też chyba nie byłoby dobrym rozwiązaniem...Emocje niewyrzucone zawsze gdzieś zostają,a potem odbija się to na psychice :(
Goszka
 

Postprzez nana » 22 kwi 2008, o 09:02

roses_rain napisał(a):Nie wiązalam wcześniej stanów depresyjnych z kłótniami rodziów, ale teraz zaczełam sobie zdawac sprawe, jakim piętnem odbija sie to na mojej psychice. Przestałam sobie radzic nacodzien. Gdy jestem w domu, zyje tylko ich humorami i kłótniami....

Zdecydowanie stany depresyjne mają związek z takimi sytuacjami w domu. Wiem to po sobie. Generalnie to co wyniosło się z domu odbija się piętnem na naszym życiu. Wykryłam to na terapi. Teraz już wiem skąd chęć "ciągłej pomocy rodzicom i ochrony ich przed nimi samymi", to ciągła chęć kontoroli... kontroli emocji. U mnie w domu okazywane i przekazywane były tylko emocje negatywne (płacz, żal matki), a pozytywne emocje wyrażane były jednynie w materialny sposób (prezenty, wyjazdy). Nikt mnie nie chwalił, nie przytulał, nie mówił, że kocha, że jestem ładna, grzeczna etc. Jedyny sposób jaki znałam jako dziecko, żeby zwrócić uwagę moich rodziców, to staranie się i "zadaniowość" (np. osiągnięcia w nauce). Jak nikt nie dostrzegał moich starań, to starałam się jeszcze bardziej, i jeszcze bardziej, i jeszcze... pędziłam do przodu coraz szybciej zostawiając za sobą smutek i łzy.
Dziś sama nie pozwalam sobie na żadne pozytywne emocje. Umiem krzyczeć i złościć się, a jak coś jest dobrze, to jest normalnie (złota zasada ojca: 5 to norma, a jak przyniosłam 3, to opiernicz). Dla mnie to dowód, że dużo się "wynosi" z domu i trudno się tego pozbyć. A niestety zaognienie konfliktu między rodzicami i nasilenie manipulacji znacznie utrudnia walkę z samym sobą.

A co do:
roses_rain napisał(a):Kosztem własnym wysluchuje narzekan rodzicow, pocieszam mame, udajac dobroduszna corke, ale w rzeczywistosci krzyknełabym jej w twarz: "radz sobie z tym wszystkim sama, ja mam mnostwo problemow, w które Cie nie wikłam"

.........nie mozna poprostu założyć klapek na oczy i udawać, ze wokól się nic nie dzieje...

często też mam ochotę tak krzyczeć (zrobiłam to już kilka razy - nie działa) i podobnie tez napisała Groszka... moi rodzice też uważają, że moja terapia, to jakaś ściema, że nic mi nie jest, że wszytsko zniosę, a poza tym, to mój święty obowiązek, żeby przy nich ciagle stać i negocjować, pocieszać, przekazywać informacje i ogólnie "spłacić dług spłodzenia mnie, wykarmienia, wychowania, wykształcenia i utrzymania".
Podobno (tak twiedzi mój terapeuta) nie wyprowadzka (z autopsji wiem, że nie działą), lecz psychiczne uwolnienie od np. poczucia winy jest kluczem do wyjścia z takiem matni.
Groszka, ty chyba chodziłaś na terapię? Masz jakieś wskazówki, którymi chciałabyś się z nami podzielić?
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez roses_rain » 22 kwi 2008, o 16:23

Groszka: "ja niestety wiem aż za dobrze i to zarówno od dziecka jak i dziś,jak to jest być wmanipulowanym w kłótnie rodziców...jak to jest gdy upadają ideały i to co mi tłukli do głowy od dzieciństwa że "rodzina jest najważniejsza,że trzeba trzymać się razem" ,a teraz wszystko się rozpada..."

dokładnie...

"Chciałabym powiedzieć Ci jak sobie radzę,chciałabym powiedzieć coś mądrego...jedyne co mogę to solidaryzować się z Tobą"

ja również się łaczę z Tobą :kwiatek2:

Nana: "Dziś sama nie pozwalam sobie na żadne pozytywne emocje. Umiem krzyczeć i złościć się, a jak coś jest dobrze, to jest normalnie"

zupełnie jak u mnie... ;( chcialabym kiedys nie skopiować obrazu domu do mojego życia.

3majmy sie dziewczyny! :pocieszacz:
roses_rain
 


Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 291 gości

cron